Moja wielka bułgarska przygoda, odsłona kolejna.
Studiuję kierunek filologiczny, uczę się dwóch języków. Po przyjeździe do Bułgarii odesłano mnie więc na lektorat z serii "bułgarski dla cudzoziemców", drugi język miałam sobie praktykować na zajęciach "normalnych", wspólnie z tubylcami. Pan każe, sługa musi, nie ma sprawy.
Na tutejszym uniwersytecie zajęcia językowe składają się z kilku modułów. W Polsce taki system nie obowiązuje, więc zwróciłam się do Osoby Kompetentnej z pytaniem, co robić. Osoba Kompetentna poradziła, żeby jeden z obowiązujących modułów pominąć. Jesteśmy na wymianie, nasze prawo, byle w dokumentach był porządek. Szafa gra.
Wegetowałam tak sobie spokojnie do końca maja. W czasie jednej z rozmów z lektorką prowadzącą moduł konwersacyjny o terminie egzaminu wybuchła bomba:
- bo pominęłam moduł x, który wyczepiście ważny jest,
- bo pani lektorka teraz nie wie, czy może wystawić mi ocenę,
- bo Osoba Kompetentna nie miała prawa sugerować pominięcia modułu x, który... (patrz wyżej),
- bo pani lektorka nie musi znać zasad funkcjonowania studentów z wymiany i w ogóle co to za wielkopańskie wymysły.
Co robić, zacisnęłam zęby - nie wiem, ile Bułgarzy dają za zabójstwo z premedytacją - i obiecałam przyjrzeć się sprawie.
Następnego dnia podreptałam do Koordynatorki 1. Tłumaczę, o co chodzi - niestety, pani nie wie. Dzwonimy do Koordynatorki 2, cisza. W gabinecie też pani brak, chociaż być powinna. Koordynatorka 1 przewraca oczami, ja klnę pod nosem.
Dostaję numer Koordynatorki 2. Dzwonię - brak odzewu. Klnę jakby soczyściej.
Jadę do stolicy, żeby załatwić pewną sprawę. Po drodze i w trakcie załatwiania nadal próbuję się dodzwonić. Rezultat jak wyżej. Produkuję coraz barwniejsze wiązanki. Bułgarzy w okolicy świetnie się bawią.
Koordynatorka 2 odzywa się po 339450596 próbach kontaktu. Serdecznie wyśmiewa pomysły lektorki, dodając od siebie kilka słów o jej kompetencjach i wścibianiu nochala tam, gdzie nie trzeba.
Nawet nie próbuję dociekać, jaką logiką kierowała się lektorka. Oddycham z ulgą, przestaję kląć, idę na kawę.
"Robota piękna, lecz bułgarska", jak mówi ludowe przysłowie. :)
uniwersytet zagranica
Po prostu Bułgaria! Mój tata, który mieszka tam od kilku lat na stałe nieraz żartuje, że na emeryturze ma czeskie życie.
Odpowiedz@kertesz_haz: Na początku byłam pewna, że jeśli jeszcze raz usłyszę "spokojnooo", to zacznę mordować :P Teraz już siła przyzwyczajenia, ale kwiatki się zdarzają, jak widać.
Odpowiedz@ciociawodzia: Parę lat temu słyszałem jakieś opinie turystów, którzy byli w Bułgarii. Generalnie im się podobało. Fajna pogoda, tanio itp. Ale ponoć w niektórych regionach mogli poczuć małe deja vu, jakby się przenieśli to PRL-u, bo tak tam wyglądała obsługa klienta. Z twojej historii wynika, że opowiastki nie były przesadzone i mentalnie Bułgarzy się nie dostosowali do nowych czasów. Przynajmniej nie na wzór Europy zachodniej, która też idealna nie jest, ale o taki cyrk tam trudniej.
Odpowiedz@pasjonatpl: Lubię Bułgarię, ludzi uwielbiam, ale fakt - czasem przeszczepiłabym na ich grunt trochę naszego porządku. Tak, u nas jest porządek :) Za to Polakom podarowałabym trochę bułgarskiego luzu, żeby ludzie nie mieli tak często bólu siedzenia, jak miewają ;)
Odpowiedz@ciociawodzia: Skoro w Polsce jest porządek w porównaniu z Bułgarią, to przyznaję, że ciężko i to sobie wyobrazić. Tak samo jak ciężko mi sobie wyobrazić porządek szwajcarski. To słyszałem od znajomych, że ten kraj jest tak zorganizowany, że Polak ledwo się tam odnajduje.
Odpowiedz