Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem czytelniczką Piekielnych już od wielu lat, jednak dopiero teraz decyduję się…

Jestem czytelniczką Piekielnych już od wielu lat, jednak dopiero teraz decyduję się opisać kilka piekielności, które mnie spotkały. Podczas studiów zebrało się troszkę kwiatków, szczególnie ze strony konkretnych osób z grupy studenckiej. Może dla niektórych te sytuacje nie wydadzą się dość piekielne, jednak, jeśli ma się do czynienia z nimi praktycznie na co dzień, przez całe studia, to potrafią uprzykrzyć życie. Będzie przydługo, bo chciałabym opisać wszystkie kwiatki :) Ale do rzeczy.

1) Zaczęło się niewinnie...

Chyba jak na każdym kierunku studiów (a przynajmniej w większości) istnieje coś takiego jak samorząd, czy jakieś stowarzyszenie zrzeszające studentów tego samego kierunku na różnych uczelniach. Organizują oni różne spotkania, wyjazdy, konferencje, szkolenia, w zależności od charakteru kierunku. Ogólnie rzecz biorąc, nie mam nic przeciwko temu, niech każdy robi sobie po zajęciach co chce. Ale właśnie, po zajęciach...
U nas, ze względu na obecność ćwiczeń w małych salach, zostaliśmy podzieleni na 10-osobowe grupy. W tejże grupie część osób należała do takiego stowarzyszenia. Na porządku dziennym było przechwalanie się (głównie prowadzącym), czego to oni nie zorganizowali, na jakich spotkaniach nie byli, opuszczanie zajęć, zwolnienia dziekańskie. Efekt był dwojaki: albo prowadzący traktowali ich łagodniej, albo to my, zwykłe szaraczki, nawet będąc w większości, musieliśmy dostosowywać np. terminy kolokwiów/poprawek do ich zajęć, nota bene, dodatkowych. Wytrzymaliśmy tak rok, drugi. Aż w końcu...

2)Przełożę zajęcia bez informowania o tym grupy

Jedna osoba próbowała na siłę uszczęśliwić wszystkich (bodajże 2 lub 3 takie 10-osobowe grupy) i przełożyć zajęcia z pomniejszego przedmiotu, na którym jednak wymagana była obecność na minimum 80% spotkań (takie mamy prawo na uczelni i raczej każdy to respektuje). Wychodziła wówczas jedna nieobecność na cały przedmiot. OK, może i pomysł byłby dobry, gdyby...

a) temat przełożenia zajęć pojawił się na forum ogólnym, bądź chociaż w gronie osób zainteresowanych,

b) każdy wiedział o przełożeniu tychże zajęć chociaż na kilka dni przed.

Wyszło na to, że o przełożeniu zajęć wiedzieli tylko członkowie stowarzyszenia, kilka wybranych osób. Reszta naszej grupy dowiedziała się dzień przed, na zajęciach trwających do godziny 20.00, a osoby z innych grup - nawet tego samego dnia, co zajęcia. W każdym razie, ja byłam w gronie osób, które na zajęciach pojawić się nie mogły, zebrało się nas ponad połowa gurpy. Poszłam do prowadzącej, wyjaśniłam sytuację, że mało kto wiedział o tej zmianie, że sporo osób nie przyjdzie, bo po prostu to był piątek i ludzie mieli już zakupione bilety na pociągi, busy. Prowadząca się, delikatnie mówiąc zdenerwowała, najpierw na nas, że nie przyjdziemy, ale później dotarło chyba do niej, że to nie nasza wina. Nie wiem jak sytuacja się skończyła, czy wspaniałomyślna osoba miała jakieś problemy z tego tytułu.

3) ALE JA STUDIUJĘ DRUGI KIERUNEK

Część z wyżej wymienionej elity należącej do stowarzyszenia zaczęła studiować drugi, dodatkowy kierunek. Studiując drugi kierunek należy się indywidualny tok studiów. Jednak oni zdecydowali się na siłę zostać w naszej grupie i uprzykrzyć reszcie życie. Nie można było przełożyć zajęć, nawet jeśli to było przed Bożym Narodzeniem, długim weekendem, czy innym dłuższym wolnym, bo osoby studiujące drugi kierunek stwierdzały, że im nie pasuje żaden inny termin. Ok, jestem w stanie się dostosować raz. Dwa razy. Ewentualnie siedem. Ale miarka się przebrała, gdy chcieli przyjść na zajęcia mimo godzin dziekańskich/rektorskich (w zależności od uczelni różnie się to nazywa) tuż przed Świętami, ponieważ oni nie będą mieli kiedy tego odrobić! Prowadząca odpowiedziała, że nie może przeprowadzić zajęć w czasie godzin rektorskich bez zgody szefa katedry, a taką zgodę można uzyskać tylko, kiedy cała grupa się zgodzi na takie wyjście. Mogę się jedynie domyślać, po docinkach ze strony prowadzącej, że mimo braku zgody połowy grupy próbowali coś ugrać u Profesora (szefa), na szczęście bezskutecznie.

4) Jednak apogeum wszystkiego nastąpiło dopiero na końcówce...

Moim zdaniem to po prostu był szczyt hipokryzji (odsyłam do historii nr 2). Plan się nam tak ułożył, że pewne ćwiczenia mieliśmy do późnych godzin wieczornych w piątek. Od razu, jeszcze przed rozpoczęciem jakichkolwiek zajęć w konwersacji ustaliliśmy, że zajęcia przekładamy, na wtorek lub środę (100% zgody 20-osobowej grupy!), a jako, że miałam czas to w poniedziałek podeszłam wszystko ustalić z prowadzącą. Niestety, nie było jej, dlatego całość została ustalona we wtorek, prowadzącej pasowała jedynie środa, a koniecznie chciała je przełożyć (bo kto chce siedzieć w pracy w piątek do wieczora, skoro może mieć wolne...).
W międzyczasie w konwersacji zawrzała burza, że kilku osobom (z historii nr 3) jednak nie pasuje żadne przekładanie i mam zostawić piątek! Ja odparłam, że już wszystko przełożone, że prowadząca chciała koniecznie w środę mieć zajęcia. Tuż po tym dostałam bardzo nieprzyjemny telefon, że jak ja śmiałam bez zgody CAŁEJ grupy przekładać zajęcia, bo im nie pasuje! (ha, a kto wcześniej odstawił taki sam numer? Tak, to dokładnie ta sama osoba, co w historii nr 2)
Tu już się mocno zdenerwowałam, więc podreptałam do prowadzącej, przedstawiłam sytuację. Oburzona tym całym kuriozum postanowiła to wyjaśnić na najbliższych zajęciach, które miały się odbyć jeszcze zgodnie ze starym planem. Naprawdę żałuję, że mnie nie było na tych zajęciach, wiem tylko tyle, że temat został podjęty przez rzeczonych studentów, a prowadząca zdrowo ich opieprzyła, że nie będzie dostosowywać grupy do garstki osób. Nagle można było się przenieść do innej grupy i dostosować plan zajęć na obydwu kierunkach, lepiej późno niż wcale!

P.S. Naprawdę, jestem w stanie wiele znieść, do wielu rzeczy się dostosować. Spełnić prośbę. Ale jeśli prośba zmienia się w żądanie no to już jest coś mocno nie-halo...

To by było na tyle, drogi Czytelniku, gratuluję dotrwania do końca opowieści :) Jeśli historia się przyjmie, to opowiem o piekielnościach ze strony prowadzących.

studia

by MrsPumpkin
Dodaj nowy komentarz
avatar Allice
10 12

1) Godziny dziekańskie są dla wydziału, rektorskie dla uczelni 2) Plan jest ułożony tak a nie inaczej, przekładania to modyfikacje które mogą nie wszystkim pasować bo mają założone inne plany. I to powinno się odbywać się właśnie za zgodą WSZYSTKICH a nie wkurzanie się na niektórych bo im nie pasuje. Równie dobrze można pracować lub mieć dziecko. I to nie jest piekielność, piekielni są naciskający

Odpowiedz
avatar MrsPumpkin
0 4

@Allice: 1) U koleżanki są godziny dziekańskie, ale dziekani wszystkich wydziałów wydają rozporządzenie o godzinach dziekańskich w tym samym czasie, co z Twojej definicji wygląda na rektorskie. Jednak nadal są nazywane tam dziekańskimi ;) 2) U nas istniały grupy, gdzie były same osoby pracujące (swoją drogą podziwiam pracujących, mając zajęcia 3-4 razy w tygodniu po 10-12 h, max 2 razy w tygodniu krócej...), matki, grupy, które NIC nie przekładały, nikt nie bronił im, mając indywidualny tok studiów, chodzić na zajęcia z tamtymi grupami.

Odpowiedz
avatar MrsPumpkin
2 4

@Allice: Swoją drogą, odniosłaś się tylko do historii dotyczących przekładania czegokolwiek przez nas. A co z sytuacją, kiedy to jedna osoba bez wiedzy (i tym samym zgody) większości grupy przełożyła zajęcia? Wszystko działa w obie strony. Skoro ktoś mi robi ewidentnie na złość (bo tak się działo już w pewnym momencie, cokolwiek nie było zaproponowane przez większość grupy, oni negowali, jeśli oni coś zaproponowali to tak MUSIAŁO BYĆ I KONIEC), to co, mam potulnie, jak baranek przyjmować baty i zgadzać się na wszystko? Skoro nic nie przekładamy, to nic nie przekładamy i koniec. Na przedostatnim roku studiów skończyło się na tym, że nic nie przekładaliśmy, nawet jeśli te konkretne osoby naciskały wręcz na to, żeby coś zmienić.

Odpowiedz
avatar mskps
0 2

@MrsPumpkin: ja tam widzę, że odniosła się do przekładania zajęć bez zgody wszystkich, potępiając oba przełożenia bez zgody.

Odpowiedz
avatar Allice
0 2

@MrsPumpkin: czy mam obowiązek odnosić się do wszystkiego? Nie wydaje mi się. Właśnie kończę studia, więc nie jestem zielona w tych sprawach. Przekładanie albo za zgodą wszystkich zainteresowanych albo jego brak Prace są różne, ale tak czy siak nie można wymagać od ludzi że z dnia na dzień rzucą wszystkie plany bo ktoś chce pojechać wcześniej do domu. Niekoniecznie z tych powodów co wyżej (a matki niekoniecznie łatwo dostają indywidualny, gwarantuję, widziałam niemowlaki śpiące na wykładzie). I nie ma w tym nic piekielnego. Oni się dopasowali pod plan zajęć ustalony z góry, nie muszą zakładać że tego dnia ktoś będzie chciał wcześniej pojechać, drugiego później wrócić. Zdarzyło mi się siedzieć co tydzień na 2 godzinnym okienku bo ktoś miał drugi kierunek i nie pasowało przełożenie na jedyny możliwy termin. I nikt nie wyklinał tej osoby

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 9

U mnie na uczelni sami układamy sobie plan (odpowiednio wcześniej jest lista zajęć i ich terminów oraz prowadzących) i zapisujemy się na konkretny termin i nie ma możliwości go zmienić. Raz jeden tylko się zdarzyło, że wykład został przeniesiony na inny termin, bo ktoś nie pomyślał i upchał prawie 160 studentów w sali, która ma 120 miejsc. Ogólnie jeśli uczelnia pozwala na zmiany terminów, no to nie ma się co dziwić, że takie sytuacje mają miejsce. Nie zmienia to jednak faktu, że piekielnym jest, iż dorośli ludzie uważają, że pod nich trzeba wszystko dostosowywać, bo nie chce im się zmieniać swojego planu.

Odpowiedz
avatar karol2149
0 2

Tak z czystej ciekawości zapytam. Polibuda? :P

Odpowiedz
avatar MrsPumpkin
-2 4

@Marcelinka: Chociaż jeden głos poparcia :) Naprawdę, nieraz próbowałam się postawić w ich sytuacji, próbowałam zrozumieć... Co innego normalna prośba, żeby nie przekładać (lub żeby to zrobić), a co innego ŻĄDANIE. U nas wszelkie zmiany w planie należy ustalać z działem kształcenia (nawet jeśli jest to zmiana jednorazowa), dlatego za takie rzeczy zabieraliśmy się o wiele wcześniej, był czas na dostosowanie swoich planów. Inna sprawa, gdy kilka osób poszło do działu kształcenia, zatwierdziło zmiany i "zapomniało" poinformować o tym większość grupy, jednak my mamy sumienie czyste i każdy zawsze wiedział o wiele wcześniej o planowanych roszadach.

Odpowiedz
avatar Windowlicker
-1 7

Dobrze się czytało, więc jeśli tylko masz ochotę, ładuj kolejne historie.

Odpowiedz
avatar Hancia
7 13

"Nie można było przełożyć zajęć, nawet jeśli to było przed Bożym Narodzeniem, długim weekendem, czy innym dłuższym wolnym, bo osoby studiujące drugi kierunek stwierdzały, że im nie pasuje żaden inny termin." Ześwirowałabyś ze mną w grupie :) Pracuję na pełen etat i nie wyjeżdżam na weekendy, więc zawsze sprzeciwiam się przekładaniu zajęć, chyba że akurat znajdą termin który mi pasuje. Po to jest plan, żeby się go trzymać - układam sobie grafik często na miesiąc-dwa do przodu, a nagle ktoś chce mi go rozwalić, bo w środę mu się przypomniało, że w piątek musi pojechać do domu. Otóż nie.

Odpowiedz
avatar MrsPumpkin
-1 5

@Hancia: Nikt nikomu nagle grafiku nie rozwalał, wszelkie zmiany tego typu były ustalane nawet na 2-3 tygodnie przed planowaną zmianą ;) Był czas na ewentualną zmianę grupy na te jedne zajęcia, a było nas tylu, że te same 1,5-godzinne zajęcia odbywały się kilka-kilkanaście razy w tygodniu, na pewno by znaleźli pasujący termin. Inna sprawa, że my zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym, że coś przełożyli, bez naszej wiedzy, więc jednak mogli cokolwiek przekładać. I to samo co napisałam wyżej, mieli dowolność co do ustalenia sobie grupy, z którą chodzą na większość zajęć, gdzie istniały grupy niechętne do przekładania. Jakoś na końcówce można było się tak przenieść, bez szemrania i problemów z ich, czy uczelni strony.

Odpowiedz
avatar Bananowa
-5 11

@Hancia: Powiem Ci to samo co moja Pani dr. od rysunku technicznego. Jeżeli pracujesz na pełny etat przenieś się na studia zaoczne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

@Bananowa: Głupie gadanie, bo - po pierwsze - co jeśli kierunku, który studiuje Hancia nie ma zaocznie? Po drugie - skoro uczelnia pozwala na takie rzeczy, to dlaczego z tego nie skorzystać? I po trzecie - skoro Hancia godzi ułożony przez siebie plan zajęć z pracą (nawet jeśli by to był indywidualny tok nauczania), to nikogo nie powinno interesować czy ona pracuje i na jaki etat.

Odpowiedz
avatar Bananowa
-3 5

@Marcelinka: Hancia napisała,że nie zgadza się na żadne zmiany w planie zajęć bo układa grafik na miesiąc wcześniej lub nawet dwa. Więc raczej tego za dobrze nie godzi. Na studiach dziennych trzeba być bardziej elastycznym czasowo. Poza tym dlaczego cała grupa ma cierpieć bo jedna osoba na własne życzenie się męczy na dziennych.

Odpowiedz
avatar Allice
0 2

@MrsPumpkin: studiujesz a nie umiesz czytać ze zrozumieniem? Ktoś pisze o jednej sytuacji a Ty odnosisz się od razu do innej jako swoje argumenty o której ten ktoś w ogóle nie wspomniał.

Odpowiedz
avatar Allice
1 3

@Bananowa: cierpieć? Po prostu dostosować się do tego co uczelnia ustaliła... Zaraz, oni mają się dostosowywać? Elastyczność? No raz na ruski rok odrobienie jakiś zajęć czy egzamin/kolokwium w dziwnym terminie (chociaż ustalone zawczasu). Nie lubię słowa zazdrość ale w tym kontekście mi wybitnie pasuje. Bo ktoś jest w stanie utrzymać się sam na przyzwoitym poziomie na studiach czy bo potrafi dać sobie radę na 2 kierunkach i mieć lepszy start potem?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Bananowa: Hancia dostała plan zajęć narzucony z góry, do którego powinni (a nawet muszą!) dostosować się WSZYSCY studenci. I pod ten plan układa sobie grafik w pracy. Ma do tego praco i z tego korzysta. A nawet jeśli u niej na uczelni studenci sami układają sobie plan, to - zapisując się na taki a nie inny termin - również MUSZĄ się go trzymać, szczególnie, że sami sobie taki termin wybrali. Nie, nie trzeba być na studiach dziennych elastycznym. Po to jest plan zajęć, żeby się go trzymać. Koniec kropka. Dorośli ludzie powinni to zrozumieć. I na sam koniec - skąd wiesz, ze Hancia się męczy? Nigdzie tego nie napisała. Po prostu stwierdziła, że skoro jest pomysł na przełożenie zajęć, to tych kilka osób, które na ten pomysł wpadło, powinno zrozumieć, że nie wszystkim pasuje.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 czerwca 2017 o 12:59

avatar Etincelle
1 3

@Bananowa: znaczy, Hancia jest za mało elastyczna, bo nie zgadza się na zmiany terminu. A gdzie elastyczność tych, którzy nie potrafią się dostosować do planu i tej zmiany terminu żądają?

Odpowiedz
Udostępnij