Ostatnio dodałam historię o koledze, który został zwolniony z pracy, po tym jak szef nakrył go na ciężkim obijaniu się w godzinach pracy. Pojawiły się m.in. pytania jakim cudem pracował, aż dwa miesiące, skoro był takim śmierdzącym i bezczelnym leniem.
Otóż X, wspomniany kolega, na początku zrobił na całym zespole bardzo dobre wrażenie. Pierwszy dzień - bajka, kolejne - praca na medal. Po dwóch tygodniach - standard, ani super ani źle. Dopiero po miesiącu zaczęła wychodzić jego prawdziwa natura.
X wymigiwał się od swoich obowiązków z większą gracją, niż Kwaśniewska je bezę. To nie było tak, że siadał na bezczela na tyłku i nic go nie interesowało. Przykładowo. X kończył pracę o 15. O 14:30 proszę go o pomoc w polerowaniu sztućców.
- Dobrze, dobrze, digi, już za sekundę, tylko szybko do dziewczyny zadzwonię.
Wychodzi na dwór. Wraca po 25 minutach i opowiada łzawą historyjkę, jak to dziewczynę spotkała przykrość w pracy i musiał ją wesprzeć. Przeprasza, zapewnia, że chętnie zostałby dłużej i mi jeszcze pomógł, ale akurat ma termin u lekarza.
Albo...
Proszę X o wyniesienie śmieci. Krzywi się. Przeprasza, ale coś mu strzyknęło w plecach wczoraj i nie bardzo może dźwigać.
Proszę o X o napełnienie lodówek z napojami na następny dzień, sama idę sprzątać zaplecze. Wracam, X łazi w tę i z powrotem. Pytam, czy zrobił, to o co prosiłam. No jasne, zrobił i jeśli wolno, to on wyjdzie na papierosa. Poszedł. Otwieram lodówki - tak samo puste jak pół godziny wcześniej.
Mamy magazyn oddalony od samego lokalu o ok.30m. Proszę o X o przyniesienie dość ciężkiej roli papieru do sprzątania. Rola swoje waży - na moje wyczucie ok. 4kg, bo jest ogromna. X wraca po 30min i mówi, że szukał i szukał, ale chyba się skończyły. Później tego samego dnia sama poszłam do magazynu po coś innego. Pierwsze, co widzę po wejściu do magazynu - wielka rola wręcz gapiąca się na mnie.
Palenie papierosów. Spoko, też palę. Tylko ja w ciągu 9 godzin pracy wychodzę ok.3 razy na papierosa. X potrafił w ciągu 4 godzin wyjść 6-7 razy, za każdym razem na 10-15 minut.
Kolejna sprawa. Ohydne niechlujstwo. X wylał sok na podłogę. Przykrył serwetką i tak zostawił. X zbił talerz. Pozbierał co większe kawałki i tak zostawił. X robi smoothie. Cała zewnętrzna strona szklanki lepi się od niechlujnie nalanego napoju. X serwuje taką szklankę gościowi. X przynosi brudne naczynia na bar/do kuchni. Wrzuca naczynia razem z resztkami jedzenia/serwetkami do zlewu z wodą.
Po trzecie X albo nie rozumiał, co się do niego mówi albo ciężką przypalał zielsko i nie był w stanie zapamiętać czegoś na dłużej niż minutę. Mówię, że mleko sojowe stoi w tej i w tej lodówce. Za 10 min X odmawia klientce podania mleka sojowego do kawy, bo nie ma. Jest? No jak? On szukał i nie znalazł. Gość zamawia jakiś makaron, prosi bez sera. Wychodzi z kuchni z serem. Ups, X zapomniał dopisać do zamówienia dla kuchni. Proszę X o przyniesienie marchewki z kuchni. W momencie, gdy w lokalu jest jeden gość. X wraca po 10 minutach bez marchewki. Pytam, gdzie ta marchew. X:
- Aaaaa, to po to tam poszedłem.
Z prywatnych rozmów z X wywnioskowałam jedno. Koleś nie ogarniał dorosłego życia. Typ człowieka, który potknie się o własne nogi i zwyzywa podłogę, że jest zbyt płaska. X mieszkał z dziewczyną. Właściciel mieszkania zabronił im palenia w domu, co oczywiście robili. Gdy właściciel to wyczuł, zagroził im wywaleniem z mieszkania. Zaczęli wychodzić przed klatkę na dymka. Raz wyszli w środku nocy i zapomnieli kluczy (większości mieszkań w Niemczech nie da się otworzyć z zewnątrz bez klucza). Wydzwaniali do właściciela, który nie odebrał. Zapłacili ślusarzowi za otwarcie drzwi i nowy zamek 500 Euro. X następnego dnia robił wyrzuty właścicielowi, że to jego wina, bo nie odebrał telefonu.
X zepsuło się coś w mieszkaniu. Właściciel zamówił fachowców, którzy mieli przyjść między 13 a 17. X potwierdza, że termin pasuje. O 14 (w pracy) odbiera telefon od fachowców, którzy czekają pod drzwiami. X oburza się, że on przecież kiedyś mówił właścicielowi mieszkania, że pracuje do 15, więc, co oni tak robią o 14? Opowiada mi to oburzony. Pytam:
- X, ale powiedziałeś mu to jak umawiał termin z fachowcami?
- No nie, ale kiedyś mu mówiłem, że pracuję do 15!
Nocy by mi nie starczyło, żeby opisać wszystkie numery, jakie X u nas wywinął. Nie wiem, co o nim myśleć. Idiota? Kosmita? Czy spryciarz udający debila?
gastronomia
Fajnie, że dodałaś ciąg dalszy. Lubię czytać to, co piszesz. Czytałam wszystkie Twoje historie, jesteś jednym z moich ulubionych Autorów. Co do kolesia to albo coś faktycznie zażywa i ma wyjarany mózg albo to tzw "pokolenie Y" - roszczeniowe do granic możliwości, wymagające i zdumione jak glonojad, któremu nagle zabrano szybę (to cytat z SolidSoldier) gdy ktoś coś ośmiela się od niego wymagać.
OdpowiedzNajgorsze, że właśnie takie nieogary zazwyczaj spadają na 4 łapy. Na wszsytko ma wytłumaczenie, smutną historyjkę albo jak mu zwrócisz uwagę to powie że jesteś chorym pedantem, czego się czepiasz albo oskarży, że się na niego uwziąłes
OdpowiedzJak, to rodowity Niemiec, to taki nieogar naprawdę jest. Tyle lat będąc w Niemczech powinnaś się przyczaić, ze typowy Niemiec jest taki. :P
OdpowiedzPracujesz w restauracji i PALISZ? Łolaboga!!! Przecież to jedzenie będzie ŚMIERDZIEĆ!!11!11!111 Haha, żartuje. U mnie kucharz jarał jak smok, co pół godziny, a jedzenie było zajebiste i nigdy nikt nie narzekał.
Odpowiedz