Ta historia
http://piekielni.pl/78546 przypomniała mi coś zupełnie podobnego... Wydarzyło się to dawno temu, gdy jeszcze byłem dzieckiem w wieku wczesnoszkolnym, a jechałem akurat z moim pradziadkiem. Żaden z nas nie był zbytnio rozgarnięty z powodu wieku, więc ostatecznie daliśmy się oszukać i zapłaciliśmy, ile od nas zażądano.
Otóż weszliśmy do taksówki stojącej na postoju pod dworcem kolejowym w Szczecinie. Krótka podwózka, przyszedł czas, by zapłacić, no i płacimy. 49 zł. Ale jak to? Za te trzy kilometry? A no tak to. Otóż "według regulaminu" taksówka jeździ tylko i wyłącznie do Lubieszyna, na granicy z Niemcami. Pojechać w inne miejsce co prawda można, ale jest to równoznaczne z wirtualnym kursem do Lubieszyna (20 zł), kursem z powrotem (20 zł) i podwózką w docelowe miejsce za dodatkową opłatą według taryfy.
Od tamtej pory ani razu nie wsiadłem do taksówki.
Taxi dworzec
Nigdy nie należy brać taksówek spod dworca, niestety.
Odpowiedz@Drago: Można, ale zanim się wsiądzie trzeba zapytać ile będzie kosztował kurs w dane miejsce, z dokładnością do 5-10 zł. Jeżeli wykręca się od odpowiedzi to wtedy nie brać. Niektóre dworce mają postoje, na których trzeba mieć pozwolenie dworca i dzięki temu jest gwarancja że Cię nie oszukają.
Odpowiedz@Drago: Można, pod warunkiem, że taksówka jeździ w jakimś radiotaxi i nie jest to korporacja typu TAHI czy coś w tym stylu, służąca wyłącznie naciąganiu ludzi.
Odpowiedz@Drago: Mądry Polak po szkodzie. Ja kiedyś musiałem w Szczecinie zostawić samochód na parkingu i z niego taryfą dojechać na dworzec. Taksówką spod jakiegoś sklepu obok wyszło 7,50 za kurs (aż zostawiłem więcej bo mi głupio było że tak mało). Ta sama droga dwa dni później o tej samej porze, tylko w drugą stronę - 25 zł. Dlaczego? Bo wziąłem taxi spod dworca. Nigdy więcej.
Odpowiedz@Drago: Zgadzam się w 100% . Kiedyś, gdy jeszcze nie znałam Krakowa zapłaciłam z dworca na ulicę Szlak 30 zł (kto lokalny to wie, że to obok) w firmie taksówkarskiej na "i" płaciłam później 8,60 (dokładnie tyle samo za każdym razem) - zawsze dawałam duży napiwek, bo wiem, że blisko i może kurs mało opłacalny, ale jednak walizka ciężka. Teraz mieszkam na obrzeżach i w tej firmie płacę 14 lub 16 zł w zależności, którą trasą. Nigdy więcej nie skorzystam z taksi z dworca. P.S. Ale w Kielcach taksówki spod dworca akurat są ok (może takie miasto).
OdpowiedzZ taksówkami, które stoją i czekają na pasażerów zazwyczaj jest coś nie tak, szczególnie na dworcach. Ja się nacięłam raz, zawołali ode mnie siedem złoty za samo wejście do taksówki, na szczęście pan taksówkarz był skłonny negocjować i zapłaciłam tylko ok. 5 zł więcej niż zwykle na tej trasie, ale i tak szkoda. Potem zawsze już dzwoniłam pod zaufany numer jeśli już musiałam skorzystać z taksówki.
OdpowiedzJak nazwa wskazuje, Szczecin jest wsią z tramwajami co już samo w sobie zakrawa na groteskę ale i wskazówkę. W środowiskach wiejskich taksówkarz nigdy nie był częścią społeczności lokalnej, prędzej fiakier albo wozak. Tramwajorz już prędzej był znany gawiedzi która w maju zwykła czepiać się tylnej krawędzi tramwaju by z okolicznych siół zdążyć do fabryk zarobić na chlebuś.
OdpowiedzByła kiedyś taka sprawa z przewoźnikami szczególnie w Warszawie, za wejście do auta płaciło się 50 i za każdy kilometr 50 zł. Nazywało się to TAIXI czy jakoś podobnie. Był to przewóz osób - zupełnie jak Uber.
Odpowiedz@sqby: Nie tylko w warszawie, była z tego niezła afera!
Odpowiedz@sqby: https://youtu.be/bsIz04Ob6W4
Odpowiedz@sqby: byli też tacy taksiarze, którzy po zapytaniu o koszt odpowiadali: "Za kilometr złoty(ch) dwadzieścia". Głoskę "ch wypowiadając bardzo cicho. Dopiero przy płatności wyraźnie zaznaczali że przecież mówili złotyCHCH dwadzieścia!
Odpowiedz