Wczoraj nabyłam lokal mieszkalny. Wraz z lokalem stałam się nolens volens posiadaczem ziemskim, jako właścicielka 1/50 000 części gruntu, na którym cały blok jest posadowiony. A skoro już jestem latyfundystą – naturalną rzeczy koleją od mojego latyfundium muszę zapłacić podatek. Postanowiłam zatem przy okazji załatwiania sprawy podatku od razu się zameldować - jedna wizyta w jednym Urzędzie i wszystkie sprawy załatwione.
Jako praworządny obywatel dziś z samego rana sunę do odnośnego przybytku, wypełniam jakieś 125 600 druczków i do okienka. A tu – zonk! Nie mogę się zameldować w moim nowym mieszkaniu. A dlaczego? Ponieważ tam nie mieszkam. Kit z tym, że moja własność, nie mieszkam, to nie mogę się zameldować i już.
Pytam zatem delikatnie, skąd wiedza, że nie mieszkam. Ano w akcie notarialnym stoi, że poprzedni właściciel ma mi udostępnić mieszkanie DO 10 czerwca. A skoro tak, to mam przyjechać po 10 czerwca, bo na razie "brak podstawy prawnej" do zameldowania mnie. No ale skoro DO 10 czerwca (a nie konkretnie 10 czerwca), no to może już udostępnił i mieszkam? A nie, nie mieszkam. A skąd pani wie? Pani wie, bo akt podpisany wczoraj i nie zdążyłabym się przeprowadzić.
Trochę mnie to zaczęło śmieszyć, więc va banque oznajmiam, że już na podpisanie aktu notarialnego przybyłam "z tragarzami" i mieszkam, a co! Na takie dictum pani się trochę zacukała. Widzę, jak bardzo się stara uzasadnić swoją decyzję. W końcu olśnienie! Pani nie wie czy mieszkam czy nie, zatem nie zamelduje! Na ten argument odpowiedzi mi już zabrakło.
No to druga sprawa – podatek. Okienko C. Idę i pytam, czy wolno mi złożyć deklarację. A pewnie, że wolno! Z przytupem i w hołubcach! Podatek proszę bardzo! Natychmiast naliczą od dnia nabycia nieruchomości.
Zameldować się nie mogę, ale podatek od razu. Ki diabeł? Ktoś to rozumie?
urzędy
Przecież to normalne. Urzędnicy muszą w jakiś sposób uzasadnić sens swojego istnienia. Jeszcze byś zamieszkała w mieszkaniu, które wczoraj nabyłaś... no jak tak można. Jeszcze mebli nie wniosłaś i na czym będziesz spać? Kuchnie masz nieurządzoną i będziesz głodna chodzić. A co jeśli będziesz musiała z łazienki skorzystać? Przecież urzędnik nie ma pewności, czy poprzedni właściciel kibelka nie zabrała ze sobą!
Odpowiedz@tick: To mi do głowy jakoś nie przyszło... naprawdę jesteście "piekielnie" wspaniali :) Ale swoją drogą, co za troska o kompletność mojego kibelka i pełny żołądek^^
Odpowiedz@KatzenKratzen: "Ktoś to rozumie?" - ja to rozumiem, i jest to bardzo proste. Meldunek na pobyt stały, to jest jedynie poświadczenie, że ktoś pod danym adresem zamieszkuje, a nie to, czy jest właścicielem lokalu. Meldunek to nie jest jakieś ekstra przypieczętowanie własności. Własność lokalu nie ma kompletnie żadnego znaczenia w tej sprawie. Można być zameldowaną na pobyt stały w lokalu, którego nie jest się właścicielem, i na odwrót, można nie uzyskać stałego meldunku w lokalu, który jest naszą własnością, bo jedno z drugim nie ma związku. Można być zameldowanym na pobyt stały tylko w jednym miejscu, a skoro tak, to dla meldunku istotne jest to, czy stale przebywa się pod danym adresem - jeżeli nie, to nie uzyskamy meldunku, chociażby to był nasz własny lokal. Przykładowo: jeżeli ktoś jest właścicielem 4 mieszkań, to tylko w jednym z nich uzyska meldunek na pobyt stały. Pozostałe 3 mieszkania są jego własnością, ale nie będzie mógł być tam zameldowany na pobyt stały, bo po prostu stale tam nie zamieszkuje. Proste. Nie wiem, czy autorka jest świadoma, że uzyskując meldunek na pobyt stały w nowym lokalu, automatycznie zostaje wymeldowana z pobytu stałego w poprzednim lokalu? Urzędniczka dokonała karkołomnej interpretacji umowy sprzedaży, ale tak naprawdę działa to w interesie osoby nabywającej lokal, bo jeżeli faktycznie w nim jeszcze nie zamieszkuje, to uzyskanie meldunku tam, gdzie nie mieszka, i tym samym automatyczne wymeldowanie z miejsca, gdzie wciąż jeszcze mieszka, może przynieść autorce więcej szkody, niż korzyści. Jeśli autorka chciała być "praworządna", to należało sporządzić dokument wydania lokalu, wtedy urzędniczka nie miałaby wątpliwości.
Odpowiedz@zendra: Autorka jest świadoma :) Tydzień temu osobiście wymeldowałam się ze swojego poprzedniego mieszkania, w tym samym urzędzie :) Obecnie zatem jestem osobą bez stałego meldunku. Ale z tymi kilkoma mieszkaniami to masz rację. Nie przyszło mi to do głowy, bo po prostu kilku mieszkań nigdy na raz nie miałam
OdpowiedzZameldować się możesz. Wystarczy że masz akt poświadczający własność lokalu.
Odpowiedz@iks: Jak widać na załączonym obrazku nie można...
Odpowiedz@Sharp_one: Można. Jak urzędnik odmawia to się go krótko ścina: "Proszę o przedstawienie podstawy odmowy na piśmie, lub zawołanie kierownika".
Odpowiedz@iks: Panie Halinki z okienka zęby zjadły na takich obeznanych w prawie ;)
Odpowiedz@Sharp_one: Dziwne bo ja nawet w dziekanacie dostawałem od ręki to co chciałem :)
Odpowiedz@iks: Przecież Cię z uczelni wywalili po drugim semestrze.
Odpowiedz@Sharp_one: Może chciał być wywalony? A co, bogatemu zabronisz?
Odpowiedz@Sharp_one: Mam prośbę, nie przypisuj mi swoich przygód życiowych.
OdpowiedzA co ma meldunek do miejsca zamieszkania?
Odpowiedz@maat_: no właśnie to, że meldunek to potwierdzenie zamieszkania :D
OdpowiedzPrzecież, to blondynka, to czego się spodziewałeś?
OdpowiedzNie rozumie. Tu nie ma nic do zrozumienia.
OdpowiedzByło poprosić o odmowę wraz z uzasadnieniem na piśmie.
Odpowiedz@pasia251: To jest urzędowa opcja nuklearna :)
Odpowiedz@Sharp_one: ta opcja sprawia, że 99% spraw, których "nie da się" załatwić, nagle staje się sprawami do załatwienia w 5 minut...
Odpowiedz@pasia251: Kurcze :) wiedziałam, że ktoś z Was coś mądrego poradzi :) Teraz to już i tak musztarda po obiedzie, ale na przyszłość znakomita opcja, dzieki
Odpowiedz@KatzenKratzen: Spróbuj drugie podejście. Często potrafieniu na innego urzędnika, część problemów magicznie znika.
Odpowiedz@pasia251: meldunek to potwierdzenie zamieszkania, wystarczyłby protokół zdawczo-odbiorczy
OdpowiedzWeź tę deklarację ze sobą. Skoro podatek można to zameldować też. A jak zameldować nie to niech podatek zwrócą. Jak nie kijem to pałką....
Odpowiedz@tatapsychopata: ale podatek tyczy się własności a meldunek pobytu, więc nie ma to nic ze sobą wspólnego.
OdpowiedzPodstawowe stwierdzenie w takim przypadku: muszę porozmawiać z Pani/Pana przełożonym. Powtarzane aż do skutku (chyba istnieje pewne prawdopodobieństwo, że trafi się na myślącą osobę ?)
OdpowiedzW Niemczech jest też obowiązek meldunkowy, ale mnóstwo ludzi tego nie robi, a jak przyjdzie kiedyś kara (czyli normalnie prawie nigdy), to wynosi raptem 20€.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: To dlaczego mój znajomy dostał kiedyś 300?
OdpowiedzTo mi wygląda na niedouczoną urzędniczkę, myślę, że prawo jest w tej kwestii dość jednoznaczne, tylko pani go nie znała.
OdpowiedzUrzędnik jest od wykonywania swoich czynności jak dupa od srania. Jeżeli dokumenty potwierdzają prawo petenta do wykonania określonej czynności - urzędnik ma ją wykonać. Właściciel ma prawo zameldować w swoim mieszkaniu (jeśli jest to zgodne z stanem faktycznym) każdego. Urzędnik ma obowiązek na wniosek właściciela dokonać takiej czynności. Jeżeli zachodzi prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa ma obowiązek zgłosić sprawę odpowiednim służbą, natomiast nie ma prawa odpowiedzieć "nie bo mi się tak wydaje". Ja osobiście był bym po 5 minutach u naczelnika lub miał umówioną wizytę u burmistrza, urzędnik nie meldując Cię popełnił przestępstwo ponieważ zakładając, że faktycznie w dniu podpisania umowy się przeprowadziłaś i chciałaś dopełnić obowiązku wynikającego z ustawy, urzędnik skutecznie Ci to uniemożliwił. Obecnie w Polsce nie masz obowiązku przebywania w miejscu pobytu stałego, możesz być gdzieś zameldowana na pobyt czasowy lub pół roku przebywać na Wyspach...Kanaryjskich i nic nikomu do tego.
OdpowiedzOt.. urzedy...
OdpowiedzDziwne. W Gdańsku nie robili mi tego typu problemu. Zameldowałem się i podatek opłaciłem przed upłynięciem terminu, do którego wg aktu notarialnego miało nastąpić przekazanie mieszkania.
Odpowiedz