Wracam sobie ja z pracy, idę już ulicą do domu (mieszkam w szeregówce). Z naprzeciwka zmierza w moją stronę jegomość z czworonogiem. Mijając mój podjazd, ów jegomość bezceremonialnie otwiera klapę mego kubła na śmieci i wrzuca doń nic innego jak worek z psim gównem (kubeł stoi na samym końcu podjazdu, tuż przy chodniku, by ułatwić pracę panom ze śmieciarki). Myślę, niedoczekanie twoje!
Grzecznie pytam, czy swoje gówno też podrzuca do cudzych kibli. Pan jakby się zmieszał. Wyjaśniam, w dalszym ciągu nad wyraz uprzejmie, że to moja posesja, i co jak co, ale podrzucania gówna niczym kukułka jaj sobie nie życzę. Pan nieszczęśliwy.
- To co, ja ma k.... teraz nurkować za tym?
No cóż, śmieciarka była wczoraj, kubeł prawie pusty. Ano, niech nurkuje, jakby nie wrzucał to teraz by nie musiał.
Krzywiąc się i ubliżając mi od pań lekkich obyczajów, jegomość dzielnie nurkuje i wyławia swą własność.
Na odchodne z uniesionym środkowym palcem oznajmia mi jeszcze, iż powinnam się cieszyć, że po czworonogu sprząta.
Po drugiej stronie ulicy, kawałek dalej, stoi kubeł na psie odchody. Może drogowskaz umieszczę?
spacery_z_psami piekielni_sąsiedzi
A tak szczerze to co ci szkodzi, że przez parę dni w twoim koszu na śmieci będzie leżało gówno w woreczku? Przecież zapachu z tego niewiele uleci (a kosze i tak śmierdzą), niedługo panowie śmieciarze zabiorą... Idzie facet ulicą z gównem w ręce, mija co 10 metrów kosz i co? Każdy by wyrzucił, bo właściciela kosza nie ubędzie, koszowi też się smutno nie zrobi, a ktoś się pozbędzie "balastu" z ręki.
Odpowiedz@Rammsteinowa: Szczerze? Ja idąc nawet z pustą butelką niosę ją do domu, bądź to publicznego kubła bo nikomu swoich śmieci nie będę podrzucać. Dużo dalej by z tym balastem ów spacerowicz nie zaszedł, bo po drugiej stroni ulicy stoi kosz na psie woreczki.
Odpowiedz@princesstrish21: Dobrze, ale ze zwykłej ludzkiej życzliwości nie musiałaś na niego od razu wyskakiwać jakby jakąś straszliwą zbrodnię popełnił. Może i facet zachował się nieroztropnie, może kosza na odchody nie zauważył, może go zaczęła dupa swędzieć i nie miał ręki by się podrapać... Według mnie to po prostu nie jest coś chamskiego, bo to tylko głupi kosz na śmieci. Co innego jakby wrzucił tam wór pełen śmieci, a co innego małe psie gówno. Dla mnie to nie powód do bulwersu jaki okazałaś, a ewentualnie do zwrócenia uwagi w cywilizowany sposób.
Odpowiedz@Rammsteinowa: Wiesz jeden facet... A jeśli ten facet idzie sobie z tym pieskiem, który robi dwa razy dziennie kupę, 7 dni w tygodniu to takich woreczków może zrobić się 14. A Jeśli takich spacerowiczów będzie więcej?
Odpowiedz@mamaote: Z historii rozumiem, że taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz, więc wg mnie princess zareagowała zdecydowanie za ostro. Gdyby to był powtarzający się proceder to owszem, sama bym się wściekła, ale za jedno gówno w koszu to chyba szkoda się strzępić aż tak...
Odpowiedz@Rammsteinowa: Z jednej strony przyznaję Ci rację, piana nieadekwatna do czynu, ale z drugiej... od małego gówna się zwykle zaczyna. Ci, co całe przyczepki wywożą do lasów, też zaczynali od jednego papierka, bo co komu szkodzi jeden głupi papierek w lesie? No i co to w ogóle za tekst, że ona powinna się cieszyć, że on po swoim psie sprząta? Jakby podrzucił jej pełną pieluchę, to też miała by się cieszyć, że własne dziecko przewinął? Faktycznie, Pan łaskę okazał...
Odpowiedz@Meliana: Nie przesadzajcie, jak ta dziewucha. Przecież własnoręcznie śmieci nie usuwała i prawdopodobnie za wagę/ilość śmieci w kuble nie płaciła, tylko za kubeł. Jeden mały woreczek NIC jej dodatkowo nie kosztował. Ale widocznie najważniejsze jest to, co jest MOJE, MÓJ kosz na śmieci i nikt mi tam swoich śmieci wrzucał nie będzie. Nawet jeśli to incydentalne. A pan i tak należy do tej mniejszości sprzątającej po psie, więc należy wspierać takich osobników a nie zachęcać ich do odstąpienia od swoich dobrych zwyczajów.
OdpowiedzPiekielna okazałaś się Ty, droga autorko. Może facet nie zauważył innego kosza na śmieci????? Jeśli jeden woreczek to dla Ciebie taki problem, to wystarczyło Panu uprzejmie wskazać gdzie stoi "miejski" kosz i poprosić aby na przyszłość nie wyrzucał do Twojego. Nie wiem skąd tyle agresji w Tobie. Ja bym nie zanurkowała po woreczek i ciekawe jakby się dalej historia potoczyła. Wiekla afera o woreczek z kupą. Faktycznie czasem lepiej nie sprzątać po psie niż mieć awantutę że w awaryjnej sytuacji wyrzuciło się pakunek do prywatnego kosza. Dodam jeszcze, że skoro tak ci przeszkadza jede woreczek to trzymaj kosze na swojej posesji i wynoś wieczorem przed przyjazdem śmieciarki. U mnie na ulicy wszyscy tak robią i nie ma awantur.
OdpowiedzCóż, pieniacze są wszędzie, niektórzy nawet historyjki piszą :).
OdpowiedzJeszcze żebyś zwróciła uwagę, że Ci to przeszkadza i żeby facet na przyszłość tak nie robił, ale żądać wyciągnięcia tego gówna z kubła to już jest piekielność na maksa!
OdpowiedzFacet pewnie nie zauważył odpowiedniego śmietnika, grzecznie wysłuchał reprymendy i jestem niemal pewna, że to by wystarczyło, żeby zapamiętał na przyszłość. Nie ma to jak kara odpowiednia do przewinienia, pewnie strzelasz do ludzi za przypadkowe krzywe spojrzenie?
OdpowiedzCóż, widocznie jestem równie piekielna co ów Pan, bo kiedy sprzątnę po psie to również szukam najbliższego kosza - gdybym zobaczyła w niewielkiej odległości taki odpowiedniego przeznaczenia, to ok, ale jeśli mam iść z kupą kilkaset metrów, w drugiej ręce trzymając smycz i mijać ludzi podśmierdując lekko to ładuję worek w pierwszy mijany kosz... Może oznacz swój jakoś, np. Koroną żeby plebs przypadkiem nie skorzystał...
OdpowiedzWidzę, że wszyscy chętni żeby kosze przechodniom udostępniać
Odpowiedz@LPP: Widzisz w tym coś złego ?
OdpowiedzWieje cebulą. Jak nie chcesz, żeby Ci ludzie wrzucali gówna do kubła, ustaw do głębiej posesji, a wystawiaj tylko w dzień wywózki. Ale korzeni cebulowych nie wyrwiesz.
OdpowiedzJestem ciekawa, czy wszyscy obrońcy opisanego w historii Pana udostępniliby w takiej sytuacji swoje prywatne kosze na śmieci równie chętnie, co zjechali autorkę wpisu. Jeśli tak w teorii niewielka piekielność dotyczy kogoś innego, to przykleja mu się (z tego co ostatnio wywnioskowałam po czytaniu komentarzy) łatkę czepliwego i chamskiego. Ale jeśli dokładnie to samo spotka nas samych, to zaraz jest "ale to co innego". Okej, podsumowując - kto tam zgłaszał chęć podzielenia się kubłem na śmieci? Będę przyjeżdżać codziennie, by wrzucić Wam jedną kocią kupę w woreczku, bo psem na stanie nie dysponuję. Są chętni?
Odpowiedz@elfia_luczniczka: jeśli autorka nie chce udostępniać swojego kosza to po co stoi on przed posesją? Zresztą wystarczyło Panu uprzejmie zwrócić uwagę a nie od razu naskakiwać na faceta. Nie raz mi się zdarzyło że niosłam ten nieszczęsny woreczek i ktoś obcy zaproponował żebym wrzuciła do jego kosza.
Odpowiedz@dejanira: Jeśli ktoś Ci to zaproponował, to była to wolna wola tej osoby. Miły gest, ale na pewno nie obowiązek. Wychodząc z Twojego założenia, przy dokonaniu pierwszego w życiu napadu na bank, powinniśmy jako społeczeństwo pogrozić palcem przestępcy i poprosić, by więcej tego nie robił, tak? No, bo po co wzywać policję, poprosimy i ten miły pan już nie będzie próbował nas okradać, prawda? Kosz stoi na ulicy czy przed posesją, bo często tak po prostu musi stać. U mojej mamy w mieście jest dokładnie tak samo. Kosze mają stać przed ogrodzeniem niezależnie od tego, czy planowany wywóz śmieci jest jutro czy za trzy dni. Większość mieszkańców zabezpiecza swoje kubły np. przed otwieraniem się z powodu wiatru czy przed przewracaniem się. Możliwe, że właśnie w podobnym otoczeniu mieszka autorka. Aha, i jeszcze jedno: skoro już zaczęłaś dyskusję, to rozumiem, że mogę przywozić Ci jedną dziennie kocią kupę, tak? Nie będzie Ci przeszkadzać? Albo wzorem miłych obcych ludzi sama zaproponujesz mi skorzystanie z Twojego kosza?
Odpowiedz@dejanira: Na mojej ulicy kosze wystawia się ok 6 rano. Zbiórka śmieci następuje niestety w godzinach 7-9.Jeżeli ktoś pracuje to nie ma możliwości "schowania" kosza zaraz po jego opróżnieniu.
Odpowiedz