Ostatnio miałam okazję uczestniczyć w weselu, jako osoba towarzysząca mego narzeczonego. Wesele było wspaniałe - wybawiliśmy się, pojedliśmy, a sami Młodzi podeszli do tematu zdrowo - połączyli to co chcieli z przyjemnością dla gości, co poskutkowało tym, że obok muzyki hard rockowej, którą Młodzi uwielbiali, leciały też inne piosenki, włącznie z 6 pozycjami disco-polo.
Niestety, wesele to przypomniało mi to, na które poszłam z narzeczonym po raz 1 jako towarzyszka. Było ono kompletnym przeciwieństwem tego, na którym teraz byłam. Mieliśmy wtedy po 21 lat. Na wesele jechaliśmy blisko 7 godzin, tylko po to, aby na miejscu dowiedzieć się, że:
1) Ja z moim (jeszcze wtedy nie) narzeczonym śpimy w pokoju zbiorowym dla dzieci, gdzie średnia wieku maluchów wynosiła około 9 lat. Przy czym jego kuzynka w wieku 18 lat, która miała status w związku "narzeczeństwo", wraz z jej niedoszłym mężem, miała wynajęty osobny 2-osobowy pokój. Po prostu uznano, że skoro jesteśmy tylko parą, to jesteśmy dziećmi.
2) Marudzimy, bo wynajęliśmy na własną rękę pokój w hotelu i dwa łóżka u dzieci się marnują. No cóż, wystarczyło nas o tym fakcie poinformować, a wyprowadzilibyśmy z błędu, jakoby bylibyśmy chętni spędzić noc z dzieciakami.
3) Fryzjer został odwołany. Jednak żaden z gości nie został o tym poinformowany do momentu, kiedy nadeszła pora na wyjazd do salonu fryzjerskiego, gdzie fryzjerka zdziwiła się, stwierdzając, że przecież Młodzi odwołali wizyty. I nie chodziło tu o pieniądze, bo goście sami mieli sobie opłacić fryzurę, a o to, że Młodzi stwierdzili, że zajmie to za dużo czasu.
Przyszła pora ślubu i wesela. Ślub - zwykła ceremonia, na szczęście bez piekielności.
Za to wesele - hehe, z ulgą uciekliśmy już po oczepinach (zresztą jak 70% gości). Szanuję poglądy Młodych i to, że chcieli zrobić wesele po swojemu, ale nikt się nie spodziewał, że:
1) Za obiad "ponad standard" muszą sobie goście dopłacić. Za darmo był kapuśniak i pierś z kurczaka z ziemniakami. Opcja dodatkowo płatna obejmowała sałatkę, roladę lub schabowego do wyboru i kluski, surówki, zupy itp - jak w menu restauracji.
2)Zespół będzie grał same smuty w stylu "Białego Misia" (który chyba został powtórzony z 10 razy). Tylko taniec Młodych to była odskocznia, bo muzyka była z płyty.
3) Młodzi znikną na parę godzin. Wyglądało to tak, że zjedli oni obiad, odtańczyli co ich, a potem pojawili się dopiero na torcie, który podawany był koło 20. Obiad był koło 16 i choćbyś chciał złożyć życzenia, czy porozmawiać - nie było z kim i kiedy.
4) Koperty i prezenty zbierali rodzice, bo Młodych nie było, a ustalili oni, że po wejściu na salę nie chcą życzeń, tylko potem w trakcie wesela.
5) Do północy trzeba będzie dociągnąć o obiedzie, torcie i aż jednej dodatkowej zupie-kalafiorowej. Za szwedzką płytę, znajdującą się w osobnej sali - dopłata.
Generalnie z tego co się dowiedzieliśmy, restauracja w której robiono wesele, stosowała model dań podstawowych (w cenie sali) oraz dodatkowych, za które trzeba było dopłacać - jednak zawsze leżało to po stronie Młodych, chyba, że Ci życzą sobie inaczej. No i nasi życzyli, aby to goście opłacali resztę dań, co poskutkowało tym, że najpierw szło się do kasy, płaciło za danie, a potem z rachunkiem szło do kierownika sali, a ten wydawał zamówione jedzenie.
Gdybyśmy tylko wiedzieli, to w życiu byśmy nogi tam nie postawili. Niestety nikt nas o tym nie poinformował - czy to Młodzi, czy ich rodzice, którzy okazali się typowymi Januszami.
wesele
Ja powoli planuje wesele. Nietypowe bo Polsko-Irlandzkie. Mimo te go, ze wirm, ze w Irlandii zwyczaje sa inne nie przyszloby mi do glowy ich stosowac. W Irlandii goscie dostaja obiad i drinka, a potem za wszystko musza placic sami (alkohol i jedzenie). Dla mojej drugoej polowki to normalne, ale ja bym sie bardzo zle z tym czula.
Odpowiedz@yourspecialitsupport: Również byłam na takim weselu (w Anglii, nie Irlandii), ale informacja o samodzielnym opłacaniu sobie dodatkowego jedzenia i alkoholu była podana na zaproszeniu. To było okej. Gdyby mnie zaskoczyli taką informacją już na sali, to poczułbym skę trochę... oszukana. :)
Odpowiedz@yourspecialitsupport: Tak z ciekawości- jak wygląda więc kwestia prezentów- tak jak w Polsce, że zazwyczaj tyle co za miejsce+jeszcze trochę zależnie od możliwości?
Odpowiedz@yourspecialitsupport: Porzuć polacką, katolicką formę i podąż za racjonalizmem.
OdpowiedzMoże to byłoby chamskie, ale zapłaciłabym sobie za te dodatkowe dania kasą przeznaczoną na prezent, bo innych pieniędzy nigdy ze sobą na weselach nie mam. Skoro młodzi preferowali model zachodni, to trzeba być konsekwentnym (z tego co wiem, w wielu miejscach goście sami płacą za jedzenie czy alkohol, ale również prezenty są tam symboliczne).
Odpowiedz@Madeline: To samo pomyślałam, ale właśnie dlatego cwaniaki zbierali koperty przy wejściu na salę
Odpowiedz@maat_: Ja zrozumiałam tę historię tak, że młodych na sali nie było aż do 20, więc nie było komu tych życzeń złożyć. Prezent ode mnie nie powędrowałby przez ręce rodziców, bo może jestem staroświecka, ale dla mnie najważniejsze są życzenia i obecność, a prezent jest tylko dodatkiem do tego wszystkiego i twardo czekałabym na młodych (z takiego założenia wychodziłam organizując swoją imprezę i już tak mi zostało). W powyższym przypadku nie było życzeń, więc nie było prezentu, bo nie było kiedy go wręczyć ;)
OdpowiedzDobrze, że chociaż zespół był, a nie szafa grająca na żetony.
OdpowiedzMój komentarz gdy to czytałam, cytuję " hahahahaha". Nie no, takich rewelacji to jeszcze nie było. U nas (chyba całe szczęście) przegięcie jest zawsze w drugą stronę. Koperty powinni zbierać na końcu, wtedy nic by w nich nie zostało.
Odpowiedz@menevagoriel: pustej koperty nie powinno się dawać, zawsze powinna być z czymś, choćby rachunek za obiad
Odpowiedz@Jango_Fett: kartka z życzeniami by została :)
OdpowiedzJa bym na waszym miejscu wyjęła połowę pieniędzy z koperty za "obiad".
Odpowiedzwyszlabym po uslyszeniu pierwszej informacji o doplacie
OdpowiedzCzyli nie chcieli wesela (bo czemu wyszli?), ale ktoś na nich nacisnął i było tak, jak było :)
Odpowiedz@burninfire: Raczej wyszli z fotografem na sesję ślubną bo taka przyjemność w inny dzień niż wesele to dodatkowe kilka stówek :)
OdpowiedzZa miejsce noclegowe nie ma co sie obrazac. Czasemn ciezko rozlokowac gosci i nigdy nie bedzie sprawiedliwie. To tylko jedna noc, zresztą po takim balowaniu ludzie powinni padac jak muchy i spac gdzie popadnie. Ale z doplatami do jadła to juz przegiecie
OdpowiedzJak się jest na coś n.p. przyjęcie urodzinowe, czy weselne, czy jakieś inne - zaproszonym, to oczekuje się normalnie, że zapraszający przejmuje conajmniej koszta wyżywienia, naturalnie wtedy gospodarz decyduje, co jest do żarcia. A po nagłym skonfrontowaniu gości z nieoczekiwaną koniecznością dodatkowych opłat, mogli przecież spłynąć i okazać młodej parze afront, na który ci widocznie zasłużyli. Chyba, że z góry zaznaczono o weselu, iż jest składkowe.
OdpowiedzZa historię wielki minus. Kwestia jedzenia wygląda tak jak wygląda w zachodniej Europie - dobry wzór, bo pozwala zaoszczędzić pieniądze. Z noclegiem trochę przegięli, ale koniec końców mogli go w ogóle nie opłacać. Nie ich problem, bo jesteście dorosłymi ludźmi. W ogóle piekielnym byłeś ty autorze. Rozmawia się z gospodarzem o tym, jak będzie wyglądała impreza i jeśli nie podoba ci się organizacja to nie jedziesz. To nie są janusze. To mądrzy ludzie, którzy nie wzięli miliarda chwilówek na wesele, jak to robią polscy MUSZĘ SIĘ LANSOWAĆ LUKSUSEM NA KTÓRY MNIE NE STAĆ PRZED SĄSIADAMI-GŁUPOLO-KATOLICY.
OdpowiedzNie rozumiem takiego podejścia, że wszystko źle, ale siedzimy do końca, chyba tylko po to by móc po wszystkim ponarzekać jak to było źle. Nie podobało się, źle było trzeba było wstać i wyjść, a nie męczyć się, proste
Odpowiedz@Toolipan: Trochę szkoda, jak w jedną stronę aż 7 godzin drogi. Poza tym podejrzewam, że większość niespodzianek pojawiała się stopniowo (jak choćby muzyka, brak pary młodej, czy też nocleg).
Odpowiedz