Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W pewne wakacje pracowałam w sklepie całodobowym. Atmosfera miła, kierowniczka na luzie,…

W pewne wakacje pracowałam w sklepie całodobowym. Atmosfera miła, kierowniczka na luzie, klienci niezbyt piekielni, ale był ON. Ok. 50-letni Tadeusz. I to o nim będzie ta historia.

Był to nietypowy przedstawiciel menela. Czemu nietypowy? Ano dlatego, iż posiadał on żółte papiery. I to nie dlatego, że ludzie tak mówili na osiedlu, a faktycznie był to chory psychicznie alkoholik, którego olał system, szpital psychiatryczny wyrzucił, a rodzina odebrała mu mieszkanie i pozbyła się.

Czasami z Tadeuszem było zabawnie. Jak miał dobry humor i leków nie popijał zbyt dużą ilością alkoholu, to przychodził do nas z badylami zerwanymi gdzieś przy drodze. Wyznawał nam wszystkim miłość i wręczał owe badyle. Biada była tej, która to wyrzuci! Obrażał się i parę dni nie odzywał się do tej nieczułej, która tak postąpiła. Czasami też wjeżdżała mu jakaś jazda, że jest agentem CBŚ i "robił zdjęcia" baterią od telefonu. Wiedział też, że nie sprzedajemy mu alkoholu ze względów, które będą poniżej i w te lepsze dni nie robił o to problemów, szedł do konkurencji, a wypić zakupione "małe piwko" przychodził do nas przed sklep (wódki nigdy nie pił przed sklepem, z mocniejszymi trunkami znikał gdzieś). Wygonić się go nie dało, ale gdy burdy nie robił i za bardzo nie śmierdział, to nawet klientom nie przeszkadzał, był już dla nich chyba częścią wystroju osiedla.

Przejdźmy do tej gorszej strony Tadeusza.
Gdy zdarzyło mu się wypić więcej i nie zasnąć gdzieś w krzakach, zaczynał się Armagedon. Przychodził do nas i domagał się sprzedania mu alkoholu. Gdy nie spełniałyśmy jego "próśb", to potrafił stanąć przed kasą, krzyczeć, że z nas k*rwy, szmaty, dziwki i wiele, wiele innych, jednocześnie robiąc w spodnie obie czynności, które normalnie robił w krzakach, a człowiek posiadający dom załatwia w toalecie. Nieraz zdarzyło mi się po jego wyjściu zwymiotować przez ten smród, gdy musiałyśmy to sprzątać. Na te okazje trzymałyśmy pod kasą odświeżacz powietrza, bo samo umycie podłogi i wywietrzenie nic nie dawało.
Kiedyś tak go wzięło, że zaczął wyciągać z kast puste butelki po piwach i rzucać w dwie koleżanki, które zabrały mu piwo i po dłuższej kłótni kazały wyjść ze sklepu. Zdarzyło mu się też ściągnąć skarpety (tak, miał tylko tę jedną parę, ubrań nie posiadał, w sumie jedyne co miał to to co w kieszeniach lub na sobie, jak zgubił po pijaku buta, to miesiąc chodził w jednym) i wietrzyć je na oknie obok naszego wejścia. Po ostrym ochrzanie zabrał co jego i 2 dni się nie pokazywał.

Na jednej z nocek przyszedł do sklepu, bez słowa podszedł do zamrażarki na lody (w której były też chłodzone flaszki dla stałych klientów) i zaczął ją przesuwać na sam środek sklepu. Po pytaniu chyba moim co on robi, bez słowa wyszedł. Nawet nie spojrzał na mnie czy na koleżankę, z którą byłam na zmianie. Tydzień później biegał z siekierą po osiedlu i zniszczył jakiś pomnik, a chwilę przed moim zakończeniem współpracy z owym sklepem pobił własny rekord. Około południa rozebrał się do naga, stanął na środku skrzyżowania z sygnalizacją świetlną (było obok sklepu, więc wszyscy wszystko doskonale widzieli) i kierował ruchem ulicznym. Matki z dziećmi zakrywały im oczy, ludzie na niego wrzeszczeli lub się śmiali, a on nic sobie z tego nie robił. Oczywiście takich niebezpiecznych akcji było wiele wiele więcej, ale musiałabym zrobić z tego chyba z 10 historii, a nie wszystko już pamiętam.

Spytacie czemu nic nie zrobiłyśmy?
Ano zrobiłyśmy. Przy każdej jego akcji zagrażającej bezpieczeństwu jego bądź naszemu dzwoniłyśmy na policję. Za każdym razem przyjmowali, ale nikt nie przyjeżdżał, mimo sposobów typu "proszę podać mi swój numer służbowy, bym wiedziała kto przyjął zgłoszenie" czy składania skarg. Nic nie pomagało. W końcu jedna z dziewczyn przyniosła numer na pobliską straż miejską. Ci już bardziej się bali skargi, więc patrol wysyłali. Od jednych dowiedziałyśmy się dlaczego policja miała nasze bezpieczeństwo w głębokim poważaniu. Tadeusz był na tyle znany przez pobliskie komendy, że nikt nie chciał do niego jeździć. Wiązało się to z wypisaniem papierków i zawiezieniem go do szpitala psychiatrycznego, z którego za każdym razem wyrzucany był po 2 tygodniach z zapasem leków i przykazaniem mu jak ma je brać.

I teraz pytanie, kto tu jest najbardziej piekielny? Szpital psychiatryczny zasłaniający się tym, że bezdomny, więc nie mogą nic zrobić, rodzina, która nie zareagowała jak powinna (gdyby go ubezwłasnowolnili, skoro nie chcieli się nim opiekować, i wysłali na przymusowe leczenie psychiatryczne, to Tadeusz nie zagrażałby innym, a jeżeli byłoby to sądownie zrobione, to nic by nie płacili za jego pobyt), czy policja, która zamiast nam pomóc, to stwierdzała, że im się nie chce? Oceńcie sami, ale ja uważam, że każda ze stron jest temu winna.

Widziałam go jakiś rok temu na dworcu głównym. Wyglądał ja zwykle i się zataczał. Jego sytuacja najwyraźniej wciąż jest bez zmian.

by RedHead777
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mitzeh
13 17

Czasy, kiedy chory trafiał do psychiatryka i spędzał tam fafdziesiąt lat już minęły - obecnie szpitale nie mogą trzymać chorego dłużej niż określony z góry "turnus" (choć zdawało mi się, że to raczej trzy tygodnie, nie dwa). To znaczy - teoretycznie mogą, ale powyżej tego narzuconego okresu NFZ już im za takiego pacjenta nie zapłaci. Ale człowieka szkoda, bo gdyby dostał odpowiednie leczenie i miał kogoś, kto dopilnowałby brania leków, to miałby szanse na normalne życie. (Z tymi lekami to w ogóle śmieszna sprawa - nie wiem, na co pan Tadeusz choruje, ale jeśli jest to schizofrenia, to istnieją na rynku leki, które przyjmuje się, uwaga, raz na miesiąc albo nawet raz na trzy (!) miesiące - co jest świetne, bo chorzy często mają problem z systematycznym łykaniem tabletek, a przy tej chorobie nawet jedna pominięta dawka może skończyć się nawrotem objawów. Niestety polski NFZ uważa, że takie leki nie są Polakom potrzebne i odmawia ich refundacji :) )

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
4 6

Nie siej proszę propagandy, bo leki o przedłużonym działaniu są w Polsce dostępne i refundowane. Co do stosowania zastrzyków 1-3 miesięcznych, to zdania są podzielone Ci do ich bezpieczeństwa. Mniejsze ryzyko gdy mają one okres działania 2-3 tygodni. Łatwiej wtedy modyfikować dawkę, czy wprowadzać zmiany w leczeniu adekwatnie do potrzeb. A poza tym, pijącym pacjentom leków w iniekcji o przedłużonym działaniu raczej podawać się nie powinno.

Odpowiedz
avatar RedHead777
0 0

@mitzeh: Nie wiemy co mu dokładnie było, ale musiało być bardzo poważnie by dostał żółte papiery. Facet był zupełnie nieobliczalny. Raz milusi i kochany, facet po prostu tak jakby trochę opóźniony, a za chwilę mord w oczach i próba dojścia do nas by właśnie rzucić czymś/przywalić, cokolwiek. I tak jak @WilliamFoster pisał, przy chorobie alkoholowej odpadają leki o przedłużonym działaniu. On te leki brał faktycznie tylko do pierwszego porządnego upicia, potem w kratkę i zapijał, a jeżeli było to parę chorób jednocześnie to też nie wiadomo co mu dawali tam. Nigdy nam nie pokazał opakowania.

Odpowiedz
avatar mitzeh
4 4

@WilliamFoster: pytanie, kiedy pan zaczął mieć pierwsze objawy i co było pierwsze - alkohol czy choroba (alkohol mógł być np. czynnikiem wyzwalającym). Co do braku refundacji - wszyscy moi znajomi psychiatrzy narzekają, że są z tym problemy, stąd też moje "sianie propagandy". Jeżeli jednak masz wiarygodne dane, że nie jest aż tak źle, to pozostaje tylko się cieszyć :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@mitzeh: Mój chory wyszedł w tym tygodniu po 11 tygodniach psychiatryka, także głupotki opowiadasz o tych 3 tygodniach. Spędza tak regularnie nawet do 6 miesięcy w każdym roku i tak od 18 lat. Czasem są to 3 miesiące w roku (gdy akurat bierze leki, a czasem 6 łącznie, gdy akurat uważa że to my jesteśmy nienormalni a nie on i leków nie bierze) NFZ płaci, tyle, pobyt stały to DPS a nie szpital. Sa Domy Pomocy Społecznej w wersji psychiatrycznej i tam są ludzie nawet dożywotnio. Skierowaniem bezdomnego do DPS zajmuje się miejscowy MOPS, który składa wniosek do sądu o umieszczenie PS Nie można sprzedawać osobie ubezwłasnowolnionej całkowicie alkoholu, bo zgodnie z literą prawa postrzegana jest ona jak osoba poniżej 13 roku życia i za sprzedaż tak samo jak za sprzedaż nieletniemu można stracić licencję

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
5 5

Sytuacja jest dla mnie kompletnie niezrozumiała, bo po takich zgłoszenia, to policja już dawno powinna przekazać sprawę do prokuratury, a ta postawić mu zarzuty i/lub wnioskować do Sądu o przymusowe leczenie. Tadeusz ewidentnie może zagrażać bezpieczeństwu innych ludzi, nie jest też w stanie zadbać sam o siebie. Dramat polega na tym, że opieka nie będzie chciała wnioskować dla niego o umieszczenie w DPS, bo zapewne trzeba będzie za niego płacić całość. Szansę stanowi sądowe umieszczenie w szpitalu o profilu odwykowym, bo oddział ogólnopsychiatryczny niezbyt się do tego nadaje i ma ograniczone możliwości. Nie wykluczam, że Tadziu jest już na tyle wyedukowany w procedurach, że zgadza się na hospitalizację i po dwóch tygodniach wpisuje się na własne żądanie. Gdyby był przyjęty bez zgody i sąd by to przyklepał, to by siedział w szpitalu znacznie dłużej.

Odpowiedz
avatar RedHead777
2 2

@WilliamFoster: Dokładnie w ten sposób robił. Mijały obowiązkowe 2 tygodnie, mówił że idzie, dostawał leki i wychodził. To był koszmar zwłaszcza że gdy był w miarę trzeźwy i na lekach to był to może i niezbyt inteligentny ale miły człowiek i od początku byłam w szoku że aż tak bardzo policja/szpital/rodzina i wszelakie instytucje które powinny się Nim zająć totalnie Go zlały :( przykre to choć nigdy nie było wiadomo w jakim dzisiaj będzie humorze i nieraz bałyśmy się o swoje życie lub musiałyśmy chować za kasą bo rzucał się z łapami.

Odpowiedz
avatar timka
0 0

@WilliamFoster: Przecież DPS za swoich mieszkańów nic nie płaci tylko gmina, poza tym dobry pracownik socjalny to by pomógł w umieszczeniu go w takiej placówce. Tyle, że widać nie ma tam dobrych pracowników socjalnych, a szkoda..

Odpowiedz
avatar RedHead777
0 0

@timka: Pracownicy socjalni też go zlali, bo w końcu ma rodzinę która powinna coś zrobić. Takie przerzucanie odpowiedzialności na innych

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
6 6

Czegoś tu nie rozumiem. Z jednej strony słyszy się i czyta o ludziach przetrzymywanych latami w szpitalu psychiatrycznym "na obserwacji" na podstawie wyroku sądu, bo sąsiad oskarżył człowieka o (rzekome bądź nie) groźby karalne. Z drugiej znów strony z człowiekiem, który zagraża sobie i innym nie da się nic zrobić? Chory ten system jakiś.

Odpowiedz
avatar RedHead777
1 1

@KatzenKratzen: Też tak uważam zwłaszcza jako osoba która właśnie z takim zagrażającym sobie i otoczeniu człowiekiem miała styczność.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 5

Eutanazja i po problemie. W dupie mam prawa człowieka.

Odpowiedz
avatar Nikorandil
3 3

@lasek0110: Śmieszna sprawa na temat ludzi bezrefleksyjnie szafujących życiem innych- nigdy nie myślą, że sami mogliby zostać eksterminowani, gdyby inni mieli w dupie prawa człowieka.

Odpowiedz
avatar heerind
0 0

Tacy ludzie są błogosławieni.

Odpowiedz
Udostępnij