Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przez 8 miesięcy pracy na stacji paliw można wiele nauczyć się o…

Przez 8 miesięcy pracy na stacji paliw można wiele nauczyć się o ludzkim zachowaniu.

1) Ludziom nigdy nie jest dość dobrze/wygodnie.

Na stacji mamy standardy obsługi wyższe niż w przeciętnym osiedlowym sklepie, a nawet w wielu większych marketach. Kiedy tylko pojawia się klient, stajemy na baczność w gotowości, jeżeli znajdujemy się gdzie indziej, niemalże biegniemy do kasy żeby jegomościa obsłużyć. W tym samym czasie zajmujemy się przyjmowaniem płatności i robieniem np. zapiekanki innemu jegomościowi kiedy jest kolejka. Wszystko jest szybko jak tylko się da.

Ale jednak.

Podjeżdża terenowa "be-ema" z jednym z tych samodzielnie ułożonych numerów rejestracyjnych. Stali bywalce. Pani umalowana grubiej niż grubo, i umięśniony Pan, rozmiarowo adekwatny do swojej terenówki. Zawsze kupują dużo, a że jest drogo to i płacą dużo, i jakby specjalnie szukają najdroższych produktów.

Tego dnia Pani kupuje sama, rozglądając się po sklepie przynajmniej 10 minut, sącząc jeszcze nieopłaconą puszkę energetyka. Kolejki nie ma.

Chwilę później zostaję sam na sklepie, więc tylko jedna kasa jest otwarta. Ludzie rzucają się stadem, wszystkie dystrybutory zajęte, ja robię co mogę, ale jak to z ludźmi, czasem szybko się nie da. Ten chce jeść, Ta chce fakturę na dane inne niż w bazie, 3 razy tłumacząc jak pisze się "Logistics". Światowa kobieta.

Po chwili (jakieś 3 minuty) kolejka zwęża się do 2 osób. Z przodu jakiś pan nieistotny w tej historii, a za nim Pani, która z jakiegoś powodu nie mogła ustawić się w kolejce wcześniej. Akurat wychodzi z zaplecza kierownik, i proponuje Pani że ją obsłuży na drugiej kasie, ot taka mała uprzejmość.

A Pani oburzona:
- Pół godziny (!) stoję, to postoję jeszcze.
Ze mną o dziwo obeszła się łagodnie, ostrzegając o otwartej puszce, żeby się nie oblać :)
Na odchodne rzuciła, że ostatni raz tutaj przychodzi.

Sklep można już zamknąć.


2) Klient nie zawsze ma rację, ale zawsze wie lepiej. Zwłaszcza kiedy nic nie wie.

Może to przez niezręczność chwili, w której trzeba poprosić o pomoc, ale w większości przypadków kiedy klient czegoś nie wie, to oburzony pyta "czemu nie działa".

Tu warto pokrótce wyjaśnić złożoność poprawnej techniki obsługi myjni samochodowej.
1.Kupujesz bilet z kodem.
2.Wpisujesz kod.
3.Wjeżdżasz samochodem.
4.Wciskasz "start".

Wszystko to jest objaśnione szczegółowo w pięciu akapitach na plakacie w formacie A2, umiejscowionym w widocznym miejscu. Dwa razy.

Sytuacja:
Pan kupił bilet na myjnię.

Poszedł na myjnię, i po chwili wrócił stanowczym krokiem, najwyraźniej poruszony myślą technologiczną stojącą za tym ustrojstwem. Na samym wejściu, donośnym głosem nasyconym oburzeniem i z wielkim bólem spytał "czemu myjnia nie działa?". Z moją fachową pomocą odnaleźliśmy powód usterki.

..Pan zamiast "start", wcisnął OK.

Całe szczęście że mam prawie-technika informatyka.


3) Do tej samej myśli co wyżej. Oni po prostu wiedzą lepiej.

Sytuacja zdarza się jakieś kilkadziesiąt razy dziennie.

Mamy dwa terminale do płatności kartą. Terminal po stronie klienta obsługuje płatność "zbliżeniową", a wypustka na kartę jest przeznaczona dla kart flotowych.

Drugi terminal stoi po stronie kasjera, ale wciąż w widocznym miejscu. Do tego terminala wkłada się kartę płatniczą gdy tzw. PayPass nie jest opcją. Czyli żeby płacić "na PIN" trzeba mi podać kartę.

I naprawdę nie wiem czemu tak jest.

Sytuacja:

1. Klient wkłada kartę ze swojej strony i bynajmniej nie jest to karta flotowa.

2. Tłumaczę najlepiej i najkrócej jak można, że ten terminal działa *tylko* na zbliżeniowe, i że mogę włożyć z tej strony (terminal widać, ale i tak pokazuję palcem).

3. Tu jest kilka możliwości (kolejność wg częstotliwości występowania):

- "Nie nie, to nie jest zbliżeniowa" (często wciskając mi się wpół i tak krótkiego zdania) i czekając na cud z kartą wciśniętą w terminal z napisem "ZBLIŻ KARTĘ" na wyświetlaczu.

- Klient faktycznie ogarnia sytuację i podaje mi kartę.

- Klient nie słyszy/udaje że nie słyszy i czeka na cud, po dłuższej chwili patrząc się na mnie pytająco.

- Klient nie rozumie po polsku. Ale wiem jak pisze się "Logistics", więc jakoś dajemy radę.

- Zdarzyło się raz. Duży gość, głośny, łysy, gwałtowny. Wciska kartę. Tłumaczę mu jak mogę, a ten patrząc na napis "ZBLIŻ KARTĘ" stwierdza że już przeszło.

Nie przeszło.

stacja

by ~kasafiskalna
Dodaj nowy komentarz
avatar kudlata111
8 10

Wiem że to nie wasza wina, ale karta nie powinna opuszczać rąk klienta. Terminal płatniczy powinien być umieszczony w sposób umożliwiający płacącemu samodzielne umieszczenie karty. Tak jak w restauracji, Terminal do ręki klienta. Czy ty sobie wyobrażasz, że kelner odchodzi z twoją kartą od stolika?!?

Odpowiedz
avatar kicius
9 9

@kudlata111: Dokładnie to samo pomyślałam po przeczytaniu historii - karta absolutnie nie ma prawa opuścić rąk klienta i nikt postronny nie może wykonywać transakcji za jej właściciela. Mimo to nagminnie zdarza się, że kasjerzy próbują wyjmować mi kartę z rąk i płacić za mnie. Hitem była kasjerka w supermarkecie, która bez pytania wyrwała mi kartę i zapłaciła za mnie zbliżeniowo. Na moje zwrócenie uwagi w każdym przypadku okazywało się, że wystarczyło pociągnąć za kabel terminala, przeciągnąć urządzenie do klienta i magicznie klient mógł sam płacić...

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
1 1

A od kiedy właściwie jest takie zalecenie (bo chyba nie przepis)? W latach, gdzie karty pomału wchodziły do użycia zawsze dawało się kartę kasjerowi (a terminale porozmieszczane bywały różnie, często były niewidoczne pod ladą), a kasjer podawał klawiaturę (pinpad) na kablu do wpisania pinu. Wyświetlała się na nim również kwota. Jeszcze wcześniej było to samo, tylko bez pinu – składało się odręczny podpis na kwicie a kartę dostawało się z powrotem dopiero po złożeniu podpisu. Oczywiście nie istniała wtenczas funkcja paypass.

Odpowiedz
avatar timo
-4 4

Podjeżdża terenowa "be-ema" - nie ma czegoś takiego. BMW nie produkuje samochodów terenowych.

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
3 3

@timo: Tym gorzej dla nich, bo produkuje samochody, które wyglądają na terenowe… ;)

Odpowiedz
avatar timo
0 0

@SomewhereOverTheRainbow: tak? A jakie modele? Bo jeszcze takiego nie spotkałem ani nawet o żadnym nie czytałem, a z nowinkami motoryzacyjnymi jestem na bieżąco.

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
0 0

@timo: Zapewne chodzi o wszelkie SUV-y. SUV to taka pokraka między terenowym jeepem (napisałem niczym słowo 'walkman') palącym 25/100, uwalonym błockiem i ramą zdolną przetrwać atak nosorożców a delikatną limuzyną dla całej rodziny, często w gazie dla oszczędności, z pięknym lakierem. Obok zwykłego sedana wygląda jak terenówka i bywa, że jest z nią mylona (przez właścicieli!).

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

Myślę, że ta pani z pierwszego punktu oczekiwała, że się domyślisz, że ona już zrobiła zakupy i ją osobiście zaprosisz do kasy ;)

Odpowiedz
Udostępnij