Może to nie piekielność, tylko co innego, może mi ktoś wytłumaczy, co.
Ostatnio regularnie muszę jeździć trasą Warszawa - Augustów. Wyjeżdżam codziennie i wracam, przejeżdżając przez Legionowo. Poza godzinami szczytu, powinno się pięknie przez to miasto przejeżdżać - ale wlokłam się niemiłosiernie!
Bo było tak:
Przez miasto przebiega dość szeroka droga. Na niej - sporo skrzyżowań i przejść dla pieszych z sygnalizacją świetlną. Ograniczenie do 70 km/h.
Ruszam z zielonego, jadę 70 km/h, dojeżdżam do kolejnego skrzyżowania i mam znów zielone - bo jak rozumiem, tam właśnie światła zostały zaprogramowane. Wydawałoby się, że mogłabym przejechać - ale nie mogę… Bo przed skrzyżowaniem stoją i pomalutku rozgrzewają silniki auta, które krótki odcinek pokonały z prędkością dużo większą, a potem zatrzymały się na czerwonym. Część z nich zdąża ruszyć i przejechać na zmianie świateł, część nie. Wszystkie ruszają dalej - oczywiście, nie 70 km/h tylko dużo szybciej. I tak do następnych świateł, gdzie znów - byłaby zielona fala, ale nie ma, bo niektórzy wolą jeździć 100 km/h i stać, niż jechać płynnie 70 km/h.
I tak codziennie, i tak co światła.
Dlaczego?!
Bo im się spieszy :) Taka nasza Polska mentalność że przecież można jechać o 20 szybciej. I co zrobisz jak nic nie zrobisz?
Odpowiedz@este1: Dlaczego?? Bo ludzie nie ogarniają co to zielona fala i to jest smutne. Bo myślą, że jak docisną do 100km/h a potem 3 minuty będą stać to oszczędzą czas. Powiem tak- niedaleko miejsca, gdzie mieszkam jest taka specyficzna ulica, od zawsze to była droga gruntowa, taka malutka przelotówka między dwiema równolegle biegnącymi drogami- "moją" i główną lecącą przez miasto, zrobiona w zasadzie tylko dla 3 domów jako dojazdówka. Dróżka wąska, ledwo się tam 1 auto mieści, ale ludzie korzystali. Kilka lat temu położyli tam asfalt, podobno dlatego, że się ludzie z miasta strasznie burzyli że jak to tak <<oni muszą korzystać z przejazdu 200 metrów dalej>>, ale podejrzewam, że prędzej to ludzie mieszkający przy tej drodze wreszcie wyprosili asfalt. Nie wiem, jak to faktycznie było, w każdym bądź razie asfalt położyli, z racji tego, że dawniej minąć to się tam mogły max 2 rowery ustawiono od strony mojej ulicy zakaz wjazdu, zrobili jednokierunkową. Wszystko fajnie, wszystko pięknie. Ta dróżka ma może z 50 metrów długości, jest strefa, ale jak już jakiś kierowca się tam pojawi, że dociska do 100. W zasadzie dociska ile fabryka dała, ale potem trzeba hamować. I to hamować mocno, bo na końcu.. jest STOP. Nie ustąp pierwszeństwa, tylko STOP. I teraz wyobraź sobie- widzisz kierowcę, który do początku tej drogi jedzie 30-40 na godzinę, wjeżdżając włącza mu się z niewiadomego powodu tryb "szatan" trwający może 2 sekundy, a potem jest głośny pisk i hamowanie, żeby tylko zdążyć się zatrzymać przed znakiem. A potem znów jazda 30-40 na godzinę. O co tu biega?
OdpowiedzMoże stare przyzwyczajenia? W latach '90 w Warszawie na większości głównych ulic zielona fala działała przy prędkościach w granicach 80-90 km/h. Przy przepisowej jeździe z prędkością 60 (później 50) km/h trafiało się na czerwone światło niemal na każdym skrzyżowaniu. Dopiero niedawno światła wyregulowano z sensem, ale ludzie się już nauczyli jeździć szybciej, a stare przyzwyczajenia trudno wykorzenić. Co nie oznacza, że tych ludzi w jakikolwiek sposób próbuję usprawiedliwić. Tylko staram się zrozumieć.
OdpowiedzCzy jesteś pewna, że tzw. prędkość zielonej fali jest tam faktycznie te 70km/h ? To, że taka prędkość jest tam dopuszczalna wcale nie oznacza, że zachowując ją, spokojnie przejedziesz na zielonym przez światła. Moje wątpliwości wynikają z doświadczeń w różnych miejscach, choć najbardziej z jazdy po Olsztynie, gdzie prędkością zielonej fali jest ok 80-90km/h (osobiście sprawdzone doświadczalnie )podczas, gdy w mieście, jak to w mieście, dozwolone jest te 50/h. A w takim Olsztynie zachowując ową dozwoloną prędkość masz zagwarantowaną "czerwoną falę' - czyli zaliczasz wszystkie czerwone na trasie. A z kolei w takiej Warszawie (Rembertów) - zachowanie prędkości 50km/h (np. na żołnierskiej pozwala spokojnie przejechać dobre parę kilometrów na zielonym (też przetestowane osobiście).
Odpowiedz@katem: tak podejrzewam - bo za każdym razem gdy dokładnie tą 70 przejeżdżam trafiam na zielone, tylko nie mogę przez nie przejechać, bo akurat zawsze ktoś sobie powoli rusza z tego zielonego więc i tak muszę zatrzymać się :)
Odpowiedz@katem: a po Olsztynie jeździłam samochodem, rowerem i pieszo chodziłam - mam wrażenie, że co nie robiłam i jak się nie poruszałam, zawsze miałam czerwoną falę :P choć tam to chyba z powodu tej ścisłej izolacji ruchu..
Odpowiedz@LuzMaria: tak, Olsztyn to już legenda, co byś nie zrobiła, ciągle czerwone. I czerwone. I czerwone.
Odpowiedz@Olsea: Nie co byś nie zrobiła, tylko koleżanka wyżej napisała. Lecisz setką to masz zielone. Tylko że lepiej nie lecieć setką, bo wtedy nawet jako doskonały kierowca możesz mieć problemy - wylezie Ci piesza krowa na czerwonym prosto pod koła, to jak ją walniesz z przepisową to jest jej wina, a jak ją walniesz setką to jest juz wina wspólna mimo że w obu przypadkach zerowe szanse na zatrzymanie.
OdpowiedzJa mam niestety podobne doświadczenia. Ale też zgadzam się, że prędkość zielonej fali często nie ma nic wspólnego z dopuszczalną prędkością, co jest błędem technicznym. Czasem nie da się tego osiągnąć, bo nasza droga krzyżuje się z inną o wyższym priorytecie. Jednak żal, jeśli wiemy doświadczalnie, że by się dało, ale jeden osioł z drugim, woli porumakować przez 200m a potem stać. A z nim całą reszta...
OdpowiedzI tak się potem stoi w korku na wiadukcie więc ta chwila na światłach nie jest taka uciążliwa.
Odpowiedz@Paattii: dla mnie jest, bo ja w korku nie stoję - rano wyjeżdżam z Warszawy po południu wracam :) więc w moją stronę możnaby naprawdę płynnie przejechać - gdyby nie to zatrzymywanie się niepotrzebne na każdych światłach...
OdpowiedzTo (mimo, że wolno 70km?) jedź sobie 50-ką, to zdążą ruszyć, a nie musisz wtedy hamować. Problem(ik) z głowy, żeby tylko nie było większych w życiu.
OdpowiedzBo niestety tak ustawione światła to rzadkość, w Markach (sprawdzane 3 lata temu, więc może się zmieniło - tak kiedyś specjalnie to sprawdzałam pokonując odcinki między światłami z różną prędkością) ograniczenia teoretycznie do 50 - jadąc 50 trafia się w czerwone, jadąc 70 też, dopiero jadąc 80 km/h łapało się na kolejnych światłach na zielone. Niestety w wielu miejscach spotykam się z taka sytuacją, że jadąc zgodnie z przepisami stoję wszędzie. Ludzie się przyzwyczaili do tego, że musza szybciej, więc jak trafiają na światła ustawione prawidłowo to system się sypie.
OdpowiedzLudzie w Polsce jeżdżą szybciej bo są przyzwyczajeni do bezsensownych organiczeń prędkości. Jak w Austrii jest ograniczenie to bardzo łatwo domyślić się czemu. A w Polsce teren zabudowany w środku lasu itd. Jak przepisy często są głupie to ludzie przestają je szanować nawet w tych rzadszych przypadkach gdy są akurat mądre.
Odpowiedz@NiebieskiWieloryb: Dokładnie to samo chciałem napisać. W mojej najbliższej okolicy znajdę co najmniej kilka przypadków kretyńsko ustawionych znaków. Szeroka dwukilometrowa droga między dzielnicami biegnąca wśród pól, osobna ścieżka rowerowa i chodnik za pasem zieleni, żadnych budynków - teren zabudowany. Nawet nie chce mi się tego komentować.
OdpowiedzPodobną sytuację obserwuję na Modlińskiej (most Grota - Jabłonna). Jadąc spokojnie, bez nerwów, co czerwone spotykam te same samochody obok siebie.
OdpowiedzWe Wrocławiu też bardzo często jest problem z tą zieloną falą. Dozwolone 50 km/h, a trzeba jechać około 80, żeby faktycznie płynnie przejechać.
OdpowiedzBo się utarło, że przepisowo jeżdżą tylko idioci i kiepscy kierowcy. Media huczą od ostrzeżeń, że szybka jazda zabija (każdy Sebix myśli "a ch*j, mnie nie zabije, tylko leszczy zabija), a wystarczyłoby powiedzieć prawdę: przepisy istnieją po to, by jeździło się nie tylko bezpiecznie, ale i płynnie, szybko i sprawnie (serio, sama byłam zdziwiona, że ograniczenia prędkości są idealnie dobrane tak, aby przy danej prędkości kierowca miał czas na reakcję i wyhamowanie w sytuacji, która na danym typie drogi zdarza się najczęściej). Kto tych przepisów nie zna i nie stosuje, jest idiotą. I złym kierowcą.
Odpowiedz