Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Może to nie piekielność, tylko co innego, może mi ktoś wytłumaczy, co.…

Może to nie piekielność, tylko co innego, może mi ktoś wytłumaczy, co.

Ostatnio regularnie muszę jeździć trasą Warszawa - Augustów. Wyjeżdżam codziennie i wracam, przejeżdżając przez Legionowo. Poza godzinami szczytu, powinno się pięknie przez to miasto przejeżdżać - ale wlokłam się niemiłosiernie!
Bo było tak:
Przez miasto przebiega dość szeroka droga. Na niej - sporo skrzyżowań i przejść dla pieszych z sygnalizacją świetlną. Ograniczenie do 70 km/h.

Ruszam z zielonego, jadę 70 km/h, dojeżdżam do kolejnego skrzyżowania i mam znów zielone - bo jak rozumiem, tam właśnie światła zostały zaprogramowane. Wydawałoby się, że mogłabym przejechać - ale nie mogę… Bo przed skrzyżowaniem stoją i pomalutku rozgrzewają silniki auta, które krótki odcinek pokonały z prędkością dużo większą, a potem zatrzymały się na czerwonym. Część z nich zdąża ruszyć i przejechać na zmianie świateł, część nie. Wszystkie ruszają dalej - oczywiście, nie 70 km/h tylko dużo szybciej. I tak do następnych świateł, gdzie znów - byłaby zielona fala, ale nie ma, bo niektórzy wolą jeździć 100 km/h i stać, niż jechać płynnie 70 km/h.

I tak codziennie, i tak co światła.
Dlaczego?!

by LuzMaria
Dodaj nowy komentarz
avatar este1
9 15

Bo im się spieszy :) Taka nasza Polska mentalność że przecież można jechać o 20 szybciej. I co zrobisz jak nic nie zrobisz?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@este1: Dlaczego?? Bo ludzie nie ogarniają co to zielona fala i to jest smutne. Bo myślą, że jak docisną do 100km/h a potem 3 minuty będą stać to oszczędzą czas. Powiem tak- niedaleko miejsca, gdzie mieszkam jest taka specyficzna ulica, od zawsze to była droga gruntowa, taka malutka przelotówka między dwiema równolegle biegnącymi drogami- "moją" i główną lecącą przez miasto, zrobiona w zasadzie tylko dla 3 domów jako dojazdówka. Dróżka wąska, ledwo się tam 1 auto mieści, ale ludzie korzystali. Kilka lat temu położyli tam asfalt, podobno dlatego, że się ludzie z miasta strasznie burzyli że jak to tak <<oni muszą korzystać z przejazdu 200 metrów dalej>>, ale podejrzewam, że prędzej to ludzie mieszkający przy tej drodze wreszcie wyprosili asfalt. Nie wiem, jak to faktycznie było, w każdym bądź razie asfalt położyli, z racji tego, że dawniej minąć to się tam mogły max 2 rowery ustawiono od strony mojej ulicy zakaz wjazdu, zrobili jednokierunkową. Wszystko fajnie, wszystko pięknie. Ta dróżka ma może z 50 metrów długości, jest strefa, ale jak już jakiś kierowca się tam pojawi, że dociska do 100. W zasadzie dociska ile fabryka dała, ale potem trzeba hamować. I to hamować mocno, bo na końcu.. jest STOP. Nie ustąp pierwszeństwa, tylko STOP. I teraz wyobraź sobie- widzisz kierowcę, który do początku tej drogi jedzie 30-40 na godzinę, wjeżdżając włącza mu się z niewiadomego powodu tryb "szatan" trwający może 2 sekundy, a potem jest głośny pisk i hamowanie, żeby tylko zdążyć się zatrzymać przed znakiem. A potem znów jazda 30-40 na godzinę. O co tu biega?

Odpowiedz
avatar Jorn
11 13

Może stare przyzwyczajenia? W latach '90 w Warszawie na większości głównych ulic zielona fala działała przy prędkościach w granicach 80-90 km/h. Przy przepisowej jeździe z prędkością 60 (później 50) km/h trafiało się na czerwone światło niemal na każdym skrzyżowaniu. Dopiero niedawno światła wyregulowano z sensem, ale ludzie się już nauczyli jeździć szybciej, a stare przyzwyczajenia trudno wykorzenić. Co nie oznacza, że tych ludzi w jakikolwiek sposób próbuję usprawiedliwić. Tylko staram się zrozumieć.

Odpowiedz
avatar katem
10 14

Czy jesteś pewna, że tzw. prędkość zielonej fali jest tam faktycznie te 70km/h ? To, że taka prędkość jest tam dopuszczalna wcale nie oznacza, że zachowując ją, spokojnie przejedziesz na zielonym przez światła. Moje wątpliwości wynikają z doświadczeń w różnych miejscach, choć najbardziej z jazdy po Olsztynie, gdzie prędkością zielonej fali jest ok 80-90km/h (osobiście sprawdzone doświadczalnie )podczas, gdy w mieście, jak to w mieście, dozwolone jest te 50/h. A w takim Olsztynie zachowując ową dozwoloną prędkość masz zagwarantowaną "czerwoną falę' - czyli zaliczasz wszystkie czerwone na trasie. A z kolei w takiej Warszawie (Rembertów) - zachowanie prędkości 50km/h (np. na żołnierskiej pozwala spokojnie przejechać dobre parę kilometrów na zielonym (też przetestowane osobiście).

Odpowiedz
avatar LuzMaria
6 10

@katem: tak podejrzewam - bo za każdym razem gdy dokładnie tą 70 przejeżdżam trafiam na zielone, tylko nie mogę przez nie przejechać, bo akurat zawsze ktoś sobie powoli rusza z tego zielonego więc i tak muszę zatrzymać się :)

Odpowiedz
avatar LuzMaria
0 0

@katem: a po Olsztynie jeździłam samochodem, rowerem i pieszo chodziłam - mam wrażenie, że co nie robiłam i jak się nie poruszałam, zawsze miałam czerwoną falę :P choć tam to chyba z powodu tej ścisłej izolacji ruchu..

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@LuzMaria: tak, Olsztyn to już legenda, co byś nie zrobiła, ciągle czerwone. I czerwone. I czerwone.

Odpowiedz
avatar NiebieskiWieloryb
3 3

@Olsea: Nie co byś nie zrobiła, tylko koleżanka wyżej napisała. Lecisz setką to masz zielone. Tylko że lepiej nie lecieć setką, bo wtedy nawet jako doskonały kierowca możesz mieć problemy - wylezie Ci piesza krowa na czerwonym prosto pod koła, to jak ją walniesz z przepisową to jest jej wina, a jak ją walniesz setką to jest juz wina wspólna mimo że w obu przypadkach zerowe szanse na zatrzymanie.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
8 10

Ja mam niestety podobne doświadczenia. Ale też zgadzam się, że prędkość zielonej fali często nie ma nic wspólnego z dopuszczalną prędkością, co jest błędem technicznym. Czasem nie da się tego osiągnąć, bo nasza droga krzyżuje się z inną o wyższym priorytecie. Jednak żal, jeśli wiemy doświadczalnie, że by się dało, ale jeden osioł z drugim, woli porumakować przez 200m a potem stać. A z nim całą reszta...

Odpowiedz
avatar Paattii
4 4

I tak się potem stoi w korku na wiadukcie więc ta chwila na światłach nie jest taka uciążliwa.

Odpowiedz
avatar LuzMaria
4 4

@Paattii: dla mnie jest, bo ja w korku nie stoję - rano wyjeżdżam z Warszawy po południu wracam :) więc w moją stronę możnaby naprawdę płynnie przejechać - gdyby nie to zatrzymywanie się niepotrzebne na każdych światłach...

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
9 11

To (mimo, że wolno 70km?) jedź sobie 50-ką, to zdążą ruszyć, a nie musisz wtedy hamować. Problem(ik) z głowy, żeby tylko nie było większych w życiu.

Odpowiedz
avatar Axisss
7 7

Bo niestety tak ustawione światła to rzadkość, w Markach (sprawdzane 3 lata temu, więc może się zmieniło - tak kiedyś specjalnie to sprawdzałam pokonując odcinki między światłami z różną prędkością) ograniczenia teoretycznie do 50 - jadąc 50 trafia się w czerwone, jadąc 70 też, dopiero jadąc 80 km/h łapało się na kolejnych światłach na zielone. Niestety w wielu miejscach spotykam się z taka sytuacją, że jadąc zgodnie z przepisami stoję wszędzie. Ludzie się przyzwyczaili do tego, że musza szybciej, więc jak trafiają na światła ustawione prawidłowo to system się sypie.

Odpowiedz
avatar NiebieskiWieloryb
7 9

Ludzie w Polsce jeżdżą szybciej bo są przyzwyczajeni do bezsensownych organiczeń prędkości. Jak w Austrii jest ograniczenie to bardzo łatwo domyślić się czemu. A w Polsce teren zabudowany w środku lasu itd. Jak przepisy często są głupie to ludzie przestają je szanować nawet w tych rzadszych przypadkach gdy są akurat mądre.

Odpowiedz
avatar Curt
4 4

@NiebieskiWieloryb: Dokładnie to samo chciałem napisać. W mojej najbliższej okolicy znajdę co najmniej kilka przypadków kretyńsko ustawionych znaków. Szeroka dwukilometrowa droga między dzielnicami biegnąca wśród pól, osobna ścieżka rowerowa i chodnik za pasem zieleni, żadnych budynków - teren zabudowany. Nawet nie chce mi się tego komentować.

Odpowiedz
avatar marius
0 0

Podobną sytuację obserwuję na Modlińskiej (most Grota - Jabłonna). Jadąc spokojnie, bez nerwów, co czerwone spotykam te same samochody obok siebie.

Odpowiedz
avatar daroc
0 0

We Wrocławiu też bardzo często jest problem z tą zieloną falą. Dozwolone 50 km/h, a trzeba jechać około 80, żeby faktycznie płynnie przejechać.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
0 0

Bo się utarło, że przepisowo jeżdżą tylko idioci i kiepscy kierowcy. Media huczą od ostrzeżeń, że szybka jazda zabija (każdy Sebix myśli "a ch*j, mnie nie zabije, tylko leszczy zabija), a wystarczyłoby powiedzieć prawdę: przepisy istnieją po to, by jeździło się nie tylko bezpiecznie, ale i płynnie, szybko i sprawnie (serio, sama byłam zdziwiona, że ograniczenia prędkości są idealnie dobrane tak, aby przy danej prędkości kierowca miał czas na reakcję i wyhamowanie w sytuacji, która na danym typie drogi zdarza się najczęściej). Kto tych przepisów nie zna i nie stosuje, jest idiotą. I złym kierowcą.

Odpowiedz
Udostępnij