Miał być komentarz do historii
http://piekielni.pl/77774#comments, ale doszłam do wniosku, że piekielność jest na tyle duża, że zasługuje na osobny opis.
W rodzinie mojego męża jest para, która w tym roku bierze ślub. Do większości gości zaproszenia mieli zamiar wysłać pocztą. Rodzice obojga (!) zagrozili, że jeśli tak zrobią to oni na ślubie się nie pojawią. Nie ważne, że rodzina rozrzucona między Szczecinem, Warszawą, Wrocławiem i Hamburgiem. Choćby do nas młodzi mają mniej, więcej 700 km. I tak już od trzech miesięcy każdy weekend poświęcają na objazd. No, ale wszystkie ciotki dziesiąta woda po kisielu przeszczęśliwe.
PS: Próba ograniczenia liczby gości również skończyła się wielkim fochem i stwierdzeniem rodziców, że oni zapłacą za dodatkowych ludzi.
ślub
Mi to brzmi na zwykły blef.
OdpowiedzNie wyprawia się wesela jak się nie ma kasy. A jak się doi rodziców to trzeba tańczyć jak oni zagrają. Proste
Odpowiedz@pracujacamama29: Młodzi mieli kasę, na 100 osób. Rodzice zarządzali zaproszenia prawie 300. Do wesela w wersji młodych nie musieli by nic dokładać.
Odpowiedz@LittleM: To dlaczego nie wyprawiają wesela na tyle osób na ile ich stać? Jak już @healthandsafety wspomniała poniżej: jeśli rodzicom bardziej zależy na dalekiej rodzinie niż na własnych dzieciach, to chyba nie ma o czym rozmawiać... Nie rozumiem jak można dać sobie tak wejść na głowę :(
Odpowiedz@DreamsFaded: Ja też nie rozumiem. Gdyby to mnie dotyczyło, to po takim szantażu pieniądze przeznaczone na wesele pewnie wydała bym na jakąś fajną wyprawę, a ślub tylko w obecności świadków. Tak, czy inaczej takie postawienie sprawy ze strony rodziców uważam za mocno piekielne.
Odpowiedz@LittleM: no skoro młodzi się na to zgodzili, to teraz po zawodach. przecież na same wyjazdy z zaproszeniami wydadzą drugie tyle, co koszt wesela. chyba, że rodzice fundują im te podróże.
Odpowiedz@LittleM: W żadnym wypadku nie umniejszam piekielności rodziców. To co robią jest naprawdę nie w porządku. Szkoda mi tylko młodych, którzy pewnie na każdym kroku mają rodziców na głowie, muszą się ze wszystkiego tłumaczyć i dostosowywać swoje życie do wszelkich "widzimisiów" rodziców. Zakładam, że to nie jest pierwsza akcja, że rodzice coś chcą wymóc na dzieciach fochem i groźbami.
Odpowiedz@LittleM: a młodzi to mają po dziesięć lat, że musza się godzić na to co rodzice chcą, skoro sami fundują swój ślub? Jak rodzina się rządzi, to krótka piłka - mówi się że w takim razie żadnego ślubu nie będzie. Na takie dictum momentalnie dyktatorom pała mięknie. W czym problem? Można wziąć cywilny, można nie robić wesela, można wyprawić tylko obiad, można wziąc ślub w innym kraju UE...
Odpowiedz@cassis: Owszem, można. Ale jest też druga strona medalu: oni są tak przyzwyczajeni do takiego zachowania rodziców, że nie widzą innej opcji i nie mają odwagi im się postawić. Ciekawi mnie też fakt, że rodzice obu stron są tacy sami. Niesamowita kumulacja. Albo ci despotyczni mają też wpływ na przyszłych teściów swojego dziecka...
Odpowiedz@LittleM: Skoro rodzice zaoferowali zapłatę za nadmiarowych"gości, to młodzi powinni to wyegzekwować. A tam jak się skończyło ?
Odpowiedz@DreamsFaded: moi rodzice też chcieli aby siostra zaprosiła na swój ślub i wesele osoby z naszej rodziny, których ona nie chciała . Tylko,że zamiast dyskusji odwaliła standartową histerię z płaczem, krzykami, tupaniem i spazmami,że temat upadł...
Odpowiedz@DreamsFaded: Mnie taka kumulacja nie dziwi. Człowiek wychowujący się we względnie normalnej rodzinie, o chociaż minimalnym stopniu wzajemnego szacunku, nie wytrzyma długo z osobą, która ww patologiczne zachowania traktuje jak normę. Wiem, bo sam to przerabiałem. Dlatego szansę na trwały związek tacy ludzie mają tylko z sobie podobnymi, którzy też dali się stłamsić i już nie dostrzegają, jaką krzywdę sobie tym robią. A i to nie zawsze, jest jeszcze opcja "twoi rodzice są nienormalni, że tego od nas wymagają i wiem, że moi też wymagają tego samego, ale to zupełnie inna sprawa".
Odpowiedz@Nikorandil: Może i masz rację. Staram się choć trochę zrozumieć postawę takich ludzi (zarówno rodziców jak i ich dzieci). To przecież nie jest tak, że dzieci są zamykane w piwnicy i nie widzą co się dzieje dookoła. Ich znajomi pewnie też wyprawiali wesela i pewnie opowiadali o tym trochę. Czy jest szansa, że nie zastanowili się oni trochę nad tym co się u nich w domu dzieje? I że to może nie być najnormalniejsze zachowanie? Naprawdę jestem ciekawa. Od małego musiałam sobie sama radzić i mam problem z patrzeniem na świat oczami innych - dlatego pytam o tę sytuacje;)
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: I było to jedyne rozwiązanie? Czy z rodzicami dało się dogadać, tylko siostra nie skorzystała z tej okazji?
Odpowiedz@DreamsFaded: moja siostra jest powalona jak mój tata i cała jego rodzina. On się na nią darł, mama mówiła a ta histeryzowała. A jak moja siostra wpadnie w szał( np nie ma tytoniu do palenia) lub histerię właśnie, to bez kija nie podchodź. W tym przypadku było tak samo.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: O matko...
OdpowiedzNie dalabym sie tak zastraszyc. Skoro dla rodzicow wazniejsze jest to co powiedza inni, to niech nie przychodza na slub i po problemie. Skoro ich dziecko nie jest dla nich tak wazne.
Odpowiedz@healthandsafety: Dokładnie
OdpowiedzNie rozumiem tych problemów z weselami. Jeśli ktoś nie chce przyjść, to niech nie przychodzi - łaski nie robi. Czemu zawsze się płaszczycie przed innymi?
OdpowiedzOj to się im już we wszystko będą wtrącać. Kiedyś będzie trzeba to ukrócić, a najlepiej wyprowadzić się daleko
OdpowiedzPodróż przedślubna - Niemcy, góry, mazury, morze, kto to funduje?
Odpowiedz@thebill: gorzej jak kawalerski na st Pauli :D
OdpowiedzNie rozumiem tego całego napinania się i płaszczenia przed gośćmi weselnymi i rodzicami. Ślub i wesele powinny być dla młodych. Świętowane z osobami, które się zna i lubi. O ile rozumiem dostosowywanie jako tako wesela pod gości, np. jeżeli młodzi lubią ciężki metal to nie znaczy, że każdemu się podoba i należy dopasować muzykę tak, by wszystkim odpowiadała. Ale płaszczenie się przed ciotką, którą widziało się raz w życiu i drałowanie kilkadziesiąt kilometrów by jaśnie pani dostarczyć zaproszenie?
OdpowiedzDla mnie smutne jest głównie wtrącanie się rodziców w organizacje wesela. Swoje już mieli, to młodzi decydują, czy w ogóle chcą mieć wesele, jeśli tak to gdzie, na ile osób, jak zorganizowane itp. Pamiętam, że ja na swoim pierwszym ślubie years, years ago też nie miałam wiele do powiedzenia, wszystkim zarządzała teściowa. Wesele wspominam bardzo źle. Całe pierwsze małżeństwo zresztą też, ale to już inna historia :)
OdpowiedzOho, to skoro na etapie głupiego zapraszania na wesele kochana rodzinka odstawia takie widowisko, to ja wolę nie myśleć co będzie potem. Życie pod ich dyktando, bo jak nie to "mam przez ciebie zawał" albo "nie tak cię wychowaliśmy, ty już nie jesteś częścią naszej rodziny". W ogóle nie rozumiem tego całego skakania pod dyktando ludzi, których się jeszcze nawet nie zaprosiło. Bo jak nie dasz im zaproszenia osobiście, to nie przyjdą. To nie, łaski bez, wesele jest dla młodych, a nie żeby zlazła się banda ludzi, których jedynym celem jest się nażreć i wszystko skrytykować, a potem zaraz się zmyć. Szczególnie, że jak autorka wspomina to nie była najbliższa rodzina typu rodzice czy rodzeństwo, tylko "ciotki dziesiąta woda po kisielu". Taka rodzina rodziny rodziny, co się jej w życiu na oczy nie widziało, czasem nawet nie do końca wiadomo jak oni się nazywają, ale hej- trzeba zaprosić, bo jak to tak, rodzina! I zaczyna się smutny cyrk gdzie młodzi zamiast cieszyć się i celebrować swoje szczęście muszą się dostosowywać i robić za służbę, bo jaśnie "rodzina" ma wymagania z kosmosu. Powiem wprost- do takiego Hamburga mam- zależnie od wybranej trasy wg map googla- 850 do 960km samochodem. Gdybym usłyszał, że mam zarwać jeden jak nie dwa dni i zaiwaniać tam osobiście, tylko po to, żeby wręczyć zaproszenie jakiejś ciotce wujka kuzyna, to prędzej bym jej to zaproszenie jakimś badziewnym skanem w mailu puścił nawet się nie podpisując, niż nawet wysyłał pocztą. Bądźmy poważni- albo się traktujemy jak dorośli, albo nara. I to działa w obie strony. Młodzi powinni zaprosić kogo chcą, powinni być na tyle ogarnięci, żeby na imprezie mogli się bawić tez goście, czyli odpowiednia muzyka i jedzenie (kiedyś była tu historia, jak to młoda para była tak bardzo nowoczesna i światowa, że wyprawiła "weselicho" w stylu japońskim- japońska knajpa, japońskie żarcie, japońska muzyka i byli wściekli, że ludzie po 3-4 godzinach się zmyli. No kto by się spodziewał.
OdpowiedzZnajomy miał ślub w USC, potem był obiad weselny dla świadków i najbliższej rodziny - góra 30 osób - i zgadnijcie co : TAKI ŚLUB TEŻ JEST WAŻNY !!
Odpowiedz@SirCastic: Ja miałam kościelny, ale reszta tak samo. Rodzice na początku byli oburzeni, ale po wszystkim stwierdzili, że to był jednak dobry pomysł.
OdpowiedzJeżeli to prawda, to mamy tu przykład skrajnego braku asertywności. Wysyłasz zaproszenie zwykłym listem z adnotacją rsvp i jeśli nie otrzymasz odpowiedzi w ciągu powiedzmy miesiąca, nie uwzględniasz takiej osoby.
OdpowiedzJak młodzi mają własny pieniądz, to niech robią wesele po swojemu. Jak raz się pokaże uległość, to potem może trwać to w nieskończoność. Dlatego ja, nim będę wyprawiała ślub i wesele, chcę sama na nie uzbierać, bo nie będzie konwencjonalne.
Odpowiedzskoro nawet teraz nie potrafią odciąć pępowiny i grzecznie chodzą na smyczy rodziców, to źle to wróży ich małżeństwu...Co będzie przy kupnie mieszkania, wyborze imienia dla dziecka itp.?
OdpowiedzNiech się Młodzi nie pitolą i robią po swojemu. Ciekawe co będzie później, ak rodzinka teraz stawia takie warunki.
OdpowiedzW takim razie, przy tak postawionym szantażu - ch*j z rodzicami, ślub byłby bez nich.
OdpowiedzZawsze mnie telepie jak czytam takie historie. Jak to "zażądali", "kazali", "pozwolili, nie pozwolili", "tą ciocię wypada zaprosić" do tego szantaż emocjonalny. Czyj to jest kurna ślub ? Gdzie wasze jaja młodzi ? Nikt nikogo nie zmusza, żeby przychodził. Dla kogo ta impreza ? Nie mogę nawet takich bzdur czytać.
OdpowiedzMłodzi są piekielni dla samych siebie. Młodzi mają pieniądze na 100 osób, więc powinni zrobić takie wesele. Wtedy rodzice nie mieliby nic do gadania. Rozumiem, że młodym zależy na tym, żeby rodzice byli na ślubie, ale to już jest zwykła manipulacja. Pozwalają wejść sobie na głowę. Mam nadzieję, że w małżeństwie tak nie będzie. 3 miesiące na objazdy gości, z których połowy się nie zna, bo to dziesiąta woda po kisielu. Nie wyobrażam sobie tego. Ale ich życie i ich sprawa.
OdpowiedzNie pojawią się i co? Od razu widać że klient marudny więc tym lepiej. Będzie spokój.
OdpowiedzNapisałbym SMSem, że w sumie to mogą się nie pojawiać, taniej wesele wyjdzie.
OdpowiedzWydaje mi się, czy przy okazji ślubów i wesel w sporo osób wstępuje to samo, co w przypadku promocji na karpia w lidlu?
Odpowiedz@Windowlicker: Wstępuje, ale coś innego. Przede wszystkim jest to gigantyczny, paniczny strach przed tym, aby tylko "ludzie nie gadali". Rodzice liczą, że im więcej kilometrów nastuka para, tym mniejsze ryzyko obmowy, bo przecież poświęcenie, okazanie szacunku... A więc wysłano narzeczeństwo w objazd kraju i okolic, a... ploty i tak będą. Jak mawiał mój ojciec, są tacy, którym nawet gdyby dupę miodem smarować, to i tak będą marudzili. Spodoba im się "poświęcenie"? Fajnie. Tylko muzyka na weselu będzie za głośna, schabowy za mały, a fotograf będzie miał brzydkie buty.
OdpowiedzBohaterowie wesele robią dla siebie czy dla innych? Ja zamierzam robić wesele dla siebie i dla swej kobiety; zapewnić transport i 1 nocleg dla gości. A kto nie przyjedzie, to nie przyjedzie. A zaproszenia to albo "przy okazji" wręczymy, albo pocztą + telefonicznie.
OdpowiedzMoim zdaniem to nie zasługuje na wpis w ogóle. Żeni się, ergo dorosły. A dorosły nie jest skoro słucha takich bzdur. Daję im maks 5 lat razem, a rodzinę całościowo oceniam na 4/10. Nie pozdrawiam.
Odpowiedz