Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

To będzie mój pierwszy wpis, więc bardzo proszę wybaczyć mi mój toporny…

To będzie mój pierwszy wpis, więc bardzo proszę wybaczyć mi mój toporny sposób pisania.

Historia może dla większości nie będzie aż tak piekielna… ale dla mnie jest. Doskonale przedstawia ona młodych Polaków, "potencjalną elitę intelektualną naszego kraju", studentów.

Jestem świeżo po egzaminie inżynierskim na bardzo popularnej małopolskiej uczelni ścisłej, która do niedawna była spełnieniem moich marzeń edukacyjnych. Bardzo cieszyłam się, że jest mi dane tam studiować, do czasu, aż nie przekonałam się z jakimi ludźmi będę musiała się tam stykać.

Moja wizja solidarnych studentów, wspierających się w ciężkiej walce z sesją i egzaminami, owszem trochę balujących, ale wciąż spoko ludzi, legła w gruzach. Obecnie uczelnie wyższe nie mają takiego klimatu jak kiedyś (to tylko moja obserwacja, są wyjątki). Teraz atmosfera jest paskudna, rywalizacja w której nie ma zasad i dojrzałości. Swoją tezę popieram następującymi sytuacjami.

Sytuacja 1:
Na moim wydziale już od lat przeprowadzany jest egzamin inżynierski, co roku w podobnej formie (dostajemy pulę pytań, musimy przygotować odpowiedzi, nauczyć się, a później zdać egzamin, na którym losować będziemy pytania właśnie z tej puli.
Pytania co roku zmieniają się w niewielkim stopniu dlatego starsze roczniki przekazują młodszym "w spadku" swoje stare opracowania pytań. Młodsze roczniki, dopracowują ewentualne braki i konsultują z prowadzącymi, którzy będą odpowiedzialni za ocenianie odpowiedzi na pytania z wybranych działów.
Zależność wydaje się być prosta... ale nie dla moich koleżanek z roku.

Niektórzy profesorowie są bardzo poważni, cenią sobie swój czas i łatwo wytrącić ich z równowagi kiedy im się go marnuje.
Ale do rzeczy: Dostaliśmy opracowanie od roku wyżej. Mieliśmy zbiorczo sprawdzić poprawność opracowań i udać się do prowadzących. Wśród działów był przedmiot związany z gospodarką odpadami prowadzony przez surowego profesora.
Nikt nie zgłosił się na ochotnika aby skonsultować z nim poprawność odpowiedzi, więc moja odważna koleżanka podjęła się tego zadania. A oto pierwsze zdanie które usłyszała od profesora w gabinecie:
- Droga Pani, przecież to egzamin kierunku XXX, studentki już były u mnie dawno. Sprawdziłem, poprawiłem, nie będę robił dwa razy tego samego. Powinniśmy się szanować.


Tak... koleżanki tak skąpiły swoich "zasług" na rzecz całego roku, że nie podzieliły się zweryfikowanymi odpowiedziami, których to nawet same nie przygotowały! Tym sposobem reszta kierunku aż do egzaminu nie dowiedziała się jakie błędy (zdaniem profesora) były w opracowaniu!

Sytuacja 2: Krótsza! Ale bardziej obrazuje złośliwość KOLEŻANEK z uczelni.
Na zajęciach z pracowni dyplomowej mieliśmy zrealizować część prezentacji multimedialnej, którą później wykorzystywaliśmy na obronie tytułu inżyniera. Zaliczenie pracowni polegało na przedstawieniu prezentacji przed grupą i odpowiedzi na ewentualne pytania słuchaczy.
Studenci kolejno przygotowywali się do prezentacji.
Nadszedł czas mojej koleżanki, na szczęście (tak myślała) w trakcie kiedy "wpinała się do komputera" prowadzący musiał na chwilę opuścić salę.
Skorzystała z okazji i poprosiła wszystkich:
- Bardzo proszę tylko nie pytajcie mnie o XYZ, bo nie będę potrafiła wyjaśnić i nie zdam.
Prowadzący wraca…
Koleżanka spokojnie zakończyła prezentację. Prowadzący mówi do słuchaczy:
- Czy ktoś ma jakieś pytania do koleżanki?
-Tak! Zgłasza się jedna.
- Powiedz mi proszę dlaczego w projekcie zastosowałaś XYZ.

Rzeczywistość na uczelniach wyższych.

edukacja

by ~inz4lola
Dodaj nowy komentarz
avatar paski
7 19

"Obecnie uczelnie wyższe nie mają takiego klimatu jak kiedyś. (to tylko moja obserwacja, są wyjątki) Teraz atmosfera jest paskudna" Czekaj, a skąd Ty możesz wiedzieć jak to było kiedyś i że już tak nie jest? ;)

Odpowiedz
avatar Ara
5 15

@paski: Ja mogę i potwierdzam. To już nie to samo.

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
9 9

Jeśli mówisz o AGH to się bardzo dziwię, bo mam tam pełno znajomych z wielu różnych kierunków i pomijając parę ewenementów (z których można się pośmiać przy piwku), to atmosfera jest genialna. ;)

Odpowiedz
avatar Windowlicker
22 24

"To będzie mój pierwszy wpis, więc bardzo proszę wybaczyć mi mój toporny sposób pisania." Ale w sensie, że pierwszy raz w życiu piszesz?

Odpowiedz
avatar greggor
22 22

"Ech, ta dzisiejsza młodzież" - tekst odcyfrowany z tabliczek sumeryjskich.

Odpowiedz
avatar Librariana
23 25

"Swoją tezę popieram następującymi sytuacjami." - widać, że świeżo po maturze, skoro nadal próbujesz stosować formę rozprawki...

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
3 13

Drugiej sytuacji nie rozumiem. Właśnie trudne pytania i sprowokowana nimi dyskusja są najpiękniejszą częścią prezentacji naukowej.

Odpowiedz
avatar pawelpepek
5 15

Nie rozumiem piekielności drugiej sytuacji. Podejrzewam, że ta dziewczyna mogła wcale nie przygotować sama tej prezentacji, skoro nie mogła wyjaśnić zastosowania XYZ

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
4 4

@pawelpepek: Piekielność polegała chyba na złośliwości osoby, która spytała dokładnie o to, o co tamta prosiła, żeby jej nie pytać. Skoro dziewczyna zapowiedziała, że jeśli padnie takie pytanie to ona nie będzie umiała na nie odpowiedzieć, zatem nie zda, ergo prosta konkluzja - osoba pytająca chciała, aby koleżanka nie zdała. Nie wiemy, co to było XYZ, więc trudno nam osądzić, czy przygotowała sama prezentację i użyła w niej XYZ którego /- ej działania nie znała, choć może powinna (czego też nie wiemy), czy też XYZ było podstawą prezentacji i bez zrozumienia jego/jej działania nie mozna było tej prezentacji zrobić.

Odpowiedz
avatar cezar
6 14

Bo "koleżanki" to słowo klucz. Moja dziewczyna studiowała na AGH na kierunku, gdzie większość (> 80%) stanowiły dziewczyny i sytuacja była podobna - ciągła zawiść, podkopywanie, brak pomocy i wyścig szczurów. Ja ze swojego kierunku na tej samej uczelni (4 kobiety na 120 osób) mam zupełnie inne doświadczenia - nie jestem w stanie sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek był bardziej zgrany i solidarny niż nasz rok.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
3 3

@cezar: A potem, jak w większości współczesnych złożonych projektów i zadań, trzeba coś zrobić zespołowo i jest problem, bo ludzie grają na siebie i nie potrafią współpracować.

Odpowiedz
avatar polaquita
1 3

@cezar: a ja mam inne doświadczenia, fakt, że studiowałam prawie 20 lat temu, ale to faceci nie dzielili się pracą, udawali, że nie mają a przy egzaminie wychodziło, że jednak wszystko mieli opracowane. Dziewczyny zawsze chętnie pomagały. Każda w swojej dziedzinie.

Odpowiedz
avatar Baobhan_Sith
14 18

A ja nadal jestem w szoku,że obecnie studiowanie wygląda tak, że na egzamin dyplomowy wykładowcy opracowują studentom odpowiedzi na pytania, które będą im zadawane.

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
10 12

Uczelnia wyższa to ta różna od niskiej? Czy tej średniego wzrostu? Wpis na piekielnych, różni się od wpisów na wspaniałych? Od opowiadania w gimnazjum? ("To będzie mój pierwszy wpis, więc bardzo proszę wybaczyć mi mój toporny sposób pisania.") Samo życie, panienko. Jeszcze poznasz takich ludzi, że ci gały wyjdą z orbit, uwierz mi. Jeszcze zatęsknisz za niewinnymi przepychankami koleżaneczek ze szkoły. Obym się mylił, ale wątpię... Ale nie ma to żadnego związku z uczelnią, wiekiem, krajem czy czasami. Ludzie to kur wy. Eot.

Odpowiedz
avatar burninfire
-3 7

Takie życie. Przeszłam nawet ukrywanie materiałów od prowadzących przez starościnę, która prosiła o nie w imieniu roku. Jeszcze kilka roczników i nawet terminy egzaminów nie będą jawne :D Obecnie studiuję z osobami, które robią wszystko, żeby jak najszybciej wyjść do domu, bo serial/praca (nie, nie są biedne pracują bo im się spodobało zarabianie pieniędzy). Po co więc studiują? Tak w temacie 'zwalczania konkurencji". Moja sugestia jest taka, żeby się zacząć uczyć, a nie ludzi z materiałów ograbiać :) Naprawdę bardziej ceni się umiejętność radzenia sobie w nowej sytuacji, wyszukiwania informacji, a nie nauki notatek na pamięć i oszukiwania ludzi.

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
0 12

@burninfire: A skąd ty wiesz kto i dlaczego pracuje? I co ogólnie ma motywacja do rzeczy?? Według mnie studiowanie i NIE pracownie oraz nie czucie najmniejszego pociągu w wieku 18-25 lat do zarobienia jakiekolwiek kasy to patologia... To 12 latek ma za obowiązek szkołę i zabawę. 22 latek, który ogranicza się do nauki... Nikogo nie oceniam, ale dla mnie to spore zadatki na ofiarę losu.

Odpowiedz
avatar Fantaghiro
2 2

@burninfire: Ja studiuję i pracuję (bo muszę mieć na czynsz, jedzenie i tego typu "luksusy"). Jeżeli z powodu pracy nie ma mnie na zajęciach to jakoś je odrabiam np. na zajęciach studiów niestacjonarnych. Na roku mam kilka tak zawistnych osób, że już się odgrażały, że powiedzą coś któremuś z prowadzących, żeby mnie oblał. Dlaczego? Bo "one też by chciały mieć więcej pieniędzy, ale nie mogą pracować, bo muszą być obecne na zajęciach". Witki opadają.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
3 3

Mam skrajnie inne doświadczenia jeśli chodzi o solidarność studentów. Na moim kierunku nie ma ani rywalizacji, ani robienia sobie pod górkę. Jak ktoś otrzymał jakieś informacje od wykładowcy- od razu je udostępnia na grupie na Facebooku. Jeśli ktoś ma fajne materiały, opracowania, albo na przykład zrobił już zadanie, które było do zrobienia- dzieli się tym z innymi. Tak robi w sumie większość osób z mojej grupy, a jest nas dość sporo. No ale może różnica polega na tym, że to nie jest elitarna uczelnia i super ambitny kierunek, więc nikt nie czuje potrzeby podkładania drugiej osobie nogi, żeby samemu lepiej wypaść.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

Ja wiem, że w grupie na studiach może się trafić taki ewenement, który będzie miał wszystkich w dwunastnicy (no, przynajmniej póki nie będzie potrzebował pomocy), ale... heloł... budzimy się... to są studia, a nie 2. klasa podstawówki- jesteśmy już dorośli, trzeba sobie radzić, a nie czekać, aż za rączkę przeprowadzą. Studia to już własna praca i indywidualna nauka, a nie "a teraz dzieci zapiszcie sobie zadania do domciu". Trzeba samemu opracowywać tematy, a nie liczyć na łaskę prowadzącego. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby podejść do prowadzącego i wyjechać mu na bezczela hasłem "potrzebujemy pytania na egzamin i czy by pan potem tego nie przejrzał". Pierwsza część prowadzących by mnie chyba śmiechem zabiła po czymś takim, pozostała postarałaby się o to, żebym miał ekstra szczegółowe pytania na zaliczeniu. Nie wspominając już o hasłach "mam w prezentacji zagadnienie X, ale ni cholery nie wiem o co chodzi więc nie pytajcie mnie bo uwalę". Moja promotorka za coś takiego by mi chyba cofnęła inżyniera, gdybym przyznał się przed obroną, że napisałem pracę i zrobiłem oprogramowanie używając technologii, z której nie potrafię się wytłumaczyć i nie wiem jak działa. Proste pytanie: "to jak to zrobiłeś?" i co odpowiesz? Stack Overflow Driven Development? Raczej nie przejdzie. W zasadzie u mnie na studiach panowała prosta zasada i poza jednym wyjątkiem cierpiącym na chorobę wieku starczego z przerostem ego wszyscy prowadzący się jej trzymali- na zajęciach możecie sobie pracować w grupach nawet i 10-osobowych, pomagać, pytać się nawet i po 100 razy o coś i to jest fajnie ALE na zaliczeniach, kolokwiach i pracach semestralnych każdy musi wykazać się tą wspólną wiedzą indywidualnie. Sam. Bo to są studia, nie podstawówka. U mnie i masy studentów przede mną się dało- to teraz też się da. Krótko mówiąc- do nauki, ku&wa! :D Drodzy studenci- wiem, że to raczej pobożne życzenie, ale naprawdę- zacznijcie się uczyć skoro już tak bardzo chcieliście iść na studia, bo jak potem przyjdzie co do czego, to w pracy szefa nie będzie obchodziło to, że poszliście na studia i zdaliście je na 5 z wyróżnieniem, tylko to, czy wiecie z czym macie do czynienia i czy potraficie się wywiązać z obowiązków. Wiem, że studia takiej wiedzy nie dają (a z pewnością nie całej), ale przynajmniej dają podstawy, bez których będziecie cienko piszczeć.

Odpowiedz
avatar MrsPumpkin
0 0

Wszystko naprawdę zależy od ludzi, którzy się trafią w grupie/na kierunku. Sama mam sporo piekielnych historyjek własnie z niektórymi znajomymi z grupy w roli głównej, ale tutaj się nie będę rozpisywać :) Ja na początku studiów naprawdę starałam się dzielić notatkami/materiałami, chciałam pomóc innym przetrwać. Ale jak zauważyłam, że w pewnym momencie na grupie roku (ok. 120 osób!) praktycznie tylko ja coś udostępniam (nie licząc informacji organizacyjnych), a jak pytam, proszę o coś to zostawałam olana, to i ja się poddałam. Z wiatrakami nie wygram. Każdy sobie rzepkę skrobie i tego niestety nie przeskoczymy. Pozostaje tylko życzyć cierpliwości do takich ludzi :)

Odpowiedz
avatar luki9797
0 0

Przypomniały mi się trochę czasy gimnazjum gdzie ponad połowa mojej klasy wtedy to były dziewczyny gdzie część z tych dziewczyn prowadziły wyścig szczurów o najlepsze oceny, zawsze oczekiwały pomocy ale same nigdy nie pomogły i zdarzyło się, że podkopały jak była okazja. Przez cztery lata technikum w klasie bez dziewczyn nie doświadczyłem podobnych rzeczy (no może po za jednym osobnikiem ale to tylko w podkopywaniu) i nie chcę zabrzmieć nietolerancyjnie czy coś ale odniosłem wrażenie że faceci są bardziej solidarni jakoś nawet jak się nie lubią. Jeśli uraziłem płeć piękną to najmocniej przepraszam, nie miałem takiego zamiaru.

Odpowiedz
Udostępnij