Sytuacja jeszcze z praktyk z technikum. Praktyki miałem w rachunkowości w zakładzie gospodarki komunalnej. Jak to bywa na praktykach, oprócz normalnej pracy w biurze, dostawałem też takie zadania jak zaniesienie/odebranie czegoś z poczty, czy odbiór jakichś dokumentów z urzędu miasta czy ZUS-u. Właśnie z ZUS-em związana jest ta historia.
Miałem przynieść z ZUS-u 10 kopii wniosków o wcześniejszą emeryturę. Wchodzę do budynku, nikogo innego nie ma tylko panie w okienkach. Już nauczony, zgodnie z procedurami, odbieram numerek pod właściwym zaznaczeniem sprawy. Za chwilę odpala się mój numerek na stanowisku numer 3. (Rozmowy przytoczone mniej więcej, tyle ile pamiętam sprzed kilku lat). W rozmowach [P] oznaczą panią, a cyfra następująca numer stanowiska.
[Ja]: Dzień dobry, poproszę 10 kopii wniosków o wcześniejszą emeryturę.
[P3]: Dlaczego przychodzi pan z tym do mnie?
[Ja]: Tutaj wyświetlił się mój numerek...
[P3]: Musiał pan źle wybrać powód swojego przybycia, ja zajmuję się emeryturami, stanowisko numer 2 jest od wniosków, proszę przejść do koleżanki obok. (Koleżanka wszystko słyszała, nie było nikogo przy jej stanowisku).
[Ja](Już przy stanowisku numer 2): Dzień dobry poproszę 10 kopii wniosków o wcześniejszą emeryturę.
[P2]: Z tym to nie do mnie, u mnie są pozostałe wnioski, pana wniosek dotyczy emerytury, więc wszystko co z nimi związane, załatwia się na stanowisku numer 3.
[Ja]: Przed chwilą zostałem odesłany ze stanowiska numer 3 tutaj...
[P2]: Widocznie źle pan zrozumiał instrukcję, albo źle wypełnił powód przybycia, proszę przejść na stanowisko numer 3. (Stanowiska obok siebie, więc wszystko słyszała pani na stanowisku numer 3).
[Ja]: Pani na stanowisku numer 2 mówi, że tutaj mogę odebrać wniosek o wcześniejszą emeryturę.
[P3]: Ja nie jestem od wniosków ALE W OSTATECZNOŚCI MOGĘ panu wydać te wnioski, proszę poczekać.
Pani wstaje i szuka wniosków w szufladach. Otwiera, przebiera, szuka i za chwilę:
[P3]: Baśka, nie widziałaś tych wniosków?
[P2]: A szukałaś w emeryturach?
[P3]: No tu nie ma, we wnioskach ogólnych nie powinny być?
[P2]: Ja ich nie mam u siebie, muszą u ciebie być.
[P3]: Co ja mam teraz zrobić?
[P2]: Wydrukuj na miejscu, poczeka.
Czekam cierpliwie, aż podchodzi pani ze stanowiska numer 3 i ogłasza, że muszę poczekać chwilkę, znajdzie tylko wnioski na komputerze i wydrukuje, bo chyba się skończyły. Czekam z 5 minut zanim znalazła i zaczyna drukować. Skończyła drukować i podchodzi pani ze stanowiska numer 1 (która zapewne słyszała wszystkie rozmowy, bo oprócz mnie nie było nikogo, a stanowiska są obok siebie).
[P1]: Po co drukowałaś? Przecież te wnioski są położone koło rent, żeby było wiadomo gdzie są.
ZUS
https://www.youtube.com/watch?v=OmZkeBv3uFc
OdpowiedzDlaczego tak wiele osób zamiast "jakiCHś" pisze jakiś... Non stop się spotykam z tym błędem.
Odpowiedz@strasznik: Nie wiem... Może dlatego, że skracanie trudnych do wymówienia zbitek głoskowych do prostszych jest jednym z podstawowych mechanizmów mających wpływ na ewolucję języka potocznego?
Odpowiedz@strasznik: ostatnio mojego chłopaka uświadomiłam, jak to działa. Jeśli ktoś nie zajmuje się językiem, w sensie nie zastanawia się ani nie wyciąga wniosków, ciężko zauważyć różnicę między "jakiś" czy "jakichś", zwłaszcza, że czyta się tak samo, jeśli ktoś nie zaakceptuje specjalnie tego "ch". @Issander: tak. Ale nie działa to w ten sposób, że jeśli wymiawiasz tak, to możesz pisać tak, ostatecznie istnieje coś takiego jak ortografia i to jest błąd. Natomiast moim zdaniem jest dość prawdpodobne, że w przyszłości nie będzie się dało odróżnić formy "jakichś" od "jakiś", a jeszcze później dostosuje się ortografia.
Odpowiedz@hatesmog: *zaakcentuje
Odpowiedz@hatesmog: Tylko że "jakichś" i "jakiś" to dwa różne przypadki. Ciężko będzie to ujednolicić. Po tym jak moja POLONISTKA myli bynajmniej i przynajmniej, to mnie już takie błędy zupełnie nie dziwią. Koszmar...
Odpowiedz@hatesmog: Ale ani strasznik, ani ja nic nie pisaliśmy o kwestii poprawności... Wiadomo, że to nie jest poprawne. Strasznik zapytał, DLACZEGO ludzie robią ten błąd. Więc przytoczyłem mechanizm, który za to odpowiada. Trudna do wymówienia zbitka "-chś" skraca się w mowie potocznej do "-ś", a potem ludzie piszą tak jak mówią.
Odpowiedz@strasznik: Moje niedopatrzenie, dzięki za zwrócenie uwagi!
OdpowiedzEch, urzędy... Aż się boję iść po paszport, że spędzę tam nie wiadomo ile czasu.
Odpowiedz@hatesmog: mi babeczka nie umiała zeskanować linii papilarnych... przez chwilę myślałem że będę musiał zdejmować buty żeby wielkiego palucha przyłożyć
OdpowiedzAż mi się przypomniało "12 prac Asterixa" :) I "Zwierzogród" jednocześnie. Kocham urzędy :)
Odpowiedz@bromba69: a w Zwierzogrodzie gdzie to było? Byłam w kinie a nie pamiętam o.o
Odpowiedz@InessaMaximova: nie oglądałem filmu ale w necie ciągle pokazują scenę w urzędzie gdzie pracują same leniwce :P
Odpowiedz@Anonimus: Ahaaaa :D tyle że to nie biurokracja i od Annasza do Kajfasza a po prostu... No nie wiem, no wyrzucić ich nie mogą bo zapewne mają największe zyski czy jakoś tak :D
Odpowiedzwygoogluj sobie "pasjans 29 sekund" - już będziesz wiedział czemu Cię tak odsyłały
OdpowiedzJa już nie będę narzekał ani się dziwił. Wy mi tylko powiedzcie, jak można dostać taką fajną pracę, gdzie nie trzeba nic ogarniać, bezstresową (no, może nie dla petentów), za ładną kaskę?
Odpowiedz@drzacek: Skoro pytasz "jak" to ta praca nie jest Ci przeznaczona. Gdyby była,wiedziałbyś, że Grażynka z pokoju 203 za 18 miesięcy idzie na emeryturę i ty wskakujesz na jej miejsce. Chyba, że jesteś synem miejscowego działacza jedynej słusznej na dane czasy partii to dostawi się biurko i zaczynasz jutro rano.
OdpowiedzKiedyś miałem podobną sytuację w ZUS. I też chodziło o druki. Pani Biurwa była zajęta układaniem pasjansa, a na moje pytanie o blankiety, potoczyła błędnym wzrokiem po pustym blacie i wróciła do przerwanej czynności mrucząc pod nosem: "a... gdzieś tutaj powinny być...". Na moje stwierdzenie, że jednak nie ma, obudziła się znów na moment i westchnęła z irytacją: "a... faktycznie nie ma..." i uznała sprawę za załatwioną. Kiedy po 5 minutach, dalej wpatrywałem się w nią ze służbowym uśmiechem nr 3, dłużej nie mogła ignorować mojej obecności i zawarczała: "No przecież mówiłam, że nie ma." I tutaj skończyły się uprzejmości... Patrząc jej prosto w oczy, wycedziłem z miną Chestera u Sapkowskiego, że skoro zajmuje się przyjmowaniem i wydawaniem interesujących mnie dokumentów, to jej zakichanym obowiązkiem jest ich przygotowanie. Zatem teraz ma zebrać szanowne cztery litery i przynieść mi druki, a ją na nią poczekam. Nie wiem co zadziałało, czy ty zimna furia w głosie, czy zaskoczenie, ale pobiegła w dyrdy po papiery i przyniosła w zębach, gnąc się w lansardach i przepraszając, że tak długo. Byłem nie mniej zszokowany chyba niż ona... Zmusiłem babę w ZUSie do pracy! I wtedy zrozumiałem jak czuje się Chuck Norris.
Odpowiedz@WilliamFoster: Chuck Noris nie bywa zszokowany
OdpowiedzTyż prowda...
Odpowiedzzupełnie jak w 12 pracach Asteriksa kiedy to bohaterowie mają biegać po urzędzie za wnioskiem XD kocham naszych urzędasów
OdpowiedzPustego formularza nie da się sobie wydrukować z internetu, że trzeba aż po niego osobiście zaiwaniać?
OdpowiedzZa dobrze pierdzistołki mają. Połowę tego tałatajstwa pogonić do prawdziwej roboty.
Odpowiedz