Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tak refleksyjnie będzie dzisiaj. Ludzie to jednak mają nasrane we łbie. Czy…

Tak refleksyjnie będzie dzisiaj.

Ludzie to jednak mają nasrane we łbie. Czy jak ktoś idzie kupić wannę, to mówi, że mu się należy rabacik, bo on zawsze tu kupuje i w 199... kupił 5 płytek i półkę? Albo w spożywczaku mówi, że weźmie 10 bułek, ale wówczas jedna gratis? Albo negocjuje cenę chianti w monopolowym? No zakładam, że jednak nie, po prostu kupuje to, na co go stać. To dlaczego, jak ktoś kupuje wakacje, to jeszcze dobrze nie zacznie rozmowy o tym, gdzie, co i za ile, to już pytanie o "rabacik", zniżeczkę, upuścik itd.

Czy to jakiś sport nowy albo inna frajda, żebrać o zniżkę?! Przecież to nie jest przejaw przedsiębiorczości, a u osoby wysłuchującej takich jojczeń wywołuje to wyłącznie:
-zażenowanie
- maksymalne zażenowanie
-niesmak
-obrzydzenie
-politowanie
-nerwicę
- dowolną kombinację powyższych.

Dzisiejszy przykład - człowiek, który ma rezerwację dla 4 osób, w tym jedno dziecko 2-letnie gratis, liczy jeszcze na rabat.
Kolejny - może rabacik na początek miłej współpracy? (pierwszy wyjazd)
Kolejny - bo ja jestem stałym klientem (drugi wyjazd albo historia zapytań i katalogów od lat 10, żadnego wyjazdu).

Weźcie ludzie nie róbcie z siebie dziadów-cebulaków.

by ooomatko
Dodaj nowy komentarz
avatar Ksarn
26 30

Czasami warto zapytać o to czy jest, ale nie żebrać/żądać, bo się "należy". Różnica nieduża, ale jednak jest.

Odpowiedz
avatar ewilek
11 17

@Ksarn: Też uważam, że próba negocjacji ceny jest OK. Nie widzę w tym nic zdrożnego. Często w sklepach pytam o możliwość zniżki i wielokrotnie kupiłam buty czy kurtke z 5-10% rabatem.Tyle tylko, że nie żebrałam a zadawałam grzecznie pytanie. Jak odpowiedz była odmowna to spokojnie ją przyjmowałam i juz. Zastania mnie dlaczego ooomatko uważa takie pytania za przejaw dziadowania? No chyba, że nie ma na myśli wszystkich a tylko tych skamlacych i niegrzeczny klientów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
28 46

No cóż... Ja osobiście nie widzę w targowaniu nic złego. To kwestia sprzedającego, czy na taki "rabacik" przystanie, jak męczy go pytanie o to, to może jednak nie powinien w sprzedaży pracować. Są miejsca i sytuacje, gdzie targowanie nic nie da, np. kupno bułek w markecie. Ale jeśli ktoś w tym samym markecie idzie za gotówkę kupić lodówkę, kuchenkę i komputer, to czasami można zaoszczędzić dzięki takiemu zapytaniu kilka stów. I tak, jadąc na wakacje zdarza mi się coś "urwać" z ceny. Przeważnie jeżdżę "na domek" przed sezonem, na dwa tygodnie i nie widzę powodu, żeby długość pobytu i jego termin nie upoważniały mnie do negocjacji o cenę. W końcu wynajmujący zyskuje na tym również, im dłuższy pobyt tym mniej na jego cenę wpływa zmiana pościeli, sprzątanie przed/po czy ewentualne "przestoje". Jeśli obu stronom zniżka w takiej sytuacji będzie odpowiadać, to o co chodzi? Wystarczy odmówić.

Odpowiedz
avatar themistborn
-2 32

@Ajsza: Chodzi o sposób zapytania: 1) Ho ho ho... To co? Może jakiś rabacik dla nas by Pan/Pani miała? 2) Przepraszam. Czy nie dałoby rady tej ceny trochę niższej zrobić? Wybierz, które lepiej brzmi. Bo ja ogólnie też nie widzę nic złego w zniżkach. Sam często pytam chociażby żartem (niech akurat się uda). Ale tzw. Janusze jeszcze nic nie kupili a myślą o rabacie i jakby ich sama obecność w sklepie upoważniała ich do rabatów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
19 25

@themistborn: A skąd wiesz, że tak właśnie wyglądała próba negocjacji? Autor nic nie pisze o sposobie zapytania, a tylko wskazuje, że chęć osiągnięcia zniżki to w jego mniemaniu obciach i wiocha. Tym bardziej - o zgrozo!- na początku rozmowy. Wydaje mi się, że jest to jednak lepsze niż zajęcie sprzedającemu pół godziny na wypytywanie o wszystko, a potem, po dowiedzeniu się, że cena nie ulegnie zmianie - rezygnacja.

Odpowiedz
avatar le_szek
11 17

@Ajsza: Z drugiej strony - zaczynanie od pytania o rabat, kiedy jeszcze się nie wie, jakie są warunki oferty jest dziwne. Bo jeszcze nie wiedzą, czy w ogóle oferta jest dla nich, ale już chcą zbić cenę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 21

@le_szek: w moim wprzypadku to zwykle mniej więcej 3-4 pytanie - czyli de facto również początek rozmowy. Większość informacji mogę przeczytać (w przypadku akurat wyjazdu) w ogłoszeniu, zwykle pozostaje mi dopytać ewentualnie o akceptację zwierząt lub odległość do plaży/sklepu i dalej już ustalanie ceny. Po co mam tracić czas na poznawanie milionów szczegółów, jeśli cena wyjściowa mnie nie zadowala?

Odpowiedz
avatar le_szek
-2 14

@Ajsza: Mam wrażenie jednakowoż, że większość przychodzących do biura nie ma konkretnej, już znalezionej oferty, w najlepszym razie wiedzą, gdzie chcą jechać - choć IMHO większość idących do biur nawet tego nie wie, raczej coś w stylu "mam urlop od 15 do 30, co mi Pani/Pan zaproponuje".

Odpowiedz
avatar rodzynek2
11 13

A jeżeli klient na już sprecyzowany cel podróży? Większość interesujących klienta informacji na temat wycieczek, hoteli biuro itd. biuro podróży podaje na stronie internetowej i to łącznie z ceną. Zazwyczaj pozostaje kwestia szczegółów i ceny właśnie.

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
2 14

@ooomatko: o tak! i najśmieszniejszy na dzień dobry: "ile i dlaczego tak drogo?" :) Pracowałam za szczeniaka w sprzedaży w 3 różnych branżach (od spożywki po "dobra luksusowe") i w żadnej nikogo targowanie się "żartem" nie bawiło. Raczej każdemu sprzedawcy podnosiło z miejsca ciśnienie i minimalizowało szanse na upust.

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
5 9

@themistborn: A kiedy masz myśleć o rabacie jeśli nie PRZED zakupem? Chyba nie po...?

Odpowiedz
avatar Lypa
21 29

Ból dupy o to że ludzie czasem lubią się potargować, szczególnie jeśli kupują coś drogiego?

Odpowiedz
avatar glan
8 16

Proponuję wywiesić kartkę z systemem rabatowym: Dzień Dobry - rabat 1% Dzień Dobry, poproszę... - rabat 2% Potem takim pytającym można dawać rabat jeśli faktycznie im się należy. :)

Odpowiedz
avatar anka6464
1 1

@glan: Kiedyś potrzebowałam pilnie coś skserować w innej lokalizacji niż zwykle. Znalazłam jakiś punkt ksero, który miał też w sprzedaży drukarki i inne sprzęty, generalnie można było mieć jakieś wątpliwości co do zakresu świadczonych usług bo był trochę nietypowy. Wchodzę, mijam przedsionek, szukam jakiegoś cennika bo mam przy sobie tylko złotówkę. Moim oczom ukazuje się duży napis: "Chcę coś skserować" - 10 gr "Macie tu ksero?" - 20 gr Chyba też mieli dość :)

Odpowiedz
avatar Betoniarka
5 23

Daję plusa, bo pytanie: "ile to kosztuje i czemu tak drogo?" słyszę codziennie, czasem nawet kilka razy.

Odpowiedz
avatar themistborn
12 22

@Betoniarka: A najlepsze w tym wszystkim jest to, że pytający myśli, że wymyślił najśmieszniejszy żart dnia.

Odpowiedz
avatar Betoniarka
3 9

@themistborn: I potem jest jeszcze takie cudowne "hłehłehłe". Boki zrywać. Uwielbiam. Żeby nie było, pracuję w szeroko pojętych usługach, które najwyraźniej według wielu powinny być darmowe.

Odpowiedz
avatar Librariana
17 25

Trochę kiepskie porównanie - ile kosztują bułki, wino, a nawet wanna, a ile wakacje dla kilku osób?

Odpowiedz
avatar le_szek
22 24

@ooomatko: Kupowałaś kiedyś samochód w salonie? Bo zapewniam, że praktycznie każdorazowo można coś uzyskać - zwykle w formie gratisowych dodatków typu opony/koła zimowe itp.

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
17 27

@ooomatko: Ja wale... Po co pracujesz dziecko w sprzedaży? To pierwsza rzecz. A druga, że chyba jeszcze nie sprzedano samochodu gdzie ktoś by ceny nie upuścił! Ani jednego!

Odpowiedz
avatar ewilek
10 12

@ooomatko: przy kupnie drogiego samochodu tylko idiota lub faktycznie krezus nie negoczuje. Chociaż w przypadku tego drugiego nie byłabym tak do końca pewna:).

Odpowiedz
avatar Vyvren
11 17

@ooomatko: zrób coś dla ludzkości i zmień branżę. Serio. Bo skoro wkurza cię tak podstawowe pytanie to strach pytać cię o cokolwiek

Odpowiedz
avatar rodzynek2
3 11

@ooomatko: Przy zakupie każdego samochodu z salonu da się wytargować rabaty lub ekstra wyposarzenie. Od kilku tys.złotych po dodatkowy komplet opon, czy skórzane siedzenia. Trzeba tylko trochę ponegocjować.

Odpowiedz
avatar jelonek
2 2

@rodzynek2: Ja się nie lubię targować i nie umiem ale jak kupowałam auto to po prostu objechałam wszystkie salony dealera tej marki w okolicy. Dzień dobry chcę to auto w takiej i takiej konfiguracji. Tu mam ofertę z salonu X, czy mogą państwo zaproponować coś lepszego? Dodatkowo przy leasingu polecam pytać o rabat za finansowanie przez bank z którym salon ma kontrakt ;)

Odpowiedz
avatar Venecjan
25 27

Ja rozumiem, że to może budzić niechęć, niesmak - no ale obrzydzenie ? Weź ty może zmień pracę.

Odpowiedz
avatar CatGirl
16 22

OMG, ale z Ciebie buc. Powiedz gdzie sprzedajesz te wycieczki, nie chciałabym przypadkiem dać Ci zarobić.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
16 20

Targowanie się jest tak stare, jak handel. W pewnych kulturach jest nawet obowiązkowym elementem samej transakcji. Kupiec może wręcz poczuć się obrażony, jeśli klient po usłyszeniu ceny bez dyskusji wyciągnie żądaną sumę (i to pomimo, że zarobi więcej). Owszem, nie negocjuje się raczej cen za przejazd komunikacją miejską, ale przy zakupach na targu, albo przy zamawianiu większej ilości towaru u hurtownika nie widzę powodu do zaniechania próby targowania. Druga sprawa to fakt, że w pewnych branżach cena, jaką słyszy potencjalny klient na początku jest znacznie zawyżona. I dopiero po narzekaniu, marudzeniu i targowaniu okazuje się, że rabat jak najbardziej da się zastosować, ewentualnie w ramach ceny dostać coś ekstra. Jest to szczególnie widoczne w przypadku usług i produktów, na które składa się kilka elementów. Najlepszym przykładem może być wycieczka "all inclusive", telefon z abonamemtem, skomplikowana, bądź długo trwająca usługa (remont mieszkania).

Odpowiedz
avatar Windowlicker
13 17

Dałbym plusa, ale muszę najpierw zapytać. Czy będzie za niego rabacik?

Odpowiedz
avatar Windowlicker
5 9

@BiAnQ: A strzelaj sobie na zdrowie!

Odpowiedz
avatar Polio
18 22

O matko, całe szczęście, że wakacje organizujemy sobie zawsze samodzielnie, bez pomocy cebuli za ladą, bo jeszcze bym śmiał jaśnie panu Sprzedawcy Wycieczek podpaść. Nic to, z samego rana dzwonię do pani z sieci komórkowej z przeprosinami za targowanie się i zwrócę jej 2 gb internetu i 10 zł obniżki abonamentu, które bezczelnie od niej wyżebrałem.

Odpowiedz
avatar Crook
11 19

Ja z reguły nie targuję się, bo po prostu nie umiem - wiem, moja wada, pewnie na tym sporo tracę. Ale w życiu nie oceniłam źle tych, którzy to potrafią - po prostu zazdroszczę im tych umiejętności. Ale takich sprzedawców jak ty, drogi ooomatko, nie cierpię. Wkurza mnie ktoś, kto zarabia na mnie i jednocześnie traktuje mnie jak potencjalnie śmierdzące jajko, bo nie podoba mu się, że negocjuję cenę albo jej nie negocjuję, że żartuję, albo jestem zbyt poważna, że jestem za chuda lub za gruba, że się uśmiecham albo mam zeza, albo... Tacy sprzedawcy powodują u mnie (jak to było?): "-zażenowanie - maksymalne zażenowanie -niesmak -obrzydzenie -politowanie -nerwicę - dowolną kombinację powyższych." Nie dość, że nie lubisz swoich klientów i prawdopodobnie swojej pracy, to jeszcze publicznie to pokazujesz. I to w kiepskim stylu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

Trochę przesadzasz, jeśli chodzi o reakcje, które wywołują klienci, bo jest targowanie i jest cebulactwo. U mnie- stety/niestety- w większości ofert nie ma możliwości targowania się. I kiedyś zabił mnie facet, który po usłyszeniu takiej odpowiedzi stwierdził, że wie, że mamy rabaty pracownicze i on żąda takiego. Jasne. Inny kiedyś stwierdził, że skoro podpisuje umowę, to powinien dostać inną ofertę niż wszyscy, z ulotki. Jakoś nie pomyślał , że ci wszyscy też podpisują ;-)

Odpowiedz
avatar kertesz_haz
11 13

To druga historia, w której pokazujesz, że nie bardzo rozumiesz branżę, w której pracujesz (pierwsza była o schodach w hotelu). W turystyce, w której klienci przyzwyczajeniu są do rabatów typu first minute za wcześniejszą rezerwację, last minute za wykupienie wakacji tuż przed rozpoczęciem, zniżek za skorzystanie po raz kolejny z usług touroperatora czy jeszcze innych jak choćby spowodowanych np. korzystaniem przez biuro z umów z lokalnym samorządem kraju. którego wysyła turystów pytanie o rabat nie powinno dziwić. Może dziwić jego dziwna, albo nieodpowiednia forma.

Odpowiedz
avatar Drakanub
4 10

@ooomatko - chyba tak naprawdę nigdy nie pracowałeś w branży turystycznej.. upusty zawsze były, są i będą.. oczywiście ma to wpływ na twój zarobek i to Ciebie boli - nie dasz obniżki to więcej zarobisz.. Pracowałem przez pewien czas w centrali międzynarodowego pośrednictwa miejsc hotelowych od których poszczególni operatorzy wykupują miejsca hotelowe i znam różnicę między ceną początkową, a ceną końcową - czasami to 7-8 krotność, a najczęściej wynika ona z cebulactwa takich osób jak ty.. W przypadku, gdyby ceny były bardziej przystępne to więcej osób by jeździło na wakacje - tym więcej ty byś zarobił, ale nie jednorazowo, ale w wyniku efektu skali..

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
2 10

Koniec jezyka - za przewodnika. Jak nie spytasz o nic i akceptujesz bez jakiejkolwiek proby negocjacji ceny - pierwsza propozycje, tos IDIOTA, albo niedzisiejszy naiwniak. Omowienie i dostosowanie wszystkich warunkow do planow poczynan, to koniecznosc w gospodarce i zyciu codziennym. Kto niepotrzebnie cos przeplaca, choc moglby ewentualnie dostac taniej - jest sam sobie winien. Jak sam nie spytasz o znizke, to nie dostaniesz takowej, bo po co sprzedawca ma miec mniej pieniedzy, zawsze woli, zeby to kupujacy zbiednial - jak jest oferma, albo frajerem.

Odpowiedz
avatar niuniek
1 5

I bardzo dobrze, czemu ktoś miałby nie próbować się targować? Niekiedy za tę samą wycieczkę można zapłacić sporo mniej.

Odpowiedz
avatar pawelpepek
-1 5

"To ile płacę i czemu tak drogo?" "No, to zrobi pan tam rabacik fajny" "Na pewno macie taniej jako pracownicy, niech pan swój wbije" "Pan nam da fajną cenę" "999 zł do zapłaty to już po tym rabacie co nam pan dał?" (Nie było o niczym takim mowy) I takie teksty słyszałem codziennie pracując w sieciówce, gdzie najtańsza para butów kosztuje 200 zł. Szczytem dla mnie była kobietą, która kupując zestaw buty+torebka za 1498 zł (!) powiedziała "To może obniży mi pan chociaż 5 zł na czekoladę?" Dziwi mnie to, że ludzie nie rozumieją że najniższy "rangą" pracownik sieciówki w centrum handlowym nie ma ani prawa, ani możliwości dania upustu klientowi. Co innego na targu, czy małym sklepiku, gdzie obsługuje właściciel. Najgorzej jest, jeśli klient myśli że uporem w zadawaniu pytań coś ugra, i powtarza żądania zniżki co minutę. Próbowałem dla zabicia nudy znaleźć jakąś zależność pomiędzy typem klienta, zasobnością jego portfela (ile wydał na zakupy), a częstotliwością pytań o rabat i doszedłem do wniosku, że taka zależność nie istnieje. Zauważyłem natomiast, że w okresie wyprzedaży (2 razy do roku, obniżki do 70%) częstotliwość pytań o rabat (buty przecenione o połowę, tak? To obniży pan o 30 zł i biorę od razu!) zwiększa się co najmniej dwukrotnie.

Odpowiedz
avatar LoonaThic
0 0

Nie wiem, albo NIE znasz specyfiki wycieczek zorganizowanych albo to fake. Przecież nie od dzisiaj wiadomo, że touroperatorzy robią różne ceny w różne tygodnie. Ta sama wycieczka potrafi kosztować w jednym tygodniu 3900, w drugim 4100, a w trzecim 3800. Więc nie mówi mi, że klienci wybrzydzają tylko firmy czase robią ludzi w ciula. Nie od dzisiaj wiadomo, że jak wydajesz 10.000 zł na wycieczkę to liczysz na jakiś ewentualny GEST firmy - nie mówię o rabacie 1000 zł, ale np. miejsce na parkingu pod lotniskiem czy jakaś forma ubezpieczenia w cenie wycieczki. koro to budzi Twoje zażenowanie i obrzydzenie, to powiedz mi tylko gdzie pracujesz - bedę wiedział kogo mam unikać. Nie chce mieć NIC wspólnego z osobą, która sprzedaje mi coś na zasadzie - "bierz i spieprz*j pókim dobry - za chwile będzie drożej". Weź jakiś urlop, może L4, podkuruj skołatane nerwy czy coś tam...

Odpowiedz
Udostępnij