Jakiś czas temu musieliśmy się z mężem przeprowadzić. Znaleźliśmy tanią kawalerkę do wynajęcia w interesującej nas lokalizacji.
Pierwszy zgrzyt pojawił się już w ogłoszeniu - podana cena była z dopiskiem "za pozostawienie mebli dopłata 400 zł" - z tym, że nie były to jakieś ekskluzywne komplety, raczej lata '90-te - kanapa, stolik, regał. Ale nic, zadzwoniłam do właścicielki, umówiłyśmy się na oglądanie.
Mieliśmy przyjść po mojej pracy, o 16.40, pani wspominała, że wcześniej będzie jeszcze jedna pani, o 16.20, ale żeby zadzwonić, jak już będziemy pod blokiem. Przyszliśmy chwilę wcześniej (była 16.25). Dzwonię,a pani właścicielka:
PW: Proszę poczekać, bo ta druga pani dzwoniła, że się spóźni...
Ja: Ale my JUŻ jesteśmy, więc może wejdziemy, obejrzymy, a w tym czasie spóźniona pani dotrze na miejsce?
PW: Nie, nie, ta pani była umówiona na wcześniejszą godzinę!
Ja: Ale się spóźnia, a my już czekamy...
Nie udało mi się przekonać właścicielki. Swoją drogą już wtedy byłam zaskoczona taką taktyką - często przy oglądaniu mieszkań spotykałam innych zainteresowanych i nikt nie robił z tego problemu - w końcu zadawane pytania są podobne, a właściciel i tak zdecyduje, kto mu najbardziej odpowiada i oddzwoni.
Stoimy zatem z mężem pod blokiem - a było lato, bardzo upalny dzień, między blokami nie było nawet słabego wiaterku. Ani żadnej ławki, żeby usiąść. O 16.45 zobaczyliśmy jakąś babkę, niespiesznym krokiem zmierzającą do klatki. Tak, to była spóźniona pani. Weszła.
Mąż chciał iść, powstrzymywałam go, że skoro już jesteśmy, skoro i tak czekaliśmy tyle czasu... Próbowałam zadzwonić do właścicielki, jednak nie odbierała. Po 25 minutach oboje mieliśmy dość. Klnąc pod nosem wróciliśmy do domu. Zdążyłam wziąć prysznic i przygotować coś do jedzenia, gdy o 18.10 zadzwonił telefon.
PW: No, to czeka pani jeszcze? Bo jak coś to zapraszam na górę...
W zwięzłych słowach poinformowałam panią, że od dłuższego czasu jestem w domu.
PW: Ale jak to?! Przecież umawiałyśmy się na oglądanie!
Ja: Dokładnie! Na oglądanie, a nie na stanie pod klatką!
Ogólnie w sposób dość uprzejmy, ale kategoryczny wytłumaczyłam jej, że nie rozumiem po co kazała nam czekać, że jest niepoważna i nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
Nazajutrz zadzwoniła jeszcze raz, by zapytać, czy na pewno nie chcę przyjść drugi raz, bo "tamta pani się nie zdecydowała"...
Do dziś myślę, że gdybyśmy wynajęli to mieszkanie, mogłabym teraz opisywać piekielne przejścia z właścicielką...
Hmm nie przyszło Ci do głowy, żeby powiedzieć, że wszystko Ci się podobało i nawet nie bardzo byś targowała kwotę (tu należy wpisać odpowiednik rynkowy 3x), ale niestety nie mogłaś czekać.
Odpowiedz@vezdohan: Nie, bo przecież w końcu tam nie byłam w środku, więc nie miało mi się co podobać...
Odpowiedz@vezdohan: jasne, jak babsko nie widzialo nic dziwnego w kazaniu komus czekac pod blokiemprzez 2,5 godziny? moze jeszcze miala przeprosic?
Odpowiedz@Librariana, bazienka vezdohan mial chyba na mysli ze taka odpowiedz przysporzylaby wlascicielce mieszkania jeszcze wiekszego bolu tylka niz zwykla odmowa :) Ja postapilabym podobnie jak on to napisal. Powzdychalabym ze wzielabym od reki i jeszcze doplacila ale niestety czas mnie gonil :D
Odpowiedz@maulwurf: Tak, takie jest moje poczucie złośliwości. Że otoczenie takie piękne i lokalizacja pasuje, a że ostatnio trochę kasy to i liczyć się z nią nie muszę. Niestety pilne obowiązki wzywały :)
OdpowiedzPodle jest pozwalanie partnerowi do interesow czekac dluzej bez rozsadnego i przekonowujacego wytlumaczenia powodu, mimo umowionego terminu spotkania. Jest to ochydne lekcewazenie potencjalnego kontrahenta. Ja czekam w takim wypadku maksymalnie "kwadrans akademicki", a potem wybywam, wyraznie mowiac - dlaczego. Kto ze mnie bimba, z tym nie chce miec gospodarczo nic do czynienia. Jeszcze dobrze, gdy takie zasrane zachowanie spotyka sie na samym poczatku znajomosci, a nie po jej poglebieniu, to wtedy szkody sa niewielkie.
OdpowiedzCiekawe co było w środku i jakie warunki przez ponad godzinę oglądania wysunęła właścicielka, że ta druga pani się nie zdecydowała. Czuję, że miałabyś o wiele więcej piekielności do opisania gdyby udało Ci się obejrzeć.
OdpowiedzOczekiwanie, że będziecie godzinami czekać pod drzwiami rzeczywiście było piekielne, ale co jest dziwnego w tym, ze cena wynajmu jest różna dla mieszkania z meblami i bez?
Odpowiedz@Jorn: Nic dziwnego, gdyby nie wysokość tej różnicy. 400 zł miesięcznie za meble z lat 90? Takie meble można kupić za grosze w dobrym stanie. Podejrzewam, że obrotny człowiek za 400 zł wyposażyłby mieszkanko takimi meblami. A tutaj właścicielka żąda takiej kwoty MIESIĘCZNIE!
Odpowiedz@glan: Nie pasuje ci oferta, to negocjujesz, albo nie przystępujesz do transakcji.
Odpowiedz@glan: Skąd wiesz, ze to dopłata miesięczna, a nie jednorazowa?
Odpowiedz@glan: Miesięcznie? Rotfl.
Odpowiedz@glan: dokladnie, za 400 zl nierzadko kupisz komplet takich mebli a na olx pelno ofert- oddam za darmo
Odpowiedz