Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia z fast foodu na M przypomniała mi moje perypetie z tą…

Historia z fast foodu na M przypomniała mi moje perypetie z tą firmą i postanowiłam się podzielić, bo spędziłam tam łącznie trzy lata z przerwami i historii się nazbierało, często wracają jako anegdotki podczas spotkań ze znajomymi, którzy wciąż tam pracują, więc w pamięci dobrze się utrwaliły :)

1.
- Poproszę kupon z McChickenem za dyszkę.
- Proszę pana, nie ma takiego kuponu.
- Jest! Ja widziałem!
- Nie ma kuponu z McChickenem za dyszkę, jest z Big Makiem.
- Nie, ja widziałem z McChickenem!
- Dobrze, w takim razie proszę podać mi numer kuponu.
- To ja już odpalam aplikację, chwila (chwila się przeciąga). Pierwszy kupon!
- Proszę pana, kupon numer jeden jest na zestaw z Big Makiem
- To nie można wziąć z McChickenem?
- No nie, bo to jest zestaw z Big Makiem.
- Ale ja nie chcę z Big Makiem, tylko McChickenem.
- Mogę panu zaproponować zestaw w regularnej cenie.
- A będzie za dyszkę?
- No nie, bo nie ma takiej promocji.
- Ale ja mam kupon!
- ...

2.
- Poproszę zestaw z sałatką premium, frytki i colą do picia.
- Niestety nie ma zestawu z sałatką, więc ceny będą standardowe, wyjdzie drogo.
- Dobrze, w takim razie poproszę tak.
- To wyjdzie (podaję cenę, nie pamiętam dokładnie ile).
- Czemu tak drogo?! Ja chciałam w zestawie.
- Ale nie ma zestawu z sałatką premium, mówiłam, że to dużo wyjdzie.
- Powinien być zestaw! Ja chcę w zestawie!

3.
- Poproszę kupon 2xWieśmac za 12 zł.
- Niestety, ale ten kupon obowiązuje w godzinach nocnych północ - piąta rano.
- A to mogę odebrać teraz, a zapłacić po północy?
Pomijając absurd pytania, to była dopiero 14.

4.
W ramach promocyjnych produktów były swego czasu panierowane brokuły. W restauracji, w której pracowałam niestety były niedostępne z powodu braku możliwości technicznych (potrzeba do tego osobnej komory z fryturą, która była już przeznaczona na coś innego, bodajże na zakręcone fryty).
- To ja poproszę te panierowane brokuły.
- Niestety w naszej restauracji nie ma w ofercie brokułów.
- Jak to? Ja wczoraj kupowałam!
- To niemożliwe, ponieważ z przyczyn technicznych brokułów w naszej ofercie nie ma i nie było.
- Pani kłamie, ja wczoraj tu byłam i mi sprzedano, ja chcę rozmawiać z kierownikiem!

Rozmowa z kierownikiem nic nie dała, pani złożyła skargę, że byliśmy nieuprzejmi, okłamaliśmy ją i zrobiliśmy z niej wariatkę.

5. Stoję na drivie, jest otwarte tylko jedno okienko, czyli w tym samym czasie przyjmuję zamówienie od osoby zamawiającej w punkcie, przyjmuję pieniądze od osoby przy okienku, składam zamówienie i je wydaję. Wymaga to ogromnej podzielności uwagi. Kolejka na drivie niewielka, ale praca wre, nie zwracam uwagi na to, co dzieje się w "regularnej" części lokalu.

- Tej, blondi, ty ze słuchawkami na uszach, do ciebie mówię! Odwracam się skołowana, a przy wydawce stoi facet i wymachując paragonem ze swoim numerkiem krzyczy, że mam mu złożyć zamówienie, bo on już dziesięć minut czeka.
Grzecznie odpowiadam, że wydawaniem zamówień zajmuje się koleżanka, która notabene stoi przed nim i w razie pytań czy uwag proszę kierować się do niej.

Facet w ryk, nie w krzyk, ale w ryk, że jak śmiem, on jest klientem i on ma prawo (sic!) wybrać sobie kto ma mu wydać zamówienie. Koleżanka z wydawki z miną nietęgą próbuje coś powiedzieć, ale facet jej przerywa, każe milczeć i dalej krzyczy, że mam mu złożyć zamówienie.

Drive stoi. Przepraszam kierowcę stojącego przy okienku, proszę przez mikrofon samochód przy punkcie o chwilę cierpliwości i podchodzę do wydawki. Kuchnia woła managera.
- Proszę pana, jaki ma pan numer?
- 80.

Patrzę na koleżankę, która z nieszczęśliwą miną wciąż stoi przy wydawce z zamówieniem w rękach.
- Kasia, a jakie ty wydajesz teraz zamówienie?
- No, 80.

Biorę tacę, kładę facetowi na ladzie, facet oburzony, że jak to, to od razu nie można było podać.

Cóż, koleżanka stała przy wydawce z jego zamówieniem jeszcze przed tym, jak gościu przyszedł robić awanturę, numer jego zamówienia poprawnie wyświetlał się na ekranie do odbioru, zostało też na głos wywołane. Koleżanka chciała się wtrącić i powiedzieć, że ona ma jego zamówienie, ale ją uciszył, po czym dodatkowo zrobił awanturę, że nic nie powiedziała.

Skargę złożył, ale nie na mnie, ani nie na koleżankę. Na managera, że go nie obsłużył :D

fast food gastronomie

by ~historiezfastfooda
Dodaj nowy komentarz
avatar xpert17
4 18

czego nie było w ofercie tego baru? BROKUŁ???

Odpowiedz
avatar bazienka
2 12

do minusujacych- to sie odmienia BROKUŁÓW to jakby kasjerka powiedziala, ze nie mamy ( kogo? czego?) pomarancz blad w odmianie

Odpowiedz
avatar MelaMelo
14 22

@Jorn: Nie wiem czemu ludzie mają straszny ból czterech liter o to :P Wytłumacz mi proszę, co sprawia, że McD jest barem, a 'Resto u Janusza' jest restauracją? Stoliki? Są. Menu? Jest. Jedzenie? Jest. A to, że samemu trzeba wziąć zamówienie (nie zawsze, często jak jest mniejszy ruch to proponują, że przyniosą do stolika) - z tym spotkałam się także w innych lokalach, które były trochę droższe i bardziej "luksusowe". Chyba, że wszyscy tutaj tacy "ą ę" i chodzą tylko do restauracji, gdzie nie podają w ogóle frytek, a dania kosztują od 200 zł wzwyż.

Odpowiedz
avatar burninfire
-4 8

@MelaMelo: Chyba dla każdego elementami charakterystycznymi restauracji są: ładny wystrój, ładnie nakryty stolik, kelner, menu podane do ręki i brak atmosfery "weź szybko jedz, bo czekają następni na stolik!". I przede wszystkim - danie powinno być ładnie podane na talerzu, a nie w jakiś pudełeczkach i kartonikach. Są restauracje, gdzie danie można dostać już za 15 zł (nie mówię tu o zupie), np. Manekin. Tak więc cenowo McD też tyłka nie urywa, zaletą jest jedynie szybkość podania zamówienia (a co za tym idzie - spadek jakości).

Odpowiedz
avatar Kecaw
26 26

Boże, jakbym sam przez to nie przechodził to bym uznał to za śmierdzący fake. Ale to wszystko prawda, ludzie naprawdę są tacy bezmózgowi. To dodam coś od siebie. U nas w nocy (po zamknięciu) na drivie jak wszystko zejdzię to smaży sie na zamówienie (czyli dolicz sobie do czekania czas smażenia mięsa które zamówiłeś). Jednemu typowi się to nie spodobało i podniósł raban dlaczego tak długo, gatka szmatka bla bla bla ... i wreszcie Menager wypala " To jak pan myśli skąd my bierzemy mięso?!" A typ odpowiada " No jak to skąd? przywożą wam ze smażalni!". Tak moi drodzy, mięso do Maka jest przywożone już gotowe! prosto ze smażalni. My tylko tak was okłamujemy bo was nie lubimy.

Odpowiedz
avatar MelaMelo
10 10

@Kecaw: Wiadomo,a potem tylko do turbomikrofali na 5 sekund i gotowe ;)

Odpowiedz
avatar szafa
6 6

Ludzie powinni mieć prawo odmówić obsługi takich buców, jak w ostatnim punkcie :/

Odpowiedz
avatar matias_lok
4 4

Współczuję wam dziewczyny takiej pracy z klientem. W ogóle która by dziewczyna nie pracowała z klientem, to pewnie nie raz się spotkała z takim piekielnym typem buca, który do kobiety jak do szmaty i z rykiem, ale już do faceta nie napyskuje niestety.

Odpowiedz
avatar marius
-2 6

Śmieszy mnie nazywanie McD "restauracją". :D McD to w przypływie optymizmu bar kanapkowy. W restauracji dostajesz jedzenie podane na porcelanowy talerzu z metalowy sztućcami i napój w szklance.

Odpowiedz
avatar matias_lok
2 2

@marius: Według ustawodawcy i nazwy McD jest restauracją :)

Odpowiedz
avatar marius
-1 1

@matias_lok: Nadal mnie to śmieszy. Trochę jakby mówić "metropolia" na Zakopane.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Całkiem spodobała mi się logika klienta nr 3 :)

Odpowiedz
Udostępnij