Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Właśnie wróciłam z pierwszej od 7 lat jazdy konnej (już czuję, że…

Właśnie wróciłam z pierwszej od 7 lat jazdy konnej (już czuję, że się jutro nie będę mogła ruszyć) i mi się przypomniało.

Miałam wtedy może 7-8 lat i właśnie skończyłam jazdę na ujeżdżalni. Szłam w kierunku wyjścia gdy nagle na wpadł przez nie bardzo dziki i niezajeżdżony ogierek (jak się potem dowiedziałam, uciekł stajennemu). Wpadł jak bomba (ogier, nie stajenny) i zaczął gonić klacz, z której właśnie zsiadłam. Ta wyrwała się instruktorce i zaczęła uciekać. Kilka okrążeń takiej szaleńczej gonitwy i klacz skierowała się w kierunku wyjścia.

Ja, przerażona, wcisnęłam się jak najbardziej się dało w belę siana, która stała przy wyjściu żeby o mnie nie zahaczyły albo stratowały. Konie wypadły przez wyjście aż się zatrzęsło, a ja na nogach jak z waty, wymontowałam się z siana i wtedy ktoś mnie zaczął szarpać.

Okazało się, że szarpie mnie instruktorka. Dlaczego? Bo przecież wołała do mnie (faktycznie, ktoś wrzeszczał, ale hałas był taki, że nic nie zrozumiałam), żebym zasłoniła sobą wyjście, to by wtedy nie uciekły! A tak to ten ogier ją teraz pokryje i ja będę za to płaciła! I w ogóle to jestem głupia i bezużyteczna. Bo przecież koń nie nadepnie człowieka!

Byłam dzieckiem bardzo nieśmiałym i zamiast jej odpyskować, po prostu się rozpłakałam. W tym momencie przyleciała moja mama. Uspokoiła mnie, wpakowała do samochodu, poszła porozmawiać z instruktorką. Ściany trzęsły się bardziej, niż podczas gonitwy na ujeżdżalni.

Tak, wiem że powinnam odpowiedzieć, że tu już nie chodziło o nadepnięcie tylko o stratowanie. Bo co ja mogłam, dzieciak 120cm w kapeluszu zdziałać? Nawet jakby jakimś cudem mnie zauważyły, nie było szansy, żeby wyhamowały na takim odcinku. Chyba że ktoś im ceramiczne klocki hamulcowe zamontował.

urocza stadnina

by RealHorrorshow
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ZaglobaOnufry
1 13

Bo kon by tu sie NIE USMIAL, gdyz te wielkie zwierzaki sa po prostu niebezpieczne, nawet jak umie sie jezdzic. Mialem niestey czasem doczynienia z CIEZKO RANNYMI ofiarami wypadkow z udzialem koni i czesto byly wyniki tragiczne. Kon, to nie samochod, nie ma pedalow, kierownicy i innych przelacznikow do obslugi i zareaguje tak, jak sobie zareaguje, czyli bywa - nieobliczalnie. Kto chce, niech niepotrzebnie pcha sie w niebezpieczenstwo, mozna naturalnie tez poskakac ze spadochronem i bungee jumping, ale potem nie nalezy plakac, jak sie cos zlego stanie. Ja n.p. juz dawno nie jezdze motocyklem (jak zlamalem na nim noge), auto jednak - bezpieczniejsze. Polak nie musi byc ZAWSZE madry dopiero po szkodzie.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
3 7

@ZaglobaOnufry: Jak się przypadkiem ukłujesz widelcem podczas jedzenia, to zrezygnujesz z widelców? Weź się chłopie ogarnij z tymi Twoimi złotymi przemyśleniami bo pleciesz bzdury. Koń to nie samochód bo nie ma pedałów, kierownicy hamulców itd., tak? Motor ma a jednak wyrżnąłeś orła. Motocykl jest bardzo bezpieczny tak jak i koń, tylko trzeba to ogarniać a jak się ma dwie lewe ręce o i autem się rozwalisz.

Odpowiedz
avatar Kiwi
1 3

@Iceman1973: Ale motocykl to też nie jest żywa istota, która może np. się czegoś przestraszyć i będzie mieć w nosie Twoje ogarnięcie. Z drugiej strony, @ZaglobaOnufry wszystko może być niebezpieczne w zależności od użytkowania. W sumie i tak nieźle, że 'tylko' noga była złamana, bo jest powiedzenie wśród motocyklistów - 'Bóg wybacza, motocykl nigdy'. Nie oceniam prywatnych decyzji, bo różnie można reagować na wypadek - łącznie z odcięciem się od źródła, w tym wypadku motocykla, ale też popadanie w skrajność 'raz się nie udało, nie będę więcej robić' też jest niezdrowe. Tak samo 'nie zrobię, bo coś się może stać'

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

Mam nadzieję, że nie musiałaś tam wracać. Instruktorka to idiotka, każdy kto miał do czynieniabz końmi wie, że koń uciekającego nie wolno łapać/próbować zagradzać drogę.

Odpowiedz
avatar RealHorrorshow
17 19

@welcomeTOmyWORLD111: Tak, tydzień później jeździłam już w innej stadninie. Dłuższy dojazd i nie mieli krytej ujeżdżalni, ale przynajmniej nikt nie chciał żebym Rejtana udawała :)

Odpowiedz
avatar Edwin
10 10

Ja pierdziele. Jaka tępa dzida. Miałaś 8 lat. Przecież te konie nie zauważyłyby, że stoisz na ich drodze. No tak koń człowieka nie nadepnie. Ale stratować już może.

Odpowiedz
avatar Jorn
8 8

@Edwin: Nadepnąć też może, bo niektóre konie nie znają tego mitu.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
3 3

@Jorn: Powiem więcej, konie też mają różne charaktery i czasem się zdarzy, że jakiś złośliwy osobnik nadepnie specjalnie, jak mu się człowiek nie spodoba.

Odpowiedz
avatar dracon2002
4 4

@Edwin: Moja siostra miała dwa razy rękę w gipsie (tą samą xD) bo ją koń nadepnął. Za każdym razem inny.

Odpowiedz
avatar Edwin
1 1

No z tym nienadeptywaniem to przesadziłem :D Mnie koń też kiedyś nadepnął :p tyle że na stopę @dracon2002 jakim cudem ręka? o.O

Odpowiedz
avatar dracon2002
2 2

@Edwin: Za pierwszym razem spadła, za drugim chyba coś podnosiła i koń się spłoszył. Nie pamiętam dokładnie, wiem tylko, że miałem ubaw jak się dowiedziałem, że ta sama ręka. :D

Odpowiedz
avatar OczyMyszy
5 5

Z mojego doświadczenia też się mogę pochwalić tępą instruktorką jazdy konnej - miałam wtedy jakieś 16 lat. Z pieniędzmi się nie przelewało, a jazdy drogie. Wykminiłyśmy z dwoma koleżankami, że będziemy pracować w stadninie w weekendy po kilka godzin za darmowe jazdy po pracy. Piekielnych historii z tego okresu było mnóstwo, ale chciałam przytoczyć nawiązującą to historii RealHorrorshow. Mianowicie mieliśmy takiego porywistego konia, który lubił się wyrywać jak się go prowadziło. Instruktorka kazała w takiej sytuacji szarpać się z koniem. No i w jednej takiej szarpaninie popuściłam mu trochę ten sznur za który go prowadziłam, koń wyszedł przede mnie i zamachnął się tylnymi kopytami do kopu. To ja przerażona puszczam konia i odskok do tyłu, tylko dzięki temu nie dostałam w klatkę piersiową, a koń pognał gdzieś przed siebie. No i gęęsty op*erdol, że miałam trzymać, co ją moje żebra czy życie.

Odpowiedz
avatar arai
-1 3

Tak sobie napiszę na dobranoc, dla edukacji. Klocki hamulcowe, opisywane jako "ceramiczne" wcale nie hamują mocniej. Zamiast żywicy mocznikowej mają inny rodzaj osnowy, która ścierając się wytwarza pył o mniejszej tendencji do osadzania się na felgach. Można je sobie kupić jak ktoś ma ładne alufelgi i chce, żeby mu się mniej brudziły (polecam, rzeczywiście tak się dzieje). Siła hamowania jest identyczna jak zwykłych - musi tak być, bo inaczej po ich założeniu w miejsce zwykłych, układ hamulcowy by wariował. Ta "prawdziwa" ceramika, to hamulce o ceramicznych tarczach. Ceramiczne tarcze mają mniejszy współczynnik tarcia niż żeliwne. Aby więc hamulce działały, stosuje się do nich specjalne klocki ze spieków metalicznych.

Odpowiedz
Udostępnij