Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o rodzicach przyprowadzających chore pociechy do przedszkola przypomniała mi, że nie…

Historia o rodzicach przyprowadzających chore pociechy do przedszkola przypomniała mi, że nie tylko rodzice mogą być piekielni.

W przedszkolach za granicą dzieci wychodzą na świeże powietrze dziennie. Pogoda, czy nie one mają swoje kubraczki, kalosze i inne zestawy.
Placówka edukacyjna= przedszkole w naszym pięknym kraju, do którego uczęszcza moje dziecko nie podziela takiej formy aktywności.
Oni "nie mają jak codziennie z nimi wychodzić", więc mimo zakupienia zestawu: deszczowego, zimowego (kubraczków, przeciwdeszczowych gaci wyglądających jak rybackie, parasolki i innych pierdół) spacerów nie i koniec. Jak pogoda będzie to wyjdą. Okej- myślę, ale nie byłoby tej historii.

Zanim zaczęła się robić wiosenna pogoda za oknem, był jeden dzień chłodu. Chłodu i wiatru. Temperatura -5, przez silny wiatr z północnego-wschodu temperatura odczuwalna była na poziomie -20.
W pracy pustki, klientów brak, bo kto chciał się ruszać z domu, kiedy wiatr był tak silny, że przedzierał się pod ubrania i przeszywał chłodem do kości.

Co zrobiły panie w przedszkolu? Wyszły na spacer? Nie- wtedy może moje dziecko nie dostałoby zapalenia oskrzeli. Katar mógłby dostać co najwyżej.
Panie przedszkolanki poszły o krok dalej.
W tej temperaturze poszły na plac zabaw- tak, tak moi drodzy- na huśtawki, na zjeżdżalnie.
Dzieci nałykały się zimnego powietrza i do tygodnia grupa mojego syna została zdziesiątkowana.
Piekielności są dwie:
-kolejnego dnia przy słonecznej pogodzie dzieci zostały w przedszkolu
-na plac zabaw została wypędzona tylko grupa maluszków (starszacy i średniacy zostali w budynku).

Nie lepiej codziennie hartować dzieci? W taką pogodę iść na krótki spacer, ale na huśtawki...?

by nissanowa
Dodaj nowy komentarz
avatar NiePyskuj
9 19

Nie rozumiem, co jest piekielnego w tym, że starsze grupy nie wyszły na dwór. Przecież te dzieci są pod opieką innych pań, które podjęły decyzję taką a nie inną. Brzmisz trochę jak pies ogrodnika: "Moje dziecko jest chore, to inne też muszą być!" Z resztą się zgadzam, bardzo piekielne.

Odpowiedz
avatar nissanowa
-2 16

@NiePyskuj: Chodziło mi o wiek i o budowanie odporności. Grupa maluchów przeziębia się i zaraża statystycznie najczęściej. Poza tym dało się w tą pogodę nie opuszczać przedszkola, jak starsze grupy. Nie zazdroszczę nikomu nigdy, bo nigdy człowiek się nie dowie co ktoś poświęcił, by dojść do celu. Nie życzę również nikomu źle, nawet wrogom, bo Karma is a bitch. Zastanawia mnie brak logiki w działaniu pań. Codziennie- nie wychodzimy. Wyjdźmy na najgorszą pogodę. O słoneczko- znów zostajemy.

Odpowiedz
avatar SirCastic
10 12

@nissanowa: nie żebym miał bronić przedszkolanek, ale z doświadczenia wiem że maluch musi swoje odchorować prędzej czy później, tylko tak odporności nabierze. Jak ma starsze rodzeństwo to prędzej, jak nie chodzi do przedszkola tylko siedzi u babci za piecem to później. Ale odchorować musi. A łapie ten mus od innych dzieci czy słota czy pogoda.

Odpowiedz
avatar Balbina
6 8

A może jest tak ze brakuje pomocy(tzw technicznej pani) i przedszkolanka nie jest w stanie sama ubrać 25 dzieci. Bo tyle jest przeważnie w grupie. Jeżeli są to starsze dzieci to się same ubiorą a maluchy ok 3 lat niekoniecznie. I może była taka sytuacja że z braku kadry wychodzą naprzemiennie bo przecież na placu zabaw musi być więcej niż jedna opiekunka.

Odpowiedz
avatar nissanowa
5 13

@Balbina: Do każdej grupy prócz przedszkolanki jest pomocnica. Dzieci ubierają się same. Byłam jako pomoc z maluchami na wycieczce, więc na własne oczy widziałam jak potrafią ubrać się maluchy po 3-4 lata w zimową odzież. Nieliczni potrzebowali przypomnienia o szaliku- nic poza tym. Nie widzę logiki, by na najgorszą pogodę wyprowadzić dzieci na plac zabaw. Starczy spacer- dzieci nie biegają i nie szaleją jak na placu zabaw. W sumie jak dla mnie mogłyby nawet zostać morsami, jeśli zostały by uprzednio przygotowane (np. częstymi spacerami). Taka logika, że na co dzień spacerów brak, ale w brzydką pogodę idą na plac zabaw. Jedno dziecko ma przez to zapalenie ucha, drugie miało angine, trzecie zapalenie oskrzeli. Sumarycznie z 25 dzieci na zajęcia wróciło 4. O czymś to świadczy tak śmiem sądzić.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
3 5

Czy mieszkałaś na Wyspach? Tam to w grudniu zimno, mżawka a babeczka prowadzi dzieciaki w spodekach kapielowych, mokra głowa, wogotne reczniki na szyji z basenu. Wieczorami mijałam lasko co w sukienkach bez ramionczek biegały po miescie.(nie miały zadnego okrycia typu sweterek)

Odpowiedz
avatar Dziewczynazmarcepanu
-1 5

@krystalweedon: Tak tak chowane, przyzwyczajone i z nabytą odpornością, to niech sobie latają i bez tych spodenek. Co innego jednorazowe wystawienie na złe warunki, a co innego codzienne hartowanie od najmłodszych lat.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
4 4

@Dziewczynazmarcepanu: jednak jest coś w tym. Te czapeczki, szaliczki na katar atybiotyki, a w TV w sezonie reklamy wszystkich leków na goraczke, grypie i przeziebienie i kolejki w aptekach.

Odpowiedz
avatar Jorn
-1 3

Zanim zaczniesz pisać, jak jest za granicą, upewnij się, że rzeczywiście tak jest.

Odpowiedz
Udostępnij