Na naukach przedmałżeńskich pani prowadząca opowiedziała nam historię, która w jej zamyśle miała uświadomić nam powagę sakramentu małżeństwa, mnie natomiast skłoniła do refleksji, jak sztywny i pozbawiony miłosierdzia jest czasem kościół katolicki w swoich zasadach.
Był sobie pan, którego zostawiła żona. Wyjechała za granicę z nowym partnerem. Pan po jakimś czasie poznał nową kobietę, państwo się pokochali, ale niestety zmuszeni są żyć w grzechu. Ze względu na małżeństwo pana nie mogą brać udziału w komunii świętej, ponieważ żyją w grzechu ciężkim, a oboje są ludźmi głęboko wierzącymi i sytuacja ta sprawia im ból. Małżeństwa nie da się unieważnić, ponieważ nie został spełniony żaden z warunków, który pozwala stwierdzić, że nie zostało ono zawarte w sposób wiążący.
Według nauk kościoła osoby takie jak ten pan, które przecież w niczym nie zawiniły, do końca życia powinny żyć w separacji ze swoim małżonkiem i nie powinny układać sobie życia na nowo z kimś innym, jeśli chcą w pełni uczestniczyć w obrzędach mszy świętej. I gdzie w tej sytuacji miłosierdzie i wybaczenie, tak przecież ważne w wierze katolickiej?
zasady kościoła katolickiego
To niech Pan złoży wniosek o rozwiązanie małżeństwa z racji braku pożycia między małżonkami i odejściem drugiej osoby.
Odpowiedz@Arcialeth: Nie ma takiej możliwości, nie można rozwiązać katolickiego małżeństwa, można tylko stwierdzić, że od początku było nieważne.
Odpowiedz@Morog: Jednak według Pisma Świętego, kiedy jeden z małżonków zdradza drugiego, można wystąpić o rozwód (Mateusza 5:31,32). Zanotowane tutaj słowa wypowiedział sam Jezus.
Odpowiedz@plokijuty: Czytaj te słowa w całości, oddalenie żony nie oznacza że można sobie wziąć następną.
Odpowiedz@Morog: to nie oddalenie tylko zostawienie. Ona pierwsza złamała przysięgę. Jak by Panu zależało to by udowodnił i pokazał co się dzieje. Z bardziej błahych powodów ludzie brali rozwód kościelny.
Odpowiedz@plokijuty: Nie o rozwód. Można ją oddalić, czyli odseparować. Ale to nie oznacza że można po tym zawrzeć kolejne małżeństwo.
OdpowiedzW pupie, bo hajs się musi zgadzać. :)
OdpowiedzNie można unieważnić małżeństwa w kk.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Semantyka. Istotnie Kodeks Prawa Kanonicznego jasno mowi, ze: Kan. 1141 - Małżeństwo zawarte i dopełnione nie może być rozwiązane żadną ludzką władzą i z żadnej przyczyny, oprócz śmierci. Jednak w tym samym kodeksie zawarte sa warunki, w ktorych malzenstwo moze zostac uznane za niewazne. Np. zatajenie bezplodnosci albo: Kan. 1103 - Nieważne jest małżeństwo zawarte pod przymusem lub pod wpływem ciężkiej bojaźni z zewnątrz, choćby nieumyślnie wywołanej, od której, ażeby się uwolnić, zmuszony jest ktoś wybrać małżeństwo. I to sie zdarza.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: "Unieważnić" to jeszcze się da (stwierdzić, że zostało zawarte nieważnie, i jako takie było nieważne od początku), nie wiem, jak w tym konkretnym przypadku. "Rozwiązać" już nie, prawo kanoniczne stanowczo nie przewiduje rozwodów. Na gruncie prawa kanonicznego pozostaje wspomnianemu panu poczekać, aż szanowna małżonka przeniesie się "do Abrahama na piwo", i wówczas, jako wdowiec, będzie mógł ponownie wstąpić w związek małżeński. Problem w tym, że pewnie będzie musiał na to dłuuugo poczekać. Cóż, taką wersję swojej wiary ów pan praktykuje (w kościołach protestanckich i prawosławnych, o ile pamiętam, rozwody są dopuszczalne, w kościele rzymsko-katolickim nie), jak wynika z historii - jego aktualna towarzyszka życia też. Ciężko tu nawet coś skomentować, wszak wiara jest sprawą osobistą, a wybór religii / jej konkretnego wariantu trudno dyskutować.
OdpowiedzSwoje pretensje kieruj do Jezusa Chrystusa....
OdpowiedzTo faktycznie moze sie wydawac bezduszne i pozbawione milosierdzia przy zalozeniu ze malzenstwo to tylko swego rodzaju biurokratyczna formalnosc. "No jestesmy razem, kochamy sie, jestesmy katolikami - trzeba wziac slub". Niejako z religijnego rozpedu. Po to wlasnie narzeczeni uczeszczaja na nauki przedslubne, zeby (jezeli edukacja religijna na poprzednich etapach zawiodla) zdac sobie sprawe, ze tak nie jest. W kosciele katolickim malzenstwo jest sakramentem i ma charakter nadprzyrodzony. Kilka slow z Katechizmu Kosciola Katolickiego: * 1661 Sakrament małżeństwa jest znakiem związku Chrystusa i Kościoła. Udziela on małżonkom łaski miłowania się wzajemnie tą miłością, jaką Chrystus umiłował Kościół. Łaska sakramentu udoskonala zatem ludzką miłość małżonków, umacnia ich nierozerwalną jedność i uświęca ich na drodze do życia wiecznego. * 1665 Dopóki żyje prawowity współmałżonek, zawarcie powtórnego związku przez rozwiedzionych sprzeciwia się zmysłowi i prawu Bożemu, jak tego nauczał Chrystus. Osoby rozwiedzione zawierające nowy związek nie są wyłączone z Kościoła, ale nie mogą przystępować do Komunii świętej. Powinny one prowadzić życie chrześcijańskie, zwłaszcza wychowując swoje dzieci w wierze. Sytuacja tego pana, w ktorej malzonka znalazla sobie innego i zostawila go na lodzie nie jest niespotykana. Zdarza sie to coraz czesciej. Dlatego ludzie tak troche "zdroworozsadkowo" apeluja o to, zeby te regulacje nie byly takie restrykcyjne. Zeby ktos kogo zostawil/a maz/zona nie byl podwojnie poszkodowany z nie swojej winy. Tylko, ze z punktu widzenia obecnej doktryny to troche nonsens. Czyli ta milosc, ktora Chrystus otoczyl cala ludzkosc po to zeby zbawic ja od grzechu okazala sie za slaba, zeby zatrzymac tych dwoje przy sobie? Przyznanie sie do tego mialoby kolosalne konsekwencje dla tego jak funkcjonuje i czym jest kosciol. Co wcale nie znaczy, ze nigdy to nie nastapi. Nie jest mi latwo argumentowac w ten sposob bo nie jestem wierzacym katolikiem. Nie wierze w zmartwychwstanie, odkupienie grzechow i nadprzyrodzony charakter malzenstwa. Ale katolicy wierza. I powinni byc swiadomi teologicznych konsekwencji tych wszystkich rzeczy.
Odpowiedz@Chronoss: O jak szanuję. Doprecyzować należy pojęcie Miłosierdzia które rozumiane jest przez katolików progresywno-liberalnych opacznie. Miłosierdzie to nie "wystarczy być dobrym człowiekiem" ale przymiot Boga rozpatrywany w świetle sprawiedliwości Bożej i wymagający nawrócenia, zerwania z grzechem i przemiany żywota. W objawieniach św. siostry Faustyny Chrystus głosząc Miłosierdzie nawoływał do pokuty i powrotu do tradycyjnych norm moralnych. Progresywizm Franciszka i interpretacja "Amoris Laetitia" zachodnich episkopatów stoją w sprzeczności z dokumentami wyższej rangi, z encykliką "Veritatis Splendor" oraz z KKK.
OdpowiedzDuszpasterstwo małżeństw niesakramentalnych to tematyka trudna i delikatna. Najlepiej ignorować wypowiedzi osób hm... mało kompetentnych i zwracać się bezpośrednio do specjalistów, np. tu: http://www.niesakramentalni.pl @Arcialeth: Brak pożycia nie jest powodem do stwierdzenia nieważności małżeństwa. @zmywarkaBosch: Poczytaj sobie Kodeks Prawa Kanonicznego. Można stwierdzić nieważność małżeństwa, czyli kolokwialnie mówiąc można unieważnić małżeństwo.
OdpowiedzTrzeba zmienić kościół z katolickiego na przykładowo ewangelicki (były premier J Buzek jest członkiem takiego kościoła). Tam ksiądz jest żonaty, ma swoja rodzinę i jakoś, o dziwo, nie wchodzi z butami w życie swoich parafian.
Odpowiedz@Dominik: Dla wielu o wiele większym autorutetem od Buzka może być Marszałek. Też zmienił sposób wyznawania wiary by powtórnie się ożenić.
Odpowiedz@Dominik: W zborze ewangelickim nie ma księży.
Odpowiedz@greggor: Jak najbardziej są tam księża
Odpowiedz@Rak77: Jeśli ktoś traktuje wiarę jak skarpetki, to może zmieniać, gdy zacznie uwierać. Ale nich potem nie wkurza się, że jest instytucja, która swoje zasady traktuje poważnie a nie koniunkturalnie.
Odpowiedz@Johny102: W obecnych czasach większość przypadków to wiara narzucona przez chrzest. W takim wypadku mówienie, że ktoś traktuje wiarę jak skarpetki jest obraźliwe. Wg Pisma Świętego chrzest jest świadomą decyzją, a świadoma decyzja może być podjęta przez człowieka dorosłego (w miarę dojrzałego). Niemowlę nie rozumie czym jest chrzest, dziecko też nie jest w stanie tego pojąć.
Odpowiedz@GlaNiK: No i ten dorosły może świadomie traktować wiarę: albo poważnie, albo zmieniać jak skarpetki i powiedzieć: "Ja się w te klocki nie bawię. W poniedziałek, wtorek, środę, czwartek, piątek, sobotę. A w niedzielę, to JA CHCĘ, a tu wredni nie pozwalają. I muszę się poskarżyć w necie."
OdpowiedzU mnie taka sytuacja: ojciec rozwodnik ponownie się ożenił i usłyszał, że nie ma wstępu do kościoła :) Mama wdowa ponownie wyszła za mąż i też usłyszała, że może na msze chodzić, ale do komuni już nie, bo złamała sakrament święty malżeństwa. Aha, w przysiędze przeciez jest "aż nas śmierc nie rozłączy" - tu rozłączyła, ale widocznie kościół ma swoje własne prawa. Skutek tego byl taki, że moi rodzice od kościoła się odwrócili, mi i siostrom normalnie kazali chodzić co niedzielę na mszę... Dopiero niedawno po zmianie proboszcza na takiego bardziej ludzkiego i chyba nawet przepisów kościelnych (teraz rozwodnicy mogą przyjmować komunie święte - tak przynajmniej ogłosił nowy papież) moi rodzice mogą chodzić do kościoła i przyjmować sakramenty, co właśnie też ksiądz będący na kolędzie podkreślił.
Odpowiedz@afr0dyzjak: ściemniasz albo ściemnia twoja matka. Wdowy i wdowcy mogą brać ponownie śluby kościelne, ergo nie żyją z nowym małżonkiem w grzechu, więc czemu mieliby nie móc.przyjmować komunii? A do kościoła może przychodzić kaźdy, nikt nie.ma.prawa zakazać komuś wstępu do kościoła.
Odpowiedz@afr0dyzjak: Czyli Twój ojciec jest ponownie ożenionym rozwodnikiem, a matka zamężną wdową? Twoja matka jest wdową ale ojciec może wreszcie chodzić do kościoła i przyjmować komunię?
Odpowiedz@digi51: @aklorak: Ewidentna pomyłka a wy się czepiacie :). Skoro się rozwiedli to matka też jest rozwódką a nie wdową.
Odpowiedz@aklorak: Rozumiem z tego, że wdowa wyszła za mąż za rozwodnika i z tego związku pochodzi afr0dyzjak. No i z dostępem do skaramentow też by się zgadzało, bo ona wdowa, ale jej mąż - rozwodnik, czyli też dla Kościoła nie halo.
Odpowiedz@Rak77: Ja na początku założyłam, że się rozwiedli, ojciec się ożenił, a potem zmarł, czyli matka była rozwódką, a teraz jest wdową (poza nazwaniem jej wdową mamy "Aha, w przysiędze przeciez jest "aż nas śmierc nie rozłączy" - tu rozłączyła, ale widocznie kościół ma swoje własne prawa.") Więc ten zapis na końcu jest dziwny. Chyba, że pisząc "moi rodzice" autor posta miał na myśli nowego męża matki.
Odpowiedz@Rak77: mój komentarz nie ma akurat nic wspólnego z tym niejasnym sformuľowaniem
OdpowiedzJak to gdzie miłosierdzie? NIGDZIE! Na tym polega monoteizm - wybaczymy ci w sewej łaskawości to co MY uważamy za słuszne, pod warunkiem że się NAM podporządkujesz. Tyle. Nie ma żadnego faktycznego miłosierdzia i przebaczenia. Rzekomo był sobie Jezus i zrobił Nowy Testament, ale KK nadal zyje wybiórczo w starym testamencie i strukturze mafijno-sekciarskiej, biorąc z obu co im wygodnie.
Odpowiedz@cassis: "Rzekomo był sobie Jezus i zrobił Nowy Testament" - to jest twoja profesjonalna, ateistyczna opinia? :D A gdyby Kosciół stosował zasady Starego Testamentu, to raczej byś o tym wiedziała a prawdopodobnie nie rozmawialibyśmy teraz.
Odpowiedz@Ara: Gdyby Kościół stosował zasady Starego Testamentu, to nie dotrwałby do naszych czasów, bo biskupi nie mogliby dawać dupy Konstantynowi Wielkiemu.
OdpowiedzA co tutaj piekielnego. O nierozerwalności małżeństwa wiedzieli przed ślubem. Chcesz zawrzeć związek małżeński w Kościele Katolickim to zgadzasz się na takie warunki jakie on stawia. Nie chcesz ich spełniać, to nie ma obowiązku brania ślubu w Kościele. I to w zasadzie jest cały komentarz. Ślub jest decyzją na całe życie a nie aż mi się zmieni.
Odpowiedz@Bizonek2004: Tylko że temu panu się nie "zmieniło", to żona postawiła go przed faktem dokonanym. Przez jej uczynek to on najbardziej cierpi, bo właściwie ma dwa rozwiązania do wyboru: dalej żyć w grzechu ale z ukochaną osobą bądź bez grzechu, ale samotnie dopóki szanowna małżonka nie umrze. Moim zdaniem kościół powinien wypracować jakieś rozwiązanie właśnie na takie przypadki, aby wierzący, którzy nie mieli wpływu na bieg wydarzeń, mogli mimo wszystko brać udział i w życiu rodzinnym z nową osobą i we wszystkich obrzędach związanych z ich wiarą.
Odpowiedz@Kamaiou: Zawsze może przyspieszyć wydażenia. Tyle że skrót KK będzie nie kościołem a kodeksem i to karnym
Odpowiedz@Kamaiou: Owszem zmieniło się :) Poznał nową kobietę. Biorąc ślub w Kościele Katolickim ślubował Miłość, Wierność i uczciwość Małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Nie ma tam nic o postępowaniu drugiej strony. Nie ma ani słowa że będę cię kochał dopóki ty będziesz mnie kochać będę ci wierny dopóki ty będziesz mi wierna itd. itp. Więc nie jest istotne co robi druga osoba (dla składającego przysięgę) ważne jest co samemu się czyni. Sam się z tym nie do końca zgadzam ale akceptuje to przyjąłem takie reguły gry to takie respektuje. Ja nie chciałbym być postrzegany jako osoba która odmawia temu panu prawa do szczęścia tylko zwracam uwagę że jest przyczyna i skutek,nie można mieć jabłka i zjeść jabłka. Ps dla autorki wpisu taka mała informacja ostatnia zmiana w tej kwestii w kościele była jakieś 2000 lat temu gdy po Galilei chodził Jezus. W związku z tym myślę że nic odkrywczego autorka nie napisała :) .
Odpowiedz@Bizonek2004: Problem leży w tym, że wielu chce traktować przysięgę tak jak obietnicę: będę cię kochał tak długo jak mi to będzie pasowało.
OdpowiedzTaki jest już ten Kościół i to przykre. Znam przypadek: powiedzmy Jan i Gosia są małżeństwem po rozwodzie. Jan ma drugą żonę, mają razem córkę i zaakceptował syna żony, też z pierwszego małżeństwa. Gosia od rozwodu skakała z kwiatka na kwiatek. Rozwaliła w ten sposób kilka małżeństw. Kto zdaniem Kościoła żyje w grzechu i nie może podchodzić do komunii?
OdpowiedzKatolickie małżeństwo jak najbardziej można unieważnić (technicznie - stwierdzić, że od początku było nieważne). Pisał o tym już ponad osiemdziesiąt lat temu Boy-Żeleński, bezlitośnie kpiąc przy okazji z katolickiej obłudy. Nawet "pierwszy katol Rzeczpospolitej", jak sam o sobie mawia, Wojciech Cejrowski zafundował sobie ten "rozwód".
Odpowiedz@Fomalhaut: Tak jak napisałam: "Małżeństwa [tego konkretnego] nie da się unieważnić, ponieważ nie został spełniony żaden z warunków, który pozwala stwierdzić, że nie zostało ono zawarte w sposób wiążący." Czyli oboje byli poczytalni w chwili przyjęcia sakramentu, nikt niczego istotnego nie zataił przed współmałżonkiem itp.
OdpowiedzU mnie w rodzinie jest podobna sytuacja: pani wyszła za pana, po kilku latach się rozstali. Pani wzięła ślub cywilny z innym mężczyzną, dochodami się dzieci i żyją sobie spokojnie. Ostatnio odezwał się pan, który zaczął starać się o unieważnienie małżeństwa i chce by pani razem z nim zeznała, że w momencie zawarcia małżeństwa byli nie w pełni władz umysłowych.
OdpowiedzTa historia pokazuje, jak wiele rzeczy jest w KK przesadzone, źle interpretowane, jak chociażby małżeństwo - jest sakramentem, bo synod któryśtam tak uznał. W przywoływanym wcześniej Kościele Luterańskim sakrament to święty (Boży bezpośrednio lub pośrednio) czyn, który znajduje wprost ujęte potwierdzenie w Biblii. Sakramentami w KL są więc tylko chrzest i komunia św. W odniesieniu do pozostałych sfer życia przenikających się z Kościołem jego stanowisko jest proste: "masz Biblię, jak chcesz znać nakazy Chrystusa, to poczytaj". Nie ma przymusu ani nakazu czy groźby "wykluczenia" lub "odmowy" brania udziału w liturgii. Kościół nie ingeruje w decyzje albo wybory wiernych, przez co daje pełną swobodę w życiu. Jedyne co mogę polecić w takiej sytuacji to konwersja - nawet przed śmiercią można wstąpić do zboru.
Odpowiedz@Kishemugo: Ale generalnie orientujesz się, że Nowy Testament został spisany kilkadziesiąt lat po czasach nauczania Chrystusa i nigdy nie miał być wykładnią całej Jego nauki? Skoro wszystko jasno i prosto wyłożone jest w Biblii, to skąd u licha wzięły się setki denominacji protestanckich?
OdpowiedzO ile się orientuję, przynależność do Kościoła Rzymsko – Katolickiego nie jest (jeszcze) obowiązkowa, a małżeństwo można rozwiązać na gruncie praca państwowego. W związku z tym nie widzę problemu.
Odpowiedz@Jorn: I masz rację, i jej nie masz. Problemem bohatera tej historii jest niemożność pogodzenia stanu faktycznego z wymogami stawianymi przez wyznawaną przezeń wersję religii. Cywilny rozwód pozwala mu na zawarcie ponownego małżeństwa na gruncie prawa cywilnego. Ale ten człowiek jest wierzącym katolikiem, a na gruncie katolickiego prawa kanonicznego takiej możliwości (rozwodu i ponownego ożenku) nie ma. Może więc rozwiązać sytuację na dwa sposoby: a. żyć w samotności, bez obecnej partnerki (tym samym kończąc z "życiem w grzechu"), przynajmniej dopóki pierwsza żona nie umrze. b. zmienić religię na taką, która pozwoli na rozwód i ponowne małżeństwo. I gość jest na tyle mocno osadzony w rzymskim katolicyzmie, że opcja b. nie wchodzi w rachubę, a na tyle mocno związany z nową partnerką, że wyklucza to opcję a. Jednocześnie utrzymanie obecnej sytuacji sprawia mu dyskomfort - ze względu na przekonania religijne właśnie.
Odpowiedz@Pan_Siekierka: Jeśli dorosły człowiek nie potrafi przestać wierzyć w bajki i legendy, to w dużej mierze sam sobie jest winien.
OdpowiedzWiele zasad kościoła nie ma najmniejszego sensu.
OdpowiedzAleż oczywiście, że mogą być ze sobą i przyjmować sakramenty. Muszą tylko całkowicie zrezygnować ze współżycia.
OdpowiedzNo cóż, istnieje coś takiego jak rozwód kościelny. W każdej kurii biskupiej jest odpowiedni człowiek do którego można zwrócić się w takiej sprawie i on pomoże to przeprowadzić. Problem w tym że wymaga to sporego czasu i okropnie sporej kasy. W Polsce tylko ryby nie biorą.
OdpowiedzKościół nie wyklucza takich ludzi, nie potępia ich. Nie mogą przyjmować komunii, ale dalej mogą uczęszczać na msze św. i zostać zbawieni, a Bóg dalej ich kocha i jeżeli byli dobrymi ludźmi, to wybaczy im po śmierci. Małżeństwo to przyrzeczenie dane nie tylko partnerowi, ale także Bogu. A zmiana formuły "ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci, no chyba, że mnie zostawisz dla innego, wtedy będę mógł znaleźć kogoś innego" raczej nie wchodzi w grę. Rozumiem ból tego pana, ale własnie brak możliwości rozwiązania małżeństwa i obowiązków z nim związanych stanowi dla mnie siłę tego sakramentu. Podjął decyzje, znając konsekwencje, związał się z pierwszą i druga kobietą i musi ponieść tego konsekwencje. PS Nie znam oczywiście sytuacji, ale rozpad małżeństwa to też przeważnie wina (mniejsza lub większa) obu stron.
OdpowiedzW pełni zgadzam się z tą nauką, ponieważ sakrament małżeństwa to pakt zawarty z samym Bogiem. Nie da się go rozwiązać tak jak ślubu cywilnego który jest tylko papierkiem.
OdpowiedzTypowe. Nauki kosciola Ci nie pasuja, ale i tak chodzisz i bierzesz udzial w naukach przedmalzenskich, bo chcesz wziac slub z pompa, fiesta w kosciolku, bo tak jest ladniej, bo wypada, bo co babcia powie... :)
Odpowiedz@jukatan: U mnie akurat bo poprosił mnie narzeczony. Reszta mnie nie obchodzi, ale on, wyobraź sobie, owszem.
Odpowiedz@Kamaiou: zawsze możesz mu nie przysiegac tylko on tobie. Bylam na takim slubie. No, ale pewnie jest jakies "ale"
OdpowiedzJeżeli ktoś należy do KK, to niech się męczy, jego wybór i jego problem. To tak, jakby należeć do NSDAP i płakać, że nie można Żydówki wziąć za żonę.
Odpowiedznie mogę słuchać jak katolicy żalą się jak to bardzo złe są dogmaty ich wiary, a powinno być bla bla bla. Nie chcesz żyć po katolicku to nie musisz, nikt ci nie każe. A dwa, trzeba chyba nigdy biblii nie mieć w ręku by twierdzić, że zydowski bóg jest miłosierny.
Odpowiedz