Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam samochód. Stary. Dostałam od dziadka. Technicznie sprawny, wizualnie już trochę podżarty…

Mam samochód. Stary. Dostałam od dziadka. Technicznie sprawny, wizualnie już trochę podżarty rdzą i poobcierany przez dziadka, jak jeszcze nim jeździł.

Jakiś czas temu nagle zaczęła się do mnie dobijać policja. Dość gwałtownie, bo nie zastając mnie w miejscu zameldowania, pojechali do moich rodziców (!), a dowiadując się, że samochodu głównie używa mój partner, zażądali, żeby moja mama natychmiast powiedziała im, gdzie mój partner pracuje. Mama mądrze powiedziała, że nie wie i do kolejnego dnia był spokój.

Następnego dnia okazało się, że pani mieszkająca w tym samym bloku wskazała nas jako sprawcę potężnego zarysowania jej samochodu i musimy się natychmiast zgłosić na policję złożyć zeznania. Na policji dowiedzieliśmy się, że stara baba zawraca d***, bo:

1. W tym dniu staliśmy na parkingu po przeciwnym krańcu niż jej zarysowany samochód.
2. Mamy pełne ubezpieczenie włącznie z ubezpieczeniem od utraty zniżek, więc nie mielibyśmy się czego obawiać rysując komukolwiek samochód.
3. Nie było żadnych świadków - kobieta rano przeszła się po parkingu poszukując uszkodzeń na samochodach tożsamych z jej rysą i uznała, że to my.
4. No właśnie, te uszkodzenia. Rysa na samochodzie Pani miała dobre 10 cm długości, była gruba, całkowicie zdarty krwistoczerwony lakier + wgniecenie. Uszkodzenie świadczące o naszej winie to była 5-centymetrowa kreska na plastikowym lusterku o kolorze cegły (dziadek pewnie przytarł o ścianę wjeżdżając do garażu).

Policjant powiedział, że zgłoszenie jest, co on o tym myśli, to już nieistotne, muszą działać w imieniu prawa. Przestrzegł nas, żebyśmy śledzili pocztę, bo jeśli babsko nas poda do sądu, to takie wyroki są wystawiane zaocznie i bez rozpraw, a na odwołanie, o ile dobrze pamiętam, 7 dni.

Policjant prorok widocznie miał już do czynienia z takimi przypadkami, bo niedługo później rzeczywiście otrzymaliśmy zaoczny wyrok sądu i karę 350 zł. Odwołanie złożyliśmy natychmiast. Rozprawy były cztery, trzy się nie odbyły z powodu choroby sędziny. Choroby, o której poinformowano nas dopiero na miejscu o godzinie, kiedy rozprawa miała się zacząć. Czyli trzy dni urlopu w plecy. Na czwartej dowiedzieliśmy się, że ślady z naszego lusterka nie są kompatybilne z rysą na samochodzie sąsiadki. No cóż za zaskoczenie!

Piekielne w tym wszystkim jest to, że cała sytuacja trwała rok, objęła cztery wizyty w sądzie i trzy na posterunku policji. Piekielne jest również to, że pieniądze podatników są przeznaczane na rozprawy dotyczące takich absurdalnych pierdół. Piekielna jest nasza strata czasu i nerwów i to, że trzeba udowodnić nie winę, ale niewinność.

Po czasie, kiedy już krew przestała się we mnie gotować na myśl o tej wrednej babie, zaczęłam zwracać na nią baczniejszą uwagę, odruchowo. Kobieta nie umie parkować, kompletnie. Zrodziło się we mnie podejrzenie, że sama gdzieś przerysowała samochód i bała się przyznać mężowi, więc poszukała kozła ofiarnego. Ale to już zajeżdża trochę teorią spiskową. Samochód ma obfotografowane wszystkie uszkodzenia, które posiada i więcej się piekielnym babom po sądach nie dam ganiać.

by Betoniarka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Chronoss
5 7

To z tym zachowaniem sedzi naprawde mozna sie wk... powaznie zdenerwowac. Zwlaszcza, ze pamietam swoje perypetie z pisaniem wniosku o zmiane terminu rozprawy i jak musialem sie nagimnastykowac w nim, zeby zostal rozpatrzony pozytywnie (zalaczniki w postaci rachunkow, plaszczenie sie jak jakis panszczyzniany chlop przed dziedzicem itd.) A koniec koncow prawdopodobnie i tak udalo sie tylko przez znajomosci. Arogancja wladzy sadowniczej nie ustepuje a czasem i przewyzsza ta wlasciwa wladzy wykonawczej.

Odpowiedz
avatar Betoniarka
5 7

@Chronoss: Najgorsze było to, że po pierwszym przełożeniu rozprawy poszliśmy do "obsługi klienta" i zapytaliśmy, dlaczego nie poinformowano nas telefonicznie, przecież podaliśmy numery kontaktowe w razie czego. Odpowiedź była taka, że oni nie mają w zwyczaju. Czyli nie mają w zwyczaju szanować czasu swoich interesantów. Ciężko nawet powiedzieć, że to było przykre, bo to po prostu było wk...iające.

Odpowiedz
avatar Shineoff
4 4

Miałam identyczną sytuację, z tym że sąsiadka mnie nie pozwała, bo chyba policjanci zasugerowali krowie, że ciężko zrobić czerwoną rysę srebrnym samochodem. Mój samochód był srebrny, jej złoty, a rysa powstała na jej bolidzie - czerwona. Najpierw mnie oskarżyła, nie wiem dlaczego, później kiedy wyszło na jaw, że jej wersja wydarzeń jest niemożliwa to uznała, że pewnie "kluczami jej zarysowałam złośliwie". Hm, widziałam kolorowe klucze, ale w moim pęku są tylko srebrne, czerwonych nie posiadam. Co ciekawe, nawet nie wiedziałam że ten samochód należy do niej (stwierdziła, że zrobiłam to złośliwie, bo raz przyszła uciszać naszą imprezę). Najgorsze, że babsko mieszka pode mną od 20 lat i ani razu nawet mnie nie przeprosiła o bezpodstawne oskarżenia (sprawa była z 6 lat temu).

Odpowiedz
avatar Betoniarka
-3 3

@Shineoff: Kluczem do tego pozwu była wysokość rysy na samochodzie tej babki mniej więcej zgodna z wysokością naszego lusterka. Najśmieszniejsze jest to, że to nie był jej prywatny pozew tylko "urzędowy" - pomimo odczytania babie naszych zeznań, ona się zaparła, że policja, nie ona, ma nas podać do sądu. Na rozprawie ona była tylko świadkiem, oskarżycielem była policja, z której nikt się nie pofatygował do sądu i ciężko się im dziwić. Czyli końcowo ona nie poniosła żadnych kosztów bezsensownej rozprawy. Koszty jej durnoty ponieśli obywatele. Wszyscy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2017 o 19:35

avatar rodzynek2
1 1

Policja, czy prokuratura nie może domagać się odszkodowania dla osoby prywatnej, nawet, jeżeli policja jest przekonana o winie wskazanego sprawcy, a jak już to musi iść, to w parze z jakimiś innymi oskarżeniami, takie jak (trzymając się tematyki samochodowo drogowej) np. wypadek drogowy i związany z tym uszczerbek na zrowiu, kolizja drogowa. Nawet za naprawę samochodu po kolizji płaci OC, a nie bezpośrednio sprawca. Policja może ścigać w sądzie za niezapłacony mandat i punkty karne. Tym bardziej tego nie rozumiem, że, jak wydaje mi się, policjant był niemal pewiem Waszej niewinności.

Odpowiedz
avatar Betoniarka
-1 1

@rodzynek2: Nikt się nie domagał odszkodowania dla kogokolwiek. Zasądzona zaocznie kara miała, oględnie mówiąc, wpłynąć do budżetu Państwa, a nie do kieszeni sąsiadki. Sąsiadka była w sprawie świadkiem, tak jak ja, mój partner oskarżonym, oskarżającym była policja. Przesłuchujący nas policjant był zniecierpliwiony i zniesmaczony całą sprawą, ale nie wiem jak wygląda taka procedura, czy oni muszą wystąpić do sądu jeśli teoretyczna "ofiara" się uprze. Widocznie muszą, bo akurat tego policjanta ciężko o złą wolę podejrzewać - fajny gość.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
4 4

Jeżeli mieliście przy tej okazji jakiegoś prawnika, ro nigdy więcej nie korzystajcie z jego usług. Przy tak oczywistej sprawie, jak to opisujesz, to: 1. Na początku wniosek o zwrot kosztów od powoda, w tym za prawnika, dojazd (tu może nie 100% paliwa, ale zawsze coś) za cztery dni utraconych zarobków (samo wezwanie do sądu wystarczy do zwolnienia z pracy na czas rozprawy, urlop nie jest konieczny) 2. Odszkodowanie za bezpodstawne oskarżenie. W tym punkcie trzeba coś wpłacić do sądu coś ok 8%(?) kwoty odszkodowania. Jedyny minus jest taki, że trzeba na początku trochę kasy wyłożyć.

Odpowiedz
avatar Betoniarka
1 1

@rodzynek2: Coś ty, nie mieliśmy żadnego prawnika, od samego początku cała sytuacja wydawała nam się tak absurdalna, że do głowy nam nie przyszło szukać jakiejkolwiek pomocy prawnej. Zapewne gdyby zapadł inny wyrok odwoływalibyśmy się od niego ponownie i wtedy prawdopodobnie by się bez prawnika nie obyło. Na szczęście sędzina, choć chorowita, swój rozum miała. Chociaż zaufanie do sądu mocno mi nadwerężyli i tak.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
3 5

@Betoniarka: Wiesz nie oceniam Waszego zachowania, czy rozwiązania sprawy. Moim zdaniem walka o zwrot kosztów, czy jakiekolwiek odszkodowanie, chociażby na jakieś cele charytatywne, powinno utemperować łowców odszkodowań od losowych i Bogu ducha winnych ludzi.

Odpowiedz
avatar Betoniarka
-2 4

@rodzynek2: Nikt nie poniósł żadnych kosztów, poza oczywiście całym społeczeństwem, które ufundowało imprezę od początku do końca i poza naszym straconym czasem i nerwami o co można pozywać jak się mieszka w USA, ale u nas pewnie niekoniecznie. Po uniewinnieniu nas po prostu odetchnęliśmy z ulgą, że po tej gehennie to już święty spokój. Jakiekolwiek dalsze użeranie się z naszym wymiarem sprawiedliwości czy skretyniałą babką chyba tylko pogorszyłoby całą sprawę. Jeszcze do dzisiaj mi trochę skacze ciśnienie, jak o tym pomyślę. Ale finansowo w sumie wyszłam na zero. A odnośnie tego urlopu: oboje pracujemy na umowy, więc to była utrata należnego urlopu, a nie zarobków. O tym, że okazując wezwanie do sądu wolny dzień się należy dowiedziałam się już po rozprawie, kiedy w przypływie furii wsadziłam wezwanie do niszczarki. :) Poza tym przy odwołanych rozprawach chyba prawo do wolnego dnia nie obowiązuje. W końcu na normalnych zasadach wiedzielibyśmy o tym wcześniej.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2017 o 20:29

avatar rodzynek2
2 2

@Betoniarka: Gdyby ktoś, za niesłuszne oskarżenia, musiał zwrócić koszty procesu sądowego, chociażby na cele charytatywne, to następnym razem zastanowiłby się kilka razy zanim zrobi to ponownie. Przy Waszej sprawie poszło szybko, ale gdy trzeba powołać biegłych, świadków itd. koszty idą w kilkanaście tysięcy złotych. A co do urlopu. Pracodawca jest zobowiązany do dania wolnego czasu na czas przesłuchania na policji i w sądzie (plus czas na dojazd z pracy i z powrotem. Może to być godzina, dwie, czy cała dniówka) bez żadnej łaski jako urlop bezpłatny, nie ma prawa z tego tyłu robić żadnych trudności i innych przykrości, czy straszyć zwolnieniem. I właśnie za to, że jest to urlop bezpłatny przysługuje tez zwrot utraconych zarobków. Wystarczy powiadomić pracodawce odpowiednio wcześnie (np. kilka dni wcześniej) przedkładając wezwanie do sądu, czy na policje.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2017 o 21:57

avatar ptah
-1 1

@rodzynek2: Absurdalne jest to, ze takie cos jak ty piszesz to powinno byc z automatu, a nie jak ktos wniosek napisze. Albo inna sytuacja, dwie takie same rozprawy(koledzy z pracy majac takie same swiadectwa pracy sadzili sie z zusem o wczesniejsza emeryture ze wzgledu na czynniki szkodliwe na stanowisku) prowadzone przez tego samego sedziego. W jednym przypadku byl prawnik, a w drugim nie. Pomimo, ze byly to identntyczne sprawy u tego samego sedziego to wyroki rozbierzne, bo prawnik cos powiedzial, a ten co myslal ze sprawa oczywista nie....

Odpowiedz
avatar Betoniarka
0 0

@rodzynek2: Jesteś prawnikiem czy po prostu interesujesz się tematyką? Ja przyznam szczerze w całym swoim życiu styczność z sądem miałam trzy razy: raz zeznawałam jako świadek, raz robiłam odpis księgi wieczystej i znowu zeznawałam jako świadek w opisanej sytuacji. Szczerze mówiąc, tak jak pewnie większość naszego społeczeństwa, nie wiem prawie nic o swoich prawach w takich sytuacjach. Przyznaję, że to błąd, ale nie mam motywacji, żeby z tą wiedzą nadganiać, bo tematyka wydaje mi się potwornie nudna. W tej konkretnej sprawie nawet nie pomyślałam o szukaniu jakiegoś odszkodowania za cokolwiek, po prostu chciałam, żeby to się już skończyło. Fakt, może błędnie, ale tak było, przyznaję bez bicia. :)

Odpowiedz
avatar no_serious
1 7

Nie sędzina, a sędzia. Sędzina to żona sędziego.

Odpowiedz
avatar Betoniarka
-2 2

@no_serious: Zgadza się. W oficjalnych i urzędowych tekstach wyrażenie (pani) sędzia jest jedynym słusznym. W mowie potocznej słowo "sędzina" może oznaczać żonę sędziego, ale stosowane jako (pani) sędzia nie jest uznawane za błąd językowy. A historii z Piekielnych nie uważam za oficjalne i urzędowe, sorry. Grammar nazi jak nic ;)

Odpowiedz
avatar imhotep
2 2

"Samochód ma obfotografowane wszystkie uszkodzenia, które posiada i więcej się piekielnym babom po sądach nie dam ganiać." - w jaki sposób by cię to uchroniło przed powtórką z sytuacji opisanej w historii? Na zaoczny wyrok sądu tego nie dostarczysz, na 3 rozprawy, które by się nie odbyły też musiałabyś jechać i tak samo zakończyłoby się to na czwartej rozprawie...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 lutego 2017 o 8:18

avatar voytek
0 0

i dlatego powinna byc obowiazywac zasada - chcesz miec auto to kup sobie garaż lub wynajmij miejsce na parkingu!

Odpowiedz
avatar burninfire
1 1

A to nie jest tak, że jak pozywa się kogoś bezpodstawnie to ponosi się koszty sądowe? Bo średnio mi się chce wierzyć, że można pozwać całe miasto o zarysowanie auta i nie mieć z tego tytułu żadnych kosztów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Przy okazji, niejako na marginesie tej historii, przyszło mi do głowy takie pytanie, na które być może odpowie ktoś lepiej obeznany z prawem. Otóż - po jakiego grzyba nam coś takiego, jak e-sąd? To tylko wydłuża całą procedurę generując koszty, bo zawsze można się odwołać, i mnoży poczucie społecznej niesprawiedliwości, bo jednak wyroki zwykle są "skazujące", a nie każdy wie o możliwości odwołania (lub nie ma takiej możliwości, bo np. nie dostanie na czas pisma z sądu, o czym już niejednokrotnie tu pisano). Ktoś ma jakiś pomysł, czemu to służy?

Odpowiedz
avatar bugmenot
0 0

trza szmacie było widelcem po karoserii przejechać

Odpowiedz
Udostępnij