Dawno dawno temu po maturze pracowałam dorywczo jako " dokładacz towaru" w sklepach. Moje miejsce pracy nie było stałe, kierowała nami firma zewnętrzna więc za każdym razem pracowaliśmy na innym obiekcie. W większości na nocne zmiany więc z klientami do czynienia nie miałam.
Ale czasem zdarzały się wyjątki.
Razu pewnego miałam dzienną zmianę i zamiast do wykładania towaru potrzebowali rąk na stoisko z mrożonkami na wagę. Różniste ryby, pierogi, warzywa i "takie tam". Cały trening obsługi stanowiska to było jakieś 10 minut a potem zostałam tam na następne 10 godzin sama. Organizacja sklepu level super chaos.
Klienci:
A. " A ta ryba to świeża?" - hmm.. jak widać mrożona...
B. " A ta ryba to z morza czy z oceanu? A jak z morza to którego? Jak z Bałtyku to nie wezmę, bo zanieczyszczony strasznie" Ja- "Jestem tu pierwszy raz, nie wiem ". [B.]-: Ale jakto pani nie wie. Przecież pani tu sprzedaje!"
- Niestety przez 10 minut szkolenia nie nauczyli mnie nic o rybach....
Mieliśmy 2 rodzaje krewetek. W skorupce i bez.
C. " Pani mi nałoży tych krewetek w skorupce. Tylko niech pani obłupi te wszytskie nogi, czułki. Głowy też najlepiej".
D. " Czemu sprzedajecie te pangi? Przecież to trucizna jest jak oni to hodują!" Panga schodziła właściwie najlepiej, bo najtańsza...
Przez chwilę musiałam zastąpić koleżankę na innym stoisku, więc zostawiłam kartkę zaraz wracam. I oczywiście ludzie wleźli na stoisko i zaczęli sami próbować te ryby ważyć i pakować.
A te wszystkie piękne sytuacje za zawrotne 5zł/h.
sklepy
Buc, który oferuje pracownikowi 5 zł za godzinę jego życia, powinien zostać publicznie wystawiony na pośmiewisko i być wytykanym palcami w całej swojej okolicy. I tak by było pięknie, gdyby nie realne życie, w którym krwiopijca jeździ wysokiej klasy samochodem i wszyscy wzdychają w podziwie na jego widok i kłaniają mu się w pas za zaradność i bogactwo. A wyśmiewani są pracownicy.
Odpowiedz@Candela: Wystarczy U takiego nie pracować. Sama parsknelam śmiechem parę razy jak świetna stawką okazywało się 8zł. I co, znalazłam robotę która lubię, nie jest to szczyt ambicji Ale jest ok. I nawet wypłata nie boli
Odpowiedz@Izura: Och, Candela ma na pewno w swoich fajerwerkach 30zł/h bo przecież zna się na wszystkim i język ma cięty. Aż dziw, że jeszcze świata nie zbawiła albo rewolucji nie przeprowadziła. -:)
Odpowiedz@Izura: Teraz za 5 zł raczej bym się nie zgodziła. Ale byłam świeżo po maturze i jedyną opcją w mojej wiosce była właśnie taka opcja. Więc brałam co dawali .
Odpowiedz@Candela: Firma, to nie instytucja charytatywna i to szef powinien na Tobie zarabiać, a nie Ty na nim.
Odpowiedz@boom_boom: Święta prawda. Aż dziw, że nikt jeszcze nie wpadł na pobieranie od pracowników pieniędzy za wstęp do firmy xD
Odpowiedz@Candela: Oj, niektóre firmy już na to wpadły. Podobno rekiny biznesu wymyśliły genialny sposób jak obejść nakaz zwiększenia stawki do 13zł/h brutto na umowie zlecenie. Polega on na tym, że w teorii płacisz pracownikowi te 13zł brutto, ALE pracownik musi ci zapłacić za możliwość pracy, przykładowo sprzątaczka płaci ci za wypożyczenie odkurzacza, ochroniarz musi spłacić koszt umundurowania itd. Nie nie doceniaj polskich Januszy Biznesu.
Odpowiedz@lady0morphine: i bardzo dobrze robią. z narzuconymi z góry nierealnymi stawkami tak właśnie powinno się postępować.
Odpowiedz@Candela: Jak to nikt? Poczytaj sobie np. o takiej pięknej firmie Capital Innovation i o tym jak ludzie wychodzą na minus po "pracy" u nich. @Supervillain: Nie, nie powinno tak być. Prawo jest równe dla wszystkich, nawet jeśli jest kiepskie. To jest nieuczciwa konkurencja względem uczciwych pracodawców, którzy płacą tyle ile jest wymagane przez polskie przepisy.
OdpowiedzTo jest ciekawe że ichtiologia w narodzie leży i kwiczy a właściwie nic nie mówi bo dzieci i ryby głosu nie mają. A przecież jako kraj szczycący się dostępem do morza powinniśmy w nowej szkolnej podstawie programowej zwrócić uwagę na rybactwo i rybołówstwo tym bardziej że jak grzyby po deszczu powstają Lokalne Grupy Rybackie z których można pozyskać w ww. obszarach całkiem niezłe środki na zadania. Ludzie o ryby pytają. Pytają w marketach, u hodowców, w firmach wysyłkowych w rodzaju "Ryby u Rybaka". Dziwię się niepomiernie, czemu firmy zewnętrzne obsługujące markety nie szkolą swoich pracowników w rozpoznawaniu pospolitych gatunków ryb - tym bardziej, że nie robi tego szkoła. Przychodzi potem jeden z drugim i nie wie, że panga to ino nazwa handlowa, tak naprawdę są to sumiki rekinie żyjące w Delcie Mekongu i hodowane przemysłowo. Wyjaśniła mi ten fenomen dopiero pani Kasia Bosacka i Profesor Zdrówko z "Wiem co jem". Nawet pracownicy stoisk rybnych nie słyszeli o niebywałym rozkwicie polskiego rybactwa i rybołówstwa. Jakaż to by była marketingowa szansa dla firm rybnych, jakież możliwości na skalę międzynarodową gdyby to co nasze, najlepsze było odpowiednio wyeksponowane i poparte wiedzą sprzedających. Jest przecież świetny karp zatorski wyhodowany staraniem Michała Naimskiego. Jest karp kaniowski zwany polskim lub galicyjskim za którego habsburski dzierżawca Adolf Gasch otrzymał złoty medal na wystawie rybackiej w Berlinie w 1880 r. i w Hamburgu w r. 1883. Tacy ludzie jak. hr. Aleksander Gostkowski, Wiktor Burda, Józef Susta, Oskar i Edward Rudzińscy z Osieka, oni wszyscy wywindowali nasze rybactwo na poziom światowy a w szkołach się o nich nic nie uczy i przeciętny człowiek nic o nich nie wie. Za to wiedzą kim jest Saszan, Maffashion albo Wardęga. Przerażające. Czy ichtiologia jest trudna i zajmuje na kursach dużo czasu? Chyba nie, skoro cesarz japoński Akihito mimo nawału obowiązków dworskich znalazł czas na ryby. Jest współautorem pierwszej, ilustrowanej książki o rybach występujących w wodach Japonii pt.: "Ryby Archipelagu Japońskiego" wydanej w 1984. Także do ryboty, panie i panowie
Odpowiedz@Drill_Sergeant: Hmm.. Ja nie wiem kto to Saszan... Ups...
OdpowiedzCzy za piekielnego można uznać klienta, który pyta sprzedawcę o towar? Chyba nie, przecież mamy prawo wymagać by sprzedawca znał się na tym co sprzedaje.
Odpowiedz@no_serious: Ale po tłumaczeniu, że jestem tu pierwszy raz i nie jestem związana ze stoiskami rybnymi chyba jest jasne, że nie ma co mnie wypytywać. A ludzie dalej drążyli temat. To chyba trochę piekielne jest. Zwłaszcza dla szczyla jakim wtedy byłam.
Odpowiedz@liberiana: Jeśli chodzi o ryby Masz napisane skąd jest,taki jest obowiazek. I klienta nie interere czy jesteś pierwszy raz czy setny- zmień podejscie. Pracuje z ludźmi, wspolpacownicy się dziwią że nikt z klientów nie ma do mnie fochow, co lepsze są na mnie pochwały od gości(mcdonalds ma teraz zamiast tajemniczego gościa ankiety). Dlaczego? Bo jestem miła i potrafie pamietam, że oni mogą nie wiedzieć czegoś co ja piwinnam.
Odpowiedz"Jak pani może tego nie wiedzieć, przecież pani tu pracuje!" Ech, to właśnie nie jest wcale takie oczywiste, jak się wydaje. Sama również niegdyś zostałam uraczona takim tekstem, kiedy pracowałam jako hostessa na stadionie narodowym. Razem z innymi dziewczynami wydawałyśmy przy wejściu wejściówki na targi. Jedna kobitka zapytała się mnie, gdzie te targi są. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie wiem; byłam na stadionie pierwszy raz w życiu, z naszego punktu nie widać było wejścia (trzeba było dojechać windą lub dojść schodami), nikt nam nie udzielał nawet takich informacji (wiadomo, szybkie instrukcje co i jak mamy robić i do widzenia). Wszyscy inni odwiedzający targi wiedzieli, gdzie mają iść, więc byłam szczerze zaskoczona pytaniem tej kobiety. Oj, oberwało mi się. Pytanie tylko, czy organizatorzy nie powinni udzielić nam więcej informacji na temat naszej pracy, żebyśmy w razie problemów mogły kogoś pokierować?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 lutego 2017 o 16:07
@ShapeOfMyHeart: Tylko to jest właśnie błąd pracodawcy, a klienta guzik to obchodzi i wyleje pomyje na szaraka stojącego porzed nim. Niestety.
OdpowiedzA co zmienia informacja o stawce w tej historii?
Odpowiedz