Coś o podświadomym (nie)równouprawnieniu.
Jakiś czas temu podejrzewałam, że jestem w ciąży. Zdecydowanie nieplanowanej i niespodziewaniej. Dlaczego tak myślałam i skąd się wzieły objawy, nieważne. W każdym razie w lekkim stresie podzieliłam się obawami z najbliższymi osobami - mamą i chłopakiem. Prztoczę ich pierwszą, spontaniczną odpowiedź:
Mama: Nie rób takich głupot!
Taaak ... Po pierwsze, to nie "rób", a raczej "zrobiłaś", nic się nie odstanie. A po drugie, to "zrobiliście", wiatropylna nie jestem i sama bym sobie w ciążę nie zaszła. Ale głupotę zrobiłabym całkiem sama.
Chłopak: Tylko nie bądź w tej ciąży!
Oczywiście, przepraszam! Splunę prze lewe ramię, klasnę w dłonie i już nie bedę w ciąży! Ojej, nie zadziałało? Jaka ja głupia, jak mogłam tak sama bezczelnie bez pytania zadecydować, że akurat dnia X o godzinie Y ugoszczę w sobie zarodek. Może jeszcze jednak zmienię zdanie?
Naprawdę nie myślałam, że w dzisiejszych czasach ludzie ciągle podświadomie wierzą, że ciąża jest spowodowana tylko działaniem kobiety! Matka natura, bóg, wielki duch lub potwór spaghetti zdecydowali, że po stosunku to akurat kobieta a nie mężczyzna nosi nowe życie, ale odpowiedzialność za poczęcie jest (fizycznie) pół na pół. To nie jest świadomy proces, a już na pewno nie odwracalny.
Pomijam już to, że odpowiedzią na moje zwierzenie powinno być pytanie o powody moich obaw lub próba uspokojenia. To też usłyszałam, ale jednak nie w pierwszej kolejności.
Kocham moją mamę i mojego chłopaka i wiem, że nigdy by mnie nie zostawili i rzuciliby wszystko, żeby mi pomóc. A jednak ich reakcja pokazuje, że gdzieś głeboko w społeczeństwie tkwią jeszcze przekonania rodem ze średniowiecza. I nawet 21. wiek tego nie wyplewi.
ciążą stereotypy
Wszystko opada...
OdpowiedzWszystko opada... i to jest najlepsza antykoncepcja ;-)
OdpowiedzNo nie, jakoś nie mogę sie zgodzić w stu procentach... Kwestia decyzji lub "winy" bycia w ciąży jest w 3/4 pp stronie kobiety. Mówimy o świadomym, zgodnym współżyciu, bez patologii. To kobieta odpowiada za większość metod antykoncepcji i jej błąd może zadecydować o tym, że zajdzie w ciąże. Błąd, lub świadome działanie. To ona, wg prawa w wielu krajach, może ciążę przerwać. Potencjalnemu ojcu takie prawo nie przysługuje. Mężczyzna może polegać na prezerwatywie i to właściwie jedyne jego pole manewru, jeśli pragnie być aktywny seksualnie z partnerką. Jeśli ta chce, to zajdzie w ciąże. Co innego odpowiedzialność za to, co dzieje się później, z wychowaniem i utrzymaniem dziecka włącznie, ale samo zajście w ciąże bez zgody kobiety jest raczej trudne (jak pisałam na początku, przy normalnym pożyciu, nie wspominam o gwałtach czy ograniczeniu wolności). Więc nie dziw się, że w świadomości społecznej funkcjonuje przekonanie w zasadzie zgodne ze stanem faktycznym.
Odpowiedz@Trollitta: No nie jest. Zajście w ciążę, w normalnych okolicznościach, to wciąż kwestia dwóch osób. Facet może w 100% odpowiadać za antykoncepcję poprzez odmówienie współżycia, aby dzieciaka nie zrobić. Easy peasy.
Odpowiedz@Drago: Jasne. Tak jak kobieta. Mówimy o sytuacji, kiedy partnerzy współżyją i zabezpieczają się, więc ciąży nie planują. W tych sytuacjach za ogromną cześć wpadek odpowiada jednak błąd (lub świadome działanie) kobiety, a nie partnera. BTW Znam z czasów studiów kobietę, która próbowała zapłodnić się ejakulatem z polucji nocnych. W końcu jej się udało, twierdziła, ze właśnie tak. Ale oczywiście w tym przypadku winę też ponosi mężczyzna.
Odpowiedz@Trollitta: Patrząc na to z tej strony masz sporo racji. W trakcie pisania nawet nie pomyślałam o opcji, że kobieta może rzeczywiście "świadomie" zajść w ciążę, oszukując partnera. To jest podłe i w stosunku do partnera, jak i do wspólnego dziecka, ale oczywiście niestety się zdarza. Mam tylko nadzieję, że mama i chłopak nie pomyśleli o mnie w ten sposób. Mi chodziło o bardziej "idealną" sytację jak moją, kiedy ciąża mogła wynikać wyłącznie z niedziałającej antykoncepcji i wszyscy wtajemniczeni o tym wiedzieli. Jeśli on i ona są szczerzy, to jednak oboje są tak samo odpowiedzialni.
Odpowiedz@Trollitta: Łapanie na ciążę, to nie jest normalna sytuacja. Jak się jest w związku i regularnie współżyje, to wciąż jest kwestia dwóch osób. Kobieta sama się nie zapłodni i tyle. Decydujesz się na współżycie - ponosisz taką samą odpowiedzialność za ciążę, jak partner/ka.
Odpowiedz@Drago: Zamykając kwestię pojęć: odróżnijmy odpowiedzialność za ciążę od odpowiedzialności za dziecko. Ciąża jest stanem, do któremu kobieta może zapobiegać bez zgody czy wiedzy partnera. Dziecko ma dwoje rodziców, wiec oczywiste jest kto odpowiada za nie. @myOwlMind: Nie, nie uważam, że rodzina pomyślała, że wrabiasz chłopaka. Myślę, że mama zareagowała zgodnie z tym, co pisałam wyżej - jeśli kobieta nie chce, to nie zajdzie w ciąże. Chłopak wypowiedział się życzeniowo, a widocznie z jego strony mógł założyć, że "dopilnował" sprawy i wolałbym, żeby rzeczywistość pokrywała się ze staraniami.
Odpowiedz@Trollitta: Odniosę się do twojego zdania -"Mężczyzna może polegać na prezerwatywie i to właściwie jedyne jego pole manewru, jeśli pragnie być aktywny seksualnie z partnerką." . Od kilku lat na rynku istnieją również leki antykoncepcyjne dla mężczyzn, więc prezerwatywa nie jest jego wyjściem. I czasem, chociaż kobieta się zabezpiecza na wszelkie sposoby, to wystarczy jakiś rozstrój organizmu (wymioty, czy biegunka), a tabletki mogą mieć osłabione działanie. Dodatkowo zazwyczaj za tabletki płaci sobie sama kobieta, jakby to był jej interes, aby nie być w ciąży, a chłopaka to nic nie obchodzi. Znam może z 3 mężczyzn, którzy na zmianę ze swoją kobietą fundują tabletki anty.
Odpowiedz@Habiel: Słyszałam o antykoncepcji hormonalnej dla mężczyzn, ale lekarze pytani o nią maja mieszane uczucia i wypowiadają się raczej sceptycznie. Poczekamy, zobaczymy, niech pokolenie "testowe" doczeka starości. Ja osobiście nie ufam. Jednak to kobieta wie, że w danym cyklu jest możliwość obniżenia skuteczności tabletek - może wziąć to pod uwagę, partner niekoniecznie wszystko wie zanim się zdarzy. Co do kosztów tabletek no to litości - paty, które nie mieszkają razem mogę zrozumieć, bo wspólny budżet pojawia się razem ze wspólnym gospodarstwem domowym. Ale o jakich kosztach mówisz? Większość tabletek kosztuje około 20zł/msc, ale te najbardziej polecane ( szczersze, jedne z najbezpieczniejszych) to koszt 9zł/3msc. Około 3zł miesięcznie. Tak, tabletki to bardziej interes kobiety. Można przecież ustalić z partnerem gumki, a te zwykle kupuje facet. Bicie się o kilka złotych w kontekście takiego tematu jest żenujące. A ile z pozostałych kobiet, tych poza tymi trzema parami, zaproponowało partycypację w kosztach i partnerzy obmówili?
Odpowiedz@Trollitta: opisane przez ciebie zachowane przeczy definicji "wpadki" i określone nią być nie może.
OdpowiedzRozumiem Twoje oburzenie. Jednak nie zgadzam się, że są to "przekonania rodem ze średniowiecza". Te przekonania mają podłoże dużo głębiej i wynikają głównie z biologii. U ssaków tak jest, że samiec ma za zadanie zapłodnić jak największą liczbę samic a samica musi uważnie wybrać partnera - ponieważ dla niej prokreacja wiąże się z większym ryzykiem i pożera więcej zasobów. A więc, patrząc z punktu widzenia biologii, kobieta jest odpowiedzialna za to z kim i kiedy zajdzie w ciąże. Z tej perspektywy to rzeczywiście "wpadka" jest jej winą (i niestety czasem jej problemem). W związku z tym nie sądzę, żeby coś się zmieniło w sposobie myślenia na ten temat. To jest zakodowane w biologii a nie w kulturze. Być może jeśli kiedyś seks zupełnie oderwie się od prokreacji... (może kobiety będą musiały zrobić sobie specjalny zastrzyk, żeby być płodne na jeden cykl - było kiedyś opowiadanie SF z podobnym motywem)
Odpowiedz@plamka: Coś w tym jest, w końcu wywodzimy się od zwięrząt i wiele nam z tego wczesnego okresu zostało. Ale jednak człowiek posiada większą świadomośc siebie samego i swoich czynów niż inne ssaki, więc według mnie nie do końca można nasz sposób myślenia tłumaczyć biologią. U ludzi seks spełnia też inne funkcje oprócz prokreacji, a kobieta najczęściej ma stałego partnera, od którego oczekuje więcej niż tylko genów.
OdpowiedzMoże to po prostu był szok, a nie przekonania rodem ze średniowiecza?
OdpowiedzTak naprawdę, lepiej jak zmienisz chłopaka niż za jakiś czas naprawdę z nim w ciąży będziesz.
Odpowiedz@iks: Chciałam napisać, że przecież to jeszcze dzieciaki i z chłopaka może wyrosnąć mężczyzna, ale zobaczyłam poprzednią historię autorki i jeśli "jakiś czas temu" to nie jest kilka lat, to jednak całkiem możliwe, że komentarz jest trafny.
OdpowiedzA według mnie to raczej szok, niż staroświeckie przekonania. Sama mówisz, że to były tylko obawy, a nie potwierdzona informacja. Matka pewnie miała na myśli, źe to za wcześnie na dziecko i "zrobienie go" byłoby głupotą. Przecież to wiadome, że dziecko zmienia życie kobiety bardziej, niż mezczyzny. Po prostu się martwiła o twoja przyszłość. A chłopak? Nie chciał jeszcze zostać ojcem, więc po prostu przekazał ci swoje nadzieje- nie bądź w ciąży. Co miał powiedzieć? Nie bądźmy? Według mnie nie mieli nic złego na myśli.
Odpowiedz@Pattwor: Też tak myślę. Ja w analogicznej sytuacji poczułem się mocno nieswojo, i poprosiłem moje szczęście, żeby mnie nie straszyła. Jeśli jest w ciąży, to jest, i wtedy będziemy działać odpowiednio. Jeśli nie jest, to nie jest. Ale dopóki jest to chyba-może-jest-szansa-ale-może-jednak-wcale-nie, to w tym momencie ja nie mogę wykonać żadnego ruchu, a sytuacja mnie mocno denerwuje. Zostałem poinformowany o możliwości, dziękuję, zrozumiałem. Nie wałkujmy tematu, wróćmy do niego, jak, szczęście ty moje, wrócisz od lekarza który wszelkie wątpliwości w tej materii rozwieje: wizytę masz umówioną pojutrze, prawda?
Odpowiedz@Pattwor: Mi też się tak wydaje. Kiedyś musiałam gdzieś szybko wyjść, ale przedtem zgrać dane na pendrive, więc gapiłam się w ten ekran prosząc żeby szybciej się zgrywało, co nie znaczy, że wierzę w to, że to gadanie pomogło. @Pan_Siekierka - współczuję Twojej dziewczynie.
Odpowiedz@aklorak: A co w takiej sytuacji facet ma zrobić, żebyś nie współczuła jego dziewczynie?
Odpowiedz@Trollitta: Wysłuchać? Pocieszyć?
Odpowiedz"odpowiedzialność za poczęcie jest (fizycznie) pół na pół." - nie zawsze. Np jest skuteczna i sprawdzona antykoncepcja hormonalna dla kobiet, a nie ma takiej dla mężczyzn. Tu jest więc wybór po stronie kobiety, i odpowiedzialność za nie dopilnowanie zresztą też. W przypadku, gdyby zaś płód okazał się poważnie uszkodzony, to tylko kobieta ma jakikolwiek wybór czy się urodzi, czy przerwać. Obciążanie mężczyzny taką samą odpowiedzialnością, gdy i medycznie, i prawnie ma na narodziny dziecka mniejszy wpływ, to niestety po prostu seksizm.
Odpowiedz@bloodcarver: jest tylko faceci boją się skutków ubocznych. Twierdzą, że to zle fu i oni nie będą. A tabletki antykoncepcyjne to jak najzdrowsze witaminy. Fajnie być jednak mężczyzną, w trudnych sytuacjach można umyć rączki i zwiać a kobieta niech wybiera.
Odpowiedz@KIuska: ostatni raz jak coś na ten temat czytałem, to preparaty hormonalne dla mężczyzn były "w fazie testów" (po raz enty zresztą). Ale przyznaję, parę lat temu to było. W związku z powyższym - powiedz mi proszę, jak się nazywa skuteczny, doustny preparat antykoncepcyjny dla mężczyzn, dopuszczony do sprzedaży (i dostępny w aptekach) na terytorium Polski?
Odpowiedz@Pan_Siekierka:antykoncepcją dla mężczyzn sama się dosyć niedawno interesowałam i z tego co wiem, to na rynku, przynajmniej w Polsce, nie ma skutecznego, bezpiecznego preparatu hormonalnego dla mężczyzn. Czytałam też o zastrzykach (w jądra) ale na razie podobno wszystko jest w fazie testów. Jeśli Kluska naprawdę zna taką metodę, chętnie się dowiem :)
Odpowiedz@bloodcarver: Za to facet ma wybór, czy współżyć z kobietą, która się nie zabezpiecza tabletkami.
Odpowiedz@Pan_Siekierka: @norine: -Zastrzyki hormonalne – zawierają 200 mg jednej z form testosteronu. U większości panów powodują całkowity zanik plemników w nasieniu.
Odpowiedz@KIuska: Prosiłem o podanie nazwy preparatu. Doustnego. Dostępnego legalnie w Polsce. A Ty o zastrzykach. Jeszcze gdyby był to zastrzyk podskórny, domięśniowy czy tam dożylny - jestem krwiodawcą, wkłucie mnie nie przeraża. Ale jeśli jest to tak, jak pisze @norine, czyli zastrzyk w jądra, to wcale mnie nie dziwi, że mężczyźni mówią "fu". Nie sądzę, żebym był w stanie dać się potraktować igłą w klejnoty rodowe "na żywca", i podejrzewam, że niewielu takich twardzieli byś na świecie znalazła...
Odpowiedz@Pan_Siekierka: Och, jakiś Ty biedny bo Ci te niedobre doktory chcą zastrzyk dać, jak oni śmią. Ale jak kobieta przez kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin musi wypychać przez pochwę kilkukilogramowe dziecko to jest dobrze, nikt nie płacze, że musi rozedrzeć swoje "klejnoty rodowe". No bo przecież mogła łyknąc pigułki, wziąć zastrzyk albo w czasie pełni księżyca wykąpać się w żabim skrzeku bo "menszczyzna" nie weźmie zastrzyku na swoje "klejnoty rodowe" i co go reszta obchodzi.
Odpowiedz@SunnyBaby: Nie rób kurtyzany z logiki. Co ma poród do zastrzyku w jądra? Mówimy tu o dostępnych formach antykoncepcji - kobieta ze swojej strony ma możliwość używania antykoncepcji hormonalnej (podawanej bezinwazyjnie i gruntownie przebadanej od lat 40 XX w.), prezerwatywy kobiece i metody naturalne. Facet ma tylko możliwość założenia prezerwatywy lub metody naturalne. Nie ma co hurr-durrać o "niechęci" do przyjęcia zastrzyku w jądra, bo jest bliższe ze spiralkom, które mogły skutkować poważnymi problemami, niż bezpiecznej antykoncepcji.
Odpowiedz@SunnyBaby: Zastrzyk "na klejnoty" czy zastrzyk "w klejnoty"? Bo to spora różnica. O ile w ogóle taki zastrzyk działa, i jest dostępny w sprzedaży w Polsce, bo tego też ani Ty, ani @Kluska nie potraficie powiedzieć.
Odpowiedz@Pan_Siekierka: A to istnieje tylko i wyłacznie doustna metoda antykoncepcji? Tylko jedna?
Odpowiedz@poprostumort: "gruntownie przebadanej od lat 40 XX w" - w pl pozywanie producenta nie jest popularne, ale zobacz ile pozwów ma bauer czy glaxo. ostatni ulubieniec adwokatow - nuva ring. http://www.rotlaw.com/nuvaring-blood-clots/ https://www.drugwatch.com/essure/lawsuits/ https://www.drugwatch.com/yaz/lawsuit.php http://www.rotlaw.com/pfizer-loovral-28-and-norgestrelethinyl-estradiol/ http://www.topix.com/forum/health/birth-control/THLC4O3NNUR4VGNUQ i tak dalej... :> btw, wazektomie proponuja kliniki w kazdym duzym miescie - luka prawna pozwala na to, bo metoda jest klasyfikowana jako odwracalna.
Odpowiedz@Caron: Co do wazekotomii - zauważ że w swoim poście podałem temat "spiralek" czyli innej formy pierścieni. Uważam, że jakakolwiek fizyczna ingerencja w narządy płciowe nie powinna byc klasyfikowana jako metoda antykoncepcji - bo jest to po prostu wywołanie niepłodnośći, czy to zatkaniem nasieniowodów, czy też sztucznym wywołaniem stanu zapalnego pochwy. Co do pozywania - ten problem jest niestety powszechny nie tylko w wypadku leków antykoncepcyjnych. Zauważ jednak, jaki procent leków anty jest zaskarżany, a ile bezproblemowo działa. W wypadku hormonów, lepiej jest stosować antykoncepcje doustną, na temat której był szereg badań, niż zastrzyki w jądra, które są nowinką, która dopiero będzie przechodziła "próbę czasu" Generalnie to zostałem prawdopodobnie uznany za popierającego @bloodcraver. Problem w tym, że nie zgadzam się z jego twierdzeniami. Odpowiedzialność za ciąże jest dzielona na pół, bo obydwoje mogą się zabezpieczać. Chciałem tylko odpowiedzieć na, durny wg. mnie, argument o zastrzykach w jądra.
Odpowiedz@poprostumort: "Uważam, że jakakolwiek fizyczna ingerencja w narządy płciowe nie powinna byc klasyfikowana jako metoda antykoncepcji - bo jest to po prostu wywołanie niepłodnośći, czy to zatkaniem nasieniowodów, czy też sztucznym wywołaniem stanu zapalnego pochwy." - nie wiem o jakim stanie zapalnym pochwy (???) mówisz, ale cięcie nasieniowodów albo jajowodów jak najbardziej powinno być dostępną metodą antykoncepcjną, ludzie wiedzą kiedy nie chcą mieć dzieci, albo nie chcą już mieć kolejnych dzieci - zabieg i spokój, a nie trzydzieści lat pompowania kasy i zdrowia w tabletki.
OdpowiedzMoim zdaniem przesadzasz. O ile wypowiedź Twojej mamy można zinterpretować tak, jak Ty to zrobiłaś, to to, co powiedział Twój chłopak, brzmi jak "Obyś nie była w ciąży!". Skoro ta ciąża jest nieplanowana, to co w tym złego? Przecież sama mogłaś tak pomyśleć ("żebym tylko nie była w ciąży!"). Nie rozumiem, o co masz do niego pretensje. Chyba że nie opisałaś reszty jego wypowiedzi i kontekst tego zdania jest inny.
OdpowiedzEch, rośnie kolejną feminazistka. A co, jeśli Ci powiem, że każdy odpowiada za siebie? Jeśli przespałaś się z chłopakiem bez zabezpieczenia/z kiepskim zabezpieczeniem to zrobiłaś głupotę, a nie pół głupoty. Nieważne, kto jeszcze w tym brał udzial. Ty odpowiadasz za 100% swoich działań.
OdpowiedzCo do matki, to pech, nie miałaś tu wyboru. Ale chłopak? dlaczego uważasz, że to społeczeństwo jest winne temu, że związałaś się z idiotą?
Odpowiedz@Jorn: Nie winię społeczeństwa o to, z kim jestem w związku. Wiem, że to mój wybór i moja odpowiedzialnośc. Mój chłopak po krótkiej chwili zaczął mnie uspokajać, dopytywać się o powody obaw i zapewniać, że razem sobie poradzimy. Gdyby tego nie zrobił, nie byłby już moim chłopakiem. Dlatego też problem mam nie znim jaką indywidualną osobą, a bardziej z podświadomymi przekonaniami, które kierują sporą częścią społeczneśtwa. A jako że są podświadome, to żadna pojedzncza osoba nie jest winna.
OdpowiedzDawno nie czytałem takich bzdurnych interpretacji czyjegoś zachowania....
Odpowiedz@Morog: W takim razie cieszę się, że udało mi się ciebie zaskoczyć.
OdpowiedzCiekawe, bo ja co chwila słyszę, ze strony feministek, że ciąża to indywidualna sprawa kobiety i mężczyzna nie ma nic do gadania.
OdpowiedzMam pytanie do czytelników, tak z czystej ciekawości. Z wielu komentarzy wynika, że uważacie mnie za nastolatkę bądź bardzo młodą dziewczynę. Wynika to ze stylu pisania, tematyki wyznania czy może z jeszcze innzych powodów? Nikogo z was nie krytykuję za taką ocenę, jestem po prostu ciekawa odpowiedzi.
Odpowiedz@MyOwlMind: Też miałam takie wrażenie, a dlaczego? - w rzeczywistości spotykałam się tylko z bardzo młodymi dziewczynami które o swoim partnerze życiowym mówiły per "chłopak", a nie: partner, narzeczony, czy po prostu "mój X", jeżeli nawet to był początek znajomości to w miarę dojrzały człowiek raczej używał określenia "spotykam się z X" czy "to X, jesteśmy razem". Zauważ że nie oceniam określenia jako takiego, piszę z czym się spotkałam- dlatego takie myśli same mi się narzucały - również raczej tylko młodziutkie czy wręcz nastoletnie dziewczyny w moim otoczeniu obawiały się że są w ciązy i głośno dzieliły się tymi obawami- jakby zrobienie badania z krwi (właściwie będącego pewnym dowodem), o wizycie u lekarza nie mówiąc, przekraczało ich możliwości finansowe czy emocjonalne - "Pomijam już to, że odpowiedzią na moje zwierzenie powinno być pytanie o powody moich obaw lub próba uspokojenia"- i tu również, osoba która zakłada że po stwierdzeniu że PODEJRZEWA ciążę od razu będzie pocieszana/uspokajana, nie sprawia wrażenia dojrzałej... pomiając bardzo szczególne sytuacje życiowe, ciąża w związku dojrzałych, dorosłych ludzi nie jest specjalnym nieszczęściem, a osoby dla których byłaby takowym raczej wyjątkowo skutecznie i uwaznie jej zapobiegają - przekonanie że w sytuacji w której jesteś w ciązy ktokolwiek miałby automatycznie "rzucać wszystko żeby ci pomóc" (w jaki sposób- nie wiem), również jest takie ciut infantylne... Wniosek wyciągnięty z twoich rozmów, najwyraźniej wyciągnięty tylko przez ciebie- bo nie widzę żeby ktoś jeszcze odniósł takie samo wrażenie, też jest dość niepoważny. Tak, twoja mama mówi o tym żebyś nie robiła glupot- bo za ciebie odpowiada albo czuje się odpowiedzialna (słusznie, zakładając że w takiej sytuacji zwierzasz jej się i oczekujesz pomocy), ma wypowiadać się na temat sytuacji twojego chłopaka bądź oceniać jego zachowanie? Jeg mamą nie jest... Chłopak stwierdza "nie bądź w ciązy"- myślenie życzeniowe, typu "niech nie pada", albo- "niech ten autobus się pospieszy". Nie bądź w ciąży to trochę bardziej naturalna wypowiedź niż "nie spodziewajmy się teraz dziecka", sama przyznasz :D
Odpowiedz@Sintra: Dziekuję za komentarz i argumenty! Przyznam się że moje polskie słownictwo może nie jest w 100% adekwatne do wieku, bo już od dziecka mieszkam po drugiej stronie Odry i nie mam kontaktu z Polakami w moim wieku. Widać zostały mi naleciałości z dzieciństwa. Masz rację co do możliwości emocjonalnych, miałam w czasie historii bardzo trudny okres i na studiach, i psychicznie. Czytając komentarze nie wykluczam, że pochopnie oceniłam sytuację i dałam się ponieść emocjom, nad którymi w tamtym czasie ciężko mi było zapanować. Ale naprawdę się cieszę, że ty i kilka innych osób postarało się wytłumaczyć swój punkt widzenia.
OdpowiedzJednego nie rozumiem, podejrzewasz ciążę i zamiast iść do apteki po test za 5 zł to pierwsze co robisz to informujesz rodzinę że możesz być w ciąży?
Odpowiedz