Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracodawcy... Chciałam zmienić pracę. Znalazłam ogłoszenie- poszukiwano specjalistów ze znajomością jednego języka…

Pracodawcy...

Chciałam zmienić pracę. Znalazłam ogłoszenie- poszukiwano specjalistów ze znajomością jednego języka obcego spośród ośmiu wymienionych. Ja z wymienionych języków znam dwa, jednak żaden z nich nie jest językiem angielskim. Przyznam się szczerze, że z angielskiego jestem zielona. Dogadam się, jednak sprawia mi on problemy, mimo że staram się w wolnych chwilach powtarzać sobie zarówno słówka jak i struktury gramatyczne.

Wpisałam w CV bardzo dobrą znajomość dwóch niszowych języków oraz podstawowy angielski. Po kilku dniach zadzwoniła do mnie pani [R]ekrutująca i wywiązała się taka rozmowa:
R: Pani Marljeno, rozumiem że zna pani język A i język B na poziomie bardzo dobrym?
J: Tak dokładnie.
R: A jak u pani z językiem angielskim?
J: Niestety nie jest to język w którym porozumiewam się płynnie, brakuje mi słówek, doszkalam się jednak nie ukrywam że język angielski nie jest moją mocną stroną.
R: Rozumiem, cieszę się że jest pani ze mną szczera. Na szczęście zna pani inne języki które nas interesują. Czy mogłaby pani przybyć zatem do naszej siedziby pod adresem takim i owakim jutro o godzinie dziesiątej?

Zgodziłam się na przyjście i na drugi dzień pojechałam do firmy na rozmowę. Trwała ona 1,5 godziny i składała się z wielu etapów. Pierwszy z nich był ogólną rozmową z miłym panem koło pięćdziesiątki, który mówił na czym polega praca, jakie są firmowe priorytety oraz omówił ze mną szczegóły ewentualnego zatrudnienia. Drugi etap rozmowy odbywał się w towarzystwie dwóch pań które sprawdzały moją znajomość języka A- słuchanie, pisanie, mówienie. Trzeci etap był taki sam jak drugi, tym razem z językiem B. Następnie przeszliśmy do etapu czwartego- sprawdzenie znajomości języka angielskiego. Tutaj mnie zatkało, gdyż zarówno w CV, jak i podczas telefonicznej rozmowy nie ukrywałam, że angielski jest moją najsłabszą stroną. Poległam kompletnie na tym etapie, następny etap był przeprowadzony bardzo pobieżnie. Wiedziałam już, że pracy nie dostanę. Pan prowadzący rozmowę jednak był miły, pożegnał się ze mną i podziękował za przybycie. Obiecał także odzew bez względu na wynik rekrutacji.

Przedwczoraj odebrałam telefon od rozżalonej pani rekrutującej, bardzo niezadowolonej z faktu że firma straciła na mnie dwie godziny, podczas gdy nawet nie wspomniałam, że nie mówię biegle po angielsku. Ja chyba śnię...

rozmowa kwalifikacyjna

by Marljena2
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar katem
32 34

Mam nadzieję, że jej powiedziałaś, że przez jej nieumiejętność czytania i słuchania ze zrozumieniem Ty tez straciłaś czas i pieniądze na dojazd (należało od niej zażądać zwrotu).

Odpowiedz
avatar Papa_Smerf
6 14

@Arcialeth: co to są "peny" pacjenta? Zgubiłaś długopisy pacjenta? I jak to się ma do historii?

Odpowiedz
avatar bazienka
-3 7

@Arcialeth: hahah mnie jak jeszcze pracowalam w informacji turystycznej poslano do urzedu miasta. pani urzedniczka przekazala mi pendrive dla prezeza i odbitnie, miazdzac wzrokiem, oznajmila, ze prezes WIE, ze go dostanie zupelnie jakbym miala go ukrasc. serio? 4gb? sama poziadajac 32?

Odpowiedz
avatar whateva
6 6

@bazienka: Jak to szło, niemądra badziewko? Że ty niby piszesz zgodnie z regułami języka polskiego?

Odpowiedz
avatar Tranquility
13 15

Ja kiedys staralam sie o prace jedna juz posiadajac (chcialam ja zmienic). Zostalam poproszona o przybycie na rozmowe do firmy rekrutujacej. Uprzedzilam, ze moze sie to odbyc tylko z rana, bo o 9 zaczynam prace. Pani stwierdzila, ze nia ma problemu i umowila sie ze mna na 7. Spoznila sie 40 minut, bez zadnego przepraszam zrobila sobie kawe i zaczela "przesluchanie". Po okolo godzinie mysialam wyjsc zeby nie spoznic sie do pracy (nie majac innej nie moglam ryzykowac w tej, ktora mialam). Oczywiscie nie musze wspominac, ze po przejsciu jedynie 2/3 rozmowy pracy nie dostalam, a pani byla obrazona, ze stracila czas... no coz, gdyby nie te 40 minut pewnie bysmy sie wyrobily... ech.. ludzie...

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
7 7

@Tranquility: chwilami mam ochotę zebrać wszystkie tego typu historie i przedstawić tym, którzy tak psioczą na ,,młodzież, która ma wygórowane wymagania" itp. Bo jak widać problem nie leży tylko po jednej stronie.

Odpowiedz
avatar Grav
2 4

@FlyingLotus: Wiesz, przeprowadziłem w życiu kilka rekrutacji, kilka też przeszedłem (z różnym skutkiem), więc znam się to się wypowiem: 1. Spóźnienie się na rozmowę kwalifikacyjną może być bardzo dobrym sposobem na zirytowanie kandydata i spowodowanie, żeby był bardziej "szczery" - nerwy po prostu tak na człowieka działają. Tak samo jak i na rozmowie celowo zadaje się pytania o rzeczy, o których kandydat nie ma prawa mieć pojęcia. Nie chodzi o to, żeby człowieka poniżyć, tylko o to, żeby go zestresować i sprawdzić jego odporność na tenże stres. Często sama wiedza nawet nie ma wpływu na wynik rekrutacji. Nie zmienia to faktu, że spóźnienie rzędu 40 minut to czyste chamstwo. 2. Roszczeniowość... To oczywiście działa w obie strony. Nie jest roszczeniowością oczekiwanie, że dostanie się umowę zgodną z typem zatrudnienia. Nie jest roszczeniowością oczekiwanie pensji, za którą da się mieszkać, jeść, jeździć i choć raz do roku gdzieś wyskoczyć - to powinno być oczywiste minimum. Z drugiej jednak strony ciężko jest oczekiwać od pracodawcy, że zapłaci więcej, niż praca jest warta, a jeśli okolica obfituje w osoby pasywne na rynku pracy, które nie robią NIC, żeby podnieść swoje kwalifikacje i wartość, to siłą rzeczy wartość ich pracy maleje. Nie pomaga też dość wysokie opodatkowanie pracy, dodatkowo sztucznie podbijane płacą minimalną. Sprawdź sobie pensję minimalną netto, brutto i faktyczne koszty pracodawcy, a potem zastanów się, dlaczego pracownik dostaje tak mało, i dlaczego pracodawcy przy najniższych stanowiskach tak kombinują. A co do roszczeniowych postaw młodych na rynku pracy, to wybacz, ale jak przychodzi taki rodzynek świeżo po kulturoznawstawie czy innej politologii, czy nawet po administracji, i życzy sobie zostać kierownikiem ze służbowym wszystkim, od komórki po samochód z paliwem na firmową kartę, to pozostaje tylko zaśmiać się w głos i życzyć owocnej kariery w Mac'u ;) A ludzi tego typu jest całkiem sporo - nie potrafią NIC, no, może znają angielski na poziomie ~B1, ale oczekują, że pracodawcy będą się o nich zabijać. Podsumowując - mamy zabawną sytuację, w którym mamy jednoczesną nadpodaż pracowników na rynku pracy i deficyt pracowników na rynku pracy. Nadpodaż, bo mamy całą masę ludzi, którzy balansują pomiędzy socjalem a mało intratnymi posadami, na których są faktycznie wyzyskiwani, ale jednocześnie mamy ogromny deficyt wykwalifikowanej siły roboczej, tak rzemieślniczej, jak i usługowej, tylko że nie zawsze pracodawcy opłaca się dokładać do szkolenia zielonego pracownika.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 4

o rekrutacjach dlugo by pisac... 1. odkad nacielam sie na "prace biurowa", ktore okazala sie byc chodzeniem po domach, w mailu do rekruterow zaznaczalam wyraznie, ze nie jestem zainteresowana aktywnym pozyskiwaniem klienta oczywiscie dalej dzwonili, zapraszali i mydlili oczy, a praca okazywala sie byc np. spredaza telefoniczna 2. przyszlam na rozmowe, pani nie znala ani mojego imienia, ani doslownie niczego z cv. i jeszcze perfidnie poprosila o 5 minut na zapoznanie sie z tym cv. siedzialam te 5 minut naprzeciwko niej, a ona sobie czytala 3. aplikowalam jako szkoleniowiec robiacy szkolenia miekkie do firmy, stwierdzili, ze nie pracujac nigdy jako sprzedawca przez telefon nie mam odpowiednich kopetencji do tego typu szkolen ( wtf?) i musialabym najpierw popracowac jako szeregowy pracownik to nic, ze w cv bylo jasnno napisane, co robilam, a czego nie rozmowa na 7.30 na jakims zapupiu w Gdyni, mieszkam w Gdansku

Odpowiedz
avatar Zodiac
2 2

Tak ogólnie czytanie ze zrozumieniem u większości firm upada. Ze względu na studia szukam czegoś na część etatu i żeby nie marnować czasu innych i swojego zaznaczyłem to w CV, znajdują się jednak pewne jednostki dla których przeczytanie trzech linijek na początku CV jest trudne i w czasie rozmowy (na szczęście najczęściej telefonicznej) pytają czy jestem dostępny na pełen etat.

Odpowiedz
Udostępnij