Edukacja made in Germany ...
W ramach zapełnienia studenckiej kasy prowadzę na moim rodzinnym wydziale lingwistyki ćwiczenia dla świeżynek, czyli studentów pierwszego i drugiego semestru. Jako że sama należę już do wydziałowej starszyzny plemiennej, to nazbierało się parę piekielnych historii, ale tej długo nic nie przebije.
Prowadziłam wtedy ćwiczenia do wykładu "Syntaktyka", i pisząc nieskromnie, naprawdę się starałam. Tu dodatkowe tłumaczenie, tam specjalne zadania i rozwiązania w interecie, induwidualne spotkania i pomoc przy zadaniach domowych ... Jednym słowem (no dobrze, wieloma słowami, nie potrafię się streszczać) więcej niż wymagała umowa pracy, bo zależało mi na tym, żeby świeżynki dobrze się na wydziale zaaklimatyzowały i nam nie uciekły do germanistów. Ćwiczenia prowadziła dodatkowo też druga osoba, więc terminów do wybory było kilka, no i oczywiście kontakt mailowy ze mną dozwolony i mile widziany. Wszystko w ramach studiów i za darmo.
Przyszedł czas sesji, pracy 10 razy więcej, bo każdy student chce na raz wypełnić luki na ćwiczeniach. A na tablicy ogłoszeń takie cudeńko:
"Jesteśmy studentkami pierwszego roku i poszukujemy płatnych korepetycji do egzaminu z "Syntaktyki". Nic nie umiemy. Dobrze zapłacimy!"
Przyszłość narodu się kształci ...
studia niemcy
Trzeba było dać swój nr telefonu. Może byś trochę dorobiła.
OdpowiedzA ja nie rozumiem piekielności. Studentki nie umieją, więc chcą się nauczyć i jeszcze dobrze zapłacić. Powinny ściągać? Wymagać, aby ktoś ich uczył za darmo? Czy narzekać na uczelnię, że za dużo materiału?
Odpowiedz@fursik: też możesz poszukać korepetycji, najlepiej takich z czytania ze zrozumieniem
Odpowiedz