Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Miałam umówioną wizytę na oddziale chirurgii w Szpitalu Piekielnym na konkretną godzinę…

Miałam umówioną wizytę na oddziale chirurgii w Szpitalu Piekielnym na konkretną godzinę na zdjęcie gipsu. Przy zakładaniu gipsu w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym (SOR) Szpitala Piekielnego kazano mi przyjść na tę wizytę ze zdjęciem złamania oraz otrzymanymi dokumentami: kartą wypisu z SOR i skierowaniem na zdjęcie gipsu.

Od razu się przyznaję, że moja piekielność polegała na tym, że z tych trzech rzeczy pamiętałam tylko o płytce ze zdjęciem, bo logiczne dla mnie było, że może się przydać. O papierkach, otrzymanych w stanie kiedy mózg jeszcze przeżywał doznaną krzywdę pod postacią złamania, najzwyczajniej w świecie zapomniałam.

Po 30 minutach oczekiwania w kolejce, do rzeczywistości przywróciła mnie miła Pani w rejestracji ogólnej, która oznajmiła mi, że bez tych dwóch świstków ona nie może wpuścić mnie na umówioną wizytę. No rozumiem, takie procedury, jak nie ma po papierkach śladu, to może mi się nie należy i takie tam. Pani jednak była bardzo pomocna i miła i poradziła mi udać się do rejestracji SOR i tam poprosić o wydrukowanie wszystkiego, bo w końcu oni mi to dali.

W rejestracji SOR strasznie głupio było mi się wpychać w kolejkę, bo w końcu ludzie czekają na pomoc w nagłych wypadkach, ale bez tych dokumentów zostałabym z gipsem, a ile może trwać wydrukowanie 2 papierków. Na szczęście oczekujący w kolejce wykazali się zrozumieniem i nie mieli nic przeciwko, natomiast pani z rejestracji SOR ofuknęła mnie strasznie i stwierdziła, że ona nic mi drukować nie będzie. No w sumie rozumiem, nagłe wypadki i te sprawy, może faktycznie nie jest to możliwe.

Podczas biegania po różnych oddziałach szpitala, rzuciła mi się w oczy recepcja oddziału chirurgii, więc pomyślałam sobie, że może tam będą mogli wydrukować mi te nieszczęsne dokumenty, w końcu to cały czas ten sam szpital. Przemiła pani z rejestracji tym razem oddziału chirurgii oburzyła się, że jak to mi na SORze nie wydrukowali, oni muszą, ona nie ma jak, ale zaraz do nich zadzwoni i to załatwi. No i faktycznie załatwiła. Znowu musiałam lecieć przez pół szpitala do recepcji SOR, ale kartę wypisu dostałam, z wielką łaską, choć znalezienie dokumentu w systemie wraz z drukowaniem zajęło pani może z 15 sekund. W tym momencie z radości nie zwróciłam uwagi, że cały czas brakuje mi skierowania.

W międzyczasie mijała umówiona godzina wizyty, więc poszłam dopytać panią doktor, czy nie będzie problemu jak się trochę spóźnię, bo muszę pozałatwiać papiery. Pani doktor również była miła, stwierdziła że nie ma problemu z przesunięciem i doradziła mi, że mogę zapłacić za zdjęcie gipsu, a potem donieść skierowanie i pieniądze zostaną mi zwrócone, czym przypomniała mi, że faktycznie ciągle brakuje mi skierowania. No to zadowolona pędzę do rejestracji ogólnej, gdzie znowu odczekałam do swojego numerka, bo nie miałam serca ludziom się wpychać w kolejkę przez swoje zapominalstwo, mimo że miła pani mnie pamiętała i nawet machała do mnie, żebym podeszła bez kolejki. Gdy w końcu nadeszła moja kolej, pani zdziwiła się bardzo informacją o opłacie za zdjęcie gipsu, bo „kto mi to zwróci, co też ta pani doktor opowiada”, ona musi mieć skierowanie teraz i już.

Zaczęłam już tracić nadzieję, że uda mi się rozstać z gipsem w tym dniu, ale tu spłynęło na panią rejestratorkę natchnienie. Stwierdziła bowiem, że sprawdzi sobie w systemie, czy ja to skierowanie faktycznie dostałam. No było, jasno podane kiedy wystawione i przez kogo, znaczy się jestem uprawniona i nie ściemniam. Na moją sugestię, że skoro ona je ma w systemie, to czy nie mogłaby mnie już puścić na tę wizytę, pani ze smutkiem stwierdziła, że musi być papier. Finalnie kazała mi iść jeszcze raz do tej samej pani doktor, która skierowanie wystawiła i poprosić o nie jeszcze raz – akurat była w tym dniu w pracy, tylko na innym piętrze w szpitalu. Po powrocie ze skierowaniem i ponownym odstaniu swojego w kolejce do rejestracji ogólnej, udało mi się w końcu dostać do pani doktor i zaledwie 2 godziny po umówionej godzinie gips został zdjęty.

Można by się zastanawiać, czemu w ogóle wrzucam tę przydługą historię, przecież co najmniej trzy osoby chciały mi doradzić i pomóc, a przecież i tak całe zamieszanie było z mojej winy. Bo zastanawiam się, jak to jest możliwe, że w XXI wieku, w dobie komputeryzacji, gdzie jak się okazało wszystkie potrzebne dokumenty zostały zapisane i były dostępne w systemie komputerowym, nic się nie dało załatwić bez fizycznie wydrukowanych dokumentów.

słuzba_zdrowia przestarzałe procedury

by Kamaiou
Dodaj nowy komentarz
avatar katem
4 6

Przecież to jest nagminne w instytucjach państwowych. Przykład: rozchorowałam się, dostałam L4 na cztery dni, a prowadzę działalność gospodarczą. Wysłałam do zusu zwolnienie, ale okazało się, że nie załczączyłam załącznika z-3. Zła na absurd sytuacji wysłałam im to. Ów Z-3 zawierał informacje, które były w systemie ZUS - łącznie z moimi nr rachunku bankowego. Po jaką jasną a niespodziewaną musiałam im to wszystko wysyłać na papierze, skoro wszystkie informacje żądane w formularzy mają w systemie? Dostają prowizję od poczty?

Odpowiedz
avatar notaras
2 6

"Bo zastanawiam się, jak to jest możliwe, że w XXI wieku, w dobie komputeryzacji, gdzie jak się okazało wszystkie potrzebne dokumenty zostały zapisane i były dostępne w systemie komputerowym, nic się nie dało załatwić bez fizycznie wydrukowanych dokumentów." Jest tak, bo: 1. Elektroniczny system obiegu dokumentów to nie jest taka prosta rzecz. WSZYSTKIE dokumenty muszą być takie same (papierowe lub cyfrowe). Jak masz jeden mały oddział który jeszcze nie jest w pełni zinformatyzowany (bo np. sieć nie została jeszcze doprowadzona na 7 piętro), to nie możesz włączyć tego w całej instytucji. 2. Jak wprowadzasz system elektroniczny, to musisz przenieść do niego papierowe archiwa. 3. Cokolwiek, co dotyka danych medycznych jest upierdliwe w utrzymaniu (odpowiednie backupy, kontrola dostępu itp.). 4. Przyjmuje się, że papierowy dokument z podpisem i pieczątkom jest prawdziwy. O wiele trudniej jest podpisać dokument cyfrowy (pomijam już kwestie prawne podpisów elektronicznych). 5. Jeśli już wszystkich uda się podłączyć do systemu i spełni się wszystkie wymagania, to przez jakiś czas (3 lub 5 lat, nie pamiętam dokładnie) dokumentacja musi być prowadzona RÓWNOLEGLE elektronicznie i papierowo.

Odpowiedz
avatar Akwila
0 2

To że mamy informatyzację to jedno, ale kontrola NFZ sprawdza zarówno informacje w systemach jak i w dokumentach papierowych. Pamiętam jak na oddział paliatywny miał być przyjęty pacjent z innego szpitala. Lekarz wypisał skierowanie, ale jednostkę chorobową wpisał inną niż wymóg NFZ. I nie ma siły, żeby przyjąć taką osobę. Około godziny czekania na nowe dokumenty. To nie jest wina lekarzy, że nie chcą pomagać. Później to ich czekają kary.

Odpowiedz
avatar Arcialeth
-2 2

Chodzi pieczątkę szpitala i doktora. W medycynie chociażbyś miała swoje konto i pod nim pisała recepty i wszędzie by wyświetlało "Twój" nr zawodu i imię i nazwisko dalej, aby było ważne MUSI być Twoja pieczątka i jakis gryzmoł. Tylko dlatego, że inteligentny pan z NFZ czy inny polityk pomyślał, żę na twoje konto każdy może wejść, ale dziwnym trafem pieczątki nikt nie może "ukraśc" xD

Odpowiedz
avatar notaras
1 1

@Arcialeth: Jak sama stwierdziłaś, obok pieczątki musi być podpis. Podpisu nie sfałszujesz tak łatwo. Podrobiony podpis fizyczny będzie się różnił od prawdziwego. W systemie informatycznym wszystkie wpisy są takie same (nie wspominając o tym, że taki administrator mógłby sobie sam wystawić recepty na tonę morfiny i nikt nie mógłby zweryfikować ich prawdziwości). Rozwiązaniem może być podpis elektroniczny, ale powszechne wdrożenie czegoś takiego wymaga BARDZO dużo czasu. Poza tym to konto to gdzie miałoby się znajdować? W systemie szpitala? W NFZ? Kto ma być odpowiedzialny za dane w takim systemie? Kto ma odpowiadać za wdrożenie czegoś takiego? Kto ma dbać o bezpieczeństwo stacji roboczych?

Odpowiedz
avatar wolfik
2 2

@notaras: Prowadzenie dokumentacji papierowej jest w obecnych czasach idiotyczne i wynika ze źle zrozumiałego dbania o... właśnie... wygodę urzędników? Co do Twoich obiekcji: 1. większość lekarzy podpisując kilkadziesiąt do kilkuset kopii dokumentów na każdym dyżurze nawet nie stara się podpisywać porządnie. W efekcie niektóre podpisy może niechcący podrobić przedszkolak 2. Podrobienie pieczątki trwa 3-4 godziny 3. Twórcy oprogramowania medycznego nie dają możliwości administratorowi lokalnemu na wgląd do haseł czy logowania się na czyjeś konto. Poza tym morfina czy inne leki z tej grupy mają dodatkowe obostrzenia. 4. Konta są w systemie komputerowym szpitala. Jest to obecnie standard i większość szpitali na już systemy komputerowe tworzone przez znane firmy w rodzaju CGM CLININET firmy CompuGroup Medical. W systemie znajdują się wszystkie dane pacjentów, konta lekarzy, zlecane badania i ich wyniki itp. Jest on wystarczająco zabezpieczony a na pewno dużo lepiej niż pieczątka i długopis. ergo: łatwiej podrobić pieczątkę i podpis niż wydruk z systemu komputerowego szpitala. Prowadzenie dokumentacji papierowej to w obecnych czasach w większości relikt PRL. Wracając do opowiedzianej historii - rejestracje wymagają papierowych skierowań, bo ludzie przychodzą z różnych przychodni, szpitali, poradni. Gdy jednak była to osoba ze skierowaniem z SOR tego szpitala, mogą od razu sprawdzić skierowanie i wydrukować kopię jeśli będzie potrzebna.

Odpowiedz
avatar notaras
0 0

@wolfik: Zgadzam się, że dokumentacja powinna być prowadzona elektronicznie, ale w sposób przemyślany. ad 1. 2. Podrobiony podpis/pieczęć znacznie łatwiej rozpoznać, niż podrobiny wpis w systemie. ad. 3 Powiedz mi jak powstrzymasz administratora bazy danych (który z definicji ma dostęp do CAŁEJ bazy danych, albo taki dostęp może sobie przyznać) przed modyfikacją/dodaniem wpisu? Albo przed zalogowaniem się na konto jakiegoś użytkownika? ad. 4 Nie ma problemu z dokumentacją wewnątrz szpitala. Problem powstaje w momencie kiedy coś wychodzi (lub może wyjść) poza szpital. Skierowanie do specjalisty jest właśnie takim dokumentem, pacjent może z nim pójść do szpitala na drugim końcu polski. W jaki sposób tamten szpital będzie mógł zweryfikować prawdziwość skierowania? "łatwiej podrobić pieczątkę i podpis niż wydruk z systemu komputerowego szpitala." Wydruk z szpitalnego systemu komputerowego (bez podpisu i pieczątki) podrabia się o wiele prościej niż pieczątkę i podpis. Wystarczy mieć jeden dokument na wzór i średnio zdolny gimnazjalista wygeneruje Ci taki wydruk korzystając z Worda/Painta. "Gdy jednak była to osoba ze skierowaniem z SOR tego szpitala, mogą od razu sprawdzić skierowanie i wydrukować kopię jeśli będzie potrzebna." Nie mogą, bo na skierowaniu musi być podpis i pieczątka lekarza kierującego. A podpis i pieczęć muzą być, bo pacjent może sobie pójść z tym skierowaniem gdziekolwiek. Stosunkowo łatwo jest stworzyć system informatyczny obsługujący jedną jednostkę. O wiele trudniej jest stworzyć system informatyczny obsługujący wszystkich w kraju (dlatego cały czas potrzeba pieczęci i podpisów na skierowaniach i receptach). Jak ktoś za bardzo chce stworzyć taki wielki system, to powstają potworki typu ePUAP z których nikt nie chce specjalnie korzystać.

Odpowiedz
avatar raj
0 0

@notaras: Ad 3. W takich systemach producent nie daje NIKOMU pełnych uprawnień administracyjnych. "Administrator" to tylko taki użytkownik w systemie, który może trochę więcej. Nie zalogujesz się bezpośrednio do bazy danych, nie zalogujesz się na roota do systemu operacyjnego, bo odpowiednie hasła (bądź częściej nawet certyfikaty/klucze prywatne, a nie hasła) mają tylko upoważnieni pracownicy SERWISU PRODUCENTA OPROGRAMOWANIA, nikt więcej. A wizyty serwisu są dokumentowane, często się za każdą osobno płaci itp... Ad 4. Cała historia opisana tutaj miała miejsce WEWNĄTRZ JEDNEGO SZPITALA. Więc w ogóle nie rozumiem, po co mieszasz do tego kwestie dokumentów wychodzących na zewnątrz. Firma, w której pracuję, opłaca nam prywatną opiekę medyczną w pewnej sieci prywatnych przychodni. I jakoś da się tam tak zrobić, że WSZYSTKO idzie przez system - np. skierowania na badania laboratoryjne czy rentgen lekarz wpisuje do systemu, ja tylko przychodząc mówię na recepcji że mam skierowania na takie a takie badania. Nie mówię już o tym, że wyniki owych badań też są w systemie i widzi je lekarz, do którego idę na wizytę, jak i sam mogę je sobie podejrzeć przez Internet. Natomiast oczywiście, dla badań czy zabiegów zlecanych na zewnątrz drukuje się normalne papierowe skierowania. Natomiast wewnątrz nikomu papier nie jest do niczego potrzebny. Nie widzę żadnych przeszkód, żeby w opisanym przypadku - przypominam, wszystko odbywało się wewnątrz jednego i tego samego szpitala - nie mogło być tak samo.

Odpowiedz
avatar Arcialeth
0 0

@notaras: u mnie w byłym (na szczęśćie już) szpitalu przez tydzień nie mogliśmy wpisywać posiłków do systemu (za który de fakto szpital płacił) bo informaty nie mogł się z programistami skontaktować, oddziałowej się nie chciało, koniec końców efektem było zgłoszenie do ordynator i ta zrobiła porządek. :)

Odpowiedz
avatar vonavi
0 0

Taka polska służba zdrowia niestety. Też miałem problem z wydobyciem dokumentów jak skręciłem nogę w święto. Po wypis to z 4 razy chodziłem i na szczęście znajoma pracująca na chirurgii to załatwiła.

Odpowiedz
Udostępnij