Coś na temat wojujących wegetarian. Ostrzegam, żeby osoby wrażliwe nie czytały. Nie wiem, kto był piekielny, chyba ja, bo może nie powinienem był tego mówić.
Na uczelni mamy dużo wegetarianek. W większości normalne, które nie jedzą mięsa, ale nie przeszkadza im jak inni je jedzą. Mamy też jedną wojującą. Dosiadła się do mnie pewnego dnia, wyciągnęła kanapkę, ja też wyciągnąłem... Tyle, że moja była ze smażonym boczkiem (dobrze doprawiony duży kawał boczku smażony dość długo, potem się kroi na chleb, pychota). Wtedy się zaczęło. Najpierw jak ja mogę to jeść, przecież to było żywe zwierzątko, potem, że ona się czuje urażona i obrzydzam jej jedzenie. Odpowiedziałem jej grzecznie, że jak jej się nie podoba, może iść zjeść gdzieś indziej.
Wtedy padł argument. Chyba mój ulubiony u wszystkich wegetarian. Przytaczam mniej więcej:
- Jak chcesz jeść mięso, to musisz je najpierw sam zabić! Ciekawe, czy byś to zrobił?! Ha! Na pewno nie! Bo wiesz w jakich warunkach zabija się te zwierzęta?!
- U mnie całkiem humanitarnie.
- A co ty wiesz, byłeś w tej ubojni, pracowałeś?!
- Nie. Mamy kury. Większość to nioski na jajka, ale też parę brojlerów na obiad, rosołek, smażenie...
- I... ty je zabijasz?! - Teraz tak już niepewnie.
- No, zabiłem raz... Kładziesz kurę na pieniek, bierzesz toporek...
Dziewczyna uciekła. Od tamtej pory rozpowiada, że jestem psychopatą. Ale i tak mało kto jej słucha, bo dla niej chyba każdy kto je mięso jest psychopatą, ale ostentacyjnie mnie unika, jakby się mnie bała.
Ale ja mówiłem prawdę. Mamy kury. I tak, raz jedną zabiłem. I muszę przyznać, że od tamtej pory naprawdę zacząłem doceniać mięso. Kury mają u nas naprawdę dobrze. Latem wypuszczane na podwórek, zawsze mają dużo trawki, a nawet jakieś resztki warzyw, które są dla nich nieszkodliwe. Kura, która idzie na zabicie jest oddzielana od reszty i nie może być karmiona przez jeden dzień. Ale zawsze dostaje wodę, nie chcemy przecież zwierzęcia zamęczyć. A potem szybka śmierć bez cierpień. Zabicie zwierzęcia było naprawdę trudne. Do dziś nie rozumiem, jak można zabijać ludzi, kiedy ja próbowałem zabić tę kurę przez bite pół godziny.
Ojciec był cierpliwy, bo i on za pierwszym razem modlił się nad swoją pierwszą kurą chyba też tyle samo. Jak już się to zrobi nie ma czasu się zastanawiać, trzeba odsączyć krew, a potem szybko wrzątek i pióra wyskubać. I mówicie, że jestem ciota. Ale to naprawdę było psychicznie trudne. A potem siadasz do stołu i dostajesz na obiad tą samą kurę. I trzeba ją zjeść. Ale wystarczyło spróbować. Ludzie, jakie to jest dobre! Nadal mi smakuje, tylko, że po tym mam trochę inne podejście. Do takiego mięsa nabiera się szacunku. W każdym razie argument koleżanki obalony. Zabiłem i zjadłem. I było przepyszne.
gastronomia uczelnia
Chyba masz jakiś inny słownik pojęć - szacunek do mięsa? I przy okazji, smażenie i pieczenie to dwie zupełnie inne technologie obróbki :)
Odpowiedz@Rak77: Jeśli mówisz o tym boczku to nadal był on smażony, na patelni. Co do szacunku do mięsa nie wiem, jak to inaczej nazwać... Po prostu już się tak tego mięsa nie wywala. Kiedyś to mi było wszystko jedno.
Odpowiedz@Rak77: Chodzi o szacunek do mięsa jako do żywności. Jak bym był za szacunkiem do żywności jako takiej, nie tylko części grupy. Tyle rzeczy ludzie wywalają nie potrzebnie, że aż szok. Gdyby zebrać te nadwyżki zanim się zepsują, można było by nakarmić większość głodnych ludzi... Pomarzyć sobie można.
Odpowiedz@Rak77: Gdybyś urodził się 100 lat wcześniej miałbyś szacunek i do mięsa i do chleba. Widziałam ten szacunek u mojej prababci, tyle, że za jej czasów na chleb się ciężko pracowało, a mięso było na święta, a nie na wyciągnięcie ręki w markecie.
Odpowiedz@BezglowyKurczak: Naukowcy już twierdzą, że na świecie produkowane jest tyle żywności, że każdy by się najadł.
Odpowiedz@Ferian: Polecam jednak boczek, a nawet brzuszek pieczony, na zimno coś ekstra. Chrzanić bajdurzenia o cholesterolu :) http://durszlak.pl/przepis/brzuch-pieczony-na-ostro?c=tag&t=brzuch-pieczony @BezglowyKurczak: @GoHada: Można mieć szacunek do pracy włożonej by ta żywność powstała, można nawet mówić o szacunku do zwierząt które trzeba zabić by mieć to mięso. Ale szacunek do mięsa? A z czego ma wynikać ten szacunek?
Odpowiedz@imhotep: Ale problem z dystrybucją i zmianą nawyków ludzi, którzy przywykli do tego że nie muszą się przejmować takimi rzeczami się nie zmieniają.
Odpowiedz@Rak77: Z tego że to jest żywność i nie powinno jej się marnować.
Odpowiedz@Rak77: Nie rozumiem, mam Ci napisać to samo co wyżej tylko innymi słowami? To może bardziej obrazowo: gdybyś szynkę nosem po kromce chleba przesuwał, tak by jeszcze z Twojego plastra starczyło na kromkę brata czy siostry, to może wtedy byś zrozumiał dlaczego starsi ludzie mają szacunek do mięsa. Wybacz, ale jeśli nadal nie rozumiesz, to niestety bardziej nie pomogę.
OdpowiedzSuper, chcesz medal?
Odpowiedzmialam kolezanke, ktora do kogos jedzacego kanapke z szynka potrafila sie dosiasc i syczec mu do ucha- jesz trupa... sama bylam wege 6 lat potem doszlam do wniosku, ze jem to, co jestem w stanie sama zabic- drob i ryby ( paniera z kfc ;) ) ale mojemu facetowi robilam dania miesne bez problemu, tylko on probowal cyz dobrze doprawione keidys zrobilam chlopakom ( mojemu i wpsollokatorowi) spaghetti na zacierce sojowej i kostce miesnej ( takiej z knorr, aromaty identyczne z naturalnymi), to sie dziwili gdzie takie dobre miesko kupilam ;) ogolnie niech kazdy je co chce i nie wnika w to, co jem ja ( chyba ze to arszenik albo muchomory ;) )
Odpowiedz@bazienka: "jesz trupa" hahah, dobre. Ode mnie by usłyszała, że nomnom, bardzo smaczny, chcesz kawałek? Mam też wizję, jak ją gonię wymachując plasterkiem szynki "no weź spróbuj, dobre!", a ona ucieka z wrzaskiem ;)
Odpowiedz@Poecilotheria: Mam takiego znajomego co ganiał Turka z kawałkiem boczku w ręce. Turek piszczał jak panienka i uciekał po całym budynku. Reszta ekipy turlała się po podłodze. Ale wódkę to pił jak każdy. Tylko wieprzowiny się bał ;)
OdpowiedzNie rozumiem tych szyderczych komentarzy, ja po przeczytaniu jestem oczarowana Twoim podejściem. Mieć świadomość życia drugiej istoty, nawet jeśli zaraz zabijesz ją i zjesz, to niesamowita rzecz. Ludzie jako gatunek nie są pacyfistami, podobnie jak wszystkie inne zwierzęta. Jeśli w kimś ta świadomość spowoduje niechęć do mięsa - w porządku. Ale można ją mieć i rozumieć swoje miejsce w łańcuchu pokarmowym. To też jest łączenie się z naturą. I przypomniała mi się kultura z "Avatara", gdzie dziękowali każdemu zabitemu na obiad stworzeniu, że mogą się nim posilić c:
Odpowiedz@Aris: to co piszesz to filozofia szamanizmu. Zabijasz kiedy musisz i jedynie tyle ile potrzeba + tak jak piszesz dziekujesz za to. Ja nie jem miesa z dwoch powodow: faszerowanie antybiotykami i masowe maszynowe zabijanie. Jak bede musial zabic zeby przezyc to nie bedzie to dla mnie problemem, po prostu teraz tego robic nie musze ;)
OdpowiedzMam dokładnie takie same skojarzenie. Uważam, że stworzeniu, które teraz jest moim posiłkiem należy się szacunek. I może nie mam najczęściej bezpośredniego wpływu na to, jak zostało uniecztożone, to unikam marnowania jedzenia. Każdemu z mięsożerców radziłbym poznać proces uboju i sprawiania zwierzyny. Pozwala to zrozumieć trud i w pewien sposób naturalność tego procesu. Ja dzięki temu, bardziej doceniam to co jem. I szanuję.
OdpowiedzZawsze mnie uczono szacunku do jedzenia. Nie lubie wyrzucac i marnowac.
OdpowiedzSuper, że szanujesz. Ja też jestem zdecydowanie mięsożerna, a przy tym kocham zwierzęta. To się wcale nie wyklucza, o ile ma się szacunek do tego, co trafia na stół.
Odpowiedz@InuKimi: no ja szacunek też mam do jedzenia, ale tylko do tego co jedzą ludzie a nie trzoda. Dlaczego veganie zżerają żarcie mojemu żarciu?
OdpowiedzNie przejmuj się, ja nie mogłem zabić kury. Położyłem głowę na pieńku, ona patrzała na mnie tym okiem, nie mrugała nawet :( Cichutko pogdakiwała, nie szarpała się. Ale patrzyła, jednym okiem, patrzyła na siekierę, patrzyła potem na mnie, potem na siekierę - no widać, że rozumiała :( Nie umiałem. Jak dziadek szlachtował świnię to też miałem być przy tym bo co to za facet co świni nie ubije (przynajmniej tak twierdził dziadek - stare pokolenie wojenne). Ja go rozumiałem, za to on mnie niespecjalnie. I niby łupnął ją w łepetynę, niby ją spacyfikował. Ale potem tego jej kwiku nie zapomnę :( Kwiczała wręcz jak dziecko :( Oczywiście mięsko było pyszne - zarówno z kury/koguta jak i ze świnki. Zwierzęta były zabijane szybko, możliwie bezboleśnie. Nie to co niestety w ubojniach. Po części weganie mają tu trochę racji - ale tylko po części. Człowiek jeść musi. Kiedyś taka weganka mnie zaskoczyła jak jej opowiadałem o zabijaniu świnki przez dziadka. Stwierdziła - ale to obrzydliwe - jak mogliście! Nie za bardzo rozumiałem czemu o to pyta - bo świnka miała być na mięsko, więc dodała - świnek się nie zabija - jak chciałeś świnki to trzeba było ją kupić w sklepie. Na mój jeszcze większy znak zapytania nad głową - stwierdziła, że tam świnki są do kupienia... Nie ukrywam, pokrętna logika, nie mogłem jej wytłumaczyć, że świnka w sklepie też musiała być zabita. Ja mam straszny szacunek do mięsa, bo wiem, że zwierzęta tracą najcenniejszy dar - swoje życie po to by mnie wykarmić. I doceniam to każdego dnia :( Za to złowione rybki zabijam jakoś bez większego problemu :)
Odpowiedz"A potem szybka śmierć bez cierpień. (...) próbowałem zabić tę kurę przez bite pół godziny". Aha.
Odpowiedz@yersinia: Nie rąbałem w nią siekierą na prawo i lewo. Bardziej podniosłem siekierę... ... ... Nie, nie dam rady. Chwila odpoczynku, ok, dam radę, podnoszę siekierę... Nie... Ale jak rąbniesz to śmierć od razu.
OdpowiedzAle wiecie co jest śmieszne? Że większość takich wojujących wegan i wegetarian ma na nogach butki skórzane. Jakieś AirMax'y itd. :D Albo skórzane torby, portfele. Do tej pory pamiętam moją ciotkę. - Nie jem mięsa od roku. Obejrzałam film, wiesz? Film o owieczce. One tak cierpią. - Eeeee... ciotka, ale ty siedzisz na skórzanej kanapie. I nastąpił taki tępy wzrok...
Odpowiedz@bylaruda: Też się kiedyś nad tym zastanawiałam, aż mnie w końcu uświadomiła wege siostra cioteczna (łypiąc na mnie z mieszanką złości, niedowierzania i zwątpienia): "To ty nie wiesz, że skóra jest PRODUKTEM UBOCZNYM przemysłu mięsnego?!" Pozostało mi życzyć jej smacznej cielęciny, bo przecież cielęta to tylko produkt uboczny przemysłu mlecznego.
Odpowiedz