Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wielokrotnie słyszałam zarzut kierowany w stronę Polaków, że nie chcemy się uczyć…

Wielokrotnie słyszałam zarzut kierowany w stronę Polaków, że nie chcemy się uczyć języków obcych. Ostatnio jednak upewniłam się w opinii, że wcale nie jesteśmy najgorsi w tej kwestii.

Można mówić, że nasi rodacy nie chcą się uczyć języka właściwego dla państwa, w którym przebywają na emigracji. Można mówić, że panie w okienkach na dworcach w głównych miastach Polski uparcie odmawiają poszerzenia swojej wiedzy i przyswojenia chociaż podstaw najbardziej spopularyzowanego angielskiego. Mieszkańcy państw na zachód od nas biją jednak nas na głowę, jeśli chodzi o pewną ignorancję. W miejscach, w których w szczególności nie powinno się z taką ignorancją spotykać.

1. Wyjeżdżaliśmy rodzinnie do Włoch. Wycieczka objazdowa po Toskanii. Pojawił się plan, żeby wynająć dom w samym sercu regionu i z tej bazy wypadowej zwiedzać okolicę. Za pomocą portalu internetowego dokonaliśmy rezerwacji.
Przyjeżdżamy na miejsce. Wiadomo, że dom będą odbierać obcokrajowcy. Do rozmowy z nimi została oddelegowana kobieta, która mówiła jedynie po włosku. Pomimo bogatego zaplecza językowego wśród wycieczkowiczów, nie szło się dogadać. Angielski niet, francuski niet, niemiecki niet, hiszpański niet.
Musieliśmy czekać ponad dwie godziny, prażąc się na sierpniowym słoneczku, zanim pani ściągnęła znajomego, który po angielsku jako - tako i udało się dogadać.

2. Punkt informacji turystycznej w Madrycie. Wchodzę uzupełnić swoją wiedzę w temacie godzin działania pewnych muzeów. Uśmiecham się, odpowiadam na radosne powitanie i pojawia się problem w momencie, kiedy zadaję pierwsze pytanie. Okazało się, że wśród pięciu osób pracujących w dużym punkcie informacyjnym (ludzie w przedziale wiekowym 20-30 lat) nikt nie mówił ani po angielsku, ani po francusku. Trzeba było oddelegować osobę, która mówiła po hiszpańsku. Dobrze, że się taka w towarzystwie znalazła.

3. Poszukiwania hotelu w Austrii. Interesowała mnie możliwość przedłużenia godziny zameldowania. Dzwonię więc do hotelu. Kiedy odezwałam się po angielsku, zapanowała panika. Pięć minut zajęło znalezienie osoby, która mogłaby ze mną porozmawiać. Komunikacja odbywała się na linii: ja - tłumacz - pracownik recepcji. To było niczym zabawa w głuchy telefon.

To akurat zbiór moich przeżyć. Rozmawiając ze znajomymi miałam jednak okazję nie raz się przekonać, że i oni mieli podobne przygody.
No ale to my, Polacy, jesteśmy strasznymi ignorantami. Języków się nie uczymy! Nic a nic!

zagranica

by Dziewczynazmarcepanu
Dodaj nowy komentarz
avatar PaniPatrzalska
24 28

Ale to, że na Zachodzie czasem trudno się dogadać, nie znaczy, że problem z komunikacją w językach obcych w Polsce nie istnieje. :) Tyle tylko, że istnieje on w wielu miejscach na świecie i pewnie tacy najgorsi znowu nie jesteśmy. Ale są też kraje, gdzie na skuteczną naukę języka zwraca się więcej uwagi i to pewnie na nich powinniśmy się wzorować, a nie oglądać za siebie i sprawdzać, kto jest od nas gorszy.

Odpowiedz
avatar Dziewczynazmarcepanu
4 10

@PaniPatrzalska: Nie twierdzę, że u nas problem nie istnieje. Jednak mieszkańcy zachodnich państw bardzo lubią wypominać w rozmowach, że my Polacy, to tak się nie chcemy języków uczyć i ciężko się z nami dogadać. Sami jednak niechętnie patrzą w stronę nauki języków obcych. Większość młodych ludzi z Polski, których znam, jednak jakoś w chociaż jednym obcym języku potrafi się porozumieć. Rażące jest dla mnie to, że w przypadku moich rówieśników zza granicy pojawia się pewien problem. Nie wiem, czy to wynika z pewnej dumy czy co ale myślę, że twierdzenie iż to my jesteśmy gdzieś na końcu jeśli chodzi o znajomość innych języków, jest mocno krzywdzące.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
14 16

@Dziewczynazmarcepanu: Wydaje mi się, że problem jest bardziej złożony. W Polsce bez problemu dogadasz się po obcemu z kelnerem, czy sprzedawcą ze straganu na starówce, ale podobno załatwienie czegokolwiek w polskim urzędzie to katorga, bo raz, że nikt nie mówi w obcym języku, a dwa, że formularze są tylko w polskiej wersji językowej. Skoro obcokrajowiec spotkał się z problemami w miejscu tak oficjalnym jak urząd, to potem będzie gadał, że Polacy są niewykształceni.

Odpowiedz
avatar Dziewczynazmarcepanu
14 16

@lady0morphine: Myślę, że urzędy to zupełnie inna sprawa niż sytuacje turystyczne. Można założyć, że właściciele biznesów nastawionych na turystów powinni czuć, że w jakimś stopniu dobrze by było się dostosować albo być przygotowanym na konieczność porozumienia się w języku obcym. W naszych urzędach to i po polsku coś załatwić to mordęga. Ale fakt, powinni nieco zmodernizować swoje metody działania w tym zakresie

Odpowiedz
avatar Jorn
7 7

@lady0morphine: To ja cię zapraszam do Belgii. W moim flamandzkim miasteczku w urzędzie porozumiesz się wyłącznie w języku niderlandzkim. Nawet znajomość obu pozostałych języków urzędowych Królestwa Belgii ci nie pomoże, bo one w tej okolicy na szczeblu lokalnym i regionalnym nie obowiązują. I to wcale nie dlatego, że urzędnicy innych języków nie znają, oni maja zakaz ich używania. Mnie to zwisa, bo wyszedłem z założenia, że jeśli się przeprowadzam do innego kraju, to miejscowego języka wypadałoby się nauczyć i się nauczyłem. Za to wielu Belgów, którzy się w tym flamandzkim miasteczku urodzili, przez całe życie posługuje się tylko francuskim. I kij im w oko, w czasie, kiedy oni desperacko poszukują darmowego tłumacza, ja załatwiam swoje sprawy bez kolejki.

Odpowiedz
avatar InuKimi
0 0

@PaniPatrzalska: wszystko w temacie, dziękuję za ten komentarz.

Odpowiedz
avatar xpert17
-5 15

W tej Toskanii gdyby ktoś z wycieczkowiczów faktycznie władał hiszpańskim, spokojnie dogadałby się z Włoszką. Włosi czasem udają, że nie rozumieją hiszpańskiego, ale to tylko w sytuacjach gdy hiszpański turysta bezczelnie od razu zaczyna mówić w swoim języku nawet nie próbując używać jakichś znanych włoskich słów - i oczekuje, że będzie zrozumiany. Ale na pewno nie w sytuacji jak opisana - usilnych prób porozumienia się. Przy okazji - smartfon/tablet z Google Translate zazwyczaj wystarcza do dogadania się w podstawowych sprawach.

Odpowiedz
avatar kertesz_haz
3 5

@xpert17: Te minusy to chyba za tablet i Google Translate, bo masz 100% racji z tym włoskim i hiszpańskim, zwłaszcza jeśli osoba ze znajomością hiszpańskiego była polskiej narodowości nie powinna mieć problemów z porozumiewaniem z Włochami, przynajmniej w dość podstawowych kwestiach.

Odpowiedz
avatar celulozarogata6
0 0

@xpert17: w Portugalii bez problemu dogadaliśmy sie z wlascicielem winiarni:) pan nie znal niemieckiego, angielskiego, a my - portugalskiego- ale dogadalismy sie po włosku, który to język kolezanka umiala jeszcze z muzycznej szkoły sredniej - kolezanka była wtedy w wieku ok. 35 lat

Odpowiedz
avatar kalulumpa
8 8

W Madrycie w informacji turystycznej w centrum miasta nie wiedzą, że w ich mieście jest muzeum lotnictwa, a co gorsza nie potrafią nawet znaleźć informacji na jego temat (co ja, nie znając języka, byłam w stanie zrobić w kilka minut) ;)

Odpowiedz
avatar myszolow
25 25

Ha, to mam identyczne przemyślenia odnośnie Tajlandii. Wyspa o funkcji TYLKO turystycznej, babka prowadzi domki do wynajęcia. 1. okazuje się że nic nie umie po angielsku, nawet nie umie yes/no 2. Nikt z jej licznej rodziny prowadzącej ośrodek też nie umie (w tym młode osoby) Przypominam że wynajmuje domki zagranicznym turystom na stricte turystycznej wyspie. 3. Okej, mam google tłumacza. Wpisuję w niego "How much 1 night cost?" >> tłumaczy na ekraniku na tajski. 4. Cała rodzina rozkminia co tam po tajsku pisze na ekraniku. 5. upraszczam przekaz - wpisuję w translatorze "price?" albo "how much?" Wyświetla się to po tajsku (wiem że dobrze tłumaczy bo miesiąc w Tajlandii działałam z tym tłumaczem i każdy Taj kumał od razu.) 6. kolejna komisyjna rozkmina właścicieli z której nic nie wynika 7. Bingo - dowiedzieliśmy się że oni nie umieją czytać, stąd ta konsternacja. Ja nawet nie umiem tego co zostało przetłumaczona na tajski przeczytać, bo to są szlaczki. Chwila przestoju by pomyśleć jak wybrnąć z sytuacji. 8. Szukam, szukam i znalazłam opcję że najpierw wpisujesz pytanie po angielsku (tłumaczy lepiej niż bezpośrednio z Polskiego) >> apka tłumaczy na tajski >> wbudowana tajska lektorka odczytuje tłumaczenie zdania po tajsku. Dopiero wtedy udało się wynająć domek. I zastanawia mnie przedsiębiorczość tych ludzi. Bo wykazali się nią, domki postawili. Ale nieie zastanowi ich że większość czasu stoją puste, że to może dla tego że oni jako właściciele mówią tylko po Tajsku i nie umieją czytać? Tajlandia to kraj skrajności. Nawet żeby podeszli do znajomego coby im po angielsku napisał na kawałku kartonu np. "400 Bath / room" to by już byliby o 7 levelów wyżej marketingowo/sprzedazowo... Nie kumam.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@myszolow: To chyba miałeś wyjątkowego pecha, bo mój znajomy jeździ do Tajlandii co roku, odwiedza różne miejsca, i zawsze dogaduje się po angielsku.

Odpowiedz
avatar ZjemTwojeCiastko
8 12

Właściwie trudno powiedzieć od czego zalezy znajomość bądź nie języków obcych na świecie. Teoretycznie młodzi ludzie nie mają barier językowych, a w praktyce trudno się czasem dogadać. Może to wynika z jakiejś wewnętrznej obawy o ośmieszenie się czy coś. Jednak dziwnym jest dla mnie fakt, że osoby zajmujące się działalnością turystyczną, często nastawioną wręcz na obcokrajowców, nie mówią chociaż w tak podstawowym języku jak angielski. Z drugiej strony miałam kiedyś sytuację, że na mieście zaczepiła mnie Japonka szukająca jakiegoś muzeum. Rozmawiałyśmy po angielsku, a ona na pożegnanie powiedziała "zdrastwujtie" (po rosyjsku "dzień dobry"). Niestety o języku rosyjskim nie mam bladego pojęcia, więc stwierdziłam, że przepraszam ale nie rozumiem. Japonka speszyła się i wydukała kilka słów po angielsku i niemal uciekła. Cóż, chciała być miła, ale trochę nie wyszło. Myślę, że łatwo jest uczyć się jezyków obcych we własnym kraju, jednak gdy jedzie się zagranicę to jednak najlepszego lingwistę dopada obawa, że może pomyli słowa, może coś powie nie tak. Sama mówię biegle w czterech językach obcych i choć mam papierki i doświadczenie w kontaktach z rdzennymi mieszkańcami, to jednak zawsze jest mały stres czy aby na pewno powiem wszystko tak jak chcę. Inna sprawa, że ludzie często z lenistwa nie mają ochoty uczyć się języków lub uważają swój kraj za pępek świata. Niestety w takim podejściu przodują Francuzi. Z młodymi to jeszcze się dogadasz po angielsku, ale ze starszym w życiu. Tak już jest, również w innych krajach.

Odpowiedz
avatar myszolow
13 13

@ZjemTwojeCiastko: Zawsze jak podczas licznych podróży spotykałam młodych Francuzów to przy spotkaniu ich pierwsze pytanie to czy mówię po francusku. W innym języku nie chcieli gadać - nie umieli.

Odpowiedz
avatar Katka_43
8 12

@myszolow: Mój sąsiad Anglik, żonaty z Polką, mieszkający tu 30 lat (około) uparł się nie nauczyć polskiego. Ot tak.Bo nie. Kiedyś gadałam z nim po angielsku, ale potem stwierdziłam, że mam w rzyci. Więc on do mnie gada po angielsku, a ja do niego po polsku, bo oczywiście wszystko rozumie, nawet kawały.

Odpowiedz
avatar Katka_43
9 11

@ZjemTwojeCiastko: Jak ja Ci zazdroszczę tych 4 języków, to nie masz pojęcia. Jestem tak totalnym beztalenciem w tej dziedzinie, że aż wstyd:( Angielskiego uczyłam się lata całe, dogadać się dogadam, ale na jakim poziomie...

Odpowiedz
avatar Jorn
5 5

@Katka_43: A mój kolega Belg, ożeniony z Polką, uparł się, że się polskiego nauczy, choć mieszkają w Brukseli. Po prostu nie ma na to reguły.

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
0 0

@Katka_43: Znam takiego samego, to nie ten sam bo ma o połowę krótszy staż. Nie jest to fajne o tyle, że mieszka w praktyce u teściów.

Odpowiedz
avatar Allice
6 6

Ehh, właśnie obiło mi się o uszy że we Włoszech może być słabo z angielskim, chyba trzeba parę podstawowych zwrotów podłapać (albo zrobić podstawowy słowniczek) przed majówką... Byłam w zeszłym roku w Sztokholmie, zero problemów z pogadaniem z kimkolwiek po angielsku. Łącznie ze sprzątaczem na dworcu. A na niektórych ulotkach nawet informacje po polsku były ;)

Odpowiedz
avatar misiak1983
-2 4

W wielu krajach jedynym napisem po polsku jest "Kradzież będzie surowo karana".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Mam podobne doświadczenia. Plus paranoja Francuzów na mówienie po angielsku. A w drugą stronę swego czasu ze 15 lat temu w Gdańsku na dworcu Głównym utworzono specjalną kase międzynarodową. Pracujące tam panie nie mówiły w żadnym obcym języku. Tak samo było w informacji turystycznej

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
4 4

@maat_: Bo to była po prostu kasa, w której można było kupić bilety na pociągi międzynarodowe. :) Nie ma takiego miasta Londyn, Lądek jest, Lądek-Zdrój…

Odpowiedz
avatar Naboo
10 10

Mieszkam w UK i kto jak kto, ale to Brytyjczycy nie chcą uczyć się języków. Wychodzą z bardzo leniwego założenia, ze to świat powinien się uczyć angielskiego i z nimi dogadać. W Chorwacji można było dogadać się z każdym. W tym wypadku łatwiej po polsku niż po angielsku. Francuzi i Hiszpanie nauczeni sa języków obcych. Oni po prostu tak traktują obcokrajowców. Zwłaszcza Brytyjczyków i tych, którzy chcą dogadać się po angielsku. W Toskanii wynajelismy domek od przesympatycznych Włochów. Nie mówili kompletnie w językach, które znamy, a my w ogóle po włosku, ale dogadaliśmy się bez większych problemów. W sumie, to było bardzo sympatycznie i przyjacielsko. Wszystko zależy jak sam się zachowujesz i na kogo trafisz...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

@Naboo: Założenie Brytyjczyków że znają angielski i nie muszą się już innych języków uczyć jest jak najbardziej słuszne - to angielski jest językiem międzynarodowym. Co z tego że taki Brytyjczyk nauczy się np. francuskiego, skoro Ty będziesz mówić jedynie po polsku i po hiszpańsku? Nie dogadacie się.

Odpowiedz
avatar iks
13 13

Prawda jest taka że w Europie i USA Polacy są jednymi z najbardziej wykształconych ludzi :) Dlatego np. w UK jest hejt na polskie dzieci - bo zawyżają średnią anglikom

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@iks: Problem polega na tym że ogromna większość tych "najbardziej wykształconych ludzi" z Polski wykonuje w UK proste prace fizyczne i nie robi absolutnie nic żeby to zmienić. A co do zawyżania poziomu przez polskie dzieci to absolutna racja...

Odpowiedz
avatar nacia30
5 5

Przypomniało mi się jak mój tata pojechał do Austrii na narty. W hotelu zarówno on jak i recepcjonistka po angielsku nic. Żeby się dogadać on zadzwonił do mnie i wziął na głośno mówiący a ona do córki i zrobiła to samo, oba telefony położyli na ladzie. No cóż zarówno Polacy jak i obcokrajowcy mają problem z językami.

Odpowiedz
avatar xwieszakx
3 3

Pod względem językowym Włochy to najgorszy kraj jaki spotkałam... Tylko ich język i żaden inny, mało kto mowił po angielsku. Francuzi za to są leniwi,bo rozumieją angielski, ba! Nawet go znają ale udają,że noe wiedzą o co chodzi,bo masz do nich mówić w ich języku... Hiszpania podobnie do Włoch,ale tam ludzie chociaż jakoś próbowali się dogadać, nawet na migi. Kraje byłej Jugosławii to tam chcieli gadać po włosku albo hiszpańsku, ale lepiej rozumieli polski. Zwłaszcza w Serbii. W zachodniej Ukrainie bez problemu można dogadać się po polsku, chyba,że spotkasz zapartego Ukraińca ;) w Turcji króluje niemiecki. A tak to Szwecja, Norwegia

Odpowiedz
avatar xwieszakx
2 2

I inne kraje na zachodzie nigdy nie były dla mnie problematyczne w języku angielskim. Takie moje przemyślenia z podróży...

Odpowiedz
avatar Eko
2 2

W Holandii bez problemu wszędzie dogadywałam się po angielsku.

Odpowiedz
avatar zielonybanan
2 2

Podobnych historii doświadczyłam we Francji, w mieście turystycznym żeby było ciekawiej. Nawet na stacjach benzynowych i w restauracjach przy trasie (gdzie jest ogrom przejezdnych) musieli szukac przez kilka minut kogoś, kto włada jęz. angielskim :)

Odpowiedz
avatar iks
6 6

@zielonybanan: Widzisz Francuzi doskonale znają angielski, ale złamasy są rasistami językowymi i reagują jedynie na francuski.

Odpowiedz
avatar nuclear82
2 4

Podobnie jest z wieloma problemami, z którymi utożsamiani są Polacy. Na przykład: -rasizm i ksenofobia -alkoholizm i wsiadanie za kółko na podwójnym -złodziejstwo -wyzysk i cwaniactwo itp. itd. W innych krajach te problemy też istnieją i to na znaczną skalę. Nie znaczy to jednak, że jesteśmy dzięki temu jacyś lepsi. Problem to problem, istnieje i powinno się dążyć do zmniejszenia jego skali (bo o całkowitym rozwiązaniu można raczej pomarzyć)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 4

Myślę, że problem z naszymi rodakami polega głównie na tym, że jakaś część naszych rodaków mieszkających w obcych krajach nie chce uczyć się miejscowego języka. Mam nadzieję, że takich jest coraz mniej, ale cały czas są. Co do Polaków mieszkających w Polsce, to rzeczywiście teraz już raczej nie odbiegają od reszty Europy w kwestii znajomości języków, albo pozytywnie się wyróżniają. Jednak moje doświadczenia z urlopów w kilku krajach Europy są takie, że jak ktoś chce się z tobą dogadać, to się dogada. Mówię po angielsku. Z innymi językami gorzej. Zdarzało się, że w Grecji, Hiszpanii czy Włoszech dogadywałem się z kimś, nie znając ani słowa w ich języku, a oni ani słowa po angielsku. Trochę na migi, trochę ze słownikiem (o ile taki przy sobie miałem) i daliśmy radę, ale dogadać się chcieli. Za to w Polsce zdarzyło mi się, że mimo płynnej znajomości języka nie mogłem dojść z kimś do porozumienia, bo nie miał na to najmniejszej ochoty. I mam na myśli punkty usługowe, gdzie ktoś żył z turystyki. Ot miał focha i koniec. Jak dotąd w innych krajach mi się to nie zdarzyło.

Odpowiedz
avatar LadyAnnabeth
2 2

Dwie sytuacje: NIEMCY, Muzeum Pergamońskie (dla tych co nie w temacie - gigant turystyczny). Nie pamiętam ilu pracowników zapytałam aż w końcu ktoś wskazał mi drogę do szatni komunikując się po angielsku. WŁOCHY - Zaczepiony na ulicy Włoch po angielsku opisał drogę na pocztę. Z poczty już nie skorzystałam bo nikt słowa po angielsku z siebie nie wydusił. Serio? Nie znać angielskiego na poczcie? W kraju który utrzymuje się głównie z turystyki?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

W Portugalii to po angielsku dogadasz się z dwiema grupami osób: - Z Turystami - Z Erasmusami No i niektórymi Portugalczykami w Porto lub Lizbonie. Im dalej, w głąb kraju tym gorzej. Tam nawet młodzież nie mówi po angielsku. Wyjeżdżając tam myślałam, że przez pierwszy rok wystarczy mi angielski. Moje nadzieje zostały rozwiane już w pierwszej godzinie po przybyciu.

Odpowiedz
avatar misiak1983
4 4

No i co? Mówią ucz się języków, żebyś mógł się dogadać. Znaliście polski, francuski, angielski, niemiecki, hiszpański i dogadaliście się?

Odpowiedz
avatar Wciazsiedziwie
2 2

No akurat Włochy i Hiszpania wiodą prym w nieznajomości języków obcych...

Odpowiedz
avatar Curt
2 2

@Wciazsiedziwie: Nie zapomnijmy o Francji, Grecji Portugalii i jeszcze kilku krajach ;) Właściwie żeby być pewnym, że dogadasz się po angielsku trzeba jechać do UK, Irlandii, Beneluksu lub krajów skandynawskich.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Curt: UK nie jest już takie pewne.

Odpowiedz
avatar yakhub
-3 3

Znajomość jakichkolwiek języków obcych NIE jest obowiązkowa w żadnym miejscu na świecie. Na szczęście. Zakładanie, że podczas podróży do Gdzieśtamlandu porozumiesz się z mieszkańcami w innym języku, niż Gdzieśtamlandzki, jest... skrajnie optymistyczne. A zakładanie, że będą akurat znali ten sam język obcy, co Ty, jest po prostu naiwne. Z kolei wartościowanie ludzi na podstawie znajomości języków obcych, jest bezczelne.

Odpowiedz
avatar yakhub
0 0

Byłem w kilku dziwnych miejscach na świecie, i zdarzało mi się porozumiewać z ludźmi, z którymi nie miałem wspólnego języka. W tym także wynajmować od nich pokój, czy pytać ich o drogę. I jakoś zawsze dało się zrobić. Grunt to uśmiech na twarzy :)

Odpowiedz
avatar Toolipan
-3 7

I bardzo dobrze, jedziesz do jakiegoś kraju to się naucz tego języka, a przynajmniej podstaw, a nie przyjedzie ktoś i gadaj z nim w jego języku. Byłem we Włoszech, wiedziałem, że rozumieją po angielsku, ale odpowiadali po włosku i to mi się podobało bo moim zdaniem szanowali swój język, takie jest moje zdanie. A dwa to tego samego powinniśmy oczekiwać we własnym kraju czyli chcesz się dogadać naucz się naszego języka (mam na myśli podstawy tego języka)

Odpowiedz
avatar Curt
1 1

Miałem identyczną sytuację w punkcie informacji turystycznej w Ahlbeck, na wyspie Uznam. Kobieta mówiła wyłącznie po niemiecku, nie rozumiała nawet tak prostego słowa jak "map". Na szczęście wyszperałem w pamięci słowo "karte" (choć nigdy się niemieckiego nie uczyłem) i dzięki temu dostałem tę nieszczęsną mapę.

Odpowiedz
avatar Zlociutki
1 3

Pare lat temu wracalem do Polski przez Berlin, pociagiem z berlina do konina, najwiekszy dworzec kolejowy w europie, nagradzany podziwiany. Na glownej informacji w glownym punckie dworca zaraz kolo wielkiego wejsca, nikt slowa po Angielsku

Odpowiedz
avatar unana
1 1

Ponad 10 lat temu byłam na wymianie uczniowskiej w liceum (najpierw ja dwa tygodnie mieszkałam u rodziny i potem rewizyta). To było w małej miejscowości w Niemczech. Rodzina u której mieszkałam składała się z rodziców i trójki dzieci. Matka bardzo dobrze mówiła po angielsku i widać było, że cieszy się ze ma możliwość podszlifowac że mną ten język. Ojciec rozumiał co mówię ale po angielsku nie mówił. Dziewczyna która btła moja wymiana lepiej mówiła po francusku niż angielsku ale daliśmy radę się porozumieć łamanym angielsko-niemieckim. Jeden z jej braci bez problemów mówił po angielsku drugi rozumiał ale nie bardzo umiał tworzyć sam wypowiedzi. Ta wymiana to była grubsza sprawa, że tak to ujme i braliśmy udział w warsztatach jeszcze z angelikami i francuzami. I te dwie nacji nie umiał mówić w innym języku niż swoim ojczystym. Ponieważ my (polacy) nie znaliśmy francuskiego a Francuzi angielskiego więc Niemcy robili za tłumaczy- gdy mówili anglicy to tłumaczyli na francuski. Gdy mówili Francuzi to tłumaczyli na angielski. Ot, takie moje doświadczenie w temacie.

Odpowiedz
Udostępnij