Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przygody kelnerki mikado188 część czwarta: Przychodzi student. Nie zwykły bynajmniej, a „dziubuś”.…

Przygody kelnerki mikado188 część czwarta:

Przychodzi student. Nie zwykły bynajmniej, a „dziubuś”. Jest to specyficzne stworzenie, które da się pochlastać, byle zapłacić mniej, a dodatkowo obniżenie ceny nawet o połowę nie jest dla niego wystarczające.
Wchodzi taki osobnik. Podchodzę do stołu, jednak zamiast odpowiedzi na moje” dzień dobry” słyszę:
- Jest zniżka studencka?
- Tak, jest…
- 60% na wszystko, prawda?

Ja wytrzeszcz, bo co jak co, ale czegoś takiego to jeszcze w tej knajpie nie słyszałam.
- Nie, zniżka jest wyłącznie na pizzę i do 50% zależy od rodzaju i rozmiaru.
- Czyli zawsze połowa ceny?
- Nie, DO 50% a nie 50%, obowiązuje oddzielna karta, zaraz panu podam.

Tu nastąpiła jeszcze bardziej rozbudowana wymiana zdań, bo gość nie ogarniał takiej abstrakcji jak oddzielna karta, ale pies z tym.
- To u was nie ma 50%?
- Jest, dla każdego codziennie do godziny 13:00.
- To nie może Pani udać, że przyszedłem o 12:00?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo jest po 17.
Facet przeszedł do negocjacji, nieudanych zresztą, a końcowym argumentem mnie po prostu zabił:
- Proszę Pana, jakbym nabiła ten rabat, i to by się wydało, musiałabym dołożyć różnicę z własnej kieszeni (guano prawda, nie mogę wbić, bo mi funkcja znika z menu w kompie po 13:00, ale sądziłam, że argument pieniężny mu przemówi do rozumu)
- Ale Pani przecież pracuje! To tak dużo?
- Niestety nie ma takiej możliwości. (O ty dziadzie, mam Ci żarcie sponsorować? Jak kasy brakuje to trzeba ruszyć tyłek i pójść do pracy, a nie po kelnerkach żebrać.)
Facet zjadł, nie dopłacił 20 groszy i poszedł. Do tej pory nie mogę w całą sytuację uwierzyć. Mam nadzieję, że się z kumplami założył, że wkręci kelnerkę - innej, logicznej możliwości nie widzę.


Przychodzi starsze małżeństwo. Pan zamawia spaghetti a pani małą pizzę margheritę. Po kilku kęsach pani woła mnie dlaczego nie podałam jej sosu. Odparłam zgodnie z prawdą, że nie zamawiała sosu.
- A kto to widział, żeby jeść pizzę bez sosu pomidorowego?!
- Nie ma problemu, zaraz podam, tylko dobiję to na rachunek.
- Ja mam za to płacić?! Z jakiej racji, ostatnio był sos za darmo!
- Proszę Pani, jedyny sos jaki jest w cenie pizzy to ten na spodzie...
- Wiem, że jest sos na spodzie nie jestem głupia! Proszę podać ten cholerny sos!
Podałam. Po trzech minutach wystrzeliła jak z procy od stolika z żądaniem, że mam dać jej menu, bo na pewno kłamię z tym sosem. Nie kłamałam, jak byk w dwóch miejscach była cena za sos. Przepraszam nie usłyszałam, niegodna byłam.


Wchodzi ponownie starsze małżeństwo i proszą małą wegetariańską, w ogóle nie chcieli wziąć menu, bo oni wiedzą czego chcą. Nabijam zamówienie. Po 10 minutach małżeństwo woła mnie do stolika, bo oni już 10 minut na pizzę czekają i co to ma znaczyć. Zerknęłam na kierowniczkę, która właśnie wkładała ich pizzę do pieca. Odpowiedziałam, że za pięć minut podam, musi się tylko już upiec.
- To wy nie macie ich gotowych?!
- Nie sprzedajemy gotowych pizz, każda jest robiona na zamówienie, by była jak najświeższa.
- Pffffff! Kto to słyszał....
Podaję pizzę, państwo zjadają, żądają rachunku. Przynoszę, z sosem wyszło około 29 zł. I zaczynają się pretensje, że czemu tak drogo, oni nie wiedzieli, za to czekanie to im się zniżka należy! Odpowiadam, że próbowałam podać menu, nie chcieli ich wziąć do rąk, nie pytali mnie o cenę, a 10-15 minut to jest standard czekania na zamówienie w niemal każdej knajpie. Zapłacili i wyszli obrażeni. Najlepiej podsumowała kierowniczka: najlepiej, żeby cena była jak w barze mlecznym, a prędkość jak w fast foodzie i jeszcze w rączki pocałować, że raczyli przyjść.


Mieliśmy stałą klientkę, trzydziestoparoletnią. Kierowniczka jej nienawidziła, bo awanturowała się jak przekupa z uporem godnej wyższej sprawy za rzeczy, które jej się nie należały. Nie o tym dziś jednak. Kilka lat temu w pizzerii serwowano również kuchnię polską, jakieś tam pierogi i kurczaki. Klientka znudzona zamawia jak zwykle to samo i komentuje:
- Dlaczego u was nie ma pierogów, czegoś na zimę? Przecież kiedyś były?
- Podajemy tylko to, co w menu. Mogę pani uwagi co do pierogów przekazać kierownictwu.
- To ja poproszę, by pani przekazała, bo ja bym chętnie pierożki zjadła.
Pani przychodzi dwa tygodnie później. Przegląda menu i pada pytanie:
- Czemu nie macie pierogów?
Ja zdążyłam już o jej prośbie zapomnieć, po przekazaniu kierowniczce już więcej o tym po prostu nie myślałam.
- Jakich pierogów?
- Prosiłam, żeby państwo wprowadzili pierogi!
Po przypomnieniu sobie o co chodzi odpowiadam:
- Proszę pani, menu zmienia się najczęściej sezonowo, co parę miesięcy, poza tym nie gwarancji, że zarząd firmy zmieni menu na żądanie jednego klienta...

Była oburzona do końca wizyty. Kompletnie nie mogła się pogodzić z tym, że nie zmieniono dla niej oferty. Z czasem pokłóciła się z kierowniczką o nienależną zniżkę, którą do tej pory dostawała, bo nikt nie chciał się z nią kłócić i przestała przychodzić.

gastronomia

by mikado188
Dodaj nowy komentarz
avatar Drill_Sergeant
5 33

W hotelu Burj al Arab w Dubaju jest restauracja słynąca z tego że nie ma tam menu i podadzą ci każde danie świata za odpowiednią opłatą. To żem tam pojechał w zeszłym roku i zamówił żur żeniaty, gumiklyjzy, hauskyjzę, krupnioka, żymloka, bonbony "kopalnioki" i moczkę. Jakie zdziwo tego araba jak żem mu dyktował. Oczywiście nie mieli i dostałem łagodny falafel.

Odpowiedz
avatar bromba69
12 12

@Drill_Sergeant: Żymloka i krupnioka w Arabowie nie uświadczysz, bo im świńskiej krwi nie wolno tykać. Ale byś się zdziwił, jakby zamiast moczki, siemieniotka ci dali albo makówki. A do gumiklyjzów trza było jeszcze rolady i modro kapusta obstalować, coby komplet był :)

Odpowiedz
avatar krzycz
18 22

"kto to widział, żeby jeść pizzę bez sosu pomidorowego" - następnym razem powiedz jej, że tylko wszyscy Włosi ;)

Odpowiedz
avatar Kecaw
12 12

Z pierwszym to po prostu zwyczajny debil. Nie było żadnego misternego planu, zakładu czy coś, uwierz na słowo. A cod o reszty? to współczuje, naprawdę użerać się z taką klientelą to nic przyjemnego.

Odpowiedz
avatar hibiskus
7 9

Bardzo fajnie opisane - bez histerycznych apeli do klientów (nawet potencjalnych) i pouczania całego świata. I naprawdę gratuluję cierpliwości:)

Odpowiedz
avatar timka
-2 6

A w moim mieście we wszystkich pizzeriach są sosy za darmo w lokalu- płac się tylko za te zamawiane w dostawie do domu, biura itd.. Także ja się nie dziwię, że ktoś może o tym nie wiedzieć..

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 6

@timka: skad te minusy? taki standard jest np. w DaGrasso, zamaiajac na miejscu dostajesz po dzbanuszku sosu czosnkowego i pomidorowego

Odpowiedz
avatar glan
1 3

Chodzę na pizzę. Czasem widzę przerażenie w oczach kelnerek jak wchodzą niektórzy klienci typu starsze małżeństwa czy rodziny z małymi pięćsetplusami.

Odpowiedz
Udostępnij