Pracuję w wegetariańskiej restauracji. Wegetariańskiej, nie wegańskiej, co znaczy, że są u nas produkty pochodzenia zwierzęcego(ser, mleko itp.).
Opiszę 3 piekielności, które mnie spotkały ze strony... wegan.
1. Klientki.
Dzień jak co dzień, praca szła powoli, klienci siedzieli i zajadali swoje dania. Ogólnie sielanka.
Aż do momentu, kiedy przyszły ONE. Tak, ONE. Dwie dziewczyny w młodym wieku, na oko nie więcej niż 20 lat.
Usiadły do stolika, wzięły karty i jak każdy klient zaczęły je przeglądać, wtedy jeszcze myślałem, że poszukując dania, które będą chciały ze smakiem skonsumować.
Niestety, myliłem się, bardzo się myliłem.
Podszedłem do stolika przyjąć zamówienie i się zaczęło.
ONA1, ONA2, Ja.
Ja: Dzień dobry, czy mogę przyjąć zamówienie?
ONA1: Dlaczego tutaj jest ser? A tutaj mleko? A tutaj znów ser? A tutaj masło? - Wskazywała palcem na różne dania z karty.
Ja: Jak to dlaczego? Są składnikami tego dania.
ONA1: No ale przecież to wegańska knajpa, nieeee?(naprawdę, przeciągała to EEEE jak..)
Ja: Wegetariańska. Oczywiście mamy dania typowo wegańskie, ale również wegetariańskie.
ONA2: I może jeszcze wszystko przyrządzacie w tej samej kuchni, co? Przecież mikroby latają po kuchni i co? Jak ja mam zjeść sałatkę? Przecież na niej są mikroby ze zwierząt! TO JEST NIE DO POMYŚLENIA!
Ja: Zapewniam panią, że żadne mikroby nie latają w powietrzu i dania wegańskie nimi pozostają.
ONA1: LATAJĄ! Ja czytałam (tu podała jakąś stronę w necie) i wiem, że podczas krojenia sera czy mięsa, mikroby są wyrzucane nawet na kilka metrów, więc osiadają na jedzeniu normalnych ludzi, nieee?
Ja: Przykro mi, nie jestem mikrobiologiem, tylko kucharzem, nie znam się na latających mikrobach, mimo to zapewniam, że nasze dania wegańskie pozbawione są produktów zwierzęcych czy ich mikrobów.
ONA2: NIE SĄ! Ja czytałam, zresztą, nie wstyd ci? NIE JEST CI WSTYD?
Ja: Proszę pani, proszę nie podnosić głosu, bo przeszkadza pani innym klientom, poza tym nie jesteśmy na ty. I nie, nie jest mi wstyd, bo nie widzę do tego powodu.
ONA2: Zaraz ci dam powód! Żebyś ty mógł wypić te mleko, to muszą je UKRAŚĆ krowie, a ona potem nie ma czym małych wykarmić i młode krówki umierają! I to tylko dlatego, żebyś TY mógł sobie to mleko wypić!
ONA1: Dokładnie, te biedne zwierzęta cierpią, bo jakiś gbur musi się napić mleka, mimo że nie musi, tylko dla swoich zachcianek.
Ja: Ehhh.. zamawiają coś panie, czy macie zamiar tutaj siedzieć i wygłaszać swoje tyrady? I proszę mnie nie obrażać.
ONA1: NIE, NIE BĘDZIEMY, I CO NAM ZROBISZ?
ONA2: Nic nie zrobi, bo to zwykły robol bez wykształcenia jest, he, he, he.
ONA1: Aśka, dawaj go na fejsbuka, nagrywamy dziada, he, he, he.
Cóż, może i mam anielską cierpliwość, ale każdy anioł może upaść, a próba nagrywania mnie w pracy przelała czarę goryczy.
Ja: Proszę ostatni raz o opuszczenie lokalu i niepróbowanie mnie nagrywać, bo wezmę i wyrzucę ten telefon do rzeki(rzeka płynie obok).
Dziewczyna trochę zrezygnowała, bo chyba zauważyła, że mówię poważnie.
Na szczęście akurat przechodził patrol policji. Po szybkim ponownym przemyśleniu wrzucenia telefonu do wody (najlepiej z właścicielką he, he) zdecydowałem się jednak zgłosić im zakłócanie porządku. Dziewczyny zostały wylegitymowane, pouczone i tyle.
Ogólnie często się zdarzają wojujący weganie, którzy uważają wegetarianizm za coś złego.
2. Facebook.
Jak co dzień, nadeszła godzina mojej przerwy, a że człowiek zgłodniał, to postanowiłem wrzucić coś na ruszt. Jako że nie chciało mi się jeść żadnych kanapek czy czegoś innego, to padło na kebeba, który mieści się jakieś 50 m dalej.
Poszedłem, zamówiłem, usiadłem przy stoliku na dworze i zacząłem pałaszowanie baraninki. Po obiadku wróciłem do pracy i zmieniłem się ze współpracownicą, która poszła na swoją przerwę.
Stoję sobie za ladą i czekam na klientów.
Przyszła młoda dziewczynka, na oko 16 lat maksymalnie.
Ja, D.
Ja: Dzień dobry, proszę usiąść do stolika, podam wodę oraz kartę.
D: Dzień dobry(cichutko), bo ja bym chciała z szefem porozmawiać.
Ja: Niestety, właściciela teraz nie ma, ale jeśli chodzi o praktyki, to niestety nie mamy już wolnych miejsc. (niedawno szukaliśmy kogoś na praktyki, możliwe, że ogłoszenie w necie jeszcze gdzieś tam wisiało, tak przynajmniej myślałem)
D: Nie... Ja w innej sprawie, muszę pilnie porozmawiać z szefem, mogę dostać jego numer?
Ja: Przykro mi, ale nie mogę podawać prywatnego numeru, jedyny możliwy kontakt telefoniczny jest pod numerem restauracji. Ale jeśli to jakaś pilna sprawa, to zawsze może pani zostawić swój numer, przekażę go właścicielowi i na pewno do pani zadzwoni.
D: Nie... dziękuję, to delikatna sprawa, nie mogę tego powiedzieć komuś innemu. To ja przyjdę, kiedy będzie... Do widzenia.
Ja doznałem lekkiego szoku. Delikatna sprawa? Prywatna? Nikt nie może wiedzieć? W głowie od razu zrodziła się myśl, że szef przekroczył granicę, której człowiek przekroczyć nie powinien?
No ale jak? On? Toć to złoty człowiek. Kochany mąż i ojciec trójki dzieci. Jego rodzina zawsze była dla niego najważniejsza.
Zawsze się chwalił tym co zrobiły jego dzieci, ogólnie naprawdę takich ludzi jak on, to ze świecą szukać.
W końcu przyjechał, opowiedziałem mu o całej sprawie i aż zbladł. Od razu zaczął się tłumaczyć, że on nigdy takich rzeczy, że on nic nie zrobił, no gdzie, po co? Czy to żart? Jeśli tak, to nieśmieszny itp. Ogólnie nigdy nie widziałem go tak zdenerwowanego, ale to nie był strach czy coś. Bardziej wściekłość oraz niedowierzanie. Od tego dnia siedział w restauracji cały czas i czekał na tę dziewczynę.
Przyszła. Wezwałem kierownika, porozmawiali jakiś czas. Ja stojąc za ladą widzę taki obrazek:
Szef na początku zdenerwowany, później uśmiechnięty, a na końcu nie potrafił powstrzymać śmiechu.
Za to dziewczyna na początku poważna, później zdziwiona, a wychodziła niesamowicie zła.
Pytam o co chodzi, w końcu ciekawość nie dawała mi spokoju.
Szef bez niczego odpowiada.
Dziewczyna przyszła i zażądała mojego zwolnienia z pracy. Powód?
Widziała, jak jadłem tego nieszczęsnego kebaba, a później poszedłem do pracy w wegetariańskiego restauracji. A tak nie może być, przecież w takich restauracjach pracują tylko wege! To jest skandal i albo mnie zwolni, albo ona PODEJMIE KROKI!
Szef ją wyśmiał i tyle, każdy w pracy wie, że ja jestem zwykłym mięsożercą, przy wyborze pracy nie kierowałem się poglądami, a warunkami, a że te były najlepsze w wegetariańskiej, to miałem zrezygnować z tego powodu z jedzenia mięsa?
Pośmialiśmy się z pozostałym personelem i wróciliśmy do pracy.
Kilka dni później szef przychodzi i mówi, że ta dziewczyna podjęła kroki. Co? Jak? O co chodzi.
Szef pokazuje laptopa i nasz fanpage, a tam z 5 gwiazdek zostały 2, pojawiły się setki negatywnych opinii w bardzo krótkim czasie.
O różnych treściach, w tym wiele obraźliwych pod adresem mojej osoby, typu:
"W wege restauracji pracuje morderca, ten, przez którego ręce przepływa krew naszych mniejszych braci! Wystrzegajcie się tej restauracji, bo jedzenie, które podadzą te ręce na pewno jest skażone! 1/5 i zgłaszam to do Facebooka!!1" - Tina Brown - London
Czy mój ulubiony:
"Wczoraj byłam w restauracji z całą moją rodziną, niestety jedzenie, które dostaliśmy śmierdziało samym mięsem, moją córka znalazła kość jakiegoś biednego stworzenia!! To jest skandal, trzeba to zgłosić do obrońców" podpisano - Anette O'Neil Rayville-Louisiana
Oraz wiele innych z całego świata. Łatwo wywnioskować, że zemsta tej dziewczyny polegała na nakłonieniu przypadkowych ludzi, pewnie z jakichś wege grup, do zbombardowania naszego fanpage'a negatywnymi opiniami. Po zgłoszeniu sprawy do FB negatywne opinie zostały usunięte, ale szef zrezygnował z prowadzenia fanpage'a, bo co chwilę pojawiały się nowe. Ciekawe ile jeszcze restauracji na świecie cierpi w taki sposób z powodu frustracji jakiegoś człowieka.
3. Współpracownica.
Teraz taka krótsza historyjka.
Kiedy zaczynałem pracę w tej restauracji, z początku wszystko było OK.
Współpracownicy byli w porządku, szef to osoba, u której mogę pracować do końca życia, bo drugiego takiego raczej nie będę miał.
No i jedna dziewczyna, Livia.
Livia jest Niemką, co w sumie nie powinno dziwić, gdyż wszystko dzieje się właśnie w tym kraju.
Niestety, jest też wojującą weganką. Z początku nasze relacje były pozytywne, do czasu aż się dowiedziała, że ja mięska nie odmawiam.
Zaczął się lament, że jak to tak, mięsożerca w wege restauracji, później zaczęły się przemowy, które miały nakłonić mnie do porzucenia mięsa na rzecz weganizmu, albo chociaż wegetarianizmu.
Kiedy jej akcje nie przynosiły żadnego rezultatu, zaczęło się obrażanie, wyzywanie mnie od morderców, brutali itp. Ogólnie standard w wykonaniu nazi wegan. Ja to po prostu ignorowałem, niech sobie pokrzyczy, dopóki nie zacznie mi tym niczego utrudniać.
Następnie przestała się całkowicie do mnie odzywać, co niesamowicie mnie ucieszyło :) No ale jak to tak, że niby JA wygrałem? Że jest mi to na rękę? Tak być nie może.
Zaczęło się nękanie, od wyrzucania moich kanapek do zniszczenia mojego plecaka, pisząc po nim markerem "Morderca zwierząt".
Tego nie zdzierżyłem, dostała ode mnie solidny opierdziel oraz ostrzeżenie, że jeszcze raz coś takiego zrobi, to od dziś będę dodawał mięso do każdego jej posiłku, a nie będzie wiedziała kiedy i gdzie.
Od tamtego dnia, przez pozostałe 2 miesiące, które jeszcze u nas przepracowała, ani razu nic nie zjadła w pracy.
Nie ma chyba nic gorszego od nazi wegan.
gastronomia
Kiedyś myślałam, ze o tych głodujących cielakach to jet taki żart. Ale okazuje się,że naziweganie nie maja podstawowej wiedzy z zakresu hodowli zwierząt. Akurat jak karmiłam piersią naziweganka dostawała świra właśnie na produkty mleczna. Próbowałam jej wytłumaczyć, ze kobieta może wykarmić jedno dziecko albo 2. Ze wystarczy zwiększyć dojenie by produkcja mleka się zwiększyła, ze nie jest opłacalne głodzenie cieląt, bo samice zastaną krowami mlecznymi a samce 2 latki idą na rzeź, że po odsadzeniu cielęcia doi matkę się dalej przez co laktacja nie zanika, dopiero gdy spada wydajność krowę sie zasusza, po ustaniu laktacji gdy przychodzi ruja, zaciela i cykl sie powtarza. Nic nie docierało. Główny argument to: Wcale nie, bo wszyscy wiedza, ze głodzą cielęta. No i tego nie przeskoczysz. Tak samo nie przetłumaczysz, ze jajka w nie są zarodkami kurcząt, nie wytłumaczysz, ze w chowie klatkowym, ściółkowym, wolnym wybiegu oraz tzw. ekologicznym, kura nigdy nie ma kontaktu z kogutem. Ze jajko jest nie zapłodnione i posiada jedynie materiał genetyczny kury. Nie i koniec, jajko to mały kurczaczek
Odpowiedz@maat_: ale przeciez weganie unikaja jajek nie dlatego ze jajko to kurczaczek, a dlatego ze kurczaki plci meskiej sa niepotrzebne w produkcji jajek ani do dalszego chowu na mieso (na mieso podobno chowa sie inne rasy, ktore bardziej i szybciej rosna) i sie je eliminuje zaraz po wylegnieciu.
Odpowiedz@cathyalto: NORMALNI weganie, zapomniałaś dodac ;). Bo są też i tacy, co rzeczywiście kiepsko się orientują nawet we własnej ideologii. Na szczęście jest ich mniejszośc. I dodaję też, że w niejedzeniu produktów pochodzenia zwierzęcego chodzi również o warunki hodowlane.
Odpowiedz@szafa: Niestety jak to z ekstremistami wszelkiego rodzaju, mimo, że jest ich mniej, zawsze są najgłośniejsi i słyszy się o nich częściej. Ja sam z mięsa w diecie dobrowolnie bym nie zrezygnował, ale jeżeli mogę staram się wybierać produkty zwierzęce jak najlepiej. Czy to omijając jajka z chowu klatkowego, czy ryby z połowu morskiego, a nie hodowli. Smak lepszy, a to głosując portfelem można doprowadzić do lepszego traktowania zwierząt. Mam też szczęście mieć teściów z niewielkim gospodarstwem z którego to są najlepsze i najekologiczniejsze produkty ;)
OdpowiedzSzczerze mówiąc to wygląda na kolejne wcielenie Malinowej. Z drugiej strony weganie rzeczywiście są tak walnięci, więc historia jak najbardziej prawdopodobna. W każdym razie się uśmiałem. P.S. W jakim mieście jest ta restauracja?
Odpowiedz@Fomalhaut: W historię nie wierzę, ale brak wiedzy merytorycznej o warunkach bytowych zwierząt w chowie przemysłowym to akurat fakt
Odpowiedz@Fomalhaut: dokładnie, oczywiście istnieją podobne vege świry, ale ta historia to bajka.
OdpowiedzNigdy nie spotkałam tych złych wegan/wegetarian co zaglądają ludziom do talerza i zabiją cię wzrokiem bo jesz mięso. Jestem wegetarianką od prawie 2 lat, znam mnóstwo wegetarian i wegan i zupełnie nikt taki nie jest. Przestaję wierzyć w te wszystkiw historie o nawiedzonych weganach, których jest pełno. Tych złych wegan niby tyle a ja nie spotkałam żadnego.
Odpowiedz@KIuska: Jesteś jedną z nich to świra przy Tobie nie dostają, może to dlatego,
Odpowiedz@KIuska: Jasne,że jestem! Właśnie dlatego w nosie mam co kto je. To pewnie też z tego powodu moje przyjaciółki jedzą mięso i niech jedzą jak chcą. Dręczeniem i argumentami z dupy nikogo do niczego się nie przekona. Ale i tak zaraz dostanę tysiąc minusów bo ośmielam się być inna i mieć inne zdanie.
Odpowiedz@KIuska: Nie widzę w tym żadnej inności
Odpowiedz@KIuska: Też jeszcze nie spotkałam tych nazi wegan, o których wszyscy opowiadają :D Za to nazi mięsożerców od groma. Sama normalnie jem mięso, ale mój mąż od kilkunastu lat jest wegetarianinem i serio, w pewnym momencie naszego związku prawie na każdej imprezie musiał znaleźć się ktoś kto zaproponuje mu kiełbaskę lub innego kurczaka, bo "zobacz jak pachnie! Nie skusisz się? Dużo lepsze niż sałata!". Na szczęście są też normalni ludzie, szanujący cudze poglądy ;)
Odpowiedz@Indescriptible: Takich miesożerców spotykam mnóstwo. Ale mnie śmieszy to jak się zachowują jak już odkryją, że nie jadam mięsa. Od jednej osoby usłyszałam, że czeka na moją śmierć bo przecież na takiej diecie to się umiera po 4 latach.
Odpowiedz@KIuska: To masz szczęście, mi już 3 razy vege dziewoje próbowały strącić na ziemię "kebaba", tyle że to był zawsze falafel...
Odpowiedz@KIuska: widzisz z takimi ludźmi jest tak samo jak z pozostałymi "nawiedzonymi" czy to chodzi o jedzenie, wiarę, seks czy dowolną inną kwestie. Nie jest ich wielu po prostu to oni najlepiej zapadają ci w pamięci, więc mimo że na 100 spotkasz takiego 1 i tak to jego zapamiętasz, a nie tych 99. Drugą sprawą jest to że takie osoby dogadują się jedynie z ludźmi ich pokroju nawet osoby mające takie same poglądy ale bardziej tolerancyjne to idioci, bo przecież: "moja i tylko moja racja jest jedyna słuszna"
Odpowiedz@KIuska: A ja spotkałam. :P
OdpowiedzA tego, że jeśli tej biednej mlecznej krowy się nie wydoi na czas, to ona wtedy będzie zdrowo cierpiała, miłujący wszelkie zwierzęta, żyjątka i inne pierwotniaki weganie do wiadomości nie przyjmują?
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: Nie jestem pewna bo weganką nie jestem ale to bardziej chodzi o to, że wcześniej ta krowa jest sztucznie zapładniania. I tak co roku jak tylko zaczyna dawać mniej mleka a po kilku latach jak już utrzymanie jej się nie opłaca jedzie na rzeź.
OdpowiedzZawsze mnie zastanawia, czemu tacy wegenazi nie widzą tego, że swoim zachowaniem nie zachęcą nikogo do zmiany diety czy poglądów, a dodatkowo odsuną od tego pomysłu osoby, które byłyby skore do tej zmiany.
Odpowiedz@Aes: Mnie zastanawia czemu nie widzą tego żadni "ekstremalni wyznawcy" czegokolwiek.
OdpowiedzNiezłe bajeczki, uśmiałam się. A tak serio, to aż mi się odechciewa czytać Piekielnych z powodu tych głupich, absurdalnych i ewidentnie zmyślonych historii.
Odpowiedz@ShapeOfMyHeart: Akurat dzień po tym jak pokazała się inna historia z vege barem. Przypadek?
Odpowiedz@Morog: Nie to nie jest przypadek. Sama czasami jak przeczytam jakąś historię to przypominam sobie, że coś podobnego kiedyś spotkało. Jestem pewna, że inni mają podobnie.
Odpowiedz@MyCha: Też pracuję w wege knajpie. Prawie pół roku. Wege fanatyków spotkałam może dwóch. Mięso jem i tego nie ukrywam. Ale oczywiście, wszyscy weganie są źli!
Odpowiedz@reksai: Nikt w historii nie napisał, że wszyscy są źli.
OdpowiedzWierzę w historię głęboko... ze względu na przepoczwarzanie się wegetarianina w weganina wśród członków rodziny, mamy regularne wykłady, a "mordercy" walają się tu i tam. Ktoś rzucił, że niemożliwe, bo sam nie spotkał - w restauracjach jest dużo większe prawdopodobieństwo na to ze względu na różnorodność gości. Dlatego nie chodzę do wegetariańskich restauracji; lubię takowe dania, ale boję się trafienia na skrajne indywidua, które zapiszczą o magicznie przeniesionych resztkach mięsa na sztućcach do pozostałych potraw. Wolałabym już po raz kolejny rozmowę z lesbijką pytającą zupełnie poważnie, jak penis może mnie nie brzydzić. Zauważam, że takie ataki są tym ostrzejsze, im krótsze czy bardziej chwiejne podstawy do ich głoszenia; taki sposób na zagłuszenie innych pokus lub wyrzuty sumienia za lata poddaństwa innemu trybowi życia.
OdpowiedzJa wierzę, bo sama byłam świadkiem jak na wegańskiej grupie na facebooku dziewczyna zachęcała ludzi żeby pisali na stronie jakiegoś hotelu, że używają jajek "trójek" i dawania jedej gwiazdki. Weszłam potem na fanpage tego hotelu i były oceny 1/5 jedna za drugą z uzasadnieniem "chciałam zjeść pyszne śniadanie, ale używacie jajek "trójek" więc nie mogłam nic tam zjeść" albo coś w ten deseń... sama jestem weganką, ale starsznie irytują mnie naziveganie. Uważam, że nie ma nic złego w mówieniu o diecie roślinnej i uświadamianiu, ale bez przesady ;)
Odpowiedz@Ulalalana: Zastanawiam się co robisz na wegańskiej grupie? Skoro nawet nie wiesz, że weganie nie jedzą w ogóle jajek. Ani 3, ani 2, ani 0.
OdpowiedzMasz talent, powinieneś pisać książki, może kryminały?
OdpowiedzA potem wszyscy odlecieli na jednorożcach w stronę tęczy... Jeśli historie nie są całkowicie zmyślone to przynajmniej bardzo mocno podkoloryzowane i bardzo dziwię się tak wysokiej ocenie na piekielnych. Ewentualnie historia nr 2 jest prawdopodobna bo w sumie nic takiego się nie stało - młoda dziewczyna nie mogła zrozumieć że w wegetariańskiej restauracji kucharze jedzą mięso, co faktycznie może dziwić (bo po pierwsze w takich restauracjach najczęściej pracują ludzi pełni pasji którzy praktykują ten styl życia, a po drugie większość kucharzy jest jednak nauczona pracy z mięsem, wiec gotowanie bezmięsne jest dla nich wyzwaniem i może wymagać dodatkowej nauki). Pierwsza historia jest godna Disneya, tylko czekałam aż dwie panny weganki zmienią się w smoki, a trzecia to "kopiuj wklej" wszystkich typowych Urban legends jak to weganie terroryzują biednych obywateli.
Odpowiedz@cathyalto: Wiesz, dlaczego jest taka wysoka ocena? Bo wielcy mięsożercy zobaczyli, że ktoś pisze o wege, a jak wiadomo, wege to podludzie :) nieważne, że historia z palca wyssana, trzeba dać same plusy, bo w końcu stawia wegan w złym świetle. Szkoda, że nie pojawiły się ulubione komentarze mięsożerców "bekon, bekon, ludzie od zawsze jedli MIENSO, hehe"
OdpowiedzWiecie co, to ja mam szczęście do wegan- znam dwie weganki i mozesz przy nich normalnie jesc mięso! Ba! Jedna swoim dzieciom robi mięsne obiady, bo obiad bez mięska to nie obiad :)
OdpowiedzSerio myślałeś, że ktoś uwierzy w tę bajeczkę? Nie wiem, jak bardzo trzeba się nudzić, by wymyślać takie bzdury... a komentujący, wrogowie wegan - jesteście jeszcze bardziej zabawni od autora tekstu :)
Odpowiedz@reksai: Hmm... Nie zauważyłam krytyki wegan, tylko nazi wegan (w domyśle wpieprzających sie w cudzy styl życia oraz podający wyssane z palca fakty). Najprawdopodobniej niektórzy tutaj plują jadem bo nikt nie umiera z zachwytu na widok wegan (ot, styl życia jak każdy inny - indywidualna sprawa). Pragniesz chwały? Znajdziesz ją u ludzi podobnych do ciebie. Tutaj ludzie mają gdzieś co tam spożywasz, więc uszanuj ich i olej to. Przeciez wolność człowieka konczy się tam gdzie zaczyna sie wolność drugiego człowieka.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 stycznia 2017 o 5:25
@BuuuBuu: Reksai chyba niestety zalicza się do Nazi Wegan, stąd to oburzenie i hejt na mięsożerców. Ci normalni są... Normalni. :D
Odpowiedz@InuKimi: Niezły ze mnie nazi wegan, skoro jem mięso o.O
Odpowiedz@reksai: O tym że historia jest zmyślona świadczy jej przekoloryzowanie.
OdpowiedzŚmieszy mnie pogląd "Pijąc krowie mleko odbierasz pokarm cielakowi". Od razu widać, że taki ktoś przez wieś nawet autem nie przejechał, mieszczuch 110%. U nas krowy nie było, ale sąsiedzi mieli. Jak tylko krowa się ocieliła, to trzeba było innego dostawcy szukać, bo wtedy mleko doi cielak i nie jest przeznaczane na spożycie. (Ponoć też takie mleko skład zmienia i niesmaczne jest, ale tego pewny nie jestem.)
Odpowiedz@marius: Wychowałam się na wsi, mieliśmy krowy, więc mogę ci odpowiedzieć, jak jest dokładnie. Pierwsze mleko krowy, tzw. "siara" jest niezjadliwa dla człowieka. Spija ją cielak. Później jest siłą odstawiany od matki, by nie odbierać mleka, które przeznaczone jest na sprzedaż dla ludzi.
Odpowiedz@marius: Jest dokładnie tak jak reksai napisała. Siara jest przez kilka pierwszych dni i piję ją cielak. Potem krowa zostaje "normalnie" dojona a cielak dostaje preparat w proszku. Wychowałam się na wsi i po tym co widziałam nie zamierzam pić mleka. Odrzuca mnie od niego. Mnóstwo antybiotyków, krowy mają chore wymiona nic przyjemnego.
Odpowiedz@Kluska po przeczytaniu Twojej wypowiedzi stwierdzam, że Twoi rodzice nie mają pojęcia o hodowli mlecznej, ponieważ takie sytuacje jak ciągłe zapalenia i antybiotyki są niedopuszczalne i wiążą się ze złym sposobem karmienia zwierząt oraz brakiem higieny w oborze. Co do mleka - siara jest niezdatna do picia przez ludzi głównie dlatego, że występowałyby po niej biegunki ;)
Odpowiedz@Pati__12341: Niedopuszczalne? Chyba nie byłaś na żadnej fermie przemysłowej, gdzie razem z mlekiem z chorych wymion krowy wypływa ropa. A kto by się tam przejmował tym, że ona jest później w mleku, które dolewasz sobie do kawy? W Polsce rzeczywiście takich sytuacji jest niewiele, bo mamy bardziej restrykcyjne przepisy, niż w Stanach, gdzie takie sytuacje są na porządku dziennym. A co do tej siary, to w sumie sama jestem ciekawa - masz jakieś źródło? Bo ja szukałam i nie znalazłam.
Odpowiedz@Pati__12341: Masz rację, moi rodzice zupełnie się nie znają na hodowli bydła mlecznego. Robią to zaledwie od 25 lat, a tata nawet dłużej. Dziewczyno, nie rozśmieszaj mnie, czy ty byłaś kiedykolwiek na wsi,w oborze dłużej niż przez 5 mimut? To nie są ciągłe zapalenia ani ciągłe antyniotyki u tej samei krowy. Ale gdy masz 50 krów dojnych to nie ma szans żeby zawsze wszystkie były zdrowe. Najgorsze jest lato bo jest gorąco, krowy chorują mimo szczepienia i dbania o ich wymiona. Gdy nie występowały to siara lądowałaby w zbiorniki a potem w kartonie na sklepowej półce. To co dzieje się w mleczarniach to też masakra. Popsuło się masło? Dorzucamy przypraw i już nie czuć!
Odpowiedz@reksai: A przepisy są po to żeby je obejść. Nie raz rolnik oddaje mleko z płynem po umyciu dojarki. Wystarczy zgłosić wcześniej a mleczarnia i tak to zabierze.
Odpowiedz@Kluska tak się składa, że wychowałam się na wsi na gospodarstwie o podobnej wielkości jak Twoich rodziców a teraz studiuję weterynarię, więc z krowami mam więcej doczynienia niż Ty miałaś kiedykolwiek. Prawda - zdarzają się okresy zapaleń, jednak rolnik musi wiedzieć jak sobie z nimi radzić. To co napisałaś w drugim komentarzu jest sprzeczne z informacjami z pierwszego.
Odpowiedz@reksai chodziło mi konkretne gospodarstwo rodziców @Kluska. Niestety wiem jak to wszystko wygląda na fermach przemysłowych. Co do źródła to sama szukałam i niestety nic nie znalazłam a te informacje krążą w rodzinie. Przypuszczam że ktoś kiedyś przeczytał w jakimś magazynie dla rolników :) Chociaż smak też pewnie do najlepszych nie należy
Odpowiedz@reksai chodziło mi konkretne gospodarstwo rodziców @Kluska. Niestety wiem jak to wszystko wygląda na fermach przemysłowych. Co do źródła to sama szukałam i niestety nic nie znalazłam a te informacje krążą w rodzinie. Przypuszczam że ktoś kiedyś przeczytał w jakimś magazynie dla rolników :) Chociaż smak też pewnie do najlepszych nie należy
Odpowiedz@Pati__12341: A skąd wiesz co ja studiuje? Skąd wiesz co robię w zyciu? Skąd wiesz czym się interesuje?
Odpowiedz@Pati__12341: Nie rozumiem co twoim zdaniem jest sprzecznego? Krowy chorują i to jest normalne, nie wciskaj kitu,że skoro studiujesz weterynarie to wiesz więcej od ludzi, którzy zajmują się tym od lat. Na wsi mozna się wychować i w oborze być 3 razy w życiu na 5 minut.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2017 o 10:29
Tak naprawdę to problem jest z każdym kto uznaje swoją ideologię za jedyny słuszny styl życia i próbuje ją w taki czy inny sposób narzucić innym. Przecież na świecie są tysiące spraw o które warto walczyć i nie ma ideologii, która przejmowała by się wszystkimi. Jak jednak widać niektórzy są tak zajadli w swoich "izmach", że nie mogą nawet dopuścić do siebie myśli, że niektórzy mają inne, równie ważne zdanie na dany temat.
Odpowiedzco do 1, było powiedzieć że nawet mikroby trzymają się z daleka od sałatek :D
OdpowiedzJak ja nienawidzę takich ludzi. Nie podejrzewam aby było ich wiele, ale strasznie psują opinię normalnym wegetarianom czy weganom. Każdy je to co chce i nikogo to nie powinno obchodzić. Jasne, można wyrazić swoje zdanie, ale bez oceniania innych i wpychania im ideologii. To się nazywa wzajemny szacunek. Nie jem mięsa prawie pół życia i to mój wybór. Ktoś inny opiera dietę głównie na mięsie? Ależ proszę, smacznego
Odpowiedz