Temat rzeka - odchudzanie.
Jak tylko mi się wymsknie przy kimś, że jestem na diecie nagle każdy jest ekspertem. Daje od groma dobrych rad, bo ja tego na pewno nie wiem. Obcy ludzie, znajomi i (o zgrozo!) rodzina.
< wybaczcie capsa, ale te wielkie litery po prostu słychać ;-) >
1. Pięć posiłków dziennie.
Tragedia i epopeję można pisać. Bo jeśli jesteś na diecie MUSISZ jeść pięć małych posiłków dziennie. Jeśli tego nie robisz to jesteś debilem i trzeba ci to dokładnie wytłumaczyć.
A nie daj boże, powiedz, że to nie dla ciebie, bo lepiej radzisz sobie z jednym - dwoma dużymi. Głupia jesteś i nic nie wiesz. KAŻDY MUSI jeść pięć posiłków dziennie.
Ciotka z otyłością II stopnia najlepiej Ci to wytłumaczy.
2. Nie jeść po 18.
- Och, to już się nie odchudzasz?
- Odchudzam, a co?
- No bo ty JESZ W NOCY!
- No tak, ale to ogólnie trochę mit z tym jedzeniem przed spaniem.
- Nieprawda, NIE WOLNO JEŚĆ W NOCY, BO METABOLIZM ZWALNIA!
- Nieznacznie, jeśli trzymasz się limitu to nie ma różnicy.
- Jeszcze zobaczysz.
3. Ćwiczenia.
Tutaj można zamknąć krótko.
- JAK MOŻESZ BYĆ NA DIECIE I NIE ĆWICZYĆ, TY NIE SCHUDNIESZ!
- Ale ćwiczenia tylko wspomagają proces odchudzania, najważniejsza jest dieta.
- Nieprawda, bez ćwiczeń nie schudniesz!
- Schudłam już 20 kg.
-...
To są trzy żelazne zasady, które KAŻDY czuje się w obowiązku mi przedstawić. O innych, mniej znanych nawet nie wspomnę.
Pół biedy jak delikwent przyjmuje do wiadomości, że znam swój organizm i psychikę i mogę zmienić temat, najczęściej szykuje się godzinna dyskusja jak to ja się nie potrafię odchudzać.
W pewnym momencie przestałam dyskutować, krótsza przemowa, a i tak robię swoje ;-)
Uprzedzając komentarze: ja nie neguję tych zasad. Jeśli ktoś je stosuje i mu służą to gratuluję, trzymajcie się ich. Ale one nie są dla każdego, u mnie się w ogóle nie sprawdzały. Wiem co JA mam robić, żeby U MNIE kilogramy spadały i tego się trzymam. Dlatego powstrzymajcie się od dobrych rad w komentarzach ;-)
dieta
Znaleźć dobrego lekarza i dietetyka, trzymać się ustaleń (tym bardziej jeśli widzisz efekty) mieć całkowicie wy...ne na rady pseudo ekspertów. Dla spokoju, przy rodzinnym stole, nie dyskutuj, z uśmiechem na ustach przytakuj. Jeśli widzisz że komuś trzeba i warto pomóc, zaproś na inną okazję i to sam na sam.
Odpowiedz@Rak77: Czasem nie da się po prostu przytakiwać i nie dyskutować. Jak ktoś wyskakuje z taką mądrością, że buty spadają, to aż się prosi o komentarz! Raz usłyszałam, że robienie brzuszków powoduje, że błędnik szaleje, wtedy się chce wymiotować, a po takim "rzyganku" to się chce podwójnie jeść i robienie brzuszków pomaga w tyciu ;)
OdpowiedzEee tam, jest tylko jedna zasada :) Nigdy nie jeść nic dobrego. Bo dobre jest albo szkodliwe albo tuczy. Jak niedobre jest szkodliwe lub tuczy, to nie zjesz dużo bo niedobre.
Odpowiedz@vezdohan: spróbuj czipsów z jarmużu z płatkami drożdżowymi. smakują super, kalorii bardzo mało i jeszcze zdrowe jak cholera :-) I to mówię ja, mięsożerca.
Odpowiedz@Crook: Gdzie do nabycia? Bo mi odkąd postanowiłam się nie truć chemią bardziej niż to konieczne to trochę jednak brakuje takich przekąsek ;)
Odpowiedz@vezdohan: mądrości pani Chmielewskiej? ;-)
OdpowiedzJedynym uniwersalnym sposobem na schudnięcie jest głód i ciężka praca. Dawniej na wsi grubych nie było, z wyjątkiem może proboszcza dobrodzieja albo jakiego bogatego dziedzica. A tak to każdy miał krzepę pomimo że jedzono kaszę z omastą, kapustę z grochem, na niedzielę się kurę zbijało a na święta świnię. W polu każdy robił to jaki kąsek sera z piwem spożył. Na odpust było serce z piernika. W kopalni też grubego hajera raczej nie znajdziesz.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 stycznia 2017 o 7:49
@Rak77: @Drill_Sergeant: bzdura, na produktach mącznych się tyje. Baby na wsi zawsze byly grube.
Odpowiedz@ajojo: Baby na wsi były przede wszystkim od rodzenia dzieci, a jak miały po 5 albo więcej, to po każdej ciąży kilogramy zostawały i kobieta wyglądała tak jak wyglądała. Dieta to drugorzędna sprawa.
OdpowiedzBaby na wsi nie są grube tylko tak właśnie baby mają wyglądać.
Odpowiedz@Drill_Sergeant: proszę podyskutujcie o tym z ohydnaforma (czy jak mu tam)! to by dopiero było ciekawe :)
Odpowiedz@Drill..... Tu akurat się mylisz. Zapasionych hajeròw na grubie jest od cholery.
Odpowiedz@aklorak: Nie mogę z nim gadać bo jest niespójny aksjologicznie. Dobro jest jednym z trzech ideałów sokratejskich. Św. Tomasz twierdził że bonum est id quod est appetibile a zatem ohydnej formy mieć nie może. Chyba że ktoś akceptuje etykę subiektywistyczną czy też sytuacyjną ale wtedy jest przegrywem a ja z podludźmi nie rozmawiam.
OdpowiedzOstatnio "polityka" dotycząca "jedzenia po 18" się nieco zmieniła - nie należy jeść na trzy godziny przed spaniem :D W sumie, to "nie jedz po 18" strasznie się kłóci z pięcioma posiłkami dziennie :D wychodzi na to, że między godziną 8 a 18 muszę zjeść pięć posiłków, a potem przez 14 godzin nic nie jeść :D
Odpowiedz@tick: Tym bardziej, że przy tych pięciu regularnych (tzn. co dziennie najlepiej punkt o tej samej godzinie nie ważne, czy piątek świątek, czy sobota) powinno się je jejść co około trzy godziny. Czyli zaczynając o 8 należy na 20 skończyć, a chcąc skończyć o 18, to pierwszy posiłek należy zjejść o 6 rano.
OdpowiedzIle ja się tego nasluchalam ;) najwięcej od babci. Babcia jest ekspertem. Najlepszy przykład: moja mama ma zakaz jedzenia chleba, ogólnie glutenu w jakiejkolwiek postaci. Moja babcia codziennie jej tłumaczy że ona musi jeść chleb, że lekarz się nie zna, chleb to zdrowie, najlepszy taki zwykły pszenny, przecież babcia codziennie je chleb i żyje, więc mama ma nie wydziwiac, lekarz się nie zna. To samo jest u mnie z jabłkami i mlekiem. Nie trawie, nie mogę, chyba że chce spędzić cały dzień na tronie. No jak ja jabłek nie mogę jeść, przecież to witaminy! A na śniadanie na być chleb, a nie jakaś owsianka, nic dziwnego, że mam anemię, skoro jem owiasnke na śniadanie zamiast chleba. Ach, miło powspominać...
Odpowiedz@dzasdusia: Chleb dobry na wszystko :D
Odpowiedz@Edwin: i ziemniaki. Obiad bez ziemniaków to nie obiad. Nie mam nic do ziemniaków, ale obiad u babci składa się głównie z nich ^^
Odpowiedz@dzasdusia: Również dla mojej babci chleb to samo zdrowie. Potrafi w cały dzień obrobić pół bochenka i przy tym uparcie twierdzić, że "przecież nic nie zjadła". Waży chyba z 90kg przy wzroście 145cm. Ale ma prawie 91 lat, więc nikt jej kazań nie robi :)
Odpowiedz@dzasdusia: Ja ciągle słyszę, że muszę jeść owoce. To nic, że się po nich źle czuję, same warzywa nie wystarczą!
OdpowiedzNie ma uniwersalnej diety dla każdego. Dieta to teraz często indywidualna sprawa, bo alergie, bo jakieś choroby, nie tylko cukrzyca, ale inaczej układa się diety przy chorych nerkach, wątrobie, z dużym choresterolem, czy chorobami sercowymi. Zazwyczaj jest tylko jedna uniwersalna zasada, ogólnie nazywana "żarł mniej".
OdpowiedzKazdy idiota (z odrobinka silnej i dobrej woli) potrafi schudnac. Kwestia i problem w tym, zeby UTRZYMAC z trudem osiagnieta wage, a nie roztyc sie jeszcze szybciej jak prosie, co rowniez latwo. Wlasnie aktualnie ogromna niemiecka kasa chorych "Techniker" alarmuje, stwierdzajac 130.000 pobytow stacjonarnych szpitalnych i 700.000 wizyt lekarskich z diagnoza "adipositas" w zeszlym roku. Problem jest ogromny, a ciagnie szybko rosnie. Bo zarcie smakuje i jest tanie, a "wewnetrzny swinski pies" jest czesto za silny, czyli chce sie byc chudym (chudszym), a tu (o dziwo) wcale nie da sie bez wysilku. A wtedy zawsze znajdzie sie wytlumaczenie dla nadmiaru tluszczu i szuka winy w innych, bo to napewno lekarstwa, papierosy (rzucone),hormony, ciezkie kosci, dziedzicznosc, czy jakies choroby przemiany materii. Kon by sie usmial (jesliby to nie bylo az tak smutne).
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Ja ostatnio rzuciłam papierosy i nie przytyłam ani kilograma. To mit. Fajki przyspieszają trawienie, ale jak się człowiek pilnuje, to po odstawieniu nic się nie zmieni.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Nie do końca się zgodzę jeśli chodzi o hormony i niektóre leki (sterydowe). Hormony potrafią nieźle zamieszać z wagą i metabolizmem, zaś leki sterydowe zmieniają człowieka w wielbłąda (zatrzymywanie wody na potęgę co przekłada się na wygląd). Tylko,że ze sterydami jest tak, że po odstawieniu wszystko wraca do normy a hormony tez nie są wymówką żeby leżeć i pachnieć (i narzekać na zły los). Sama mam nadwagę z tytułu hormonów ale od początku problemów trzymam dietę i ćwiczę. Fakt,że zatrzymanie tycia trwało ze 2 lata, kolejne dwa waga stała w miejscu, dopiero teraz powoli spada. Co mi powiedział endokrynolog jak mu prawie płakałam , że dieta, dietetyki, fitnesy, siłownia a sukcesów brak? "to teraz proszę pomyśleć, jakby Pani wyglądała jakby nic Pani nie robiła". I nie sposób się z niem nie zgodzić, gdybym potraktowała hormony jako wymówkę i zaległa z chipsami na kanapie to teraz do zrzucenia pewnie miałabym 50 kg a nie 10. Co do tycia po rzucenia palenia czy przy tabletkach antykoncepcyjnych- to nie tyje się od tego tylko od jedzenia- jasne,że może pojawić się zwiększony apetyt ale tylko do Ciebie zależy czym go zagryziesz (czy wybierzesz ogórka czy batonika). Palenie rzuciłam pół roku temu po ponad 12 latach i nie wpłynęło to na moją wagę.
Odpowiedz@bezznaczenia: od wynalezienia diuretyków zatrzymanie wody nie jest już chyba żadnym problemem?
Odpowiedz@Caron: nie każdy może brać diuretyki (niskociśnieniowcy, cukrzycy, sercowcy, osoby chorujące na zaburzenia czynności nerek, osoby z niewydolnością wątroby) i nie w każdym leczeniu są on zapisywane. Do tego nie zaleca się stosowania diuretyków w połączeniu z kortykosteroidami (a to chyba najpopularniejsze stosowane obecnie sterydy)- ma to jakiś związek z wchłanianiem potasu.
Odpowiedz@bezznaczenia: Lekarz o tym naturalnie wie i ma do dyspozycji lekarstwa odwadniajace obnizajace (n.p. furosemid), albo NIE-obnizajace (n.p.hydrochlorthiacid) poziom potasu w krwi i wybiera naturalnie odpowiednie, dalej kontrolujac regularnie wyniki i przebieg leczenia.
OdpowiedzNiestety ostatnio tak dużo ludzi interesuje się tym tematem, że dochodzi do tego również bardzo duża liczba idiotów, którzy tylko powtarzają durnoty po innych, mniej lub bardziej prawdziwe, w większości drastycznie uproszczone (chociażby to, żeby nie jeść po 18. Ajak ktoś pracuje na nocki, to co ma zrobić, głodować? Właśnie długie okresy bez jedzenia powodują tycie). Trudno jest znaleźć osobę, która mówiłaby o tym bez jakichś piekielnych emocji i gównowzburzenia. Edit: przepraszam za błędy, piszę z telefonu
OdpowiedzWielkie brawa dla Ciebie, że starasz się robić coś ze sobą. Kiedy mi zdarzyło się pilnować z kaloriami (bo nie miałam ochoty regularnie ćwiczyć), ciocia dobra rada widząc, że daję do kakaa słodzik, jak na mnie nie ryknęła: - Trujesz się! Wiesz jak to zakwasza organizm!? Słodzik jest niebezpieczny, szkodliwy, niezdrowy. - Tak wiem, ale otyłość bardziej. Nosz kurcze, spokój mam od tego czasu :)
Odpowiedz@Candela: Polecam kupić sobie stewie. Kosztuje grosze. Jest zdrowa. Mi akurat suszona smakiem średnio podchodzi, ale jak dasz mały listek do herbaty to jest dobra. Ponoć dobrze smakuje świeżo zerwana i niektórzy hodują w doniczce ale nie próbowałem. Mam jeszcze ksylitol, ale nie słodzę, bo raz, że zdania są podzielone na temat ksylitolu, a dwa, że oduczyłem się słodzić ciepłe napoje:)
Odpowiedz@Candela: Akurat ciocia miała rację a sztuczny słodzik nie sprawi, że się schudnie.
OdpowiedzI o tym właśnie jest historia xD
Odpowiedz@Candela: raczej reakcja na szerzenie głupoty i chwalenie się tym.
Odpowiedz@helena: Słodzik wcale nie jest bardziej szkodliwy od palenia (nawet biernego), alkoholu, cukru białego i morderczej mąki przennej. Nie sprawia, że się chudnie, owszem, bo to sprawiają wyłącznie ćwiczenia, ale sprawia, że nie wpierniczasz cukru, od którego się tyje, szczególnie przy wujowym metaboliźmie i tendencji do tycia, które to cechy mam przyjemność posiadać. Ogólnie zastępuję sobie słodycze owocami, kiedy mam ochotę popić snickersa nutellą, to wciągam suszone daktyle, ale jak mnie weźmie chętka na gofry, albo jogurt naturalny z otrębami, to korzystam ze słodzika. Herbaty w ogóle nie słodzę. Btw, poczytajcie sobie składy lekarstw, słodkich napojów (np. superdupermegazdrowego soku z aloesu), wybałuszcie oczy, ile na codzień wciągacie aspartamu, sorbitolu i innych gówien i umierajcie razem ze mną. O gotowych przyprawach, kostkach rosołowych, kupnych dżemach, sosach i pulpetach nie wspomnę. Obrzucacie kamieniami, a sami te kamienie żrecie, aż się uszy trzęsą. Może po prostu przestańcie sądzić, a sami nie będziecie sądzeni.
Odpowiedz@Candela: Nie jem ani jednej rzeczy, którą wymieniłaś. Jeżeli coś już słodzę to ksylitolem lub stewią. Nie mierz wszystkich swoją miarą. To że ty jesz gotowe dania i popijasz gazowanym napojem nie znaczy, że wszyscy to robią.
Odpowiedz@KIuska: Gazowanego nie tknę, choćby mi ktoś zapłacił. Podobnie z gotowymi potrawami/przyprawami. No, chyba że mam ochotę mieć brzuch jak balon -.-"
OdpowiedzKażdy jest ekspertem, od wszystkiego i zawsze. Dlatego z ludźmi się nie rozmawia, ludzi się unika #protip
OdpowiedzNie wiem czy odchudzasz się sama, ale strata kilogramów to nie wszystko, warto się przy tym badać i sprawdzać poziom tkanki tłuszczowej...Ćwiczy się dla zdrowia i po prostu wtedy ciało ładniej wygląda, bo jest napięte, a jedzenie dwóch dużych posiłków czy jedzenie przed snem rzeczywiście mało ma wspólnego z rozsądnym odżywianiem (niezależnie od tego czy ma się nadwagę czy nie). Sama schudłam kiedyś 20 kg w pół roku, robiłam to źle, bo jadłam za mało (same zupy, gotowane mięso i warzywa). Wszystko wróciło, bo nie jesteś w stanie ograniczać się z wszystkim przez całe życie. Życzę Ci powodzenia, ale nawet jeśli kilogramy spadają, to radzę się skonsultować z lekarzem, dietetykiem i tylko jego rad słuchać.
Odpowiedz@helena: Polecam http://www.qchenne-inspiracje.pl/ moje niedawne odkrycie. Dziewczyna ma naprawdę dużą wiedzę. Aha, nie znam jej, żeby nie było że reklamuję czy coś.
Odpowiedz@helena: Wiesz, mam koleżankę (bliską, nie jest to więc miejska legenda), która była u dietetyka, trzymała się przepisanych czterech posiłków dziennie, cały czas się źle czuła, ociężała, częściej lądowała na tronie, wzdęcia i inne takie. Bardzo się męczyła. Dlaczego? Jej tryb zawsze był taki, że jadła góra dwa posiłki dziennie. Nie, nie była gruba, była u dietetyka, bo jej ludzie natłukli do głowy, że ma iść, bo źle się odżywia, pewno choroby i inne ustrojstwa. Poszła i katowała się. Wróciła do swoich nawyków (zdrowych, żeby nie było) i nadal jest pełną energii koleżanką, która chodzi sobie na siłownię, bo lubi; je sobie dwa posiłki w ciągu dnia, bo lubi. Jest szczupła i szczęśliwa. Tak, jak to wyżej zostało napisane, każdy z nas jest inny, a to, że ktoś w Sieci czy w książce podzielił się jakimś skrawkiem przemyśleń, nie znaczy, że nagle definicja danej diety pasuje do całego świata. Mam tylko nadzieję, że w przypadku autorki też jest to zdrowe podejście, a posiłki odpowiednio zbilansowane i dobrane, a nie dieta 1000 kcal machnięta bez konsultacji z dietetykiem. :)
Odpowiedz@afr0dyzjak: Rozumiem, aczkolwiek jak sama się odchudzałam to też mi się wydawało, że wszystkie rozumy świata pozjadałam i że inni prawią dobre rady z zadrości. Trzeba bardzo uważać, żeby się nie zapętlić. Wiadomo, że dietetyk dietetykowi nierówny, ale jeśli coś Ci szkodzi to wtedy trzeba lekarzowi powiedzieć, niektóre zdrowe produkty nam szkodzą.
OdpowiedzKiedyś czytałem o jednej diecie (nigdy jej nie stosowałem) dla kobiet chcących wrócić do figury po porodzie. Polegała na tym, że kobieta wybierała sobie potrawę (jaką tylko chciała) i jadła ją przez 2 miesiace dziennie na wszystkie posiłki. Podobno skuteczna, a przepis na tą dietę pochodzi z indii.
Odpowiedz@sutsirhc: moja znajoma przez okres karmienia piersią jadła głównie tylko gotowane mięso +kasza/ryż/warzywa i owoce. Zero przypraw, zero odstępstw.kazde dziecko karmila prawie rok, a dzieci ma w odstępie 2 lat. Po karmieniu jednego zachodzące w ciążę też jadła niewiele lepiej. Nie wiem czy to ściema czy ona faktycznie ciągnęła kilka lat na ryżu i kurczaku...
Odpowiedz"Dlatego powstrzymajcie się od dobrych rad w komentarzach ;-)" - i co w komentarzach? Prawie same informacje jak się odchudzać :-)))
OdpowiedzNajgłupsze są rady od osób otyłych od zawsze, którym jedynie kilogramy ubywają podczas wypróżniania. Takie osoby są wręcz chodzącymi katalogami durnych porad w stylu dieta jednoproduktowa aktorki jakiejś tam. W ogóle nie pojmuję jak ludzie mogą wierzyć w te głupoty opowiadane przez tzw. gwiazdy? Przecież te osoby nie gotują sobie, maja gosposie, trenerów.
OdpowiedzHah, skąd ja to znam. Moje ulubione pytanie: -Ale jak to Ty jesz o 21? Na diecie? TYYYLEE po 18? I do nikogo nie dociera, że czasami kończę pracę o 24 więc w łóżku ląduje o 1.00 przy dobrych wiatrach i zwyczajnie gdybym od 7 godzin nic nie jadła to bym z głodu nie zasnęła.
OdpowiedzPunkty drugi i trzeci - zgadzam się :) Można schudnąć bez ćwiczeń i jedząc w nocy (inna sprawa, że to wtedy, gdy nie kładziesz się po jedzeniu) :P Ale jeden posiłek to nie jest dobra metoda. Własnie schudłam 15 kg. Nie ćwicząc, jedząc w nocy (taka praca). Ale tak lekarz, jak i dietetyk wyjaśnili mi, że 4-5 posiłków regularnie być musi - żeby "rozruszać" metabolizm, zachować zdrowe proporcje składników, nie polecieć na badaniach. Jem więc generalnie to samo, co wcześniej, ale rozbite na drobniejsze cząstki - i to działa. Chociaż na początku umierałam z przejedzenia (wcześniej też uskuteczniałam 1-2 posiłki na dzień). A badania coraz lepsze :) Uważaj więc, bo możesz załapać się na spektakularne jojo.
Odpowiedz@ZaZuZa: To zależy. Ja mam np. wydłużony okres wydzielania insuliny (chociaż ilość jest w normie), zaczyna spadać dopiero po 3-4h a nie po 2. Gdybym jadła co 3h, nigdy nie spadała i nie miałąbym kiedy chudnąć. Więc mam zalecenie jeść rzadziej, rzeczy o niskim indeksie glikemicznym.
Odpowiedz@Pauldora: Insulinooporność. Dlatego własnie wylądowałam u lekarza i dietetyka. I dlatego jem co 3,5-4h, nie częściej. To zresztą ponoć coraz częstsza przypadłość :)
OdpowiedzPonieważ w komentarzach jednak prawie same dobre rady to się ustosunkuję ;-) Przez kilka ładnych lat byłam osobą otyłą, stosowałam mnóstwo diet od tych nierozsądnych (kopenhaska, słoiczkowa, itp.) po jadłospisy od dietetyka (byłam u dwóch). Sukcesywnie chudłam i tyłam, jojo aż miło, doszłam do 85 kg przy 160 cm. Potem schudłam 22 kg, przez rok trzymałam wagę, teraz uznałam, że jeszcze trochę by się przydało zrzucić, więc powróciłam do mojej diety. Dlatego pisząc, że wiem co dla mnie dobre naprawdę mam to na myśli. Jedząc pięć posiłków dziennie czułam się ciągle głodna. Przy jednym większym przed spaniem bez problemu zasypiałam, a w ciągu dnia zajęta nie myślałam o jedzeniu. Z ćwiczeniami chodzi o to, że ja nienawidzę ćwiczyć i wiem, że nie będę tego robiła. A jeżeli się zmuszę będę smutna i nieszczęśliwa i prawie na pewno na pocieszenie zjem tabliczkę czekolady albo pizzę. Sprawdzone. Bo do diety trzeba się zmusić. Większość roboty odwala mózg i silna wola, która u grubasów jest bardzo słaba. Jeśli nie będzie się jadło tego co się lubi - nie wytrzyma się. Ktoś kto nienawidzi ćwiczeń nie wstanie o szóstej rano na przebieżkę, ani nie ruszy dupy wieczorem po całym dniu. Analogicznie - jeśli nie wyobrażasz sobie dnia bez czekolady przesiedzisz dwie godziny na siłowni, żeby tylko ją zjeść. Te wszystkie dobre rady, odchudzające produkty i herbatki, diety stosowane przez gwiazdy i samego papieża są gówno warte. Dietetyk też nic nie pomoże jeżeli nie będziesz się trzymać diety, a nie będziesz jeśli ona cię unieszczęśliwia. Koniec i kropka, normalny człowiek nie ma takich masochistycznych ciągot, wytrzyma góra dwa miesiące a potem się rzuci na żarcie i będzie miał w poważaniu wszystkie autorytety. Ja mam dietę ustaloną o limit kalorii, już tuzin osób mi mówiło, że kalorie to bzdura totalna. Trzeba się trzymać stosunku białek, cukrów i tłuszczy, żeby zjeść wszystkiego ileś tam gram dziennie. Tylko co z tego jak mi na samą myśl cierpnie skóra. Liczyłabym to z tydzień, a potem machnęła ręką i poszła kupić lody. Te wszystkie nowinki dietetyczne są o kant rozbić, bo każda dieta jest dobra, tylko trzeba się jej trzymać.
Odpowiedz