Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od września do czerwca trwa sezon na sporty halowe. Od kilku lat…

Od września do czerwca trwa sezon na sporty halowe. Od kilku lat jako dodatkowe zajęcie siedzę w kasie i sprzedaję bilety na mecze.

Wygląda to w ten sposób, że w "kantorku" jest nas dwóch, siedzimy w pomieszczeniu przy wejściu na halę, a od klientów oddziela nas szyba z małym okienkiem na podanie pieniędzy i biletów. Podział pracy jest stały, ja biorę pieniądze i wydaję resztę, a kolega nabija ilość na kasę i wydaje paragony.

Wypunktuję co bardziej irytujące sytuacje:

1. Najbardziej widocznym jest to co opisała Pumuki w historii #76749:
Niemowy. Podchodzi facet, kładzie pieniądze. Ani dzień dobry, ani be ani me, ni spier... I się człowieku domyśl. Inni podchodzą i jęczą pod nosem "bilet". Kasuję 2 dychy to się drze "a czemu tak drogo? Zawsze po dychę były", no więc informuję, że za 10 to ulgowy.
- No przecież ja ulgowy chciałem!
Ludzie nie potrafią się przywitać, ani powiedzieć czego chcą, ale podejrzewam, że po prostu ich w domu nie uczono. Ostatnio w kolejce jakiś brzdąc (może 8lat?) uparł się, że on kupi. Ojciec (opiekun?) dał mu pieniądze i podchodzi mały do lady. Próbuje:
- Dzień dobry! Ja bym chciał kupić jeden...
Na co facet wyrywa mu pieniądze, rzuca na blat i mówi tak żebyśmy i mały i ja słyszeli ULGOWY. Po czym do małego "I tyle, a nie wymyślasz."

2. Na szybie jest naklejona kartka formatu A4, na której widnieje cennik. Stoi jak wół: Bilety na sezon 2016/2017. Normalny - 20. Ulgowy (dla studentów do 26r.ż., emerytów i posiadaczy grupy inwalidzkiej) - 10. Dzieci do lat 7 - 5, poniżej 4r.ż. - bezpłatnie.

Pomimo, że jest to już prawie połowa sezonu, pomimo, że są to ludzie, którzy chodzą na te mecze regularnie, bo wiem, widzę po twarzy, to wciąż nie umieją ani przeczytać cennika, ani się do niego zastosować.
Podchodzą ludzie: Normalny i dwa ulgowe. Kasuję 40, tyle wychodzi, prawda? Sprzedaż zakończona, bilety wydane, reszta, skasowane wszystko. Tu ważne: za każdym razem kiedy klient poda nam jakie bilety i ile ich chce, mówimy ile to kosztuje. Jest czas, żeby się zorientować (bo przecież chodzę na mecze od 10 lat, a przed nosem mam cennik, więc powinienem wiedzieć ile zapłacę), a nagle jest oburzenie. "No jak to 4 jak 3 dychy, mój 20 i dwa po piątkę".
No nie, poprosił pan ulgowe, a nie "Dla dziecka do lat 7". A te kosztują 10, nie 5. Awantura, kolejka stoi i dyskutant się pieni.
My o ile się da to wymieniamy te bilety, ale jest to problem kiedy na kasie są nabite ilości i raporty się nie zgadzają. Poza tym ile można pouczać jednego i tego samego gościa?
Najbardziej zdenerwował mnie człowiek, którego przykład dałem powyżej, bo chciał bilety ULGOWE. Miał pretensje, że jego dzieci mają 5 i 7 lat, to czemu sprzedajemy mu złe bilety i zarzucił nam
"OD TEGO TAM JESTEŚCIE!". I tu puściły mi nerwy, spytałem gościa czy wg niego ja jestem zobowiązany wiedzieć dla kogo kupuje bilety i ile oni mają lat, po czym kazałem wy... -jść z kolejki.

3. Ludzie zachowują się jakby nigdy nie widzieli kolejki do kasy i nie wiedzą jak ten wynalazek działa. Obsługuję klienta A, kładę mu na blat bilety, o które prosi (skrupulatnie, bo są bardzo śliskie i łatwo wydać za dużo), kładę resztę, a nagle klient B wrzuca w okienko swoje 20zł. Pierwszy jeszcze reszty nie dostał, ale tamten jak tylko miał ladę w zasięgu ręki, to już musi wrzucić. Boi się, że zgubi te pieniądze? Często też jeśli w kolejce stoi młodzież 10-15 lat to są chamsko wyprzedzani przez starszych, jakby ich tam nie było. "A, młodzi to tam nic nie znaczą, postoją sobie" I faktem jest, że tej kolejki przestrzegać nie umieją zwykle osoby starsze, a przecież za dawnych lat to się w kolejkach nastali...

4. Na każdym meczu dostajemy bilety, które są przeznaczone dla konkretnych osób. Zwykle są to bezpłatne zaproszenia, a kilka sztuk to opłacone wcześniej wejściówki. Takie bilety zawsze są opisane nazwiskiem lub hasłem, które trzeba nam podać. Przyszła grupka 5 osób, które chcą bilet na hasło xyz. Dostaliśmy 3. Wydajemy 3 i prosimy aby się skontaktować z tym, kto bilety załatwiał, jak dostaniemy jakiś sms od przełożonego, że wydać, to nie ma problemu. Często jest tak, że sami na szybko dzwonimy spytać "szefie, na hasło Kowal było coś?". I wszystko się wyjaśnia. Tutaj nic się nie wyjaśniło, wydaliśmy 3 i proszę odsunąć się i nie blokować kolejki. Dziewczyna robi nam awanturę, że my oszukujemy, że ktoś dostał nasze bilety i inne cyrki. Koniec końców dziewczę wpadło na szatański plan. Zajrzała wgłąb kantorka, dostrzegła bilet podpisany i zażądała wydania tamtych dwóch. Bo ona zna hasło! Pech. Raz, że nie z nami takie numery, a dwa, że trafiła na człowieka, który mecz po meczu, zawsze ten sam odbiera te bilety i wszyscy wiedzą kto to. Żeby rozjaśnić sprawę, to coś jakby podała hasło "prezes". Ostatecznie kolejkowicze się tak poirytowali, że je przegonili.

Ludzie, którzy przychodzą na mecz pierwszy raz, lub kiedyś byli okazyjnie nie muszą wiedzieć jaki jest system sprzedaży i to oczywiste i nikt nie ma z tym problemu. Niektórzy znajomi znajomych czasem proszą, żeby mi dać znać "odłóż mi dwa bilety, żeby nie zabrakło, przyjdę i kupię". no i okej. Biletów nie zabraknie, bo sprzedaż jest nieograniczona, więc takie prośby to zwykle są pomijane. Tylko któryś z nas pamięta, że przyjdzie jakiś facet kupić 3 sztuki. Było tak, że mieliśmy informację, że przyjdzie klient, kibic zespołu przeciwnego, po 5 wejściówek. Zadzwonił wcześniej ktoś z ich klubu, bo się facet bał, że zabraknie. Podszedł do nas, przedstawił się, że "to ja po te 5 biletów, pan Adam miał załatwić". To nie było w tym sezonie, wtedy bilet kosztował 25zł. Pan podchodząc miał odliczoną kwotę 125, położył ją na ladzie już kiedy się witał z nami. Poszedł z rodziną zadowolony, ale w połowie meczu, kiedy zamykaliśmy kasę wrócił. Awantura, że my go oszukaliśmy! Bo mu pan Adam załatwiał! to czemu my pieniędzy żądaliśmy! On miał tylko odebrać, a nie płacić!Ta.. A te odliczone pieniądze to miał tylko przypadkiem.
To, że mu jakiś znajomy zadzwonił to nie znaczy, że zapłacił.
I facet wiedział, ale kłócił się licząc, że może pieniążki dostanie z powrotem. Szkoda naszego czasu, więc tylko szybkie wskazanie na napis "Po odejściu od kasy reklamacje nie będą uwzględniane" i żegnamy.

5. Jest zima i obok hali powstało, jak co roku, lodowisko. Kasa lodowiska jest 2 metry od naszej. Wiem, że to źle i wiem, że ciężko się zorientować komuś, kto odwiedza ten obiekt raz na rok, ale na litość boską wszędzie wiszą cenniki, a w dodatku nasza kasa jest obwieszona koszulkami zespołu, jest szalik, skarpety, logo zespołu... Za to druga kasa za sobą mieści widoczny dla wszystkich magazyn łyżew, kasków i szatnię. Podeszli ludzie, poprosili dwa bilety ulgowe. Poszli, wrócili po 20 minutach (!), że ja im sprzedałem bilety na mecz, a oni chcieli lodowisko.
Serio? Na bilecie znajdują się tak mało znaczące rzeczy jak:
a) logo zespołu b) napisana nazwa zespołu c) zdjęcie zawodnika (czarnoskórego) w pełnym stroju. 20 minut zeszło im, żeby się domyślić... Szkoda słów.

Na koniec sam nie wiem czy to piekielność, ale odwiedził naszą halę mężczyzna czarnoskóry, lekko zarośnięty, około 25 lat.
Nie znał języka polskiego, więc użył kartki żeby się porozumieć. (Tu lipa, bo mnie nie było, a kolega nie umie po angielsku mówić...) Na kartce napisał coś w stylu: "Nic wam w środku nie zrobię tylko chce bilet". Ochrona spanikowała i wzięła go za szurniętego i groźnego...

hala sportowa

by Dreadlak
Dodaj nowy komentarz
avatar obserwator
11 13

Tyle lat, a ludzie tacy dzicy... (Zamówiłem właśnie dźwig do podniesienia opadniętej szczeny) Ćwierć wieku temu czytałem ulotkę nt. zachowania się w banku. Co prawda tym polskim ze skarbonką w logo, niemniej jednak. A z niej zapamiętałem takie cytaty: "...a przecież chodzi tu o pieniądze.(...)" "...kasa jest jak konfesjonał. Może znajdować się przy niej tylko jedna osoba" (i rysunek osoby klęczącej przed okienkiem) "(...) Nie należy zatem rugać kasjera, że ,,zamknął kasę i gdzieś sobie poszedł''. Widocznie udał się do skarbca po pieniądze. (...)" Przestudiowałem ją, zresztą z obserwacji wyindukowałem, jak się zachowywać. Tylko ile się w owych czasach wysłuchałem obelg w stylu "nie będziesz starszych pouczał g_wniarzu". A tylko mówiłem, żeby się nie pchać do już zajętego okienka. (Tutaj dziękuję pracownikom straży bankowej, którzy może i smarkacza, ale kulturalnego, popierali).

Odpowiedz
avatar greggor
-5 15

"szybkie wskazanie na napis <<Po odejściu od kasy reklamacje nie będą uwzględniane>>" Oj, głęboka tam u was komuna, głęboka. A w szatni macie tabliczkę "Za rzeczy pozostawione w szatni szatniarz nie odpowiada"?

Odpowiedz
avatar Dreadlak
3 9

@greggor: Dlaczego uważasz, że to komuna? Co do szatni, to nie wiem - nie moja brocha, tylko lodowiska. A argumentacja jest bardzo prosta: Wiele ludzi dostaje zaproszenia na mecze. Np. lokalny przedsiębiorca jest sponsorem częściowym i dostaje na firmę 5 zaproszeń. Daje je swojemu dziecku i lata 15 latek pod halą i sprzedaje swoje darmówki za cenę ulgowego. Taki człowiek skuszony połową ceny wraca do mnie, żebym oddał kasę, bo on się już rozmyślił (niektórzy na bezczelnego mówią wprost, że kupił taniej przed wejściem). Nie możemy każdemu z osobna sprzedawać i oddawać. To się mija z celem.

Odpowiedz
avatar greggor
8 10

@Dreadlak: To nie jest reklamacja, tylko zwrot towaru, który nie posiada umocowania w polskim prawie - sklep może przyjmować zwroty lub nie. Ale stwierdzenie, że klient po odejściu od kasy nie ma prawa do REKLAMACJI jest bezprawne, i każdy prawnik je wyśmieje.

Odpowiedz
avatar Dreadlak
3 7

@greggor: OK. Już kumam, chodzi o nazewnictwo. Czyli jakby było napisane, że "Po odejściu od kasy nie przyjmujemy zwrotów" To byłoby w porządku?

Odpowiedz
avatar greggor
7 11

@Dreadlak: No, jeśli dla ciebie różnica między "operacją" a "amputacją" to kwestia nazewnictwa to tak, masz rację, o to właśnie chodzi.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
3 3

@greggor: Fakt, że różnica spora, aczkolwiek akurat w tym konkretnym przypadku niezbyt istotna. A to z tego powodu, że kupując bilet nie kupuje się "towaru" tylko "usługę" (umożliwienia przez obiekt sportowy obejrzenia meczu na żywo) i jeśli mecz się odbywa, to usługa została poprawnie wykonana. Zatem jedynym przypadkiem, kiedy można by było zasadnie reklamować, byłby przypadek, kiedy mecz się nie odbył (zapewne w regulaminie mają określone, że tylko z winy organizatora itd.), a to pewnie raz, że rzadkie przypadki, a dwa, prawdopodobnie nie w kasie się je załatwia :) Więc wcale się autorowi nie dziwię, że może mylić te pojęcia :)

Odpowiedz
avatar Dreadlak
1 1

@Poecilotheria: Teoretycznie my działamy tak jak np. Empik - kupujesz bilet na koncert, a oddać możesz tylko kiedy ten się nie odbędzie. Wiadomo - jak się da to pomożemy, jak się ktoś ewidentnie pomylił, np. kupił 4 a potrzebuje 3.

Odpowiedz
avatar imhotep
-2 6

Serio dwie osoby się tym zajmują? Musicie iść na przeszkolenie do Maca, gdzie czasami jedna osoba przyjmuje zamówienia, pieniądze i wydaje torby z jedzeniem.

Odpowiedz
avatar Dreadlak
5 5

@imhotep: Szkolenie do Maca może nie, ale chętnie pójdę na szkolenie, gdzie nauczą mnie będąc jedyną osobą w kasie pójść w trakcie sprzedaży na obiekt do szefa, załatwić coś, zdać częściowy raport ilościowy, albo wpuścić grupę zorganizowaną kibiców bocznym wejściem i jednocześnie dalej obsługiwać kolejkę. Polecisz jakieś?

Odpowiedz
avatar imhotep
-3 3

@Dreadlak: Ale po co ci szkolenie z tego skoro: "Wygląda to w ten sposób, że w "kantorku" jest nas dwóch, siedzimy w pomieszczeniu przy wejściu na halę, a od klientów oddziela nas szyba z małym okienkiem na podanie pieniędzy i biletów. Podział pracy jest stały, ja biorę pieniądze i wydaję resztę, a kolega nabija ilość na kasę i wydaje paragony. " i wszystkiego co opisałeś w odpowiedzi na mój komentarz nie robisz? ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 lutego 2017 o 1:44

avatar Dreadlak
1 1

@imhotep: Tak możesz uważać, ale nie opisałem Wam przecież wszystkiego co robię. Zarzuć mi jeszcze że mnie tam w ogóle nie ma, skoro nie napisałem, że "Jadę z domu na halę"... Nie opisałem Wam, że: bilety trzeba w postemplować przed meczem datownikiem, po meczu pojechać do siedziby klubu zdać całościowy raport sprzedaży i nadmiar biletów, policzyć pieniądze, zdać je z raportem, pobrać i oddać kluczyk od kasy do opiekuna obiektu, ani wielu wielu pozostałych rzeczy... Serio? Chciałoby się Tobie czytać historię zaczynającą się 50 linijkami z wypisanymi obowiązkami? Wąski kąt widzenia Pan pokazałeś, oj wąski.

Odpowiedz
avatar szafa
5 5

Eh, klienci... ostatnia sytuacja cudowna (może mniej dla pana ;) ), podejrzewam, że mu jakiś polski znajomy zrobił dowcip i mu taką kartkę napisał.

Odpowiedz
avatar Dreadlak
1 1

@szafa: Przynajmniej od jakichś 3 meczy mamy regularnego kibica ;) Przychodzi, nauczył się mówić hasło "bilet", ma pieniądze i nie ma już problemu. Ba! Nauczył się jednego słowa, a zasobem słownictwa już nie odróżnia się ani trochę od Polaków.

Odpowiedz
avatar bazienka
4 4

z syt 1 kojarzy mi sie znany obrazek kawa= 6 zl poprosze kawe= 5 zl dzien dobry, poprosze kawe= 4 zl ;)

Odpowiedz
avatar sinne
2 2

Mnie również uderzyła pierwsza sytuacja - jak możemy oczekiwać kultury od dzieci, skoro to dorośli nie znają tak podstawowych zasad. Osobiście, nie ważne, czy mam dobry czy zły dzień, zachowuję te proste "dzień dobry, dziękuję" + uśmiech z prostego względu - bycie miłym i kulturalnym owocuje, a dzięki uprzejmości zazwyczaj uda się coś szybciej załatwić. Z własnego doświadczenia z pracy z klientem wiem, że jak osoba jest nastawiona przyjaźnie to aż się chce pracować i czas szybciej mija. Co więcej, wracając do bycia miłym w kontaktach ze sprzedawcą, może właśnie poprawiam komuś humor, bo w ciągu godziny żaden klient nie potrafił się przywitać? ;) Kultura nic nie kosztuje, a tak wiele osób o niej zapomina.

Odpowiedz
Udostępnij