Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

To i ja sobie ponarzekam, nieco zainspirowana innymi opowieściami, głównie z Oceanarium.…

To i ja sobie ponarzekam, nieco zainspirowana innymi opowieściami, głównie z Oceanarium. Przedstawię kilka wniosków jakie wysnułam, na podstawie obserwacji społeczeństwa.

Słowem wstępu: mieszkam w jednym z większych miast naszego kraju, przemieszczam się w większości komunikacją miejską, lub na piechotę.

1. Ludzie lubią się przytulać do obcych.
Jeden z środków transportu miejskiego, mało jeszcze ludzi, bo to w godzinach przed-szczytowych. Stoję sobie spokojnie przy oknie, naprzeciwko drzwi, pogrążyłam się w lekturze. Na jednym z przystanków wsiadło kilka osób i trafiła się ONA. Stanęła do mnie plecami i chyba chciała sobie pomasować plecy wierzchołkiem grzbietu mojej książki. Napierała, a ja twardo książkę trzymałam. Krząkanie nie pomogło, więc odpuściłam i się przesunęłam, żeby mnie kapturem nie udusiła.
Miejsca było co najmniej ze dwa metry kwadratowe wokoło, wystarczyło zrobić krok do przodu.
Wywnioskowałam, że to chyba przyzwyczajenie do tłumu, trzeba się zbić w zwartą grypkę, najlepiej przy drzwiach.

2. Wsiadanie i wysiadanie z komunikacji jest horrorem. Gdy podjeżdża mój dyliżans, staje przy drzwiach, nie zastawiając przejścia wychodzącym. Za to, za każdym razem, wokoło drzwi skupia się grupka ludzi, którzy najchętniej wsiedli by od razu po otworzeniu. Niekiedy zostawia się wysiadającym tyle miejsca, że wychodzą gęsiego bokiem. Każdy zdąży wsiąść, bo kierowcy, motorniczy mają lusterka i widzą, że ktoś chce wejść, a kierownik pociągu wsiada ostatni, także nie grozi Wam zamkniecie drzwi przed nosem.

3. Chodzenie „pod prąd”. Duże miasto to nie pole, i chodzenie wszędzie jak nam się podoba, stwarza sytuacje, że obijamy się o siebie, potrącamy, szturchamy. Starajcie się chodzić prawą stroną.
Przejście podziemne, pośrodku barierka. Normalnie rozumujący człowiek idzie, mając barierkę po swojej lewej, ale pełno spragnionych kontaktu fizycznego, gna „pod prąd”, bo to takie fajne, wpadać co chwilę na innych.
Moi drodzy, nie zejdę w klomb, krzaki, kwiatki, trawę, nie wtopię się w ścianę, bo idziecie tłumnie z autobusu, całą szerokością chodnika.
Sorry kobieto, że obiłaś się o moją twardą, wypchaną torbę, ale Twoi pozostali współtowarzysze podróży, nie mieli problemu zrobić miejsce po swojej lewej stronie, bym mogła przejść.

Jestem introwertyczką, nie lubię tłumów, uwielbiam przestrzeń. Jednak, nie czuję dyskomfortu, gdy trafiam na godziny szczytu i po prostu jest tłok. Nie mogę tylko zdzierżyć, gdy ktoś stanie za blisko i się ociera, gdy wkoło jest dużo miejsca.
Inni "nie wyprzytulani", stają w drzwiach i dzielnie znoszą, walenie z bara, przy wymianie ludzi w pojeździe.

4. Łazienki publiczne (tj. toalety w centrach handlowych, prysznice basenowe i na siłowniach)
No cóż, czasem obraz i zapach jaki można uświadczyć, wywołuje natychmiastowe torsje. W toaletach mogłam podziwiać różne wydzieliny ludzkiego ciała. Standard to oczywiście mocz i tzw. „dwójka”. W z damskich toaletach, dochodzą plamy i rozmazy palcem w kolorze czerwonym. Raz nawet trafiłam na malowidła z wydzielin z nosa.
Mówię tu o miejscach gdzie panie sprzątające, są i wykonują swoje obowiązki. Nie oszukujmy się, bo nawet Supermen nie dał by rady wejść do każdej z 15 kabin po każdym kliencie. Serwis sprzątający ma też, inne obowiązki np. latanie z mopem w części z umywalkami, bo ręce się osusza, strzepując wodę na podłogę, ewentualnie jak wytrze się ręczniczkiem i nie trafi do kosza, to schylić się za ciężko. (Pani sprzątająca, ma lżej, bo wprawiona, robi to kilkadziesiąt razy dziennie.
W basenowych i siłownianych prysznicach, można znaleźć DODATKOWO (tak, brąz i czerwień się pojawiają, co do żółtego, to nie widać ale czuć) zwinięte kłębki włosów przyklejone do ścian i zasłon

5. „Młody jak nie będziesz się uczył, to tak wylądujesz”
Historie wszystkim znane, ale pozwolę sobie dołożyć swoją.
Obowiązkiem gospodarza budynku jest utrzymanie czystości i używalności terenu wokoło. W pewien niedzielny wieczór spadł śnieg, więc w samochód i jedziemy na akcję. Łapiemy za łopaty i latamy koło bloku. Akurat odśnieżałam przed klatką, gdy wyszedł z niej ojciec z dzieckiem. Tak… uraczył potomka tym mądrym, życiowym przesłaniem. Podchodzę do pana, zdejmuję rękawiczkę i mówię „Witam inżynier KurkRurka, specjalista do spraw takich a takich, w takiej a takiej firmie. Wie pan, siedzę za biurkiem, po te 8 godzin dziennie, więc ruch na świeżym powietrzu wskazany dla równowagi, po za tym dokarmiam swój egoizm, bo czuję się fajniejsza jak komuś pomogę.” Pan coś fuknął pod nosem, i szybko uciekł. Gospodarzem na tym budynku jest mama mojego chłopaka, pomagamy jej, w kilka osób, na ile czas pozwala, bo wystarczająco się kobiecina namacha w tygodniu. Jeśli chodzi o jej pracę, to piekielności jest wiele, opowiem jak będziecie chcieli. (Perfekcyjna Pani Domu, może się schować, z testem białej rękawiczki ;))

6. Kolejki do kas.
Tak wiem, klasyk. Do tej pory nie rozgryzłam tego zjawiska. Jedyne wytłumaczenie jakie wymyśliłam, to strefa kas, jako że naładowana elektroniką, wytwarza jakieś pole magnetyczne. Komputery, skanery, bramki antykradzieżowe itd. promieniują i widocznie wysysają pokłady cierpliwości w niektórych osobnikach.
Moja ulubiona, nieodporna bohaterka, to Pani, która chodziła po całym sklepie, z telefonem przy uchu, głośno komentując. Także wszyscy wokoło wiedzieli, że sama nie wie po co pszyszła. Coś tam jej się przypomni, to akurat jest w drugim końcu sklepu, po drodze zapomina po co szła, to znowu wraca, bo coś innego jej się przypomniało i tak czas mijał na hasaniu z jednego końca na drugi. Mijała mnie z 5 razy, nie widziałam, ale słyszałam. W końcu, dotarła do kasy, stanęła w tym samym ogonku co ja, więc się nasłuchaliśmy, o braku czasu, że się spieszy, że wolno idzie, tyle ludzi itd.

7. Temat śliski - Matki karmiące.
Dyskusje na ten temat, są bardzo burzliwe, a ja uważam, że do niektórych karmiących po prostu nie dociera, że prosi się tylko o trochę kultury, na poziomie: jak jesz to nie mlaskaj.
Można się zachowywać jak świnia, a można kulturalnie jak na cywilizowanych ludzi przystało. Także, drogie panie, nie zdziwcie się, że jak ujrzę Waszą nagą pierś, zacznę się zajadać, czymś co mam pod ręką, tak byście mogły w pełnej okazałości podziwiać, zawartość mojej buzi.
Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby chować się z dzieckiem po toaletach, ale czemu trzeba wywalać wszystko na widok. Gdzie szacunek, dla malucha, żeby sobie w spokoju zjadł? Czy trzeba tego niewinnego człowieczka używać, do tego by pokazać, że ma się prawo.
Tak odnośnie aury pogodowej. W lato, jest ciepło, jesteście w parku, nagle dziecko płacze, bo głodne, to siup pierś na wierzch i już mały ciumka. Zastanawia mnie jak karmicie, na mrozie, czy deszczu? Dziecko w płacz, to też, siup pierś na wierzch i karmienie, czy jednak może dziecko chwilkę poczekać, żeby znaleźć dogodne warunki?
To na tyle. Dziękuję tym, co dotrwali. Lżej mi, że mogłam to z siebie wyrzucić!

komunikacja_miejska kultura basen siłownia ulica sklep klient karmienie_piersią publiczna_toaleta

by KurkaRurka
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
18 20

http://piekielni.pl/zasady 3. Nie wpisuj w jednej treści więcej niż jednej historii. Jako, że jedna z nich może być bardzo słaba, a druga świetna, to pojawia się problem z ocenianiem takich kondygnacyjnych wpisów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
17 17

@bloodcarver: ...a jak już wpisujesz, to niech te historie się jednej tematyki trzymają, bo przy rozstrzale od sasa do lasa to naprawdę nie wiadomo jak oceniać :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

co do punktu drugiego...ciekawe co by zrobili ci ludzie, gdyby musieli wsiąść do angielskiego autobusu z jednymi drzwiami, gdzie kierowca opierdziela każdego kto próbuje wleść zanim ludzie wysiądą...

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
0 6

@Day_Becomes_Night: Po wyspie Wight jeżdżą autobusy piętrowe z jednymi drzwiami. Co prawda mieszkańcy są do tego przyzwyczajeni i wymiana pasażerów idzie całkiem sprawnie, nie mieszka tam też jakoś szczególnie dużo ludzi; niemniej w sezonie sporą część podróżnych stanowią turyści. Bywa, że autobus dłużej stoi na przystanku, niż jedzie.

Odpowiedz
avatar Ara
0 0

@Fomalhaut: W Glasgow tez takie sa i nigdy nie ma problemu.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
2 24

"Zastanawia mnie jak karmicie, na mrozie, czy deszczu?" Przychodzą do restauracji i wywalają wymiona obok ludzi spożywających posiłek.

Odpowiedz
avatar schrei
3 3

Tu masz rację ludzie niektórzy to świnie . Co do pracy ,,na blokach,, przy balkonach można znaleźć różne rzeczy

Odpowiedz
avatar schrei
2 4

A w toaletach to kobiety są znacznie gorsze. Do kobiet można chodzić co 5 min i syf. Faceci spoko najczęściej do pisuaru nie trafiają

Odpowiedz
avatar morgoroth
-2 8

Przepraszam a jest coś, co Cie nie denerwuje? Bo jak nie, to smutne masz życie. Wszyscy wiemy, jakie przywary ma społeczeństwo jako grupa. Wiemy że są ludzie którzy nie wiedzą co to toaleta, których boli godność po podniesieniu swoich śmieci, którzy nie używają mózgu i tacy, u których spełnia on funkcje tylko i wyłącznie biologiczną, w czym podobni są do strusia który ma większe oko niż mózg. Zrób jedną historię bo nie wiem, co ocenić. A idealne społeczeństwo chcieli stworzyć w komunizmie i nie skończyło się to najlepiej.

Odpowiedz
avatar KurkaRurka
0 0

@morgoroth: Jest wiele rzeczy, które mnie nie denerwują i wbrew pozorom mam spokojne ale ciekawe życie :) Chyba tak zrobię że podzielę to na kilka historii

Odpowiedz
avatar KurkaRurka
0 2

Zamysłem tej historii, było po prostu opisanie braku myślenia i na poparcie podałam konkretne przykłady z życia.

Odpowiedz
avatar obserwator
1 1

Nie dziwi mnie, że wymyślono ochraniacz przestrzeni prywatnej. Jest to szkielet sześcianu, nosi się go pod ramionami. Mój wniosek racjonalizatorski to szkielet graniastosłupa siedmio- lub ośmiokątnego. Łatwiej by się nosiło.

Odpowiedz
avatar jedendwatrzy
0 0

chrząkanie, nie "krząkanie", a na przyszłość spróbuj otworzyć gębę i człowiekowi zwrócić uwagę, zamiast chrumkać i liczyć, że wszyscy usłyszą i się domyślą. co ci przeszkadza, że baba sobie łazi po sklepie i gada? to nie kościół przecież.

Odpowiedz
Udostępnij