Byłam na zakupach w jednym z popularnych supermarketów. Sieć nieważna, bo wszędzie jest podobnie, choć dopiero dzisiaj bardziej zwróciłam na to uwagę. Na kasie siedział młody chłopak, widać było, że nowy, jeszcze nie wszystko do końca wiedział, ale bardzo się starał i dawał radę, choć kolejka jak to w sobotnie południe. Po skasowaniu rzucił w pośpiechu niemal jednym tchem: Dziękujędowidzeniażyczęmiłegodniadziękujemyzazakupywsiecixzapraszamyponownie. Mało się przy tym nie popluł z pośpiechu, a tu już kolejny klient podsuwa mu zakupy pod nos.
Ok, walka o klienta, uprzejmość, wszystko rozumiem, ale czy naprawdę tej gadaniny musi być tyle? Zwykłe "dziękuję, do widzenia" również by wystarczyło, a poza tym kiedy kasjer pracuje w pospiechu i wygłasza nakazaną formułkę tak jak ten chłopak jednym tchem, najczęściej robiąc już coś innego ona naprawdę nie pozostawia zamierzonego dobrego wrażenia.
Czemu ludzie minusują?
Odpowiedz@Bubu2016: bo ciężko znaleźć w tym tekście piekielność?
Odpowiedz@Bubu2016: Bo nie lubią ejci.
Odpowiedz@Etincelle: a taka, ze kaza tym biednym kasjerom te bezsensowne formulki wyglaszac kazdemu klientowi to ci sie w oczy nie rzuca?
OdpowiedzTo niech prezes zarządu sieci razem z przewodniczącym Rady Nadzorczej, sekretarzem, przewodniczącym Komisji Rewizyjnej i głównym menedżerem przygotują kartkę na której wypisaliby wszystkie slogany grzecznościowe które według analiityków rynku zwiększają sprzedaż. Kartkę tę kierownik sklepu by skserował i umieścił nad każdą kasą, ewentualnie nagrał treść i puszczał z kołchoźników. W ten sposób kasjer byłby zwolniony z wygłaszania tego typu grzecznościowych konwenansów ustnie. Co za tym idzie, sprawniej by kasował i zwiększył obroty.
OdpowiedzZapomniałaś jeszcze dopisać "...zapraszamyponownie".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2017 o 19:09
@Armagedon: A pisząc wiedziałam, że coś mi umknęło... Dzięki :-D
OdpowiedzMłody człowiek w banku -W czym mogę jeszcze pani pomóc? -jak bym panu powiedziała w czym mi pan może pomóc to nie zadałby pan mi tego pytania. Współczuję tym wszystkim którzy muszą klepać te wszystkie regułki.
Odpowiedz@Balbina: akurat "w czym mogę pomóc" to normalne pytanie, chodzi o to, żeby poznać cel wizyty- jak mają pytać "czego mi tutaj?"? A "w czym jeszcze mogę pomóc", albo "czy w czymś jeszcze mogę pomóc" to często sposób na klienta, który załatwił co miał załatwić, ale jeszcze sobie siedzi, a inni niech czekają.
Odpowiedz@tysenna: Były to czasy kiedy z każdym przelewem latało się do banku a internetowych jeszcze nie było. I jak tak dawało się po kilkanaście blankietów,odczekało swoje aż każdy wprowadzi się do systemu,podbije pieczątką to mijało dobre 10-20 min. Zmęczony on,zmęczona ja i jeszcze te regułki do klepania. Zapytałam się go czy tak muszą,no niestety tak muszą.
Odpowiedz@tysenna: a ja mysle ze mozna powiedziec dzien dobry a nie wpieprzac sie klientowi, ktory szuka konkretnej rzeczy albo przyszedl obejrzec towar mnie takie " wczymmogepomocowanie" wkurza- jak bede chciala pomocy to o nia poprosze szczegowlnie mnie to irytuje jak slysze to samo od 3 sprzedawcow w ciagu minuty
Odpowiedz@bazienka: W rzeczy samej Jak słyszę gdziekolwiek jestem te same teksty to wiem że nie ma w tym normalnej życzliwości tylko z góry narzucona regułka. Szkoda mi tych ludzi. A już jak każdy życzy mi miłego dnia od telefonicznego podania stanu gazu po kupno bułki to szlag mnie trafia.
OdpowiedzTaki urok "polskich menedżerów". Nie liczy się bycie po prostu miłym, musisz konkretną, wkutą na blache formułkę powiedzieć. No i spróbuj zatankować na stacji bez wysłuchania wszystkich możliwych propozycji, od energy drinka i hot doga, po zdrapkę, kawę i żarówki. Efekt jest przeciwny do zamierzonego, bo wszystko to jest sztucznę i na siłę.
Odpowiedz@drzacek: Taki urok pseudomanagerów wszędzie na świecie.
OdpowiedzGadaniny tyle musi być, bo po wszystkich marketach i nie tylko chodzą radosne człowieczki- tajemniczy klient, którego jednym z zadań jest właśnie sprawdzenie, czy klient jest obsługiwany według standardów i procedur w firmie. Nie wystrzeliwując tą gadaniną, nie proponując dodatkowego zakupu, po trafieniu przez tajemniczego lecą później po premii lub innych dodatkach.
OdpowiedzKiedyś w jednym ze sklepów zwróciłam (grzecznie)uwagę pani, że nagabywanie w każdym sklepie klienta powoduje, że wielu z nich rezygnuje, jak i ja zrezygnowałam z zakupu w poprzednim sklepie. Ale pani oburzonym tonem do mnie, że takie są procedury, oni tak muszą. Widocznie pani też miała zły dzień i dlatego niemiłym tonem się do mnie odezwała. Skomentowałam jedynie, że jeśli procedury sa ważniejsze od klientów, no to niech obsługują tych, którym to nie przeszkadza. Zakup zrobiłam kiedy indziej i w sklepie z milszą obsługą. Dodam jeszcze - w przypadku tak wygłaszanych formułek zamiast autentycznego kontaktu moją reakcją jest ignorowanie - udaję, że nie słyszę. Oni muszą mówić, ale mi nikt za słuchanie wyświechtanych formułek nikt nie płaci. Mi wystarczy - jak i autorce, zwykłe " do widzenia".
Odpowiedz@katem: Wszystko racja tylko taką uwagę trzeba było zgłosić kierownikowi / managerowi a nie pracownikowi, który jest przymuszany do ich wygłaszania. Gdyby oni mieli jakąś siłę sprawczą i wpływ na ten fakt to by tego wszystkiego zapewne nie klepali.
Odpowiedz@Baobhan_Sith: Racja, nie mylmy ofiary z oprawcą. Też mnie to wkurza, ale akurat osoba na kasie jest temu najmniej winna - najlepiej pisać skargi do centrali
Odpowiedz@Baobhan_Sith: W firmach, w których ja pracowałem, takie uwagi zgłaszane przez klientów szeregowym pracownikom jakoś znajdowały drogę na szczeble decyzyjne i często były uwzględniane.
OdpowiedzCo do tych formułek, kiedyś po podliczeniu zakupów w Rossmannie kasjerka tradycjnie poleciła mi produkt na promocji...który właśnie kupiłam ;)
Odpowiedz@Cenicero: Bo kasjerzy tak samo nie zwracają uwagi na zakupy klientów, jak klienci na to, co centrala każe recytować kasjerom. ;)
Odpowiedz