Robiliśmy wczoraj pogrzeb w mieście oddalonym o 130 km od naszego. Ja to na parafialkach bywa - lokalsi kopią, my rozkładamy tylko nasze klamoty, ceremonia, składamy się, oni zakopują.
Działania zakończone i pakujemy się do aut, czyli karawanu oraz busa technicznego, by do dom śmignąć, bo zady wymarznięte niemiłosiernie.
Po drodze stop na obiad w przydrożnej knajpie.
Wleźli, płaszcze zdjęli, ostał się entourage w stylu Man in Black.
Nawet nie zdążyliśmy zamówić, gdy państwo od stołu obok wstali, w przestrzeń rzucili: "w takim towarzystwie my nie będziemy jedli" i wyszli...
knajpka
Niestety tak to jest, za życia z pogrzebowcami nikt przy stole siedzieć nie chce ale po śmierci na cmentarz to by dupę każdy pchoł. Zawsze można nosić przy sobie wpis do rejestru sprzeciwów grzebalnych i deklarację że w razie śmierci trup zakopie się w grobie samodzielnie bez pomocy osób trzecich.
OdpowiedzA ta "kurtyna" to po co? Na oklaski czekasz?
Odpowiedz@Crook: O ile rozumiem, że niektóre zwroty się mogą nie podobać to pisania negatywnego komentarza lub minusowania historii specjalnie z tego powodu już nie pojmuję.
Odpowiedz@Crook: Kurtyna jest po to, żeby Statler i Waldorf mogli z loży skomentować! "Pytanie: Co to znaczy Mahna Mahna?" "Pytanie: Kogo to interesuje?"
OdpowiedzMoże wzięli was za polityków / ochroniarzy polityków/gangsterów (niepotrzebne skreślić) i stąd gwałtowna potrzeba sprawdzenia, czy w innym lokalu nie podają smaczniejszych obiadów? Wszak na mundurkach chyba nie macie emblematów o treści np.: "Hades-twoja ostatnia droga"? Karawanu mogli też nie widzieć, a polityk albo gangster rodem z amerykańskich filmów, gwarantuje utknięcie posiłku w gardle.
Odpowiedz@luska: Zwracam uwagę, że w razie postrzeżenia ekipy jako gangsterów raczej raczej albo siedzieliby w kompletnym milczeniu, jedząc dalej i udając, że nikogo nie widzą, albo po cichutku by prysnęli, nie wydając ani dźwięku. W każdym razie na pewno nie dali by owym gangsterom głośno do wiadomości, że uraziła ich ich obecność. :) A co do polityków… Eee, polityków z widzenia przeważnie się zna, przynajmniej tych, których się nie toleruje… A może jeden z Was jest wyraźnie niższy? ;)
OdpowiedzTrzeba było powiedzieć: nie ma problemu, jeszcze się kiedyś spotkamy
OdpowiedzChyba "Men in black", bo ich (i was) było więcej, niż jeden.
OdpowiedzNo i git. Wyszli głodni. Ich strata. Na buraki nie ma rady. Olać.
OdpowiedzA wisienka na torcie gdzie?
OdpowiedzWątpię, żeby takie buraki znały serial 'Allo 'Allo - jeśli jednak by się okazało, że tak, to... wręczasz jednemu drżącą ręką wizytówkę i mówisz niskim głosem tremolo: "Monsieur Alphonse, przedsiębiorca pogrzebowy. Szybko i z fasonem!"
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2017 o 17:21
http://i1.kwejk.pl/k/obrazki/7f8ce06748e636e6ed0b6b3c7be50974.png
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 stycznia 2017 o 19:41
@Erica_Cartmanez: Dziękuję za dozę humoru! A posłuchaj sobie w wersji oryginalnej. Zabezpiecz się tylko przed spadnięciem z krzesła! :-D Swoją drogą, aktor grający oficera Crabtree biegle włada jęz. francuskim :-D
OdpowiedzA po co ten cały wstęp o tym jak wyglada pogrzeb na "parafialce"? Całą historię można było napisać "wracając z pogrzebu, wstąpiliśmy na obiad. Sąsiedzi ze stolika obok widząc czym się zajmujemy (poznali zapewne po czarnym ubiorze), wstali i wyszli, ostentacyjnie obwieszczając, że "w takim towarzystwie jeść nie będą". Krócej i tresciwiej, ale sama historia wciąz mało interesujaca.
OdpowiedzMoże po prostu macie takie urocze buźki, że ludziom jedzenie w gardłach staje? Generalnie - nuuuuuuda.
Odpowiedz