Aż mną trzęsie.
Umówiłem się przez telefon na mieście z handlarzem, mieliśmy się spotkać o ósmej. Miejsce dograne, godzina ustalona. Zachodzę kawałek przed ósmą i czekam.
I czekam.
I czekam.
W międzyczasie próbuję się dostać na gorącą linię jak w telegrze. I z równie marnym skutkiem. Po pół godziny na zimnie i wietrze dałem sobie spokój i zawróciłem do domu.
Nie rozumiem zupełnie zachowania takich ludzi. Umawiam się na konkretne miejsce i godzinę, przychodzę. Nie mogę przyjść, dzwonię. Nie mogę zadzwonić, piszę wiadomość. Nie mogę, trzymam telefon w zasięgu i odbieram.
Dlaczego dla niektórych taka instrukcja jest niewykonalna?
Dla takich jest specjalny kocioł w piekle, z dodatkowymi atrakcjami...
OdpowiedzA w międzyczasie handlarza rozjechała karetka.
OdpowiedzNajpierw się upewnij jaki był powód nieobecności. Być może pan handlarz miał wypadek i leży w szpitalu (wiem, mocny przykład, ale nie to to fikcja przecież).
Odpowiedz