Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Takie wspomnienie z jesieni: Moi sąsiedzi, którzy są ohydnymi śmierdzielami - palą…

Takie wspomnienie z jesieni:

Moi sąsiedzi, którzy są ohydnymi śmierdzielami - palą w kotle plastiki oraz hodują fajdające wszędzie gołębie, są również kradziejami.

Ukradli mi jedyną dynię z ogródka. Dynia, co prawda, przez siatkę przelazła na ich stronę i tam zaowocowała jedyną kulką. Rozmawiałam z sąsiadką zaraz po tym, jak to zauważyłam - mówiłam, że będę chciała owoc zebrać, bo jest jeden, jedyny, nic więcej niestety nie zaowocowało, ale z przyjemnością się z nią tą dynią podzielę (ciężko zjeść 30 kg dyni) - jeżeli oczywiście jej nie będzie przeszkadzało, że dojrzeje sobie w jej chwastach.
Zgodziła się.

Któregoś jesiennego popołudnia zawędrowałam na krańce działki, gdzie dynia leżakowała.

Dyni nie było. Pęd ucięty przy samej siatce.
Sąsiadka unika mnie jak ognia.

Cóż pozostało mi życzyć jej tylko smacznego.
I lekkiego rozwolnionka.
Takiego nie przerywającego snu.

sąsiedzi

by InzRudaszon
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
-1 3

Zgodnie z prawem, to co przelezie na stronę sąsiada należy do tego sąsiada. Nie miałaś prawa żądać zwrotu dyni, stanowiła własność sąsiadki

Odpowiedz
avatar Issander
-1 3

@maat_: Czy my przeczytaliśmy tę samą historię? Owszem, dynia BYŁA sąsiadki, dopóki sąsiadka nie zgodziła się zrzec się praw do dyni. Zgodnie z prawem umowa ustna jest równie wiążąca, co pisemna (już nie mówiąc o zwykłej przyzwoitości, która każde dotrzymywać słowa).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@Issander: Tak, odnoszę się do żądania Autorki o zwrot dyni

Odpowiedz
avatar Issander
0 0

@maat_: O jakim zwrocie piszesz? Mam straszne wrażenie, że nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Dynia od początku należała do sąsiadki, ponieważ rosła na jej działce, dlatego to nie był żaden zwrot. Autorka z sąsiadką zawarły umowę, na mocy której autorka miała dostać dynię od sąsiadki w zamian za podzielenie się nią. Sąsiadka powinna, zgodnie z prawem i przyzwoitością, dotrzymać umowy, czego nie zrobiła. Stwierdzenie, że "autorka nie miała prawa żądać zwrotu dyni", czyli dotrzymania umowy, jest kuriozalne. Ciekawe, czy jak kupisz telefon przez allegro, a dostaniesz cegłę w przesyłce, to czy też powiesz, że wszystko jest w porządku, bo nie masz prawa żądać, by sprzedawca dotrzymał umowy - przecież telefon jest jego.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-1 1

Sprawa owoców i warzyw jest co najmniej dyskusyjna. Te z ziemi sąsiad może zbierać legalnie, bo są już jego. Te na roślinie należą do tego, na czyim gruncie jest roślina, tj. korzenie. A tu mamy bardzo szarą strefę i może się równie dobrze okazać, że formalnie to ty chciałaś ukraść tą dynię sąsiadce...

Odpowiedz
avatar Issander
0 2

@bloodcarver: Znowu - czy na pewno dokładnie przeczytałeś historię? W żadnym wypadku nie można powiedzieć, że to autorka chciała coś ukraść. Choć według mnie jeśli ich ustalenia były sformułowane tak, jak napisała autorka, to sąsiadka również wcale nie ukradła dyni, a jedynie nie dotrzymała swojego zobowiązania, które dotyczyło przekazania dyni w momencie, gdy ta będzie nadawała się do zbioru.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2017 o 12:44

avatar bloodcarver
-1 1

@Issander: Czyli dynia należała do sąsiadki. Autorka dynię wyłudziła, a sąsiadka tą dynię potem zatrzymała, nie pozwalając na wyłudzenie, za co przez wyłudzaczkę została z kolei nazwana złodziejką, tak?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@bloodcarver: Jeśli jabłoń przerasta koroną na posesję sąsiadów to owoce znajdujące się na tej koronie właśnie po stronie sąsiadów nalezą do sąsiadów, w jaki sposób właściciel drzewa miałby dokonać zbioru nie na swojej posesji? Byłoby to zarzewiem wielu konfliktów

Odpowiedz
avatar Issander
0 0

@bloodcarver: "Wyłudziła"? Skąd masz takie przypuszczenia? Czy cokolwiek w historii wskazuje na to, że autorka wyłudziła dynię? Nie. Jest wyraźnie napisane, że razem z sąsiadką doszły do porozumienia, w którym podzielą się dynią.

Odpowiedz
avatar InzRudaszon
0 0

@bloodcarver: Skoro jest tak, jak mówisz, to dynia była moja. Bo roślina wyrosła na mojej działce, a jedynie pęd, który zakwitł i zaowocował prześlizgnął się przez oczka siatki na jej działkę. Dynie nie opadają z krzaków - przeciwnie, żeby je ściąć trzeba użyć naprawdę solidnego noża. Tak, że tego...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Nie wiem po co wstęp o gołębiach i paleniu w piecu - chyba, że podejrzewasz iż dynia skończyła jako pasza/opał... I maat_ ma rację, a jeśli ziarenko z Twojej jabłoni spadnie na działkę sąsiadki - to co roku będziesz czekać na zwrot jabłek? Po prostu sąsiadka niepotrzebnie się zgadzała na początku.

Odpowiedz
avatar Issander
0 0

@Ajsza: Racja - niepotrzebnie się zgadzała. Nie musiała wcale tego robić. Ale jak już się zgodziła, miała prawny i moralny obowiązek obietnicy dotrzymać.

Odpowiedz
avatar InzRudaszon
-4 4

Ludzie, czytajcie ze zrozumieniem: rozmawiałam z sąsiadką na temat zbioru dyni, spokojnie, bez wymuszania i po przyjacielsku - zanim ją zerwała. A potem nasze ustalenia olała i cichcem dynię zabrała.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2017 o 11:56

avatar Issander
1 1

@InzRudaszon: Z tobą, autorko, również muszę się nie zgodzić w tym, że nazwałaś sąsiadkę złodziejką, ponieważ nie doszło w historii do kradzieży. Wyobraź sobie, że mam 100zł. Umawiam się z tobą, że jeśli przyjdziesz do mnie jutro, to ci je dam. Przychodzisz, ale ja udaję Greka i odsyłam cię z powrotem. Czy ja ukradłem ci te 100 zł? Oczywiście, że nie. Po prostu nie dotrzymałem umowy, na mocy której miałem ci je przekazać - zaś definicja kradzieży jest zgoła inna. Dokładnie tak samo twoja sąsiadka postąpiła z dynią.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2017 o 13:05

avatar InzRudaszon
0 0

@Issander: Jakoś nie trafia do mnie to porównanie. Ale to nie ma znaczenia. Wyłudzaczką mogłabym nazwać sąsiadkę, bo w momencie, gdy z nią rozmawiałam owoc był maleńki - mogłabym spokojnie pęd przeciągnąć na swoją stronę. Nie chciałam tego robić i ryzykować opadnięcia owocu, dlatego rozmawiałam z sąsiadką. Uważam, że moja propozycja była bardzo uczciwa, natomiast sąsiadka zachowała się tak, jak się zachowała. Poza tym, gdyby naprawdę była w porządku, nawet we własnym odczuciu, czy by mnie unikała?

Odpowiedz
Udostępnij