W nawiązaniu do historii ejci (
http://piekielni.pl/76505) o matkach, które nie zwracają uwagi na zachowanie dzieci.
Kiedy miałam jakieś 9-10 lat, moją mamę odwiedziła znajoma z kilkuletnią córeczką. Mała, rozebrana z kurtki, od razu została wprowadzona do mojego i siostry pokoju i zostawiona. Na całą wizytę. Już to samo w sobie jest piekielne - jej mama ani razu nie zwróciła uwagi na swoją pociechę.
Po pewnym czasie zabawki zaczęły fruwać. Na środku pokoju utworzyła się kupka zabawek. Kupa zabawek. Cała ich sterta. Reszta leżała wszędzie - w kątach, na łóżku, pod biurkiem.
Ja i moja siostra, wówczas czteroletnia, jako istoty przywykłe do porządku i sprzątania po sobie, patrzyłyśmy na to wszystko z opadniętymi szczękami i nie bardzo wiedziałyśmy, co robić.
Gdy wizyta zbliżała się ku końcowi, piekielna mamuśka weszła odebrać córeczkę, a jej jedynym komentarzem było: "Ojjj, jak pięknie się bawiłyście!" O pomocy w sprzątaniu nie było nawet mowy. Zresztą, gdyby nawet... Nasza mama należy do osób lekko "nadskakujących", więc i tak uporządkowanie całego bajzlu należałoby do nas.
Inna sytuacja, kilka lat później. Przyjeżdża kolejna koleżanka mamy, z dwoma synkami. O ile starszemu zawsze wystarczyła kartka z bloku i kredki, aby siedział grzecznie, o tyle młodszy był diabłem wcielonym.
Reakcja mamuśki na mój widok?
"O, jest i moja opiekunka!" Oczywiście, o wizycie nawet nie byłam uprzedzona. A jako że miałam już te kilkanaście lat, odpowiedziałam spokojnie "Przykro mi, ale wychodzę", i poszłam poszwendać się po koleżankach, mimo, że miałam inne plany. Zostałam za to potem odpowiednio obsztorcowana przez mamę, bo przecież do moich obowiązków należy pilnowanie dzieci jej przyjaciółek. Mamę, która na każdej wizycie nie spuszczała mnie z oka, ponieważ uważa, że to rodzic ma dbać o dziecko, dlatego zawsze siedziałam przy stole z dorosłymi, podczas gdy inne dzieciaki bawiły się w pokoju obok.
Sama jestem mamą i wiem, że dziecku nie należy pozwalać na wszystko. Kiedy podczas wizyt moje dziecko zaczyna sięgać po rzeczy, których dotykać nie powinno, spokojnie, ale stanowczo mu tego zabraniam. I tego samego oczekuję od osób, które przychodzą do mnie. Czy to takie trudne?
I tak i nie. Zostawianie kilkulatków samych w pokoju nie jest niczym dziwnym i uważam, że jeśli matka co chwilę by zaglądała by sprawdzać co robicie, byłoby dla was jako dzieci gorzej, niż gdy nie zagląda wcale. Trochę wolności i samodzielności nigdy nikomu nie zaszkodziło. Co do sprzątania z gospodarzem, to też się nie zgadzam. Moje dziecko nie sprząta, gdy jesteśmy gdzieś w gościach, ja po sobie tez nie (Ty odnosisz po sobie szklanki? wkładasz do zmywarki w obcym domu? czy tylko Twoje dziecko ma sprzątać? to też nie fair), tym bardziej, że dziecko nawet nie wie gdzie która zabawka ma swoje miejsce. Nasi goście u nas też nie sprzątają. Wyjątkiem są tacy "stali goście". Córka ma koleżankę-sąsiadkę. Spotykają się min. 2 razy w tygodniu u którejś z nich. Sprzątają razem w obu domach. Z resztą jakbym małą sąsiadeczkę zapytała, gdzie moja córka trzyma np. kredki, to młoda nie miałaby problemu z udzieleniem poprawnej odpowiedzi. Jadę do siostry, pijemy herbatę, odnoszę po sobie szklankę, pomagam robić obiad, ale w życiu tak bym się zachowywała w "normalnych" gościach i też bym nie chciała, aby ktoś tak się zachowywał w moim domu (oprócz właśnie mamy, siostry, bratowej - to nie są "normalni" goście :D).
Odpowiedz@menevagoriel: co do opieki nad gościem - sprawa indywidualna. Niektóre dzieci bardzo lubią się zajmować młodszymi, inne nie. To, że chcieli obarczyć Ciebie tym obowiązkiem było nie w porządku. To nie Ty byłaś tam gospodarzem i nie Twoją sprawą było zabawianie gości.
Odpowiedz@menevagoriel: Wychodzi na to, że jesteś kolejną mamuśką, która nie powinna być zapraszana z dzieckiem. Jakkolwiek naturalnym jest, że gość po sobie naczyń nie zmywa, to jeśli bachor nabałagani (bo tylko bachory bałaganią) to należałoby chociaż zaoferować pomoc w posprzątaniu po dziecku, a już do gospodarzy należy decyzja, czy z oferty skorzystają. To taki wyraz kultury. W historii to nie dzieci były zaproszone do dzieci, tylko mamuśka przyszła ze swoją pociechą i beztrosko obarczyła dzieci gospodarzy obowiązkiem zajmowania się swoim potomkiem. Gdy bywałam z dziećmi u znajomych zawsze miały obowiązek posprzątać po sobie i nigdy z tym nie było problemów - pytałam tylko, gdzie te zabawki czy przedmioty należy odłożyć.
Odpowiedz@menevagoriel: Jeszcze żadne dziecko od nas z mieszkania nie wyszło bez uprzedniego posprzątania po sobie zabawek, którymi pozwoliliśmy mu się bawić. To nie jest trudne, jeżeli dziecko umiało wyjąc zabawki z pudełka, to równie dobrze może je tam włożyć po skończonej zabawie. Tym bardziej jeśli robi w pokoju armagedon, zamiast bawić się po cichu jedna/kilkoma zabawkami. Nie porównywalnym tego do mycia po sobie szklanek. Dziecko samo zabrało się za wyciąganie zabawek, rodzic miał kawę postawioną na stole.
Odpowiedz@menevagoriel: Według mnie, jeśli dziecko przychodzi do kogoś po raz pierwszy, to mama powinna przynajmniej raz na jakiś czas zainteresować się, cóż to dziecko robi i jak traktują je inni, skoro jest w nowym towarzystwie. Jeśli chodzi o sprzątanie - ja nie widzę problemu w tym, żeby uczyć dziecko utrzymywania porządku po zabawie. I nieważne, czy dziecko bawiło się u siebie, czy u kogoś. Może nie wie, gdzie co położyć, ale tu nie chodzi o to, żeby gość sprzątał sam, tylko żeby pomógł gospodarzom, a to różnica.
Odpowiedz@menevagoriel: Uważam, że rodzic w trakcie odwiedzin powinien na bieżąco kontrolować co robi jego dziecko a przed końcem wizyty wyraźnie zasygnalizować koniec zabawy i konieczność pomocy przy sprzątaniu. Od gospodarza zależy czy przyjmie pomoc. Uważam, że to strasznie chamskie narobić komuś burdelu i wyjść jak gdyby nigdy nic. Poza tym niezbyt wychowawcze jest pokazywanie dziecku, że w gościach może robić coś czego w domu mu nie wolno.
Odpowiedz@wolly: dziecko nie robi w gościach czego w domu mu nie wolno. Tak samo ma szanowac zabawki, bawić się zgodnie z ich przeznaczeniem. Ale to nie znaczy, że mam jej stać nad głową i jej pilnować.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 grudnia 2016 o 19:50
@katem: gdzie wy się wszyscy chowacie? Jeszcze nigdy nikt nie zaoferował nam sprzątania zabawek. Ani po wizycie rodziców z dziećmi, ani po imprezie, ani po wizycie samego dziecka u nas. A różnych gości mamy sporo (szczególnie koleżanek córki z przedszkola).
Odpowiedz@menevagoriel: Powiem Ci, że bym się ze wstydu spaliła, gdyby moje dziecko narobiło syfu i nie sprzątnęło po sobie. Dlatego jeśli uczę moje maluchy, że nie zostawiamy po sobie bałaganu, to nie ważne czy we własnym domu czy u kogoś. Ot porostu wpajam im podstawowe zasady życia w społeczeństwie. Aha i jest różnica pomiędzy kontrolą co robi dziecko a staniem nad nimi i pilnowaniem.
Odpowiedz@menevagoriel: W takim razie trudno się dziwić, że masz takie, a nie inne poglądy na ten temat. Moim zdaniem to bardzo nieładnie z ich strony. W moim otoczeniu, kiedy idzie się na imprezę, po wszystkim zawsze pomagamy w ogarnięciu bałaganu. Nie mówię o myciu, ścieraniu, itp., ale po prostu o zwykłym pozbieraniu brudnych rzeczy i odniesieniu do zlewu. Dla organizatora zawsze to coś. Podobnie jest z dzieciakami - po zabawie razem z gospodarzami wrzucamy (pomagam dziecku, bo jest jeszcze małe) klamotki do pudła czy układamy samochodziki na półce. Ani jedna, ani druga rzecz nie jest trudna, a świadczy o kulturze.
Odpowiedz@menevagoriel: dokładnie. Nieraz chodzę z synem do innych mam, żeby miał kontakt z rówieśnikami. Dzieciaki w wieku 12-22 miesiący, więc bałagan robią szybciej, niż sprzątają. Gdybym miała wymagać porządku od każdego gościa czy sama sprzątać jako gość, to krótkie wizyty przerodziłyby się w wielogodzinne sprzątanie.
Odpowiedz@zojka: Dlatego właśnie trzeba chociaż zapytać czy nie pomóc. Poza tym już mój dwuletni syn wie, że jak chce pobawić się autem, to klocki trzeba sprzątnąć, proste. Do tej zasady stosujemy się zarówno w domu jak i u kogoś. Co to za jakaś maniera narobić burdelu wstać i wyjść? I nie nie jestem jakąś psychotyczną pedantką tylko mamą, która chce wychować dzieci na kulturalnych dorosłych.
Odpowiedz@menevagoriel: "Trochę wolności i samodzielności nigdy nikomu nie zaszkodziło." - z pewnością. Masz jakieś badania na potwierdzenie tej tezy?
Odpowiedz@menevagoriel: No popatrz, a w moim towarzystwie za czasów studenckich imprez, był zwyczaj, że po imprezach pomagamy gospodarzowi sprzątać :D No porąbani jacyś.
Odpowiedz@wolly: ani oni nas się nie pytają, ani my ich (może pomijając pierwsze wizyty zapoznawcze) - inaczej od progu zaczynałoby się sprzątanie. U wszystkich znajomych matek jest zabawkowy bałagan więc taka, u której zabawki muszą stać równo w rządku na półeczce i dopiero goście "narobią burdelu" jest dla mnie psychotyczną pedantką. Możliwość używania różnych zabawek jednocześnie rozbudza kreatywność, syn nieraz wyciąga sobie najpierw klocki, potem autka, a potem z klocków buduje dla nich garaż. Dziecko, któremu pozwala się na swobodną zabawę, wyrośnie na dorosłego kreatywnego i radzącego sobie z problemami. Takie, któremu układa się autka w rządku i pozwala bawić jednym na raz wyrośnie na dorosłego być może kulturalnego, ale przede wszystkim znerwicowanego.
Odpowiedz@zojka: Zabawkowy bałagan nie jest dla mnie problemem, ale oprócz zabawek na moim dywanie można znaleźć 6 miesięczne niemowlę więc ten bałagan muszę ogarniać przynajmniej dwa razy dziennie chociaż by po to, żeby odkurzyć. Na "półeczkach równo w rządku" stoją u nas tylko książki. Większość zabawek pakowanych jest w pudełka i pojemniki. I ja doskonale rozumiem pojęcie kreatywnego bałaganu a mój syn jest jednym z najbardziej radosnych dzieci jakie znam. Staram się, go nie ograniczać, ale też chce go nauczyć porządku i konieczności sprzątania po zabawie. Nie wiem skąd pomysł, że takie dziecko będzie znerwicowane. Nawet sprzątanie można zmienić w super zabawę i fanie spędzony czas z rodzicem.
Odpowiedz@menevagoriel: ja to mam wrazenie, ze takie osoby jak ty wychodza do kogos zeby sie dzieciaka na chwile pozbyc bo szczegolnie male dziecko powinno sie miec NA OKU, a nie za zamknietymi drzwiami starsze, jesli jest w wieku dzieci osoby goszczacej, moze i jak dla mnie moze sie bawic w czyims pokoju ale 1. te dzieci nie musza sie bawic ze soba. 2. nawet lubic sie nie musza 3. starsze dziecko gospodarzy NIE MA OBOWIAZKU zajmowania sie mlodszym dzieckiem goscia, to RODZIC MA TEN OBOWIAZEK malo bylo tu historii o tym, ze zostawiony sam sobie dzieciak zniszczyl rzeczy warte kilkaset zlotych?
Odpowiedz@bazienka: 4 lata to nie jest bardzo małe dziecko. 4-letnie dziecko wie już jak powinno się zachowywać i nie, nie chodzę w gości po to, aby dziecka się pozbyć, ale nie uczę go też, że ma być przyklejone do mamusi (z resztą częściej goście są u mnie, niż ja u nich). 1.2. zgadza się. Akurat jak moja córka nie lubi dzieci, u których jesteśmy, to z własnej woli siedzi z nami w pokoju (prosimy o jakieś kredki itp.). Jeśli te dzieci przychodzą do niej, to ja jako gospodarz organizuję im czas, ona pilnuje swoich zabawek ;D ale całe szczęście jest tylko parka takich dzieciaków i ogólnie dzieciaki organizują sobie zabawę same (nie dotyczy imprez - wtedy jest więcej dzieci i muszę panować nad grupą). 3. zgadza się, nie pisałam nic innego Sorry, ale 10latka plus młodsza siostra nie potrafiłaby chociażby upilnować 4latki w takim stopniu żeby nic nie zostało zniszczone? W ich własnym pokoju? Przecież to są ich zabawki! Ich rzeczy! Języka w gębie nie ma? Nie mogła jej zwyczajnie zabronić? Pierwszy raz inne dziecko widziała? Pierwszy raz gości miała? Siedzi potem taka sierota i jak mama nic nie powie, to ona nic nie zrobi. Dziesięciolatka podkreślam! Moja bratanica w wieku 10 lat kąpie i karmi swojego 3-letniego brata, czyta mu bajki do snu i jak na niego wrzaśnie, to ten staje na baczność. A moją córę (4 lata młodszą) uczyła na rowerze jeździć.
Odpowiedz@menevagoriel: Łatwo Ci powiedzieć myślę, że mama autorki była bardzo podobna do mojej i przesadnie przestrzegała zasady "Gość w dom Bóg w dom". Poza tym ja i moja siostra podczas wizyt gości, zarówno gdy byli on sami jak i z dziećmi, miałyśmy być cicho, zachowywać się grzecznie najlepiej tak jak by nas wcale nie było. Gdybym takiemu rozpuszczonemu bachorowi czegoś zabroniła mama opierdzieliła by mnie przy wszystkich za bycie niegościnną. Nie ważnie, że to mój pokój i moje zabawki. No i oczywiście cały pozostawiony burdel był naszą winą i my mamy to sprzątnąć bo to NIE WYPADA prosić o to gości. Dlatego ja mam w domu inne zasady.
Odpowiedz@menevagoriel: Wspólna zabawa dzieciaków a goszczenie dorosłych to są dwie kompletnie inne sprawy. Zabawę dzieciaków bardziej bym tu przyrównała do jakichś czynności, które wykonuje się wspólnie, np. jakieś wspólne szycie, robótki ręczne, wykonywanie biżuterii, wycinanki, malowanie, zdobienie. Po czymś takim pozostaje mały burdel i brak pomocy dla gospodarza uważam za nietakt. Nie chodzi tu o sprzątanie, odkurzanie i mycie podłóg, ale wg. mnie normalnym jest w tej sytuacji pomóc gospodarzowi, pozbierać koraliki na do woreczka/pudełka czy choćby na kupkę, pozbierać skrawki z podłogi, przetrzeć z grubsza stół.
Odpowiedz@wolly: wspolczuje naprawde ja zamierzam wychowywac zgodnie z konsekwencja zachowan i jakby dzieciak narozrabial, to musialby posprzatac jakby zepsul, oddalby swoja zabawke lub nie dostal nic nowego czy slodyczy, bo za pieniadze na rzeczy dla niego trzeba bbyloby odkupic zniszczone raz dwai by sie nauczyly tylko trzeba wychowywac a nie hodowac
Odpowiedz@wolly: Dokładnie opisałaś podejście, jakie u nas zawsze panowało. Bałabym się zwrócić tę uwagę, bo by było, że gość, to może wszystko. Nie wyłączając bałaganu...
OdpowiedzJa się nie zgodzę tylko z jednym - że prawidłowa opieka nad dzieckiem polega na niespuszczaniu go z oka i sadzaniu przy stole z dorosłymi, podczas gdy reszta dzieci bawi się w pokoju obok.
Odpowiedz@Bryanka: Też uważam, że to nie jest prawidłowe. Niestety, kiedy miałam kilka lat i szliśmy do kogoś w gości, tak właśnie miałam się zachowywać. Jak dla mnie wszystko trzeba wypośrodkować - niech się dzieciaki bawią, ale dorośli powinni co jakiś czas na nie zerkać i ewentualnie upominać - wiadomo, maluchy nie zachowują się idealnie.
Odpowiedz@anekk: U mnie na imprezach rodzinnych zawsze było tak, że dzieciaki po posiłku były puszczane do pokoju obok. Drzwi zostawiano otwarte i co raz ktoś zerkał czy się nie zabijamy :P
OdpowiedzAle do kogo masz pretensje? Twoja mama umówiła się z koleżankami, że one porozmawiają, a wy się pobawicie. W większości domów to wspólna zabawa jest standardem, a nie sadzanie z dorosłymi, gdy inne dzieci siedzą w pokoju obok. Podobnie jak standardem jest zabawa kilkulatków, po której pokój wygląda jak pobojowisko. To, że matka się z waszym zdaniem nie liczyła to już problem z nią, a nie jej koleżankami. Miały w imię czytania w myślach cudzych dzieciaków sadzać swoje przy stoliku z dorosłymi? Czy siłą zaciągać was do zabawy, wbrew sprzeciwom waszej matki?
Odpowiedz@zojka: a ty oczywiscie chcialabys sie bawic z mlodszym dzieciakiem, ktory bez pytania bierze twoje zabawki, niszczy je, rzuca nimi, a potem nawet po sobie nie posprzata? przypominam- nei am obowiazku lubic dzieci gosci i chciec sie z nimi bawic a to ze gosc wychodzi z zalozenia, ze pogada sobie z kolezanka ( mama) a ty sie z kolezanka rozwydrzona pobawisz, bo MUSISZ, to problem doroslych
Odpowiedz