Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opowiem wam historię o chłopaku. Chłopak obecnie ma ukończone 20 lat -…

Opowiem wam historię o chłopaku.
Chłopak obecnie ma ukończone 20 lat - dobija właściwie 21. Ma starszego brata i rodziców. I to właśnie o rodzicach będzie mowa.

Nim chłopak wyjechał na studia, rodzice tłukli mu do głowy, że wyjeżdża tam tylko na chwilę i wraca na ojcowiznę, bo musi pomagać ojcu w firmie, a potem dostanie ją w spadku. Chłopak się cieszył, bo kierunek typowo nastawiony w tym co lubi i przydany w pracy.

Ale jeszcze przed maturą pojawiła się zła dziewczyna, która biednego synka przekabaciła na swoją stronę, gdy pomieszkała z nim rok na studiach i synek nie chce już na ojcowiznę. Dziewczyna z tej kochanej, przyszłej synowej, stała się tą złą, co wyciąga syneczka od rodzinnej ziemi. Chłopak również rozeznał się w sytuacji, rynku pracy i stwierdził, że nie chce wracać - może na starość.

Chłopak co wizytę w domu jest przekonywany do zmiany zdania, bo jak to tak. Rodzice podnoszą argument, że zawiedzie ich tak jak starszy brat, który rzucił studia i założył własną firmę, odcinając się od tatusiowej. Rodzice przekonują, że za pensję z firmy ojca utrzyma swoją wybrankę i jego, a w dodatku odziedziczy dom, więc czego lepiej szukać?

Lecz punkt widzenia rodziców nie potrafi pojąć jednego:

- syn znalazł praktyki w firmie, która na 90% go zatrudni za dobre pieniądze, równe tym które ojciec zarobi przez dwa miesiące,
- firma ojca nie zarabia tyle, aby pozwoliła na godne utrzymanie samego syna, nie mówiąc już o tym, co by było w wypadku założenia przez niego rodziny - krótko mówiąc, jeśli dostałby 1500 złotych, to byłoby dobrze,
- dziewczyna syna studiuje na kierunku, który ma szansę w większych miastach, gdzie jest więcej "interesu" - na ojcowiźnie istnieją może 4 większe firmy, mające już swoich ludzi, rośnie bezrobocie, a więc nie ma szans na zatrudnienie w swym zawodzie,
- dom rodzinny po rodzicach jest na wiosce, gdzie nie staje ani PKS, ani inny środek komunikacji, a najbliższy sklep jest w sąsiedniej wiosce - czyli bez auta się nie ruszysz, a zarówno syn, jak i dziewczyna, auta nie mają.

I tak oto mamy do czynienia z anielskimi rodzicami, oraz nieakceptującym tej dobroci synem, a także jego wybranką.

rodzina praca

by ~xyzhgdy
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar biala_czekolada
7 15

Jak dla mnie wybór syna ma jedną najważniejszą zaletę: lepiej dorobić się samemu, niż coś dostać. Zawsze.

Odpowiedz
avatar Saskatchewan
0 6

@biala_czekolada: Przede wszystkim chyba nie ma za bardzo co dostać, jeżeli firma wypracowuje miesięcznie tyle co pół pensji specjalisty w Warszawie.

Odpowiedz
avatar biala_czekolada
9 9

@Saskatchewan: Akurat ten wątek wydaje mi się mocno naciągany. Ale nie mów, że "nie ma za bardzo co dostać", bo jest to jednak jakiś kapitał, jakaś baza pod rozwój.

Odpowiedz
avatar Habiel
2 2

@biala_czekolada: Jak dla mnie on jest prawdziwy. Mam znajomych, którzy są mega specjalistami w danych dziedzinach, ale nie ma na nich w mej rodzinnej okolicy zapotrzebowania (porobiło się zbyt dużo małych rodzinnych firemek, po 1-3 osoby maks), a więc nie przejmują "spadku" po rodzicach i uciekają do dużych firm w miastach, bo tam o są o wiele lepsze zarobki.

Odpowiedz
avatar GuideOfLondon
7 9

@biala_czekolada: Niekoniecznie. W Polsce hasło "własna firma" oznacza od razu, że ktoś ma ze 3 wille, kilka merców i konto na Kajmanach. I to jest wielki błąd. Jest wiele firm, które naprawdę pozwalają właścicielowi na podstawowe potrzeby. Wierz mi, że "mam kilku ludzi, trochę sprzętu" nie oznacza koniecznie wielkich pieniędzy. Czasami tacy ludzie praktycznie żyją od faktury do faktury. A z historii wynika, że ojciec bohatera jest raczej z tych przedsiębiorców.

Odpowiedz
avatar Saskatchewan
1 5

@biala_czekolada: Dla kogoś, kto musiałby w celu objęcia tej firmy zrezygnować z dużo lepiej płatnej pracy to jest kapitał o wartości ujemnej i krok w tył niż rozwój. Jest teoretyczna szansa, że biznes ma jakiś ukryty potencjał, ale jeżeli ojciec prowadzi go 20 lat i dalej nie ma kokosów, to najpewniej jest to słaby interes. W Polsce wykształciło się błędne wyobrażenie "prywaciarza" ze złotymi górami, a w rzeczywistości dobry specjalista często lepiej zarobi jak pracownik albo kontraktowiec w dużej, międzynarodowej firmie, niż na swojej mikrodziałalności z mikroklientami. Przykład prawnika - możesz mieć swoją małą kancelarię w Mławie i zajmować się spadkami oraz służebnościami drogi koniecznej. Możesz też pracować w warszawskim oddziale międzynarodowej kancelarii jako jeden ze stu, ale zarabiać 3x więcej niż w Mławie i zajmować się fuzjami spółek za setki milionów, a nie podziałem współwłasności stodoły w spadku.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
-1 3

@Saskatchewan: Tyle wypracowuje na dzień dzisiejszy. Co będzie za rok, dwa, pięć nikt nie wie, może lepiej może gorzej. Może syn jeden z drugim, jak już będą mieli zabezpieczone swoje zarobki i rodziny pomogą ojcu, czy to dobrą radą, czy dorabiając w wolnych chwilach.

Odpowiedz
avatar Saskatchewan
1 5

@rodzynek2: Ale po co pchać na siłę mało perspektywiczną działalność jeżeli ta sama jednostka czasu włożona w inną pracę da dużo lepsze efekty? Z rodzinnego sentymentu?

Odpowiedz
avatar rodzynek2
1 1

@Saskatchewan: Skąd wiesz, że mało perspektywiczną? Z historii to nie wynika, więc trudno określić. Dużo zależy czym firma rodziców się zajmuje. Może wystarczy mała reorganizacja (np. przenosiny do większej miejscowości), , nowe kontakty, czy zdobyć jakieś dofinansowanie. Tym bardziej syn studiuje w kierunku przydatnym w tejże firmie. Aż się prosi, żeby to wykorzystać, chociażby jako dodatkowe źródło dochodu.

Odpowiedz
avatar ZjemTwojeCiastko
11 17

Dla mnie w tej historii żadna strona nie jest piekielna. Obie strony mają swoje racje. Nie można winić rodziców za to, że zależy im na tym, by rodzinny biznes, w który zostało włożone dużo czasu, wysiłku i pieniędzy, nie przepadł. Dla nich nie ma znaczenia, że firma nie przynosi satysfakcjonujących zysków. Ważne jest to, że jest ich. To normalne, że są związani sentymentalnie z owocami swojej pracy i chcieliby by następcy kontynuowali ich dzieło. Z drugiej strony mamy syna, a raczej dwóch synów, którzy postanowili iść inną drogą. Synowie patrzą na opłacalność i dochody z firmy rodziców nie satysfakcjonują ich. W tym też nie ma nic złego. Rodzice nigdy nie powinni planować życia swoich dzieci bo te mają z reguły inne priorytety i marzenia. W tej sytuacji trzeba usiąść razem z rodzicami i wytłumaczyć im spokojnie dlaczego podjęło się inną decyzję niż oni sobie wymarzyli.

Odpowiedz
avatar maranocna
0 10

@ZjemTwojeCiastko: "Obie strony mają swoje racje. Nie można winić rodziców za to, że zależy im na tym, by rodzinny biznes, w który zostało włożone dużo czasu, wysiłku i pieniędzy, nie przepadł." Zasada utopionych kosztów. Ten czas i pieniądze już się nie zwrócą. 'Ważne jest to, że jest ich. To normalne, że są związani sentymentalnie z owocami swojej pracy i chcieliby by następcy kontynuowali ich dzieło." Przywiązanie jest normalne, ale to że w imię swojego sentymentu chcą zmusić dzieci, żeby ponosiły straty, już mniej. Ja mam starego misia którego nie wyrzucę, bo jestem sentymentalna, ale żadnemu dziecku bym go nie dała, bo obiektywnie to jest kłębek brudnego gałganka i wiem, że nikomu poza mną się nie spodoba. A już w ogóle dziwne jest mówienie, że dziecko ich zawiodło, bo poszło na swoje. Kurde, mam nadzieję, że moje też mnie tak "zawiodą". Rodzice jednak troszkę piekielni moim zdaniem.

Odpowiedz
avatar Saskatchewan
1 5

@maranocna: Jeżeli firma po latach teoretycznego rozwoju przynosi taki dochód, że syna można w niej zatrudnić za 1500 zł, to znaczy że koszty zostały utopione niezależnie od tego czy syn wróci, czy nie wróci, więc niech lepiej zostaje w tym mieście, skoro tam mu płacą lepiej.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
0 4

Generalnie trudno mówić o piekielności z którejkolwiek ze stron. -Rodzice rozkręcili biznes i mają nadzieje, że któryś z synów przejmie biznes. -Oboje z synów poszli na swoje, być może głównie dlatego, żeby nikt im nie zarzucił, że dostali od rodziców gotowy biznes, bez wkładu własnego. Nie ważne ile nie włożyliby wysiłku, czasu i pracy w rodzinny biznes i tak ludzie gadaliby, że dostali go za darmo. -Dziś firma zarabia mało, może rodzicom wystarczy na ich- rodziców utrzymanie, a jak synowie zdobędą doświadczenie, kontakty i oszczędności, które potem zainwestują w rozwój firmy rodziców, to zacznie przynosić na tyle zysków, żeby utrzymać te kilka rodzin na dobrym poziomie.

Odpowiedz
avatar Saskatchewan
4 6

@rodzynek2: Brak logiki. Obaj synowie mają swoje dobre dochody, mogą sami dalej się rozwijać idąc własną drogą, co wydaje się całkiem realne. Ty oczekujesz żeby zrobili krok w tył, zrezygnowali z tego co mają na rzecz mglistych szans na "rozkręcenie" czegoś, czego ich ojcu nie udało się dobrze rozkręcić. Nie warto. Rzeczywistość jest taka, że wielu biznesów zwyczajnie nie da się już rozkręcić, mogą najwyżej wegetować. Np. jak to jest sklep spożywczy, to w latach 90. mogło się z tego żyć całkiem nieźle, a obecnie, jak w każdej wsi jest Lidl i Biedronka, to należy się cieszyć jeżeli sklep wychodzi na 0 i da się jakoś dotrwać do emerytury. A dzieci w to nie wciągać.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
-1 1

@Saskatchewan: Czemu nie da się rozkręcić? Praca na swoim nie wyklucza pomagania ojcu w firmie (często wystarczą nowe kontakty, w miastach często można uzyskać lepsze ceny za wykonywanie podobnych usług) lub na wykorzystanie jej, jako dodatkowego, nawet niewielkiego, źródła dochodu. Wiele zależy tego czym firma się zajmuje i jak bardzo czasochłonna jest to praca, bo z historii trudno to określić. EDIT: Profil działalności zawsze można zmienić. A firma z dłuższym stażem ma lepszą historie kredytową i jest już znana potencjalnym klientom, więc dlatego warto na jej bazie coś dalej rozwijać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2016 o 14:26

avatar Saskatchewan
4 6

@rodzynek2: A nie przychodzi Ci do głowy że dorosły człowiek po wyjściu z pracy, która daje satysfakcjonujący i wystarczający dochód chce sobie odpocząć, a nie iść do drugiej pracy, która nie jest mu do niczego potrzebna? Niektórych biznesów nie da się rozkręcić bo w niektórych branżach jest tak duża konkurencja i tak małe marże, że bez ogromnej inwestycji i gotowości do jechania na stracie przez parę ładnych lat się nie przebijesz.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
0 2

@Saskatchewan: A czy Tobie nie przychodzi do głowy, że pracując u "obcego" zawsze można stracić, nawet najbardziej satysfakcjonującą i dochodową, pracę, bo oszczędności, bo kryzys, bo jakiś powód zawsze się znajdzie. Palenie za sobą mostów jest co najmniej nie rozsądne. Nawet jeżeli praca u rodziców miałaby być tymczasowa. A po za tym w firmie łatwo popaść długi, szczególnie jeżeli firma generalnie przychodzi niewielkie zyski, a długi również się dziedziczy. I chociażby dlatego trzeba trzymać rękę na pulsie.

Odpowiedz
avatar milonka
-4 6

Brak auta,to żaden argument. Wszystko da się zorganizować. A co na starość z rodzicami? Syn zabierze ich do Miasta? Czy załatwi dom opieki? A jaki kompromis zaproponował syn z synową? Z tej opowieści wynika,że jest to chęć postawienia na swoim ze strony młodych, a starzy cóż,poradzą sobie.

Odpowiedz
avatar ziobeermann
0 2

Zjeździłem stopem prawie całą Europę, mieszkałem w różnych, często pięknych miejscach - choćby Fuertaventura na wyspach kanaryjskich. Mógłbym tam mieszkać do dzisiaj, ale wróciłem do domu rodzinnego i zawodowo tyram w fabryce montując lodówki. Mam duży dom, w którym mieszkają moja mama i dziadkowie. Mama nie daje sobie sama rady ze starzejącymi się dziadkami. No i porzuciłem zwiedzanie świata, życie na rajskiej wyspie, żeby zająć się domem i rodziną. Co miałem zrobić? zostawić ich samym sobie? Ale do dzisiaj nie wiem, czy dobrą decyzję podjąłem.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

nie rozumiem tego patriotyzmu lokalnego wiocha zabita dechami zero sklepu, dojazdu gdziekolwiek bezrobocie, brak perspektyw ale siedz tam uparcie, bo to "ojcowizna"

Odpowiedz
Udostępnij