Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O naszym wspaniałym szkolnictwie. Czytając jedną z waszych historii postanowiłam podzielić się…

O naszym wspaniałym szkolnictwie.
Czytając jedną z waszych historii postanowiłam podzielić się swoją.
Otóż córka mojej przyjaciółki lat wówczas 11 miała znaczne problemy z nauką.
Za każdy sprawdzian dostawała dwóje albo jedynki nie ważne ile czasu poświęciła na naukę.
Przyjaciółka chodziła do szkoły, aby wyjaśnić tą sytuację.
Nie tylko nauczyciele, ale i sama o zgrozo dyrektorka były... delikatnie mówiąc mało uprzejme.
Odsyłały ją z kwitkiem tłumacząc się brakiem czasu.
Innym razem radziły bardziej przypilnować dziecko.
Tak też robiła, pomagała małej odrabiać lekcję i wkuwać na sprawdziany.Wszystko na nic z zadań tróje czwórki może i były ale ze sprawdzianów wciąż jedyny i dwóje.
Ponowne wizyty w szkole i ciągle nic.Radziłyśmy jej z koleżankami aby zgłosiła problem , ale przyjaciółka niestety zbyt spokojna by kłócić się o swoje.
Wspólnie z mężem stwierdzili... "Przenosimy Kaśkę do innej szkoły".
Dziś mała jest jedną z najlepszych uczennic zupełnie inna dziewczynką ma 12 lat. Dziś mówi że nauczyciele w poprzedniej szkole powtarzali jej że jest do niczego i że ma nawet się nie wysilać na sprawdzianie bo i tak oceniana jest na tyle na ile ją stać.
Rodzice Kaśki coś mówili o skardze na poprzednia szkołę, tylko czy nie za późno?

by Fachowiec83
Dodaj nowy komentarz
avatar Fachowiec83
3 7

Młoda była zastraszana przez nauczycieli do tego stopnia że nie miała odwagi mówić rodzicom o tym jak jest traktowana.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
9 11

Skarga do kuratorium będzie dalej zasadna, zwłaszcza, że teraz rodzice dziewczynki mają czarno na białym, jakie ich corka osiąga wyniki po zmianie szkoły.

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
4 16

Pisowska reforma jakkolwiek nieco przywraca przedbuzkowy porządek rzeczy, nie skupia się na najważniejszym - mianowicie na oddzieleniu wiedzy od emocji. Ocena w Polsce stanowi zespół pewnych wypadkowych na który w jakimś procencie składa się wiedza, zaś inne składowe to klucz oceniania, kompetencje nauczyciela, indywidualne sympatie i antypatie, przyjęta skala punktacji, wreszcie zły lub dobry dzień pedagoga, ileż to razy jakaś wredna prukwa wyżywa się na klasie tylko dlatego że nie zaspokaja jej mąż/lesbijska partnerka. Zobaczcie że na przykład w szachach reguły są jasne, wiadomo że skoczek może tylko poruszać się w kształcie literki L a laufer po skosie. A w szkole co placówka albo co klasa to inne zasady. W jednej nie przyniesiesz zeszytu (który notabene pełni tylko funkcję pomocniczą żebyś miał notatki pod ręką) to dostajesz pałę a w drugiej tylko minusika. W jednej szkole tak zwany numer chroniony chroni przed wzięciem do tablicy a w drugiej tylko przed dostaniem lufy czyli np już -2 możesz dostać. No i skutek jest taki że np. w Konieczkowej za to samo opanowane kwantum wiedzy masz 3 a w Bliziance -5 pomimo że uczeń z Konieczkowej wie więcej, zna kontekst, umie kojarzyć fakty a nie ino wyrył na pamięć. System oceniania został ostatecznie skompromitowany przez Papcia Chmiela kiedy to Tytus zaliczał pracę domową typowo pod oczekiwania nauczyciela - kazał zrobić stolarzowi sanki na czwórkę z minusem i w szkole faktycznie za sanki letnio - zimowe dostał czwórkę z minusem. No cuda i dziwy panie. Także dopóki się całkiem nie wyzwolimy z utrwalonego od czasów pruskich systemu to chyba nie ma innego wyjścia jak kodować wszystko co piszą na sprawdzianach i żeby np. prace pisane w Ustrzykach Dolnych sprawdzała komisja w Jastrzębiej Górze żeby odpadły jakiekolwiek czynniki pozanaukowe.

Odpowiedz
avatar katem
2 6

@Drill_Sergeant: Jak zwykle masz rację.Chyba jedynym rozwiązaniem jest anonimowe sprawdzanie wszelkich sprawdzianów - nauczyciel nie wie, kogo ocenia (sprawdzianów nie ocenia, oczywiście, prowadzący nauczyciel). Podejrzewam, że jednak nie jest to możliwe do wprowadzenia, bo rodziłoby zbyt duże koszty. A koszty te zwykle są ważniejsze od dzieci. W szkole najmniej ważne są dzieci.

Odpowiedz
avatar doktorek
0 4

@Drill_Sergeant: Nie ze wszystkim masz rację. Owszem czynnik emocjonalny też odgrywa rolę przy ocenianiu, bo człowiek to nie maszyna. Niemniej kiedy oceniamy zadania matematyczne wpływ czynnika emocjonalnego jest najmniejszy, bo to nauka ścisła i tu nie dyskutuje się z wynikami i poprawnym zapisem procedur matematycznych. Czasami podoba Ci się jakaś rzecz w sklepie, a już Twojemu partnerowi nie, a Ty oczekujesz, że setki tysięcy nauczycieli w Polsce oceni tak samo te elementy wiedzy, które nie są wymierne. Poeta pisze wiersz. Malarz maluje obraz. Aktor gra rolę. Jednym się podoba innym nie. Podobnie gdy ocenia się polot piszącego wypracowanie, artyzm prezentacji, wyczerpanie tematu, estetykę pracy, zaangażowanie w pracę grupową, czy indywidualną trudno o jednoznaczne oceny różnych nauczycieli. Nic tu nie zmieni ocenianie prac przez komisję z innego końca Polski, bo i tak będzie wiele sytuacji, że różne komisje nie ocenią tej samej pracy dokładnie tak samo. Nie da się zrobić tak, by każdy uczeń, w każdej szkole, z każdego zagadnienia miał tyle samo ocen, więc i to czy szkoła decyduje się na praktyki typu numerek chroniony, czy nie, nie wpływa zasadniczo na końcową ocenę ucznia. I jeszcze jedno. Na pewnym etapie kształcenia, a na niektórych przedmiotach (lub choćby tylko przy pewnych zagadnieniach) i później zeszyt to nie tylko zbiór notatek dla ucznia. Jeżeli zależy mi, by uczniowie samodzielnie wykonali w zeszytach dane zadanie na lekcji to nie jest mi wszystko jedno, czy faktycznie je wykonają, czy tylko przepiszą w domu. I znowu. Różni nauczyciele próbują na różne sposoby dotrzeć do ucznia. To, że jeden czegoś wymaga, a inny czegoś innego nie oznacza, że któryś z nich robi coś źle. Ta sama metoda, która świetnie sprawdzała się w jednej klasie, może być do niczego w innej. Nie ma jedynej słusznej drogi w nauczaniu. Tak samo jak w wychowaniu. Ten sam rodzic może jedno dziecko wychować na ideał, a z drugim poniesie sromotną porażkę, choć wobec obu zastosuje te same metody.

Odpowiedz
avatar Rollem
1 3

@doktorek: Tu widzę pewien problem. Niby matematyka to matematyka - liczy się wynik, i ew. poprawność matematyczna sposobu. Niestety, większość nauczycieli jakich znam woli dawać 3 jeśli ktoś rozwiąże wszystko, ale nie rozpisze tego wystarczająco mocno (np. potrafi rozwiązać niezbyt skomplikowane równania czy nierówności w myślach, bez zapisywania kilku linijek tekstu) i podając same prawidłowe wyniki dostaje 3 - osoba, która zrobiła 75% dobrych wyników, ale wszędzie rozpisywała, bo była gorsza w matematyce i nie zrobiłaby tego w myślach dostaje 4. Ot, to tzw. równość. I pewnie takie sytuacje nie dziwią w wielu szkołach, ale zadziwiające jest to, że nawet w większości szkół wysoko położonych w rankingach, w klasach mat-fiz lub mat-fiz-inf, takie sytuacje często się zdarzają.

Odpowiedz
avatar julin685
0 0

@Rollem: Potwierdzam! Na fizyce zdarzyło mi się rozpisać zadanie, pomylić się kilka razy i przepisać ostatnią (poprawną) linijkę od kolegi - zadanie ocenione na maksa. Więc to nie jest tak, że tylko wynik i metoda się liczy.

Odpowiedz
avatar milantos
13 17

Jestem nauczycielką i ta historia nie mieści mi się w głowie. Wszyscy nauczyciele łącznie z dyrektorką przeciwko córce Twoich znajomych... a to niby z jakiego powodu? Po co? Nawet jeśli historia jest prawdziwa, to przecież wystarczyło poprosić o pokazanie któregokolwiek sprawdzianu by się przekonać, czy faktycznie ta jedynka, którą mała dostała, była uzasadniona.

Odpowiedz
avatar Hikikomori
3 5

@milantos: Mój brat miał podobną sytuację, tylko nie z ocenami a uwagami. Raz którejś nauczycielce podpadł i przez 3 lata życia nie miał. Uwagi dostawał nawet jak go w szkole nie było, a inni uczniowie szybko podłapali, że można na niego zrzucać winę i robili to z czystej złośliwości, nawet jak winnym był ktoś z gimnazjum. Oto dwie moje ulubione historie: 1. Na godzinie wychowawczej braciszek dostał opieprz od dyrektorki za przyniesienie świerszczyków do szkoły, dopiero gdy skończyła swój wywód i dała mu się odezwać, dowiedziała się, że dwa dni temu przyznał się do tego inny chłopak(bo konfiskata gazetek), ale z góry założyła, że to on. 2. Jeden chłopak mu ostro dokuczał, a że było to dziecko z problemami to nikt nie reagował. Pewnego dnia ostro przegiął, więc brat wydarł się: "Odczep się grubasie!", za co ten mu złamał rękę (tu brawa dla genialnych rodziców, którzy dziecko, które ma ogromne problemy z agresją, wysyłają na karate). Następnego dnia ogromna awantura w szkole. Mojemu bratu obniżono sprawowanie i kazano przeprosić, a tego drugiego tylko upomnieli. A jeśli chodzi o dziewczynkę z historii, to jest jeszcze jedna możliwość. Mój brat był traktowany w szkole jak szmata, więc nic mu się nie chciało, w zeszycie od matmy przez całą szóstą klasę zapisał półtora strony, z połowy przedmiotów miał zagrożenia, mimo to test szóstoklasisty poszedł mu całkiem nieźle, a od kiedy poszedł do gimnazjum, to jedzie na samych 3 i 4 i serio chce mu się uczyć. I do tej pory nie wiem, czym on tak bardzo podpadł dyrekcji, jednak historia niestety prawdziwa.

Odpowiedz
avatar Malibu
3 3

@Hikikomori: "tu brawa dla genialnych rodziców, którzy dziecko, które ma ogromne problemy z agresją, wysyłają na karate" Geniuszami może nie byli ale karate świetnie pozwala rozładować swoją agresję w kontrolowany sposób, uczy szacunku do partnera i zasad.

Odpowiedz
avatar doktorek
6 8

Nie rozumiem! Sprawdziany są zawsze do wglądu, a matematyka jest nauką ścisłą i prawidłowe odpowiedzi nie zależą od widzi mi się oceniającego. Jeżeli mała pisała sprawdziany na jedynkę to jaką ocenę miał postawić nauczyciel? Natomiast gdyby jedynka była oceną niesprawiedliwą to łatwo było to udowodnić oglądając sprawdzian. Czy rodzice tej dziewczynki tego nie zrobili? Nie interesowało ich co dziewczynka napisała źle, że znowu dostawała jedynkę tylko zakładali, że nauczyciel celowo źle ją oceniał? Jak jej chcieli pomagać nie wiedząc z czym sobie nie radzi?

Odpowiedz
avatar Rollem
-1 3

@doktorek: Nauczyciele lubią oceniać sposób rozwiązania wśród uczniów, niestety. Troszk wyżej pisałem komentarz o tym :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@doktorek: z tego, co pisała autorka, to nauczyciele nie mieli dla niej czasu, więc nie wiadomo, czy je widziała. Jeżeli dostawała pały, chociaż pisała dobrze, to sprawa jest ewidentna. Ale tu mamy jeszcze inną opcję: jeśli dziewczynka była odpytywana przez rodziców i wiedziała wszystko/prawie wszystko, na sprawdzianie nie napisała prawie nic, ale mamie potrafiła odpowiedzieć na wszystkie pytania, to też coś było nie tak.

Odpowiedz
avatar Neaera
1 1

Z tego co rozumiem, młoda dostawała 2 i 1 niezależnie co napisała. Wtedy można zgłosić to do kuratorium, sprawdzą te sprawdziany i wtedy zobaczą czy rzeczywiście była nieprawidłowo oceniana. Jeżeli tak to powiedzą co dalej robić.

Odpowiedz
avatar leon32167
0 0

Sprawdziany sprawdzianami ale mnie zastanawiają te zadania domowe. Rozumiem, że skoro "pomagała małej odrabiać lekcje" to, że np. w przypadku matematyki pomaganie obejmowało również sprawdzenie poprawności obliczeń? Widzę dwie opcje: 1. koleżanka autorki jest bardzo słaba z matematyki skoro nie radzi sobie z zadaniami dla 11 latki, 2. koleżanka autorki jest mało bystra skoro potrzebowała roku, żeby skumać się, że coś jest nie tak gdy jej córka za dobrze odrobione zadanie dostaje 3-4.

Odpowiedz
Udostępnij