Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chciałam, bardzo zwięźle i rzeczowo opisać, jak naprawdę wygląda praca w chyba…

Chciałam, bardzo zwięźle i rzeczowo opisać, jak naprawdę wygląda praca w chyba największej polskiej sieci "księgarń" (cudzysłów celowy, bo jeżeli już wiecie o jakiej sieci mowa to wiecie też, że książki i multimedia wypierają tam powoli rzeczy typu kapcie, majtki i inne czekoladki pierdatki).

1. Poszukiwanie ludzi z pasją.

Tak piszą w swych ogłoszeniach. Sprostuję - poszukują ludzi z pasją, ale z pasją do dźwigania 30+ kilogramowych kontenerów z książkami, grami (które i tak się nie sprzedają i nie ma finalnie co z nimi zrobić) w jedną i w drugą stronę, zależnie jak akurat ktoś sobie zażyczy.

2. Małe szanse na awans, a jeżeli już się uda - niewiele z niego wynika.

Zazwyczaj na stanowiskach kierowniczych (lub przynajmniej wyższych niż szeregowy pracownik) są ludzie, którzy są tam przez zasiedzenie. Nie ma większych szans na to, by trafić na ich miejsce, a jeżeli się to uda - dostajesz więcej stresu, obowiązków, a pieniędzy owszem również więcej, ale... tyle, co na waciki.

3. Najważniejszy jest klient.

Sieć ta głosi publicznie, jak i swoim pracownikom, że najważniejszy jest klient. Na szkoleniach, odprawach i w ogóle w sytuacjach oficjalnych jest to powtarzane w kółko. Prawda jest jednak zupełnie inna. Klient jest ważny tylko wtedy, gdy pracownicy obstawiają okres pojawienia się tajemniczego klienta (premie). Gdy tajemniczy klient przestaje być chwilowo zagrożeniem, klienta się zwyczajnie olewa. I to nie ze złej woli. Wielokrotnie zdarza się, że zwyczajnie nie ma czasu pomóc ludziom, a wierzcie mi, że pracują tam ludzie, którzy zrobili by to z chęcią i z odpowiednią wiedzą. I taki smaczek na koniec: Od przełożonego pracownik często słyszy "Nie zagaduj klientów, czy potrzebują pomocy, mamy za dużo roboty", podczas gdy wcześniej mówił "Zagaduj każdego klienta, który wydaje się szukać czegoś, być zagubiony, wahać się w wyborze, bądź pomocny". Finalnie dostajesz op**rdol, jakąkolwiek opcję wybierzesz.

4. Praca zazwyczaj na 3/4 etatu, za bardzo małe pieniądze. Nie będę tutaj pisać konkretnych kwot. Ledwie ponad tysiąc bez premii. Z premiami można z głodu nie umrzeć, ale premie zdarzają się rzadko.

5. Kilka słów do klientów, którzy uważają, że pracownicy są dla nich niemili, ignorują ich, odchodzą od kas, nie potrafią czegoś zrobić, motają się. Moi drodzy: drugi kasjer ma przykaz odejścia od kasy, gdy kolejka zmniejsza się do 3 osób. Czasem zmienia się tę wersję nawet na 5 osób. Gdy chcesz być miły i obsłużyć kogoś, bo zwyczajnie jesteś przy kasie i to zdaje się być logiczne i naturalne - gdy zostanie to zauważone, drą na ciebie ryje, że nie pracujesz tak, jak powinnaś, że inne rzeczy się same nie zrobią.

Mogłabym tak wymieniać jeszcze dość długo, ale nie widzę potrzeby. Chciałam tylko napisać to, by ewentualni klienci spojrzeli trochę przychylniej i z większą wyrozumiałością na pracowników, którzy popełniają jakiś błąd, spieszą się, nie tryskają radością. To nie jest ich wina. Wywierana jest na nich ogromna presja, a zazwyczaj są to młode osoby, których jest to pierwsza praca. Szkolenia są na naprawdę śmiesznym poziomie - nie da się niczego nauczyć, osoby szkolące nie wiedzą połowy rzeczy o które zapytasz, do większości rzeczy musisz dojść samemu, stąd stres, stąd błędy, stąd pośpiech. Ciągłe audyty, klimat stresów, na zapleczach niektórzy pracownicy nie wyrabiają nerwowo z nadmiaru pracy i zwyczajnie... płaczą. I to nie tylko ci młodzi. Każe się im biegać, dźwigać, uciekać przed klientami gdy trzeba zmienić ekspozycję, a jednocześnie gdy się tymi klientami nie zajmują - dostają burę od kierowników, którzy w większości są chyba z łapanek, albo po znajomości.

Także, proszę was bardzo. Jeżeli na święta wybierzecie się do ostoi kultury, do osławionej sieci zakupić książkę, grę, zabawkę komuś bliskiemu - miejcie trochę wyrozumiałości dla pracowników. Oni naprawdę robią co mogą, czasem robią to, czego nie mogą tak, by nikt nie widział, że pomagają komuś wtedy, kiedy mieli upychać tony badziewia w półki, albo na zaplecze.
Bądźmy ludźmi - to całe podsumowanie.

by HighAlpha
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Mori
12 14

Ta, znam ten ból, tez pracowałam. Ależ było oburzenie, że jak dadzą 2 osoby na zmianę, z których jedna to 45kilogramowa dziewczyna z astmą, to rozładowanie 6 kontenerów potrwa wieki, a nie godzinę jak sobie założyli.

Odpowiedz
avatar Rollem
-1 23

No i gdyby państwo nie kazało nam pracować u tych złych pracodawców to nie musielibyśmy trafiać na tak okropne warunki. Przecież logiczne dla każdego człowieka myślącego z odrobiną dobrej woli dla siebie i minimalnymi chęciami jest to, że pracę złą powinno się zmienić na dobrą - która istnieje, ALE to tylko moja opinia i nie musisz się z nią zgadzać.

Odpowiedz
avatar SirChmiel
4 10

@Rollem: jak musisz dorobić to na drugi plan schodzi to w jakich warunkach, a oprócz tego póki nie spróbujesz, to się nie dowiesz że warunki są do dupy.

Odpowiedz
avatar Rollem
3 3

@SirChmiel: Jak już się dowiesz, że pracodawca łamie prawo pracy lub umowę czy popełnia podobne uczynki wobec pracownika to możesz nie tylko zerwać umowę z jego winy bez ponoszenia konsekwencji tego, ale możesz także dostać odszkodowanie lub doprowadzić do konsekwencji prawnych, które taką osobę powinny wystarczająco zniechęcić do takich działań. No, ale przecież prawo tak bardzo nam nie daje ku temu podstaw.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@Rollem: Pier*zielenie. Jeśli miasto jest niewielkie, to nikt nie pójdzie do żadnego sądu pracy czy gdziekolwiek, bo nowej pracy już nie znajdzie. Zresztą nawet w dużym mieście w konkretnej branży i dzielnicy ploty się roznoszą błyskawicznie. Jak mi się zatrudniła nowa pracownica we Wrocku, to po tygodniu wiedziałam, za co ją zwolnili z poprzedniej pracy, nawet nie wnikając w to w ogóle i co o niej myślą klienci z jej osiedla (u nas takie braki w ludziach, że bierze się każdego bez sprawdzania, a i tak zaraz się wszystko wie). Nie mówiąc o tym, że na takim podkarpaciu czy innym podlasiu się bierze, co jest, a nie przebiera w pracy.

Odpowiedz
avatar tick
-3 9

Księgarnia kupuje książki od wydawnictw z 40 - 60% upustem. Do tego ma prawo do zwrotów po nawet bardzo długim czasie, więc praktycznie niczym nie ryzykuje.

Odpowiedz
avatar Zunrin
1 1

@tick: Kupuje się jak się płaci. Niedawno na szkoleniu z pewnych zawiłości ekonomicznych wykładowca opowiadał jak to jedna z sieci księgarskich (nie wiem czy nie ta sama) dla poprawy swojej płynności po prostu nie płaci dostawcom. Wróć, w zasadzie to płaci. Z rocznym poślizgiem...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Zunrin pewnie chodzi o Matrasa. Oni ostatnio mają takie przeboje

Odpowiedz
avatar timo
4 26

Ale gdzie tu piekielność? Warunki pracy są niezgodne z przepisami? Zgłaszasz do inspekcji pracy. Pracodawca do czegoś Cię zmusza, grozi, zastrasza itp.? Zgłaszasz do prokuratury mobing. Warunki pracy lub płacy zwyczajnie Ci nie odpowiadają? Nie pracujesz u tego pracodawcy. Piekielne jest to, że ludzie godzą się na takie warunki, utwierdzając pracodawców w przekonaniu, że wszystko jest ok. Dopóki będą tacy pracownicy, będą też tacy pracodawcy. Prawda jest taka, że tacy jak Ty psują rynek pracy udowadniając pracodawcom, że do dowolnie złej/ciężkiej/uciążliwej pracy, w której będą źle traktowani, przyjdą ludzie gotowi pracować za najniższe możliwe wynagrodzenia.

Odpowiedz
avatar timo
-2 16

@OchydnaFormaDobra: no i? Podpisali te umowy świadomie, z własnej woli.

Odpowiedz
avatar Saskatchewan
3 5

@timo: Ale tu nie ma żadnego naruszenia prawa pracy. Praca jest kiepska, ale zgodna ze wszystkim.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
3 5

@Saskatchewan: To pozostaje, tylko szukać roboty na lepszych warunkach pracy i płacy. Ostatnio co raz częściej słychać, że brakuje pracowników ( czy prawda- być może znalezienie odpowiedniego pracownika lub odpowiednie oracy dla siebie zależy od kilku warunków) więc jest spora szasa na znalezienie lepszej pracy.

Odpowiedz
avatar SirChmiel
5 7

@timo: na takie warunki godzą się albo ludzie z "nożem na gardle" albo młodzi szukający pierwszej pracy, czyli raczej pracownicy "mało warci". Polityka pewnie zakłada, że jak komuś nie pasuje, to za tydzień przyjdzie ktoś nowy, który jeszcze warunków w jakich będzie pracować nie zna i tak w kółko. Rynek pracy jest psuty przez obie strony i to wcale nie głównie przez pracowników.

Odpowiedz
avatar HighAlpha
4 4

@timo: Ale ja nie pracuję w tym miejscu, także ''Tacy jak ty'' jest trochę... no, bez sensu.

Odpowiedz
avatar Rollem
0 0

@timo: Jeżeli umowa zlecenie przejawia w dużej części aspekty umowy o pracę to masz zgodnie z prawem możliwość dążenia do zmiany tej umowy w umowę o pracę (lub zerwania umowy z zadośćuczynieniem czy nawet konsekwencjami prawnymi dla takiego pracodawcy), więc nawet tu nie ma problemu, i żeby było ciekawiej pracodawca, który stosuje mobbing na osobie zatrudnionej na umowie zlecenie wciąż podlega przepisom o mobbingu w pracy jako pracodawca.

Odpowiedz
avatar MorogToKatolskaSzmata
-4 16

W Polsce są chyba najbardziej ch*owe stosunki pracy w Europie. Folwark, k*rwa mać, folwark! Ale to też wina Polaków, że dają sobie w kaszę dmuchać, głosują na prawicę i nie zawiązują radykalnych związków zawodowych ("Solidarność" to nie związek, ale pier*olona katolska mafia na usługach kapitalistycznej prawackiej partyjki PiS).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 10

@MorogToKatolskaSzmata: PiS nie jest partią kapitalistyczną. To twór narodowo - socjalistyczny, zdecydowanie wrogi prywatnemu biznesowi.

Odpowiedz
avatar MorogToKatolskaSzmata
1 5

@Bestatter: PiS nazistowski? Bez przesady. To bardziej faszyzm w stylu generała Franco albo Pinocheta, czyli katolicki fanatyzm + raczej nieograniczony kapitalizm (z wyjątkiem paru gałęzi, na których panuje interwencjonizm).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@MorogToKatolskaSzmata: Nie nazistowski. Narodowo - socjalistyczny, w rozumieniu podnoszonych przez nich, skrajnie wypaczonych rzecz jasna wartości narodowych oraz socjalizmu gospodarczego, polegającego na skrajnie daleko idącym fiskaliźmie z jednej strony, zaś rozdawnictwa z drugiej. Dodaj do tego nacjonalizację gospodarki -> vide banki i mamy taki a nie inny pasztet.

Odpowiedz
avatar MorogToKatolskaSzmata
0 2

@Bestatter: Najlepszym rozwiązaniem byłby anarchosyndykalizm.

Odpowiedz
avatar Grzesiu
1 1

@MorogToKatolskaSzmata: Hurra! Niech żyje socojalizm! Fabryki dla ludu! Precz z wyzyskującym kapitalizmem!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Podejrzewam jaka to ksiegarnianie. I również w niej pracowałam. Powiem krótko, nawet jeśli to zgłosisz wyżej, to nic z tym nie zrobią. Jeśli ktoś chce wiedzieć więcej, mogę opisać na pw ;)

Odpowiedz
avatar ElleS
5 5

Ja tam się akurat cieszę jak nikt w sklepie do mnie nie podchodzi i nie pyta czy pomóc - to okropnie denerwujące, jak będę potrzebować pomocy to zapytam sama.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@ElleS: dokladnie. szczegolnie denerwuja mnie kobiety w perfumeriach typu Douglass i Sephora, raz poszlam cos sprawdzic obskoczyly mnie 3 w odstepach polminutowych, 4tej powiedzialam dobitniej, ze nie zycze sobie osaczania i nagabywania. to zaczal za mna lazic ochroniarz i zagladac przez ramie. a panie komentowaly ze jestem nienormalna

Odpowiedz
avatar HighAlpha
0 0

@ElleS: Ja się nawet zgadzam, ale ci pracownicy nie mają wyboru, właśnie ze względu na to że po pierwsze do ich obowiązków należy obsługa klienta (czyli też pytanie o to, czy pomóc, czy czegoś konkretnego się szuka, czy doradzić), a po drugie na to, że każdy klient jest traktowany jako potencjalny Tajemniczy Klient. A jak się takiego TK oleje, nie zaczepi samemu, to się nie dostaje premii a do tego jest ochrzan od szefostwa, bo w ankiecie osoba badająca obsługę opisuje, który pracownik co zrobił bądź czego właśnie nie zrobił. Także... no tak to wygląda.

Odpowiedz
avatar poprostumort
1 1

Niestety, problemem u nas (a właściwie w nas) jest to, że nie walczymy o swoje. Ludzie są dymani na stawkach, czasie pracy i przysługujących im prawach - prawie nigdy nic z tym nie robią (poza narzekaniem, w końcu to sport narodowy). Pracowałem w Carrefourze - praca przez agencje, umowa zlecenie, stawka godzinowa 9zł brutto. Niby elastyczny czas pracy - w praktyce czasami kończyło się zmianę o 23 a następnego dnia na 6 rano. Słowem - książkowy przykład typowej gównoroboty. Pracowałem tam jakieś 5 lat temu. Wiecie, że dalej pracuje część starej załogi? Warunki wcale się nie polepszyły.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

Nom, moi znajomi też stamtąd zwiali w te pędy. Sama unikam kupowania w tej sieci jak mogę, bo nie trawię takiego traktowania pracowników i dostawców. A poza tym polecam się zatrudnic w zwykłym markecie, charówa może i podobna, ale zarobisz więcej.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

sklep na E czy na M?

Odpowiedz
avatar HighAlpha
1 1

@bazienka: Na E.

Odpowiedz
avatar maverick777md
-1 1

Napiszę tak: po ostatniej wizycie w tym przybytku od razu przypomniał mi się Empik. Osobiscie uważam, że ta sieć księgarni sama sobie strzela w stopę poprzez podejście do klientów pozwalające im na totalną samowolkę. Odkąd pamiętam we wszystkich empikach widuję tłumy ludzi czytających książki. Co w tym dziwnego? Otóż zdaje się, że właściciele Empiku nie do końca widzą różnicę między księgarną a czytelnią, czy też biblioteką… Przed kilkoma dniami przepatrując dział z komiksami musiałem czekać, aż pewien osobnik skończy czytać najnowszy numer Batmana bym mógł go nabyć – komiks, za który zapłaciłem prawie 100 złotych, przeczytałem raz i również odłożyłem na półkę – ale u siebie w domu. Pozwalając na czytanie całości utworów sprzedawcy tracą po kilkakroć. Dlaczego? To nie chodzi o to, że wspomniany wcześniej osobnik zamiast kupić, czy też iść po książkę czy też komiks do biblioteki (która również kupiłaby choć jeden egzemplarz) zaspokoi swe potrzeby nie płacąc, ale również niszczy książkę oraz deprecjonuje jej wartość. W jaki sposób? Otóż sam po takim spotkaniu zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby po prostu przeczytać komiksu na miejscu. Zaś co do niszczenia książek – niektóre z tych wystawionych w Empiku noszą ślady wielokrotnego używania… I z tego powodu wielokrotnie rezygnowałem z zakupu. Aha – na książki i komiksy wydaję 500-800 złotych miesięcznie – niby nie jest to wielka kwota, ale stała. I coraz częściej robię zakupy właśnie w Matrasie, gdzie wybór jest jak mi się wydaje mniejszy, ale nie służy on jako odpowiednik biblioteki

Odpowiedz
Udostępnij