Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sporo podróżuje autobusami, jako iż studiuję w jednym, a pracuję w drugim…

Sporo podróżuje autobusami, jako iż studiuję w jednym, a pracuję w drugim mieście. Chciałabym zwrócić uwagę na pewien typ podróżnych, których niestety spotykam każdego tygodnia, czasem więcej niż raz, zaś w okresie okołoświątecznym - po prostu ciągle.
Jest to typ "ja mogę stać".
Autobus często jest dość szybko zapełniony, wszystkie miejsca siedzące zajęte. Przepisy mówią, że kierowca nie może przewozić ludzi "na stojąco", bo jest to niebezpieczne, więc kiedy ktoś się o taką opcje dopytuje, siłą rzeczy się nie zgadza. Część osób zdaje się to rozumieć, ale przecież "typ" nie może się z tym tak łatwo pogodzić.
Padają argumenty "pan ma napisane na autobusie 10 miejsc stojących!" - ano ma, niemniej autobus oklejany był zanim przepisy się zmieniły i na autobusie jest napisane również "bilety już za 1zł!", ale to nie znaczy, że każdemu taki się trafi*. Awantura (bo w końcu tym się kończy) nie wnosi niczego (bo kierowca się i tak nie zgodzi) oprócz opóźnienia wyjazdu i poirytowania wszystkich słuchających.
Mimo to "typ" tłumaczy dalej, że "jak coś mi się stanie, to biorę za to odpowiedzialność". Niby zgoda, ale człowieku, nie tylko tobie może się coś stać! Jeśli przy gwałtownym hamowaniu przewrócisz się na podłogę i złamiesz kark, to faktycznie - twoja sprawa. Ale jeśli przewrócisz się na mnie i mnie złamiesz kark, to co mi po twojej odpowiedzialności i szlachetności? Zrozum typie "ja mogę stać", że NIE możesz**!
Ja rozumiem, że ludzie mogą nie mieć czasu przyjść te 10 minut wcześniej, by stanąć w kolejce, albo może nie mają dostępu do internetu, żeby kupić bilet on-line. Wiem, jakie to irytujące nie móc wejść do autobusu, który jedzie do domu, tylko czekać aż 15 minut (!) na następny (z taką częstotliwością jeżdżą)***. Byłam wielokrotnie w takiej sytuacji, np. kończąc wcześniej/później zajęcia lub pracę. Ale słysząc od kierowcy, że "nie mam miejsc"****, po prostu szłam sobie do kiosku po kawę i czekałam 15 minut na następny transport, zamiast opóźniać wyjazd i wkurzać się na cały świat.
Ja rozumiem, że przepisy są "beznadziejne", "idiotyczne", "niepotrzebne", jak zwał tak zwał - ale takie już są. Kierowca może stracić pracę albo ponieść karę finansową za ich nieprzestrzeganie, więc nie będzie ponosił takiej ofiary, tylko dlatego, że jakiś "typ" się na niego wydrze.
Więc, drogi "typie", nie krzycz, nie wymuszaj, pogódź się z rzeczywistością, albo przesiądź na pociągi - w nich można i siedzieć, i stać, a nawet leżeć.


* w przypływie szczęścia można taki bilet kupić on-line, ale są one limitowane.
** zaraz podniosą się głosy, że w autobusach miejskich ludzie stoją i trzymają się uchwytów, więc przypominam, iż w miejski autobus jedzie z maksymalną prędkością 50 km/h wg przepisów, natomiast na autostradzie przemieszcza się z prędkością do 100 km/h, więc siła odrzucenia przy hamowaniu jest znacząco większa. W razie wątpliwości proszę pytać kogoś obeznanego w prawach fizyki...
*** zapewne część osób orzeknie, że te 15 minut różnicy to dla kogoś być albo nie być, bo ma przesiadkę na kolejny transport itd., ale czy mając wiedzę o tak ścisłym harmonogramie nie powinien się zabezpieczyć np. kupując bilet dzień wcześniej? Opóźnienie (nawet półtoragodzinne!) czasem wynika z korków, więc kwadrans różnicy przy takim poślizgu jest niemal niezauważalny. Osobiście mam w zanadrzu alternatywne połączenia, gdyż niejednokrotnie zdarzało mi się nie zdążyć na przesiadkę i to nie z winy czy złej woli kierowcy. Trochę wyobraźni po prostu trzeba mieć, bo wszystko się może zdarzyć.
**** kierowca niestety nie może odjechać natychmiast po zapełnieniu autobusu, bo ma grafik, którego musi się trzymać i stoi do godziny odjazdu na swoim stanowisku.

podróże transport ludzie

by marysienka84
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
12 24

Ludzie, zlitujcie się z tymi gwiazdkami, przecież tego się nie da normalnie czytać, jak co kilka zdań trzeba scrollować na dół historii a potem wracać i szukać miejsca, w którym się skończyło czytać... Jak coś chcecie wtrącić to do tego służy nawias...

Odpowiedz
avatar Saskatchewan
-5 21

@Lubella: To się nazywa przypisy dolne. Wyobrażam sobie jak musisz cierpieć, gdy czytasz literaturę naukową.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Przypisy występują nie tylko w literaturze naukowej, w pięknej także. Czytam ją z reguły w formie drukowanej, a tam znajdują się na dole strony. Więc nie, nie cierpię czytając przypisy, ale gdy służą one przetłumaczeniu cytatu, wskazaniu źródła lub rozwinięciu tematu. Jeśli natomiast ktoś chce coś wtrącić, to stosowniejsze jest użycie nawiasu.

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
13 19

Kiedy te przepisy weszły w życie? Gwiazdki są naprawdę wkurzajace

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@Czarnechmury: jakoś rok, rok z kawałkiem temu. Kierowcy busów/PKS-ów bardzo tego pilnują.

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
-2 4

@tysenna: rok temu jeszcze były teksty, że tyle ile w dowodzie bierze. Wnioskuję z wypowiedzi autorki, że tego przepisu juz nie ma. W Krakowie średnio pilnują, bo co jadę to bus ma stojących. I nie tylko te na mojej trasie, widze na przystankach, że ludzie wchodzą do pełnych i stoją.

Odpowiedz
avatar Carima
3 5

@tysenna: A to ciekawe, bo ja dalej jeżdżę PKS-ami zawalonymi ludźmi pod sam sufit, siedzących stojących, leżących i lewitujących... Żadnej zmiany nie zauważyłam od 3 lat.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Czarnechmury: @Carima: na szybko w telefonie znalazłam informację, że zmiana weszła w zycie 18 maja 2015. Ja z Krakowa często jadę w różne strony i na stojąco nie wpuszczają.

Odpowiedz
avatar Carima
0 0

@tysenna: Może w kujawsko-pomorskim nie działa, bo przynajmniej raz na 2 tyg robię trasy 70km i zawsze ktoś stoi, a czasem tłumy nieziemskie.

Odpowiedz
avatar Windowlicker
14 20

Gwiazdki są spoko. U Pratchetta, niekoniecznie tu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2016 o 20:53

avatar glan
16 18

Piekielne jest to, że nikt naklejki o miejscach stojących nie zdjął. Przecież to chwila.

Odpowiedz
avatar timo
3 13

"miejski autobus jedzie z maksymalną prędkością 50 km/h wg przepisów" - mogę wiedzieć, jakie to przepisy? Bo w ustawie Prawo o ruchu drogowym takich nie ma "natomiast na autostradzie przemieszcza się z prędkością do 100 km/h, więc siła odrzucenia przy hamowaniu jest znacząco większa" - nie jest. Przyspieszenie niezamocowanego obiektu w pojeździe jest (w przybliżeniu) takie samo, jak opóźnienie wynikające z hamowania. Nie ma to nic wspólnego z prędkością. "W razie wątpliwości proszę pytać kogoś obeznanego w prawach fizyki..." - no właśnie, popytaj.

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

@timo: "Przyspieszenie niezamocowanego obiektu w pojeździe jest (w przybliżeniu) takie samo, jak opóźnienie wynikające z hamowania. Nie ma to nic wspólnego z prędkością." W dodatku na autostradzie prawdopodobieństwo wystąpienia konieczności awaryjnego hamowania jest znacznie mniejsze niż w mieście.

Odpowiedz
avatar katzschen
-2 2

Chyba chodzi o to, że w mieście maksymalna dopuszczalna prędkość to 50 km (wiadomo że jak w obrębie miasta jest trasa szybkiego ruchu to może tam być większy limit, ale autobusy częściej "zwykłymi" drogami jeżdżą).

Odpowiedz
avatar mskps
0 2

No może to te przepisy co mówią, że maksymalna dopuszczalna prędkość w terenie zabudowanym to 50 km/h o ile znak nie mówi inaczej?

Odpowiedz
avatar timo
2 4

@mskps, @katzschen: czyli mówią co innego, niż napisała autorka. Po pierwsze autobusy jeżdżą też nocą, kiedy obowiązuje 60 km/h. Po drugi wiele linii, szczególnie przyspieszonych i pospiesznych, jeździ ulicami, na których dopuszczalna jest wyższa prędkość. Nawet w Warszawie jest kilka linii, gdzie rozkładowo autobus jedzie około 70 km/h. Poza tym typ autobusu potocznie zwany miejskim obsługuje też często linie podmiejskie, a więc porusza się poza terenem zabudowanym.

Odpowiedz
avatar Polio
1 5

Jeździłem latami busem. Zawsze można było stać. Kierowca odmawiał brania podróżnych tylko kiedy nie było miejsc stojących. Inni pewnie jeździli jeszcze dłużej. Nie dziwię się, że w tego typu uszczęśliwiające na siłę przepisy budzą w ludziach niezrozumienie i opór.

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
3 3

"Jak coś mi się stanie, to biorę za to odpowiedzialność" – już widzę, jak w razie wypadku pasażer mówi "Nie, dziękuję, ja nie chcę odszkodowania, bo wziąłem na siebie odpowiedzialność"…

Odpowiedz
avatar tick
4 6

Ja myślę, że nadużywanie pewnych konstrukcji zdaniowych zaczerpniętych z języka angielskiego jest dość irytujące. Poza tym, ja uważam, że taka konstrukcja w języku polskim wygląda nienaturalnie, ale cóż, ja mogę się mylić... ;)

Odpowiedz
avatar obserwator
-2 2

I to by była prawdziwa wolność! Robić coś na własną odpowiedzialność. Wolność to nie samowola, to właśnie samodzielne odpowiadanie za swoje czyny. Jak na razie to mamy niewolę - zamiast więziennych krat jest gąszcz przepisów. Czy wiecie, że właśnie w Polsce powstaje najwięcej ustaw w jednostce czasu?

Odpowiedz
Udostępnij