Matka moja uczy w podstawówce.
Ostatnio zabrakło jej czasu, aby ułożyć swoim dzieciom sprawdzianik, tym bardziej że podręcznik się zmienił, więc zeszłoroczne sprawdzianiki nieco się zdezaktualizowały. Postanowiła więc skorzystać z hojności i dobrodziejstwa wydawnictwa od nowych podręczników i zwyczajnie wydrukować sobie gotowy sprawdzianik przez owo wydawnictwo ułożony i do podręcznika dopasowany.
Ledwie drukarka wypluła pierwszą kartkę, mamie przypomniał się dowcip o zadaniu matematycznym z drwalem (
http://demotywatory.pl/4453966/Bo-mniej-inteligentnym-spoleczenstwem-latwiej-manipulowac), który niegdyś wydrukowała i powiesiła w pokoju nauczycielskim ku uciecze koleżanek i kolegów. Na sprawdzianiku nie było drwala, było za to oklepane zadanie z mikroskopem, jednak w nieco unowocześnionej wersji.
Odkąd matka uczy, każdy rocznik zapoznaje się z budową mikroskopu. Owo zapoznanie docelowo ma się w pamięci utrwalić, więc rok w rok matka rzuca sprawdziany z zadaniem z mikroskopem. Gdy zaczynała uczyć, na kartce znajdował się rysunek mikroskopu, strzałki wskazujące poszczególne jego części i dobitnie sugerujące dzieciom, że owe części trzeba podpisać, a później wpisać w luki w tekście opisującym, do czego części mikroskopu służą. Po jakimś czasie w zadaniu pojawiła się rameczka ze stosownymi pojęciami, aby dzieci tylko je sobie przypasowały gdzie należy. W tym roku również pojawił się mikroskop, za strzałeczkami, ale przy każdej strzałeczce znajdowała się cyferka. Pod spodem widniał tekst w rodzaju: "Ostrość regulujemy..." i krateczka.
Jedna.
Na wpisanie cyferki.
Więc jakby ktoś spytał, czy przypadkiem kolejne pokolenia nie mają uboższego zasobu słownictwa, to nie jest to pytanie od czapy.
Następny sprawdzianik mama ułoży sama.
Dlaczego nadużywasz zdrobnień?
OdpowiedzJa zauważyłam jedno. W podrecznikach są zadania typu "2+2", na sprawdzianach "2+3-3" a na testach kończących szkołe "Zosia ma dwa banany, kilogtam gruszek kosztuje 7.30 oblicz odległośc z Warszawy do Moskwy".
Odpowiedz@KIuska: Aż mi się studia przypomniały. Z laborek, ćwiczeń, projektów wszysycy same 4.0 i 5.0. Przychodziła sesja, egzaminy i nagle połowa roku 2.0. Człowiek czasami nie wiedział czy na dobry egzamin poszedł.
Odpowiedz@KIuska: może jestem stara, ale ja podniosłam wrażenie, że było dokładnie odwrotnie. Na lekcjach mindfuck i kwadratura koła, na maturze/teście gimnazjalnym "pokoloruj drwala". Na studiach za to faktycznie egzaminy dawały w kość tym, którzy nie przewidzieli, że wykłady to tylko "lista zagadnień".
OdpowiedzW kolejnej wersji będą rysunki: mikroskopu, odkurzacza i koparki i polecenie: "znajdź mikroskop".
OdpowiedzUczę teraz swoje dziecko czytać i jestem załamana formą i treścią dzisiejszych książek do nauki czytania. W końcu po męczących próbach, zniecheceni (i ky i córka) znaleźliśmy w antykwariacie książkę z 1988 roku, z której mąż się w dzieciństwie uczył i nagle stał się cud - dzieciak opanował podstawy czytania w dwa tygodnie. Już sie zabiera za "poważniejsze" tytuły.
Odpowiedz@menevagoriel: Może to tylko sentyment ale radzę skożystać ze starego elementarza p. Falskiego :)
Odpowiedz@Rak77: Oj tak. Oj tak. Wróć do elementarza.
Odpowiedz@Rak77: Raku, walisz okrutne błędy w swoich komentarzach.
Odpowiedz@Rak77: Ja ci radzę skoRZystać ze słownika.
Odpowiedz@menevagoriel: Podstawy czytania w dwa tygodnie.Geniusz normalnie.T ak z ciekawości zapytam, co twoim zdaniem oznacza pojęcie "podstawy czytania"?Druga rzecz, kto to jest "ky"?Na koniec zapytam (taki ciekawski jestem) jakież to są te poważniejsze tytuły.Wiem że napisałaś to w cudzysłowie, ale tak z czystej ciekawości pytam
Odpowiedz@cracoff: W dwa tygodnie nauczyłam się rozróżniać litery i składać je w słowa, więc jest to możliwe. Może nie czytałam cicho i szybko, ale potrafiłam już sama przeczytać książki przeznaczone dla pięciolatków o przygodach Bolka i Lolka albo komiksy z kaczorem Donaldem, a idąc do zerówki w wieku sześciu lat nie miałam już żadnych problemów z czytaniem. Nie trzeba być geniuszem, żeby szybko nauczyć się czytać. ;)
Odpowiedz@cracoff: podstawy czytania to tzw. "dukanie" - dziecko powoli łączy litery w wyrazy, a wyrazy w zdania. Nie potrzebuje przy tym pomocy rodzica. "Poważniejsze tytuły" w jej przypadku to wierszyki, krótkie opowiadania czy bajki w stylu "Psie smuteczki", które juz powoli czyta sama. Chodziło mi o to, że nie ogranicza się do xzytanek skierowanych na konkretną literę, tylko po prostu zaczyna czytać.
Odpowiedz@Rak77: mamy książkę "Mam 6 lat" i naprawdę mogę ją polecić. Nauka zaczyna się od prostych wyrazów - mama, tata, dom. Pokazuje jak dzielić na sylaby, zdania są krótkie, aby dziecko mogło utrzymać je w pamięci w trakcie składania nastepnego słowa. Pojawiają się tylko litery już poznane. Na końcu są już dłuższe czytanki.
Odpowiedz@cracoff: Geniuszem nie jestem a też czytać nauczyłam się bardzo szybko w wieku 6 lat. Co ciekawe, uczyłam się tego w domu, z podręczników starszego brata. Bratu w szkole dużo wolniej nauka poszła. Ale to może kwestia nastawienia.
OdpowiedzJa tam narysować mikroskop, narysuję, z prostym schematem (oczywiście taki optyczny) wiem jak jest zbudowany. Ale nazw takich dupereli to już pewnie pół roku po nauce nie pamiętałam, pomijając takie oczywistości jak okular, lusterko/światło i jakaś soczewa pewnie do powiększania. Chyba lepiej wiedzieć, co jest czym niż pamiętać jak się nazywa i mózg zaśmiecać. Zasada ZZZ - zakuj, zdaj, zapomnij.
Odpowiedz@Carima: W podstawówce dziecko powinno opanować podstawy do dalszego uczenia się. Więc zasada ZZZ raczej nie powinna mieć tu miejsca. Na to ewentualnie przyjdzie czas w późniejszych etapach uczenia.
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: Tylko tego się nie da pamiętać dłużej, nawet w podstawówce. Chyba, że ta budowa byłaby powtarzana przynajmniej raz w miesiącu przez dłuższy okres czasu.
Odpowiedz@Carima: Wątpię, żeby w podstawówce uczyli się czegoś więcej niż wspomniana soczewka, okular i tym podobne. Chodzi o pewna orientację w temacie - akurat wiadomości w podstawówce są tak podstawowe, że każdy jednak powinien je posiadać. ;) Np. co to jest fotosynteza i że potrzebne jest do niej światło. Ale już nie dokładny chemiczny proces. ;) To w gimnazjum zaczynały się dziwne rzeczy, których już się nie pamięta, bo wtedy były jedynie sposobem na rozwój pamięci.
OdpowiedzTo co mrozi krew w moich żyłach to podstawa programowa dla klas 4-6, matematyka: Pkt. 6 Uczeń: (...) 3)rozwiązuje równania pierwszego stopnia z jedną niewiadomą występującą po jednej stronie równania poprzez zgadywanie (...) Mi tam zawsze tłumaczyli że na matematyce nie ma zgadywania.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 grudnia 2016 o 5:44
@mim: Może chodzi o to, że ciężko nazwać obliczeniami taki przykład: 3+x = 4 ? Jak dla mnie ta cała geometria i stereometria to sztuka zgadywania, bo nie ma teorii, rysunki to tylko są pomocnicze i nie obrazują stanu rzeczywistego, a potem przychodzą zadania i: "dobra, ale skąd to wiemy?" "no przecież z rysunku widać!". Aha.
Odpowiedz@burninfire: 4-6 klasa ma już pojęcie ułamka zwykłego, dziesiętnego i procent, więc bardziej chodzi o równania typu: 50%*x+3/4*(50%*x)+1=x (równanie ułożone do jednego ze sztandarowych zadań z treścią dla klas 4-6 o treści: Ala jechała pociągiem, pół czasu spała, 3/4 pozostałego czasu czytała książkę, a ostatnią pozostałą godzinę patrzyła przez okno. Ile czasu Ala jechała pociągiem?). Ja nie wyobrażam sobie rozwiązania tego zadania inaczej, niż układając równanie (zresztą, równania nawet przy najprostszym zadaniu z treścią to - w mojej opinii - norma) Rysunek w geometrii ma pomóc z wyobrażeniem, jakie zależności występują w danym przypadku tzn. czy masz do czynienia z trójkątami podobnymi, zależnościami dla kątów opartych na tym samym łuku, czy kwadrat jest wpisany w koło czy opisany na kole itd. Taka "mapa" do treści zadania. Geometria (zarówno algebraiczna jak i wykreślna) to nie sztuka zgadywania, tylko logicznego myślenia przyczynowo-skutkowego. W matematyce nie ma zgadywania. Nigdy. I tak, nawet obliczenia 3+x=4 to równanie. Jeśli występuje niewiadoma "x", "y" czy oznaczona inaczej, to mamy do czynienia z równaniem. W podręcznikach są kwadraciki, w które trzeba wpisać wartość, ale nie można zastąpić kwadracika znakiem "x", nazwać go niewiadomą, przez co całości - równaniem. I przypominam, to ma wiedzieć dziecko na koniec 6 klasy. Mam wrażenie, że twórcom podstawy programowej brakuje wiary w umiejętności dzieci.
Odpowiedz@mim: A nie chodzi przypadkiem o szacowanie? Trochę rzeczywiście to dziwnie sformułowane, ale czasem natrafiało się w podręczniku na jakieś równania, w których bez wykonywania obliczeń trzeba było mniej więcej oszacować wynik. W stylu: czy 49+501+439 to więcej, mniej czy tyle samo co 1000? Chodziło chyba o to, żeby nie wykonywać zawsze mozolnych obliczeń, gdy nie jest to konieczne.
Odpowiedz@burninfire: Ale to nie jest zgadywanie. To obliczenie, że skoro 4-3=1 to x=1
OdpowiedzRzadko się czepiam, ale w ramach ćwiczeń z poszerzania zasobu słownictwa, proponuję by autor znalazł przynajmniej 3 synonimy słowa "sprawdzianik". Historia piekielna, poziom nauczania leci w dół. Plusa nie ma tylko za te zdrobnienia, bo oczy bolą.
Odpowiedz@Axisss: To prawda, skąd w ogóle taka forma? Sprawdzian, klasówka, test - ale "sprawdzianik"?! :o
OdpowiedzA według mnie dużo zależy od tego, z jakiego wydawnictwa są podręczniki. I czy nauczyciel korzysta z gotowych sprawdzianów z tego wydawnictwa, czy sam układa testy. Bo większość idzie na łatwiznę i drukuje "gotowce" . A test można ułożyć w takie sposób, żeby dziecko wykazało się swoją wiedzą, nie tylko teoretyczną Ale i praktyczna. Nikt nie każe sprawdzać nauczycielowi wiedzy uczniów przez gotowe sprawdziany. To nauczyciel decyduje w jaki sposób i na jakim poziomie sprawdza wiedzę uczniów
Odpowiedzrameczka, sprawdzianik, cyferka... ale słodziutko
Odpowiedzwtorny analfabetyzm w tym pokoleniu rosnie, az sie wlos na glowie jezy
Odpowiedz