To moja pierwsza historia- nie gryźcie ;) Dla was to może mało piekielne, ale mi krwi (i zdrowia) napsuło.
Słowem wstępu: Chodzę do gimnazjum. Do której klasy, nieistotne. Grunt, że oczekiwałam od moich rówieśników minimum szacunku do innych i świadomości,że nie jest się pępkiem świata. Oj, ja naiwna.
Mam ci ja koleżankę. Nazwijmy ją A. Ajfonik, superstary, spódniczki. Stroju na WF nie nosi, więc i nie ćwiczy- po co? Ona się nie może spocić! Oceny dość słabe, kolegów praktycznie brak po kilku akcjach. Ale w końcu trzeba coś poprawić. Więc nauczycielka prosi mnie o zostanie po lekcji. Szybki rachunek sumienia w myślach-jestem czysta, mogę zostać. Wreszcie koniec, wolność... nie dla mnie. [P]ani ma do mnie prośbę
[P]: Sakura, mogłabyś wytłumaczyć A (gadka szmatka o tym, co było na kartkówce)
Mój umysł mówi "zapomnij", moje usta, ze względu na szansę zarobienia +10 do zachowania i szacunu u nauczycieli mówią magiczne "tak, nie ma sprawy". I to był mój błąd.
Jestem wolna, dopadam A. Proponuję termin: Następnego dnia o 8:00 (tego i następnego dnia miałyśmy na 8:55). A twierdzi, że przyjdzie, wszystko cacy. Więc następnego dnia wstaję rano, śniadanie w biegu połączone z rozczesywaniem kudłów, zęby, ubieram się, biorę plecak i biegnę na autobus. Do szkoły mam daleko, autobusy jeżdżą rzadko, co było dodatkowym motywatorem do pobicia osobistego rekordu z plecakiem. Zdążyłam, a po drodze obmyślam to całe tłumaczenie. Jestem w szkole, a tu zonk- A ani widu ani słychu. Przyjechała dopiero 5 minut przed lekcją, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało (zazwyczaj przyjeżdża dobre 15 minut przed lekcjami i uznałam, że zrobiła to mi na złość, wiem- głupie). Cóż, ustalamy drugi termin: następnego dnia o tej samej godzinie. Następny dzień, rano- powtórka z rozrywki z małym szczegółem- tym razem autobus uciekł mi sprzed nosa. Próbuje dzwonić do A i zacząć przepraszać- nie odbiera. Marznę na przystanku (było wtedy bardzo zimno) dobre 20 minut. Dojeżdżam do szkoły... nie ma A. Nosz ku**a, zaczynam tracić nerwy. Przyjeżdża tak jak poprzedniego dnia- mam szczerą chęć ją rozszarpać. Trudno,próbuję trzeci raz: następny dzień, sobota, szczegóły dogadamy na fb. Więc tuż po powrocie do domu piszę *Autentyczna rozmowa i pisownia*:
[Ja, 16:25]: To o której się umawiamy?
*A odczytuje niemal natychmiast*
[A, 18:15]: Jutro ci napiszę, ok?
[J, 18:15]: Oki
[A, 18:16]: Bo jutro jade na zakupy do galeri i nie wiem, kiedy wróce
Co mi mogło opaść, opadło. Zastanawiam się, co z tym fantem zrobić. W końcu stwierdzam, że nie będę czekać aż księżniczka łaskawie zrobi zakupy. Rezeewuję bilety do kina. Na sobotę, na ok. 13 i piszę:
[J, 20:29]: W sobotę mam czas tylko do ok. 12:00
Odczytała niemal natychmiast. Nic nie odpisała. W sobotę nikt się nie zjawił. Koniec? Byłoby za fajnie...
W poniedziałek A przychodzi i zaczyna przepraszać: bo jej się telefon zepsuł i nie mogła mi odpisać oraz czy mogłabym jeh to kiedyś jeszce wytłumaczyć. Ludzie od tych Ajfonów są naprawde szybcy. Bawiła się nim jeszcze tego samego dnia. A o korepetycjach może zapomnieć.
Gimnazujum
Powinnaś się poddać po pierwszej próbie, bo to nie tobie powinno na tym zależeć. Swoją drogą, to ciekawe. Od czego są w waszej szkole nauczyciele, skoro to uczniowie mają sobie nawzajem objaśniać materiał? Jasne, pomoc koleżeńska zawsze jest ok i sam niejednokrotnie tłumaczyłem kolegom to i owo (ach, ten język sąsiadów zza Odry), ale na ich prośbę i na własnych zasadach, a nie w sposób zaaranżowany przez grono pedagogiczne.
Odpowiedz@marcinn:Cóż, ta konkretna nauczycielka jest jedną z najmniej rozgarniętych osób w szkole. Próbowałam aż trzy razy, bo wiedziałam, jak to czsem jest. W tygodniu czasem nie ma nawet chwili by odsapnąć, więc się zlitowałam. Teraz rozumiem, że nie było warto.
Odpowiedz@marcinn: też mnie to zastanowiło
Odpowiedz@marcinn - u nas w podstawówce też tak było. Matematyczka powiedziała, że skoro z tej samej klasówki jest pięć szóstek i pięć jedynek, to mamy się dobrać w pary i niech ten "mądrzejszy" wytłumaczy temu "mniej mądremu". Użyła argumentu "Skoro ja nie daję rady, może wam się uda." Zarobiłam dodatkową ocenę, a koleżanka poprawiła stopień z klasówki. Całkiem fajny układ.
OdpowiedzA szkoda strzępić ryja na takie persony. Ucz się asertywności i to prędko.
OdpowiedzNa twoim miejscu poszłabym do nauczycieli i powiedziała jak jest, bo za chwilę się możesz dowiedzieć jaka to ty jesteś niekoleżeńska, bo A chciała a ty nie.
Odpowiedz@Agness92: Sprawa załatwiona, nauczycielka wie co i jak
OdpowiedzOk, takie reagowanie na próby pomocy można uznać za piekielne. Tylko po co te "afony superstary i spódniczki"? Bo jak sceptycznie podchodzę do komentarzy "zazdrościsz i tyle" to tutaj idealnie pasuje
Odpowiedz@Allice: W gimnazjum i liceum to idealny wyznacznik przynależności do grupy ludzi "ograniczonych umysłowo" - "oni są ważniejsi, bo mają ajfona czy buty za XXX, a te biedaki cebulaki nie". Nawet na studiach się z tym spotykam..
OdpowiedzAle co w tym jest piekielnego? Dziunia wyraźnie ma ambicję przelecieć szkołę na minimum i dać się poderwać na kasę, przed nauczycielką zapunktowałaś zgodą na pomoc, teraz pozostaje tylko przedstawić nauczycielce dowody na to, że Ty próbowałaś, ale masz swoje życie i nie będziesz biegać za kimś, kto potrzebuje Twojej pomocy i, w zasadzie, to by było na tyle. Dla Ciebie czysty zysk, okupiony jedną godziną snu mniej.
OdpowiedzAno to jest piekielnego, że autorkę nauczycielka potraktowała jak kogoś do odwalania ciemnej roboty, a paniena, której miała pomóc, wystawiła ją do wiatru.
OdpowiedzNiech będzie,że się czepiam. Do szału doprowadza mnie zwrot "mam ci ja" albo "jestem ja sobie". Nie można po prostu napisać "mam","jestem"? Gdy to widzę, od razu nasuwa mi się odmiana tego zlepku słów przez osoby : mam ci ja, logicznie dalej wypadałoby: masz ty tobie, ma on jemu, itd. Skąd mania nadużywania tego zwrotu? Już ktoś tu pisał, naucz się być asertywna i nie daj się wykorzystywać. Nie bój się mówić "nie" gdy nie masz ochoty czegoś zrobić.
Odpowiedz@gatto31: Z tego co widzę autorka użyła tego zwrotu raz, by urozmaicić tekst. Więc tak - czepiasz się.
Odpowiedz@Ara. Nie chodziło mi o autorkę, tylko o sam zwrot i upodobanie do jego używania. Dla mnie to jest gramatyczne dziwadło ;)
Odpowiedz@gatto31 - mój ci on! - chyba każdy zna ten tekst. Albo "Miałem ci ja złoty róg"... Dawniej popularny sposób mówienia. Potem miał świadczyć o kulturze tego, kto go używa. Teraz rzeczywiście jest oklepany do bólu, ale ja go lubię :-)
OdpowiedzAch, te gimnazjalistki wyrażające się "Nosz ku**a" - takie dorosłe, takie dojrzałe! I to stereotypowe opisanie koleżanki na zasadzie "typowa dziunia". Bo dziewczyna bez krótkiej spódniczki i nowego ajfonika na pewno przyjechałaby na czas. Na pewno.
Odpowiedz