Swego czasu dorabiałam z mamą, sprzątając prywatne mieszkania.
Miałyśmy stałą klientkę, młodą mężatkę ok. 30 lat, bogaty mąż, piękne mieszkanie, a pani naprawdę miła i hojna osoba. Lubiła czystość i porządek, my lubiłyśmy wypłatę i współpraca kwitła w najlepsze.
Zmieniło się, kiedy nasza klientka urodziła śliczną córeczkę, która przysłoniła jej cały świat. Pogoń za czystością zaczęła się zmieniać w obsesję. Pani zaczęła dokupywać wypasione sprzęty, mopy parowe, odkurzacze wodne i inne bajery. Początkowo było jeszcze dobrze, po prostu sprzątałyśmy ze zdwojoną dokładnością, ale z każdą kolejną wizytą robiło się bardziej absurdalnie.
Pani maniakalnie zwracała uwagę na każdy detal, każdy niewidzialny pyłek brudu, który czyha na jej dziecko. Dwa razy w tygodniu odsuwałyśmy meble, aby dokładnie odkurzyć, umyć podłogę, wyparować. Dywanik był tak często prany, że zaczął gubić włókna i ostatecznie skończył na śmietniku, jako siedlisko bakterii, nie do odratowania. Każdą zabawkę dziecka wyparzałyśmy, wszystko czego mogło tylko sięgnąć musiało być sterylne. Pomiędzy naszymi wizytami pani sama szorowała wszystko, blaty, czy szafki odbarwiały się nadmiaru środków chemicznych.
Jak łatwo się domyślić córeczka zaczęła chorować. Każdy jej spacer, na którym zetknęła się z bakteriami, których w mieszkaniu nie było, kończyło się dwoma tygodniami choroby. W końcu mała większość czasu była chora, my byłyśmy zmęczone ciągłym pucowaniem nieistniejących brudów, a pani mama niezadowolona z efektów naszej walki. Bo skoro dziecko chorowało, to znaczy, że nie było sterylnie. Wierzcie mi, że bakterie same się stamtąd wyniosły widząc co się dzieje.
Tak się skończyła nasza współpraca, ale mam nadzieję, że ta pani odzyska równowagę.
Zawszeć żech się zastanawiał pojakiemu te pańskie dziecka takie blade po gębie a nasze wsiowe parobczaki rumiane a krzepkie. Jak tych bakteriów jeszcze nie poodkrywali to my wszystkie myślały że ta bladość to od grzesznego czynienia sobie ręką się bierze ale musi że to od gnuśnienia na pokojach i braku roboty porządnej kole gowiedzi i we polu. Skuli tego, każdy taki pański syn albo panna na wieś by szła terminować koło roku czy dwóch żeby jakiej krzepy nabrać i porządnej roboty popróbować a nie ino na te komputry i kawy z mlekiem sojowym. Gnoja pociepie, świniom żryć da, kurom pokrzyw usiecze, ślimoków kaczkom uzbiera a i kretowiny porozbija kopaczką co by trawy łacno królikom narwać i inkszej gadzinie. Nikto w zagrodzie na alergiją nie słabował ani na ejc czy hercklekoty kroma ino starej Helki. Jakeś se porobił a po wieczerzy i siwuchy popróbował toś jeszcze i za dziewuchami miał siłę latać.
OdpowiedzA prosta prawda jest taka, że gdyby paniusia sama się przerobiła toby odechciało jej się wydziwiania. Bardzo łatwo jest pokazywać palcem: "to trzeba poprawić, to i jeszcze tamto" gdy samemu leży się do góry kołami.
Odpowiedz@SunnyBaby: "Pomiędzy naszymi wizytami pani sama szorowała wszystko, [...]". No z tego wynika, że jednak się nie leniła. Kobicie zwyczajnie od*ebało na punkcie czystości.
Odpowiedz@Imnotarobot: Moim zdaniem pani dostała paranoi i zdecydowanie potrzebowała pomocy lekarskiej.
Odpowiedz@SunnyBaby: Nawet gdyby paniusia nic nie robiła to po to płaciła za sprzątanie zeby móc leżeć do góry kołami
OdpowiedzZnam takich ludzi. Im bardziej czysto tym bardziej dziecko im choruje, a im bardziej choruje to tym bardziej czysto. Dziecko nie chodzi nigdzie, do przedszkola nie, na rytmike nie, na basen nie, na angielski nie. Bawi się tylko na swoim podwórku, w piaskownicy pod plandeką. Kiedyś przy stole, przy okazji jakiejś uroczystości, dziecko zauważyło, że ktoś wszedł do domu, i od razu po rozebraniu się usiadł do stołu. Mały zaczął wtedy płakać. Na pytanie co się stało, odparł, że wujek Jakiśtam nie umyl rączek i teraz na pewno mu się coś zlego stanie od bakterii, które mu na tych rączkach zostały.
Odpowiedz@Grejfrutowa: Jestem właśnie takim dzieckiem, moja mama miała paranoję na punkcie chronienia mnie przed światem. Całe szczęście mój system immunologiczny sam się naprawił gdy jako już praktycznie dorosły uciekłem z domu i zacząłem normalnie żyć, ale dzieciństwo miałem stracone. Największym wrogiem dziecka są często jego rodzice.
OdpowiedzTe same matki, szczepią dzieci na wszystko co zostało do tej pory wymyślone. Suma sumarum - naturalna odporność takiego dziecka równa się 0. Znam taki przypadek, dziecko już odwiedziło wszystkich istniejących specjalistów, do przedszkola chodzi 2 razy w miesiącu (między jedną a drugą chorobą), a matka ciągle biadoli, że dziecko jej jest takie chorowite...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 grudnia 2016 o 13:00
@biszkopcik83: Szczepienia nie mają z tym NIC wspólnego.
Odpowiedz@biszkopcik83: moim zdaniem to absolutnie nie te matki szczepia. Matki jak z historii nie szczepia, bo od szczepionek ma się autyzm, adhd, aspergera, raka i co tam jeszcze.
OdpowiedzSama mam dziecko i nawet do głowy by mi nie przyszło, żeby tak szaleć... My jedliśmy kanapki z piaskiem i jakoś żyjemy :)
Odpowiedz@oggie: Moja babcia zawsze powtarzała "brudne dziecko to szczęśliwe dziecko". Nie wyobrażam sobie żyć w takim srwrylnym domu, trochę kurzu jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Odpowiedz@NieWiemJakiMamLogin: Mój syn lizał kamienie i nic mu nie bylo. Jak dopiero co zacząl raczkować, poszedl do korytarza i wziąl do buzi mojego trampka. I nawet nic mu nie bylo ;)
Odpowiedz@NieWiemJakiMamLogin: Twoja babcia miała absolutną rację! Kiedy byłam z córką na jakimś bilansie (chyba dwulatka, nie pamiętam, to było prawie trzydzieści lat temu) moje dziecko wyfroterowało SOBĄ całą podłogę w poczekalni. Weszłyśmy do gabinetu i poczułam się w obowiązku wytłumaczyć, że dziecko z domu wyszło czyste tylko...długo czekałyśmy. Na co pani doktor: "Proszę pani - dziecko czyste to dziecko chore!"
OdpowiedzMasakra, Pani nieświadomie hoduje sobie cherlawe i chorowite dziecko. Baza wirusów musi być aktualizowana :)
Odpowiedz@kartezjusz: Pięknie powiedziane :D
OdpowiedzNo, a mąż co na ten jej szał?
Odpowiedz@BlueBellee: Mąż chyba pracoholik. Długo tam sprzątałyśmy, a widziałam go raz przez jakieś 30 sekund, jak wbiegł po teczkę, której zapomniał. Żona czasami mówiła, że go nie ma a jak jest to zestresowany.
OdpowiedzSyn mój urodził się i od razu za towarzyszy miał psa i kota. Żebym nie wiem jak często odkurzała i myła podłogi i tak po godzinie kłaki latały po całej chałupie. Kot kiedy uznał za stosowne położyć się koło niego to się kładł. Raczkowanie kończyło się zmianą śpiochów bo były utytłane. A syn szczęśliwy. Latanie po ogrodzie,zabawy w piaskownicy. Czystość zachowana oczywiście ale nie po trupach. Zero alergii,praktycznie nie choruje i tak jest już od 18 lat
Odpowiedz@Balbina: U mnie takie wychowanie przynosi efekty już prawie 30 lat! :) Brawo MY!
Odpowiedz@hotchilli: Brawo dla wszystkich którzy nie głupieją i nie traktują dzieci swoje jak kolejny cud świata. Wokół którego kręci się całe życie.
OdpowiedzOt paniusia nie wiedziała co to "hartownie" czy "uodparnianie" dziecka. Nie było też pewnie komu (skutecznie) jej tego wytłumaczyć. Tylko dziecka szkoda.
OdpowiedzTak to jest jak zamiast się uczyć znajduje się bogatego męża. Zero pojęcia o biologii, fizyce, chemii. Nic, po co, przecież ja mam hajs, a reklama mówi, że to mi pomoże :) A nie będę dziecka w jakimś syfie chować jak jakieś wieśniaki :)
Odpowiedzmiałam podobną sytuację w rodzinie, ciotka, przy swoim pierwszym dziecku, szczególnie upodobała sobie wyparzanie zabawek, bo mały jakiś taki...chorowity. Dopiero kiedy mój ojciec przyłapał ją na wyparzaniu i uprzejmie zapytał, czy jej przez przypadek nie popier.doliło i czy już wie od czego dziecko jest wiecznie chore, przestała. Zabawne jest to, że mną ciotka także opiekowała się kiedy byłam mała, ale nigdy nie traktowała mnie w ten sposób. Widocznie przy swoim odbija bardziej, a cudze chodzą brudne i szczęśliwe :)
Odpowiedzmoja ciocia tak zalatwila kuzynostwo nie sterylnoscia ale- w pokoju 30 stopni przy oknie nie stoj bo cie przewieje nie hustaj sie bo cie przeiweje nie biegaj bo sie spocisz nie baw sie w piasku tam jest brudno i inne takie w wieku k 10 lat brali sterydy, bo hormony juz nie dzialaly ps. ciotka pielegniarka
Odpowiedz@bazienka: tfu, nie hormony a antybiotyki, pomylka ;) w kazdym razie miedzy kuzynem a kuzynka jest parenascie lat roznicy, i historia chorowitosci jednego nie dala ciotce do myslenia na przestrzeni kilkunastu lat pielegniarce. brawo my z bratem pol zycia spedzalismy na podworku, w zimie przychodzilo sie na ciepla herbate i zmienic przemoczony kombinezon na suchy. nie chorowalismy, przynajmniej na przeziebienie, ewentualnie na jakies wirusowki, ale to rzadko
Odpowiedz