Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Trochę było ostatnio historyjek o nauczycielach więc i ja dorzucę swoje trzy…

Trochę było ostatnio historyjek o nauczycielach więc i ja dorzucę swoje trzy grosze.

Ewentualnie doleję benzyny do ognia, jak kto woli.

Jako że kierunek moich studiów wymagał wyrobienia praktyk w szkole publicznej, z bólem serca zgłosiłem się do najbliższego mi gimnazjum i dostałem opiekunkę w postaci przesympatycznej starszej pani z 25-letnim doświadczeniem, nazwijmy ją Panią Helenką. Pani Helenka okazała się do rany przyłóż, a pierwszym jej praktykantem zdecydowanie nie byłem więc wszystko zapowiadało się fajnie.

Tymczasem już na pierwszych zajęciach które miałem obserwować okazuje się, że Pani Helenka z uporem maniaka wciska niegłupiej (i co ciekawe: naprawdę grzecznej!) młodzieży straszną ciemnotę. Bez wgłębiania się w detale przedmiotu, było to uczenie na zasadzie: biedronki to takie ssaki, które żyją w głębinach oceanu i mają zielone piórka. Wierzcie mi, przesadzam tylko trochę. Sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie i wielokrotnie też dzieciaki lampiąc się w konfuzji w podręczniki próbowały nieśmiało polemizować z Panią Helenką, a ich nierzadko trafne teorie były w misterny sposób obalane. Jako szczyl z trzeciego roku nie miałem czelności wyprowadzać Pani Halinki z błędu. Tak czy siak, jak można się domyślić, mój szacunek do instytucji nauczyciela odrobinę podupadł.

Piekielności to nie koniec. Pedagożka prowadząca praktyki wymagała ode mnie pisania komentarzy do zajęć które prowadziłem, pierdołki pod tytułem co zrobiłem, co zrobiłbym inaczej, jak reagowały dzieciaki itp., co wykonywałem sumiennie i zmyślałem tylko trochę (kto pisał kiedyś coś podobnego ten wie). Między innymi nie miałem skrupułów, żeby raz na jakiś czas napisać, że tu i tu dzieciaki mnie nie zrozumiały więc musiałem powtórzyć, albo że raz czy dwa walnąłem ciemnotę i plan mi się zmienił, bo musiałem odkręcać. Słowem, szczyl-praktykant też człowiek.

Niestety wypociny te musiały być zatwierdzone przez Panią Helenkę, więc przedostatniego dnia praktyk dostała mały pliczek na wieczorną lekturę. Nie sądziłem, że nawet go przewertuje przed podpisaniem.

Tymczasem dnia następnego w pokoju nauczycielskim rwetes! Kochana Pani Helenka zmieniła się w babę jagę i z czerwonym licem i mordem w oczach nawrzeszczała na mnie, że napisałem głupoty, nieprawdę, że zrobiłem z siebie i jej uczniów debili, że jest jej wstyd za mnie etc. etc. (jej koleżanki po fachu łypały na mnie z podobnym oburzeniem). Po długiej i nieprzyjemnej rozmowie zgodziła się podpisać, ale zagwarantowała mi, że na uczelni nikt mi tych praktyk nie zatwierdzi i będę musiał powtarzać.

Otóż zatwierdzili, z oceną bardzo dobry. Z kilkoma komentarzami w którym miejscu podoba się im jak wybrnąłem z problematycznych sytuacji. Nie pochwaliłem się Pani Helence oczywiście, ale myślę, że jej zbliżająca się emerytura dobrze zrobi i jej i jej uczniom...

szkoła

by KsaveryR
Dodaj nowy komentarz
avatar mrkjad
9 11

Nie chcę cię martwić ale jeśli Pani Helenka ma 25 lat stażu to prawdopodobnie popracuje do 60+ roku życia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

@mrkjad: jeżeli uczyłaby języka obcego to mogłaby pracować też na emeryturze. Jak moja germanistka

Odpowiedz
avatar ZjemTwojeCiastko
4 8

Takie historie nijak mnie nie dziwią. Miałam pecha trafiać na podobne i jeszcze ciekawsze egzemplarze nauczycielskie. Dodając do tego opowieści rodziców z czasów studiów o kolegach z innych wydziałów, którzy mieli stać się nauczycielami + opowieści moich znajomych z innych szkół, stwierdzam że choćby nie wiem co szacunku do nauczycieli w szkole nie mam nawet odrobiny. Wiem, wiem "nie wszyscy są tacy". Niestety, jedyny dobry nauczyciel, który miał merytoryczną wiedzę i potrafił zaciekawić tematem był moim nauczycielem WOK-u w liceum. Jedna godzina tygodniowo. Szkoda, że inni tacy nie byli.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@ZjemTwojeCiastko: Minusują pewnie nauczyciele. Sam byłem zarówno uczniem jak i nauczycielem i nie mam szacunku do większości osób wykonujących ten zawód, obowiązuje w nim selekcja negatywna.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 9

Się zastanawiam, co to za przedmiot mógłby być, którego tak nieudolnie nauczała P.H.? I kto to w ogóle tolerował? Czy to nie jakieś "przygotowanie do życia w rodzinie", albo też "wos"? No, może jeszcze być biologia, gdzie zamiast o ewolucji, uczy się o boskim dziele stwarzania. No, w jakiej dziedzinie nauki można się tak dalece rozmijać z programem i podręcznikiem bez żadnych konsekwencji?

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
2 6

@Armagedon: chłopak jest w podstawówce więc raczej coś w stylu przyrody. Naprawdę można duże idiotyzmy gadać na każdym przedmiocie, nawet na polskim.

Odpowiedz
avatar Armagedon
14 16

@Czarnechmury: "...z bólem serca zgłosiłem się do najbliższego mi gimnazjum i dostałem opiekunkę..." Więc raczej NIE podstawówka. Poza tym, "chłopak" NIE jest w podstawówce, tylko studiuje (o ile już nie skończył studiów).

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
3 3

Miałam bardzo fajnych opiekunów praktyk, wszyscy szli na rękę. Kazdy się cieszył, bo to zyskiwali czas wolny. Dziennik praktyk też miałam, wymagana była też opinia (ona szła do uczelni). Dzienniczek ze pierwszym razem staralam się pisać wszystko, fajnie ładnie itp. Ale już następne były na odwal się, bo kierownik praktyk nawet na niego nie spojrzał. Na opinię zresztą też.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
6 8

"Wstążka ma długość 20 cm. Należy pociąć ją na kawałki, z których każdy będzie miał długość 2 cm. Ile cięć należy wykonać?". Z tym zadaniem poradziło sobie ok. 45 proc. polskich trzecioklasistów. Ale to nie jest największy problem. Większym jest to, że nie potrafiła go poprawnie rozwiązać również jedna czwarta ich nauczycieli. Popełnili dokładnie ten sam błąd, co uczniowie - podzielili 20 przez dwa. Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75398,18942149,fatalne-wyniki-nauczycieli-matematyki-nie-potrafia-rozwiazac.html#ixzz4RbQ8KI2c

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 7

@Grejfrutowa: Bo to nie jest, stricte, zadanie matematyczne, tylko mini test na inteligencję.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
2 2

@Armagedon: przeczytaj, proszę, cały artykuł. Wnioski o niedouczeniu belfrow nie zostały wyciągnięte na podstawie tego, że nie umieli policzyć tylko tego jednego zadania.

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 6

@Grejfrutowa: Nie mogę przeczytać, bo limit mi się wyczerpał, a za jeden artykuł dychy nie zapłacę. Wierzę ci na słowo. Kadra nauczycielska jest niedouczona i jest to dla mnie oczywista oczywistość już od dawna. Ale nie w tym problem. Wiedzę zawsze można uzupełnić. Gorzej, że większość "ciała" nie ma na to chęci i nie widzi takiej potrzeby, za to oczekuje pokłonów, bezwarunkowego szacunku i poważania. No i pomijam tu fakt, że olbrzymi procent "grona" to zwykłe tępe dzidy (lub oszczepy) bez polotu, talentu, predyspozycji i powołania.

Odpowiedz
avatar Maelstrom
1 3

@Grejfrutowa: 1 cięcie by podzielić na dwie wstążki po 10cm. Następnie cztery cięcia, żeby podzielić złożone wstążki na 2cm kawałki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Maelstrom: Zdajesz sobie sprawę, że gdyby składanie wstążki było dozwolone, to wystarczyłoby jedno cięcie?

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
0 0

@Tiro: zmienić pytanie na "w ilu miejscach wstążki nastąpi cięcie" i po problemie.

Odpowiedz
avatar Edwin
8 8

A może by tak do kuratorium napisać? Czy coś?

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
-1 3

To w końcu Halinka czy Helenka.

Odpowiedz
avatar Zmora
-2 8

"Sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie i wielokrotnie też dzieciaki lampiąc się w konfuzji w podręczniki próbowały nieśmiało polemizować z Panią Helenką, a ich nierzadko trafne teorie były w misterny sposób obalane." Łał, banda cieniasów bez krzty pewności siebie, żeby pozwalać nauczycielce tak pierni*zyć od rzeczy. Smutna to przypadłość... "Jako szczyl z trzeciego roku nie miałem czelności wyprowadzać Pani Halinki z błędu." Hmm... wygląda na to, że niektórzy z tej przypadłości nie wyrastają. :)

Odpowiedz
avatar myscha
5 5

@Zmora: bardziej smutną przypadłością jest to, że jak raz podopadniesz nauczycielce, to masz przegwizdane do końca szkoły. Szczególnie, gdy nauczycielka nie daje się wyprowadzić z błędu bo "ich nierzadko trafne teorie były w misterny sposób obalane". Lepiej wiedzieć swoje i się nie wychylać. Taki instynkt samozachowawczy.

Odpowiedz
avatar Hachiroku
7 7

@Zmora: Na pierwszej lekcji polskiego w prestiżowym liceum nowa nauczycielka powiedziała, że będziemy omawiać fragment Ewangelii wg. św. Jana, zwanej też Apokalipsą. Nikt jej nie zwrócił uwagi. Kiedy powtórzyła to jeszcze ze 3 razy zgłosiłam obiekcję, że Ewangelia i Apokalipsa to zupełnie inne księgi Biblii. Pogadałyśmy trochę, po czym pani stwierdziła, że dobrze, sprawdzi, ale ja również mam sprawdzić, bo wg niej nie mam racji. I tyle. Większość klasy stanowili uczniowie z przyległego gimnazjum, w którym religię rzetelnie prowadziła najlepsza na świecie nauczycielka - więc doskonale wiedzieli, że ja mam rację. Nikt mnie nie poparł, co więcej usłyszałam od kolegi, że po co dyskutuję, niech sobie młoda nauczycielka gada co chce. I tak to jest w klasie - część się nie zgłosi, bo nie wie/słucha co się w ogóle dzieje; część widzi błąd nauczyciela ale się nie zgłosi, bo woli mieć ubaw z jego niewiedzy; a część pewnie by coś powiedziała, ale się wstydzi/boi konsekwencji. Czy to "smutna przypadłość"? Może, ale w naszym przypadku, byliśmy klasą mat-fiz, polski mało kogo obchodził.

Odpowiedz
avatar Zmora
-1 1

@myscha: No to podpadniesz nauczycielce i niby co z tego wyniknie? Częściej do odpowiedzi będzie brała i pracę domową sprawdzała? Przecież to i tak trzeba mieć. Będzie nieuczciwie oceniała dobre odpowiedzi? Zgłosić wyżej/nasłać rodziców. Będzie ukradkiem podrzucała ci trudniejsze sprawdziany? Zgłosić wyżej/nasłać rodziców. Nieuczciwie zaniży ocenę roczną/semestralną/z zachowania? Zgłosić wyżej/nasłać rodziców. Będzie się cały czas na ciebie gapiła, czy aby na pewno nie ściągasz? No kurde, rzeczywiście przekichane...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 grudnia 2016 o 22:15

avatar konto usunięte
2 2

@Zmora: Nauczyciel jak chce to może. Uwierz mi

Odpowiedz
avatar Zmora
0 0

@Iorwen: Ale co może?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Zmora: Uwalić na następny rok, albo nawet przekonać Cię pewnymi wydarzeniami do zmiany szkoły.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Iorwen: Nie słyszałeś o takim pięknym wynalazku jak egzamin komisyjny? Nawet nie masz pojęcia jaką to satysfakcja dostać piątkę z takiego egzaminu i utrzeć nosa &#%$@£&.

Odpowiedz
avatar Jorn
-1 1

Tak sobie czytam historie o nauczycielach, jacy to oni są beznadziejni i o tym, jak ta beznadziejność jest powszechna i dochodzę do wniosku, że musiałem mieć w szkołach olbrzymie szczęście. Owszem, takie egzemplarze, jak opisana tu pani Halinka, też się zdarzały, ale to pojedyncze sztuki. Częściej trafiały się osoby, które generalnie były OK, ale nie potrafiły przyjąć do wiadomości, że poza ich przedmiotem istnieją też inne ("gdybyście się, drogie dzieci, tak codziennie po południu ze trzy godziny tej fizyki pouczyli, mielibyście same piątki"), albo że w ogóle istnieje życie poza szkołą ("nie, nie oglądałam programu w TV, który pani nakazała oglądać, bo w tym czasie mam zajęcia pozalekcyjne" – to koleżanki w czasach, kiedy nie było jeszcze w domach urządzeń nagrywających, na co otrzymała odpowiedź w stylu "te 15 minut w tygodniu mogłabyś poświęcić"). Czy opisywane tu przeze mnie w historii dwa przypadki kompletnego oderwania od rzeczywistości. A raz, to kompletnie zbaraniałem, bo polonistka, do której przez wszystkie lata szkoły nie miałem większych zastrzeżeń, zjechała mnie za użycie przenośni w wypracowaniu ("no jak mogłeś to napisać, przecież fizycznie niemożliwym jest, żeby ktoś biegł tak blisko za tobą, żebyś mógł czuć na plecach jego oddech" – ręce mi wtedy opadły). Ale to wszystko były pojedyncze przypadki, zdecydowana większość nauczycieli, to jednak byli ludzie, którzy chcieli nas czegoś nauczyć i nawet nieźle im to wychodziło.

Odpowiedz
avatar Piotrek1
2 2

W gimnazjum dostałem ndst za podważaie autorytetu nauczycielki matematyki. zadanie było w stylu "predkosc swiatla to 300000km/s, a rok swietlny to odleglosc jaka pokonuje swiatlo w ciagu roku". Ona sobie jakoś wydedukowała że rok swietlny to odleglosc jaka pokonuje swiatlo w sekunde i wynosi 300000km. Jak moja mam zobaczyła uwage "uczen uparcie twierdzi ze rok swietlny to odleglosc jaka pokonuje swiatlo w rok i podwaza autorytet ciala pedagogicznego". No, ale ja ogólnie kiepskim uczniem byłem :d

Odpowiedz
Udostępnij