Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W ramach "czynności służbowych" musiałam pojechać na lotnisko pod miastem. Narzeczony postanowił…

W ramach "czynności służbowych" musiałam pojechać na lotnisko pod miastem. Narzeczony postanowił pojechać ze mną. Kupiliśmy bilety, wsiedliśmy do autobusu, jedziemy.


Kilka przystanków przed lotniskiem podchodzi do nas trójka kontrolerów. Pokazujemy bilety, wszystko gra. Narzeczony postanawia na wszelki wypadek dopytać jeszcze czy nie musimy przypadkiem kasować kolejnych, żeby dojechać do celu (strefy są tam dziwnie podzielone a okolicy nie znamy, więc to co wyczytaliśmy na rozkładzie nic nam nie powiedziało). Dwie jeszcze wtedy sympatyczne panie i starszy pan odpowiadają, że nie. Strefa to tam za mostkiem dopiero. Nic mi to nie mówi, ale wiem, że przed lotniskiem mostów ani mniejszych ani większych nie ma. Jedziemy dalej.


Dosłownie przystanek przed naszym docelowym kontrolerzy podnoszą się z miejsc po raz kolejny. Już wiem, że będą kłopoty.

[K]ontrola - Państwo nie mają ważnych biletów.
[N]arzeczony - Przecież przed chwilą byłem u Państwa i pytałem. Mówiliście, że do lotniska dojedziemy na tych.
K - O nic takiego pan nie pytał. Dokumenty.
N - Jak to nie pytałem? Pokazywałem bilet jaki mam i pytałem czy muszę kasować kolejny.
K - Dokumenty.

Zaproponowałam, że skasujemy dodatkowe bilety. Przecież nie chcieliśmy nikogo okradać. Nikt mi nawet nie odpowiedział. W międzyczasie autobus minął nasz przystanek. Poprosiliśmy, żeby z nami wysiedli, ale nie chcieli nawet słuchać. Narzeczony podał swój dowód, ja niestety nie miałam.

K - Może Pan potwierdzić dane tej Pani? Inaczej trzeba będzie wezwać policję.
N - Tak, mieszkamy razem, więc chyba mogę.

Tutaj jedna z pań przystąpiła do wypisywania pierwszego mandatu a mi zapaliła się żaróweczka (wiem, że nie powinnam tak robić ale byłam zdesperowana ;)).

- Może to wystarczy do potwierdzenia mojej tożsamości? - uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam, podając jej moją legitymację prasową

Na kilka sekund zawiesił się jej system. Widziałam jak cała trójka analizuje całe wydarzenie i kombinuje jak się teraz wykręcić. W końcu oddała mi plakietkę.

K - Skoro mieszkacie razem to wypiszemy tylko jeden mandat.

Podpisała go znakiem "X"... serio.
Zdążyliśmy dojechać do pętli. Na odchodne usłyszeliśmy jeszcze, żeby w drodze powrotnej nie kasować biletów, bo możemy wrócić na mandacie. Uznaliśmy, że skoro wcześniej kłamali w kwestii stref to i teraz nie będziemy im wierzyć.
Gdyby ich wzrok mógł zabijać to padlibyśmy oboje kasując kolejne bilety.

I ja bym nawet uznała, że za głupotę trzeba płacić i zapomniała o sprawie. Ale w drodze powrotnej, na naszych oczach, ci sami kontrolerzy pozwolili jakiemuś gapowiczowi (biletu nie miał w ogóle) kupić u kierowcy i skasować bilet.
Skarga poszła i do mpk (pan prezes bardzo miły; potwierdził wszystkie nasze zastrzeżenia) i do urzędu miasta (wizyta u przełożonej naszych przeuroczych kanarków nadaje się na osobną historię).

komunikacja_miejska

by neith
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
18 18

Jak długo kanarki będą dostawać bonusy za wkręcenie pasażera, tak długo takie patologie nie znikną.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

Udzielenie fałszywej informacji podróżnym można byłoby jeszcze wytłumaczyć. Ale celowe wprowadzanie w błąd aby wyłudzić "mandat" jest nie do pomyślenia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@OkrutnyKanar: Jak sam kiedyś napisałeś czarne owce są usuwane z pracy, ale niestety prawda jest taka, że zanim wylecą to oszukają wiele osób.

Odpowiedz
Udostępnij