Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przychodnia przechodziła gruntowny remont. Taki z prawdziwego zdarzenia: z dobudówkami, malowaniem ścian,…

Przychodnia przechodziła gruntowny remont. Taki z prawdziwego zdarzenia: z dobudówkami, malowaniem ścian, wymianą mebli i wszelkiego wyposażenia. Koleżanka zrobiła listę sprzętów, które będą nam potrzebne, m.in. aparaty USG, RTG, KTG, biurka, leżanki. Przygotowała bardzo dokładną specyfikację, w szczególności sprzętów medycznych. Wszystko trafiło potem do naszego organu założycielskiego [OZ], ponieważ przy tak ogromnych inwestycjach niewiele mamy do powiedzenia.

Odbyły się przetargi, konkursy - wszystko zgodnie z unijnymi wymogami. Kiedy cały ten cyrk się skończył i pracownicy wrócili z tymczasowej przychodni do świeżo wyremontowanej, okazało się, że zakupiony przez OZ sprzęt jest do d..., a jedyne co się zgadza z wcześniej przygotowaną specyfikacją, to ilość. Dlaczego? Ponieważ nasz genialny OZ zakupy zlecił firmie budowlanej wykonującej remont. Nie, nie było mowy o konsultacji z lekarzami czy jakimikolwiek pracownikami przychodni. Pan Ziutek, na co dzień murator-kafelkarz, stał się specjalistą w zakresie sprzętu medycznego. Wybrał nam np. przestarzały aparat USG płacąc za niego tyle, ile zapłacilibyśmy za wyższą półkę. Szczęki wszystkich gruchnęły o podłogę, ponieważ to co otrzymaliśmy, to było jakieś jedno wielkie nieporozumienie w porównaniu do tego co chcieliśmy.

Mało piekielne? Sprzętu wymienić nie można, bo kupiony za pieniądze unijne. Czas mijał a wszystko stopniowo było wynoszone do piwnicy i zastępowane za nieunijne, a przychodniane pieniądze. Szkoda tylko otrzymanych wcześniej funduszy, bo można było za to naprawdę dobrze wyposażyć przychodnię.

przychodnia

by Nieniecierpliwa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar luska
16 16

Moment, moment... o ile dobrze zrozumiałam twoją wypowiedź, zrobiliście bardzo dokładną specyfikację sprzętu medycznego. Przecież to jest podstawa do reklamacji. Nie mam pojęcia jak dawno to było,ale popytajcie jakiegoś prawnika, czy jest jeszcze możliwość wycofania się. W jednej z moich pierwszych historii opisywałam podobny problem. Projekt unijny dotyczył szkół. Czyli również, jak u ciebie, odpowiedzialny był organ założycielski - gmina. Oni pisali projekt, ogłaszali konkurs i pisali specyfikacje nawet. My tylko mieliśmy podać zapotrzebowanie. Niestety, koordynatorka wybrana przez gminę do tego zadania, okazała się nie tylko totalnym laikiem w dziedzinie edukacji, ale najgorsze, że nie miała kompletnego pojęcia jak powinna wyglądać prawidłowa specyfikacja. Firma, która wygrała przetarg, wykorzystała tę sytuację koncertowo. Szkoły dostały totalne badziewie za ogromną kasę. Tak jak wy. Był jednak mały wyjątek. Jedna ze szkół robiła sobie sama specyfikację w pewnym elemencie. Po prostu koordynatorka nie miała pojęcia o co chodzi i zostawiła to na głowie nauczycieli z tej placówki. I kiedy zaczęły docierać materiały, okazało się, że nie taki rozmiar, kolor, wzór, materiał, itp. Szkoła stanęła okoniem, zaczęły się pisma i telefony grożące zerwaniem umowy z wykonawcą projektu. Trwało to około pół roku, kosztowało nerwów, ale wykonawca musiał w tym przypadku dostosować się do specyfikacji, bo nikt nie chciał podpisać odbioru. Skoro macie specyfikację robioną przez was, to popytajcie prawników. Może uda się jeszcze wygrać i zmusić wykonawcę do wypełnienia umowy, z której ewidentnie się nie wywiązał. Nie wiem jak to wygląda z prawnego punktu widzenia, ale popytajcie.

Odpowiedz
avatar Nieniecierpliwa
0 0

@luska: Nic w sprawie nie dało się zrobić, bo firma w bardzo krótkim czasie po zakończeniu prac ogłosiła upadłość...

Odpowiedz
avatar izamarkow
17 25

Na aspektach prawnych się nie znam, ale moja Mordka pracuje w WSSE (Wojewódzka Stacja Sanitarno - Epidemiologczna) i przy tym nie jest, bynajmniej, szeregowym pracownikiem laboratoryjnym. Te historie, które przynosi do domu brzmią jak sci-fi/ horror klasy B. Pomijam przetargi na zszywacze biurowe, zamawianie przestarzałego sprzętu za kosmiczne pieniądze (może to ten sam sanepid?), ale zwaliło mnie z nóg piwniczne odkrycie mojej Żony. Otóż pracując na odpowiedniku Pentium I zdesperowana przyniosła do pracy swój laptop. Zauważyła to jedna ze starych pracownic (do emerytury nieruszalna): "Po co, dziecko (39 lat), dźwigasz z domu laptop jeśli w piwnicy leży ze dwadzieścia. Trzeba tylko znaleźć klucz i poprosić o zgodę na użytkowanie?" Tak, moi Kochani. Od kilku lat w FABRYCZNIE NOWYCH PUDEŁKACH leżą sobie radośnie (obecnie już przestarzałe) laptopy, bo nikt nie wysłał informatyka (na etacie!), żeby je przyniósł i podłączył. Obecnie nie są kompatybilne z nowym sprzętem, chociaż stan liczbowy się zgadza, można sobie na nich pasjansa poukładać. Żona złożyła wniosek o nowy laptop i dostała go od ręki. Pytając co ze starymi usłyszała: "tyle lat nikomu nie przeszkadzały, to co się wychylasz." Kurtyna

Odpowiedz
avatar izamarkow
3 11

Przepraszam. Pomyliłem przychodnię z sanepidem, ale chodzi (bez)sens działań. Widać to powszechne.

Odpowiedz
avatar katem
4 4

To wygląda tak, że albo osoby zajmujące się przygotowaniem przetargu źle zrobiły specyfikację sprzętu ( nie wzięły pod uwagę specyfikacji wykonanej w przychodni), albo specyfikacja była jednak na tyle ogólna, że pozwoliła na dostawę owego przestarzałego sprzętu, albo też osoby odpowiedzialne za odbiór pokpiły protokoły odbiorowe. I nie ma tu nic do rzeczy, że wygrała firma budowlana, bo przecież nie ona produkowała sprzęt, tylko go zamówiła u producentów. Jest jeszcze przecież okres gwarancyjny (3-5lat), gdzie wszystkie usterki powinny być naprawione - w tym sprzęt. Mi to jednak wygląda na źle napisaną specyfikację. Teoretycznie nie wolno używać w opisie przedmiotu zamówienia nazw konkretnych producentów, ale można tak sformułować wymagania, że nie więcej niż dwa typy będą im odpowiadać ( zbyt szczegółowy opis urządzenia pasujący tylko do jednego producenta może skutkować unieważnieniem przetargu)

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
5 5

A jak to się stało, że firmy oferujące sprzęt nie spełniający specyfikacji stanęły do konkursu? Może jednak ta specyfikacja nie była tak dokładna?

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

Proszę się nie obawiać. Jeśli tylko Unia się dowie, jak wspaniale została wykorzystana przyznana dotacja, to nakaże jej zwrot.

Odpowiedz
avatar imhotep
-2 4

@Jorn: " Jeśli tylko Unia się dowie" ;)

Odpowiedz
avatar ZebowaWrozka
1 1

@Jorn: na jakim świecie ty żyjesz ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

Tak to jest, jak ma się do dyspozycji 'publiczne' pieniądze. Która prywatna przychodnia pozwoli sobie na marnotrawienie środków? Dlatego służba zdrowia powinna być w 100% prywatna.

Odpowiedz
avatar Stevills
0 0

Ja zapytam - kiedy to było? Bo tekst "Czas mijał a wszystko stopniowo było wynoszone do piwnicy" wskazywałby na jakieś dawne dzieje. Co do zasady w przetargach jest tak, że jak specyfikacja jest do d... to wykonawca wykorzysta te luki. Jeśli specyfikacja była OK, to ktoś od inwestora dał d.... bo brak zgodności ze specyfikacją jest podstawą do nieodebrania przedmiotu zamówienia, a co za tym idzie braku zapłaty wykonawcy i naliczania kar umownych. A kontrole, zwłaszcza unijnej kasy, są jak najbardziej. I to częściej niż się większości ludzi wydaje. Z tym, że najczęściej kilka lat po inwestycji lub po zakończeniu czasu życia projektu. I wtedy Inwestor dostaje po d... jak nie dopilnował. Dodam, że potrafią nakazać zwrócić nawet 100% dofinansowania (w skrajnych przypadkach).

Odpowiedz
avatar Nieniecierpliwa
0 0

@Stevills: Nie wiem, kto robił specyfikację do przetargu. Koleżanka podała OZ wytyczne (bardzo dokładne, ale nie wskazujące na konkretną markę). Skoro wszystko zlecono firmie budowlanej, to zapewne oni przygotowywali przetarg.

Odpowiedz
Udostępnij