Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Śledzę Was od lat, ale dopiero teraz spiąłem się w sobie i…

Śledzę Was od lat, ale dopiero teraz spiąłem się w sobie i postanowiłem coś naskrobać. Tytułem wstępu: po kilkunastomiesięcznych badaniach, w końcu została postawiona końcowa diagnoza. Chcąc, nie chcąc, dorobiłem się niechcianego współlokatora, który, pomimo usilnych próśb, na razie nie zamierza opuszczać bezprawnie zajętego lokum. Jako człowiek mający do tej pory znikome doświadczenie szpitalne, przeżyłem niezły szok znajdując się nagle po drugiej stronie barykady. O służbie zdrowia napisano tutaj już baardzo dużo, więc postaram się trochę z innej beczki. Jak się spodoba, to opowiastek mam na pęczki.

Historia właściwa.
Każdy z pacjentów onko w Gliwicach ma obowiązek udać się do punktu pobrania i po ok. 2 godzinach, z wynikami udaje się do przypisanego mu gabinetu. Jako nowy, koniec języka za przewodnika, celem ustalenia co, gdzie, kiedy, dlaczego i czemu tak długo. Po zlokalizowaniu w/w punktu ujrzałem KOLEJKĘ. Policzyłem. Ustawiłem się jako 342! petent na końcu kolejki. Facjatę musiałem mieć skrajnie przerażoną (poza tym wymknęło mi się staropolskie "O kuchnia!"), bo jakiś lepiej zorientowany pocieszył mnie, że to tylko tak tragicznie wygląda, gdyż stanowisk jest sześć i wbrew pozorom kolejka posuwa się relatywnie szybko. Faktycznie. Wlepiłem nos w książkę (jestem czytoholikiem) i faktycznie, zamiast stać, "tuptałem" w kolejce, tak sprawnie dziewczynom szło. Ważne! Korytarz jest dość wąski, a poza tym po obu stronach ustawione są krzesełka dla osób, które stać po prostu nie mają siły ze względu na zaawansowanie choroby, więc tłok poważny.

Wszystko to odbywa się bez przepychanek, "pan tu nie stał" itp. Ogólnie kultura osobista na dość wysokim poziomie. Ale przecież by mnie tu nie było. Będąc gdzieś w połowie kolejki z nosem wlepionym w tablet, usłyszałem, dochodzące z tyłu dziwne odgłosy: szuranie, sapanie, klekot krzesełek, oraz narastające pomruki niezadowolenia. Odwracam się... O ŻESZ... BABA ok. 160 cm wzrostu, 110 kg wagi, egzamin tynkarski wyklepany pięknie na mordzie, ciśnie między krzesełkami, a kolejką. W lewej ręce torebka podręczna waląca bez wyjątku po łbach siedzących pacjentów, a w prawej neseser na kółkach wielkości Fiata 126p, radośnie podskakujący na stopach osób stojących. I ciśnie do przodu jak fala przyboju nie zwalniając tempa.

Ktoś wreszcie nie wytrzymał:
- Nie widzisz, durna babo, że tu jest kolejka i wszyscy czekamy na pobranie krwi?
Odpowiedź wywołała opad kopary nawet na najodporniejszych:
- Przecież widzę, że jest kolejka do pobrania krwi, ale ona mnie nie dotyczy, BO JA JESTEM CHORA!!!

Ludziska! Paraliż ruchowo - umysłowy był tak głęboki, że babsko w międzyczasie zdołało dotrzeć niemal pod drzwi gabinetu. Pierwszy odzyskał mowę pan rozpoczynający sprzeciw obywatelski:
- To my tu, kuchnia, jak idioci od rana stoimy, bośmy myśleli, że papier toaletowy rzucili! Spier... oddal się, kuchnia, na koniec kolejki, póki jeszcze mnie nerw do końca nie chycił!

Tutaj puściła w końcu blokada umysłowa całej reszty i bardziej lub mniej grzecznie wytapetowana reklama obory, została wyekspediowana na koniec kolejki. Poszedłem na izbę przyjęć, więc finał poznałem kilka godzin później.

Otóż awantury od początku słuchała szefowa tych pań od pobierania, ale uznała, że kolejka daje sobie radę, postanowiła wstrzymać się z interwencją. W tym miejscu należy wskazać, że personel Centrum Onkologii stoi na bardzo wysokim poziomie i widocznie pani pomyślała sobie, że od siebie też coś dorzuci. To już zapoznałem od nowego "kolegi z celi" jak już się zapoznaliśmy. Otóż on był świadkiem zakończenia tej deprymującej sytuacji.

Babsko odstało swoją kolejkę, wmawiając cały czas nowo przybyłym swoją wersję wydarzeń "dogadując" przy tym personelowi. P.Pielęgniarka doczekała się w drzwiach na pacjentkę i położyła ją jednym sierpowym zakończonym nokautem:
- Rozumiem, że przeczytała pani regulamin naszej placówki i podpisem zobowiązała się do jego przestrzegania?
- Tak,tak, zaraz przy wejściu.
- W takim razie proszę natychmiast usunąć walizki z korytarza i wrócić jak już pozbędzie się tego balastu. Jak pani poprosi, to pacjenci panią pewnie przepuszczą.

słuzba_zdrowia

by izamarkow
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar hotchilli
11 21

Pisz chłopaku, pisz nam jak najwięcej! Super napisane, z lekkością pióra, czytałam z bananem chociaż okoliczności przyrody niezbyt wesołe. Życzę siły, wytrwałości i oczywiście ZDROWIA! Pozdrawiam :)

Odpowiedz
avatar Okocim
2 10

Zgadzam się z przedmówcą! Bardzo przyjemnie czyta się twoją pisaninę i czekam na ciąg dalszy :)

Odpowiedz
avatar izamarkow
1 1

@hotchilli: Bardzo dziękuję. Długo mi schodziło, bo wenę muszę wykorzystywać na bieżąco. Później jakoś sedno umyka. Jeśli styl się podobał, to pochwalę się, że czasem piszę do rubryki czytelniczej w "Angorze" i jak do tej pory byłem w 100% drukowany. Zainteresowany pozna po stylu. Jeśli mnie za bardzo nie zgnicie, to chętnie będę się udzielał na portalu, bo język, niestety, postanowił już docelowo pozostać w gliwickim szpitalu. Ale palce mam sprawne.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
6 12

@Zmora: No i nie trzeba było długo czekać. Jak coś napisane z polotem, to trzeba się przyczepić do czegoś co ma tak malutko gówniane znaczenie, że aż żadne.

Odpowiedz
avatar kijek
2 8

@Zmora: wiedziałam, że znajdzie się łajza co się doczepi

Odpowiedz
avatar MianDa
-5 5

Czy mowa o osrodku zlokalizowanym przy ulicy Wubrzeza Armii Krajowej ? Jesli tak to historia wyssana z palca. Bylem tam. Leczylem sie tam. Miesiac mieszkalem w przyszpitalnym hotelu. I nic takiego nawet nie moglo miec miejsca. Poczawszy od faktu ze stanowisk moze jest 6 ale dzialaja gora trzy. I kolejki nigdy nie sa wieksze niz 50-70 osob. I zawijaja sie esowato przez kilka korytarzy i holi. A krzeselka szeroko pod scianami.

Odpowiedz
avatar izamarkow
1 1

@MianDa: Nadal leżę w Gliwicach. Opisana sytuacja miała miejsce w lipcu. Nie mieszkam w hotelu tylko na oddziale. Jestem tu już czwarty raz. Jak mnie pobierali krew sytuacja wyglądała jw. Teraz nie mam potrzeby tam bywać, bo krew jest pobierana na oddziale, ale potrafię liczyć więcej niż do trzech, więc proszę mnie nie obrażać. Leczyłeś się mieszkając w hotelu? Ja jestem więc burżuj, bo dostałem salę.Nie wiem ile Ci się namnożyło tych korytarzy, bo przez "kilka korytarzy i holi" jak napisałeś, kolejka sięgała by chyba do budynku Dyrekcji (tak, ten obok hotelu), a nie do drzwi wejściowych. podtrzymuję moją wersję, choć z koniem się kopać nie zamierzam. Pozdrawiam. Mam szczerą nadzieję, że leczenie w Gliwicach przyniosło Ci pozytywny skutek, bo t przecież najważniejsze. Nikt tu nie chce wracać.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
3 3

To nie byl chyba sierpowy, ale prosty, bo zastopowal megiere w trybie natychmiastowym nieslychanie wdechowo, ale moze trzeba bylo szybciej zareagowac, a nie pozwolic na rozpanoszenie sie jej chamstwu. Juz widze, jak fajnie inni pacjenci ta tak "fajnie" proszaca przepuszczaja. Ciekaw jestem tylko - po diabla ona w ogole targala ze soba ten caly ciezki sprzet na miejsce pobrania krwi?

Odpowiedz
avatar kijek
1 1

Izamarkov zdrowia życzę mocno!!

Odpowiedz
avatar izamarkow
0 0

Proszę tylko o kilka porad, bo nie chciałbym łamać żadnych niepisanych reguł. Czy mogę np. umieścić posty, jeżeli wcześniej opublikowałem je na fb lub właśnie w "Angorze"(oczywiście w 100% są mojego autorstwa)? Pytam dlatego, że nick izamarkow jest starym nickiem mojej Mordki (Żony). ja jestem taki lewy w internecie, że do niedawna nawet własnego konta nie miałem, a teraz już mi się nie chce nowych haseł zapamiętywać. W "Angorze" jestem drukowany jako Remigiusz Kowalski (m.in. w ostatniej), bo nie widzę powodu do wstydu za moje poglądy oraz umiejętności pisolejnicze. Dziękuję.

Odpowiedz
Udostępnij