Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na fali historii o piekielnych nauczycielach, dodam historie o mojej piekielnej wychowawczyni,…

Na fali historii o piekielnych nauczycielach, dodam historie o mojej piekielnej wychowawczyni, Pani Beacie.

Ważny dla historii może być fakt, że byłem gnębiony w 4 klasie szkoły podstawowej (o tym więcej w jednej z moich poprzednich historii) oraz iż między 4 a 5 klasą przeszedłem operacje usunięcia nowotworu w kości uda w konsekwencji czego musiałem ponad pół roku spędzić w gipsie od stopy przez jedną nogę aż do klatki piersiowej (mogłem tylko leżeć).

1. Pod koniec 4 klasy moja wychowawczyni już nie darzyła mnie sympatią. Jej zdanie, to że byłem dręczony było moją winą i to ja byłem problemem (nie powiedziała mi tego w twarz, ale tak wynikało z jej zachowania). Z racji iż ta sprawa trafiła do dyrektor, moi dręczyciele mieli obniżone oceny z zachowania, co dla kilkorga z nich skutkowało nie otrzymaniem świadectwa z czerwonym paskiem. To była ujma na honorze dla Pani Beaty I. i postanowiła obniżyć mi ocenę z zachowania za nieumiejętność pracy w grupie(!) oraz ocenę z jej przedmiotu, czyli przyrody (twierdziła, że obniżyła kilku uczniom, z czasem dowiedziałem się, że byłem wyjątkowy). Może to mało piekielne, jednak dla mnie, dziecka to był cios.

2. Po mojej operacji rodzice udali się do szkoły dostarczając zwolnienie ze szpitala, że nie będę w stanie uczęszczać do szkoły przez cały rok szkolny. Pani Beata postanowiła wykrzyczeć mojej mamie, że co ona sobie wyobraża, że takie zwolnienie nic nie znaczy i ona go nie przyjmie. Interwencja u dyrektorki nic nie dała (szkoła w małej miejscowości, jedyna, ręką rękę myję).
Za radą lekarza moi rodzice udali się do kuratorium, ale mimo tego pani wychowawczyni utrudniała sprawę dalej jak mogła twierdząc, że w takim wypadku czeka mnie powtarzanie klasy. Twierdziła, że nie przysługuje mi indywidualne nauczanie i utrudniała jak mogła załatwienie go, nawet poprzez gubienie dokumentów. Koniec końców udało się je załatwić, ale tylko na 2 semestr, gdzie musiałem nadrobić materiał z całego roku, co mi się udało i uzyskałem promocje do następnej klasy.

Po latach wciąż mnie zastanawia, jak takie coś jak Beata I. (bo człowiekiem jej nie nazwę, bo od ludzi wymaga się człowieczeństwa) mogło zostać nauczycielem, kierując swoją niechęć do ucznia, który potrzebował pomocy i który był dla mnie problemem.

Oczywiście, Pani Beata miała koleżanki, może kiedyś je opiszę. Wiem, że dla was ta historia może wydawać się mało piekielna, ja jednak nie wybaczę nigdy potraktowania mnie jako problemu.

Szkoła Podstawowa w małej miejscowości znanej z soków.

by razzor91
Dodaj nowy komentarz
avatar maggie
22 24

W szóstej klasie miałam próbę samobójczą, byłam maltretowana przez ludzi z klasy . Najlepszym lekarstwem wg. mojej wychowawczyni było posadzenie mnie w jednej ławce z moim głównym oprawcą..

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 14

@maggie: chciała wzbudzić wyrzuty sumienia u sprawcy. Jak ktoś napisał tu kiedyś.... szkoły dbają o reputacje. Będą zamiatać pod dywan różne akcje bo wiedzą,że mogą za to ostro beknąć. A rodzice nie będą wysyłać swoich dzieci do szkoły z problemami. Nauczyciele też nie lubią problematycznych uczniów. Prędzej będą się starali takiego " problematycznego" pozbyć. Najczęściej obrywa się niepełnosprawnym

Odpowiedz
avatar ptah
12 12

W podstawowce tez mialem grupe przesladowcow i grupe kozlow ofiarnych. Jako ze tych drugich bylo mniej to rozwiazaniem sytuacji przez szkole bylo zalecenie aby to ofiary, a nie oprawcy zmienily szkole (sic!)

Odpowiedz
avatar Maelstrom
20 24

"jak takie coś (...) mogło zostać nauczycielem" Jako, że to nauczycielka przyrody, to dokładnie powiem Ci jak: Ano pani beata lubiła biologię w szkole. Nie mając własnych ambicji, poszła więc na biologię. Była tam mocno przeciętna, nie wybijała się na tyle, żeby ktoś jej zaproponował doktorat (bo sama z siebie nie miała ambicji, więc się nie pytała). Nie była też na tyle słaba, żeby wylecieć. Ot, przeciętna studentka biologii. W trakcie studiów można zrobić przygotowanie pedagogiczne. Koleżanki poszły, więc ona też. Po studiach nie nadawała się do niczego, jej umiejętności nie wystarczały na środowisko akademickie, stacje badawcze i instytuty ją wyśmiały, dla przemysłu biologiczno-chemiczny jest warta mniej niż koleś z zawodówy bez matury. Poszła więc nauczać biologii w podstawówce. W międzyczasie zmienili nazwę przedmiotu na "przyrodę" i pani Beatce nie zostało już kompletnie nic, nawet nazwa tego, w czym za młodu była dobra.

Odpowiedz
avatar gomez
21 21

@Maelstrom: Za moich czasów (studiowałem fizykę), przedmioty związane z uprawnieniami pedagogicznymi były obowiązkowe. Pamiętam, jak bulwersowałem wykładowców swoim stanowczym oświadczeniem, że nauczycielem nie będę: - A dlaczego się Pan tak zarzeka ? - Bo na tak złego nauczyciela, jak ja nikt nie zasługuje. No i nie jestem nauczycielem :-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 18

Trzeba być ostatnim skooorwysynem by dziecku z nowotworem cokolwiek utrudniać. To jest rzecz, która powoduje że nie przysługuje Ci już miano człowieka.

Odpowiedz
avatar imhotep
9 9

Zawsze możesz ją znaleźć, przypomnieć kim jesteś i strzelić z liścia. Może to sprawi, że ona dowie się, że każdy czyn ma swoje konsekwencje, nawet jak już się o nim zapomniało ;)

Odpowiedz
avatar razzor91
7 9

@imhotep: Widują ją. Wciąż mieszkam w tej samej miejscowości, ona też i gdyby wzrok mógł zabić, to ona dawno by już nie żyła. A strzelić z liścia uwierz mi, chętnie, ale niestety przez ogół społeczny jest uznana za człowieka i kobietę, więc byłoby to nietaktem, żeby dwudziestoparoletni facet bił Beatę po pięćdziesiątce ;)

Odpowiedz
avatar maktalena
1 5

@razzor91: Na Twoim miejscu zwymyślałabym tę babę od najgorszych. Bez rękoczynów, ale nie umiałabym się powstrzymać żeby jej nie wygarnąć.

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
4 14

Należy znieść całkowicie obecny system szkolny i zastapić go innym. Otóż zniesiony powinien być podział na klasy, instytucja wychowawcy, ocena z zachowania, odpytywanie i system zeszytów przedmiotowych. Czas pokazał że to jest dziecinada o dupę rozbić i infantylizuje to uczniów a nauczycielom odbiera rangę im należną. Ja postuluję wprowadzenie systemu kursowego w którym uczeń jedyne co by musiał to zaliczyć zadany materiał w dowolnym momencie. Zapisywałoby się do danego nauczyciela który prowadziłby kurs dajmy na to fizyki na poziomie I, II, III a potem zdawało materiał u zewnętrznego egzaminatora który byłby losowany z dostępnej puli. A jakbyś był pewny swojej wiedzy to nawet mógłbyś olać szkołę i nie chodzić jeśli uznałbyś że jakieś debile cię poniżają. Istniałoby "ratio studiorum" z wykazem przedmiotów które musisz zdać a poziom dobierałbyś sobie w zależności od szkoły czy studiów na jakie chcesz się dostać. Samo zdobywanie wiedzy to pełna dowolność, wybierasz sobie podręcznik jaki chcesz, nauczyciela jakiego chcesz o ile są miejsca na jego wykładzie. Liczyłaby się jedynie wiedza czyli rezultat końcowy.

Odpowiedz
avatar tick
5 5

@Drill_Sergeant: czasami ciężko Cię rozgryźć... :D

Odpowiedz
avatar Isegrim6
2 6

@Drill_Sergeant: :) W takim razie to ja powiem: Szkoła jest jak pudełko czekoladek - czasem trafisz na fasolkę o smaku woskowiny z ucha

Odpowiedz
avatar yersinia
3 5

@Drill_Sergeant: "Istniałoby "ratio studiorum" z wykazem przedmiotów które musisz zdać a poziom dobierałbyś sobie w zależności od szkoły czy studiów na jakie chcesz się dostać". I dzieci w podstawówce wybierałyby sobie przedmioty z myślą o przyszłych studiach?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@yersinia: A dlaczego nie? Jeżeli ktoś jest geniuszem z matematyki i fizyki, to po co go męczyć historią, skoro i tak nigdy się jej nie nauczy? Rzeczywiście mnóstwo dzieciaków nie ma pojęcia o niczym, nawet same nie wiedzą co je interesuje, ale te najzdolniejsze praktycznie zawsze mają dość dokładnie ustalony plan na resztę życia i zazwyczaj go precyzyjnie realizują. W edukacji powinno chodzić o... edukację, czyli celem szkoły powinno być nauczenie ucznia potrzebnej mu wiedzy. Jeżeli uczeń tę wiedzę jest w stanie posiąść samodzielnie, to po co go zmuszać do chodzenia do szkoły marnowania czasu na odrabianie lekcji? Najlepszy system jest na studiach - nie ma obowiązku chodzenia na wykłady, jeżeli student jest w stanie zdać egzamin, to nikogo nie obchodzi gdzie on tę wiedzę zdobył. Tak powinno być wszędzie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 listopada 2016 o 1:40

avatar yersinia
0 0

@mooz: "ale te najzdolniejsze praktycznie zawsze mają dość dokładnie ustalony plan na resztę życia i zazwyczaj go precyzyjnie realizują" Trudno mi wyobrazić sobie siedmiolatka, który ma szczegółowy plan sięgający dalej niż do tego, co za chwilę zbuduje z Lego, ale okej, załóżmy, że są dzieci, które w wieku siedmiu lat mają wybrany przyszły zawód i doskonale wiedzą, jakie przedmioty są im do tego potrzebne i jak się ich uczyć. Jaki to odsetek wszystkich dzieci? Podejrzewam, że ekstremalnie niski. Zatem proponujesz system, który będzie odpowiedni dla powiedzmy 1% geniuszy, ale za to tragiczny dla 99% normalnych dzieci, które nie wiedzą, co ze sobą zrobić? Co do systemu na studiach - pozdrawiam z uczelni, na której wykłady są obowiązkowe. (Co jest absurdem, no ale ma miejsce).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@yersinia: Zauważ że ten "ekstremalnie niski odsetek" to ludzie którzy później pchają ten świat do przodu. I wcale ten odsetek nie jest taki znowu niski. Rozumiem jeszcze ogólną edukację dla 7-latków, ale zmuszanie 13-latków i starszych do jednakowej nauki wszystkich przedmiotów jest już chore, w tym wieku chyba większość młodych ludzi mniej więcej wie w czym jest dobra, a w czym słaba, co ich interesuje i w jakim kierunku chcą się rozwijać. A jeżeli chodzi o geniuszy, to powinno się im systemowo ułatwiać edukację. Za moich czasów (byłem genialnym dzieckiem i rozwiązywałem równania różniczkowe we wczesnych klasach podstawówki) nie było żadnej pomocy dla zdolnych dzieci, a wręcz przeciwnie: rzucanie kłód pod nogi było normą. Zdolne dzieci powinny mieć możliwość chodzenia do specjalnych klas lub szkół dla geniuszy. W Anglii mimo ogólnie tragicznego poziomu edukacji są tworzone klasy dla najzdolniejszych dzieci, dlaczego nie można tego zrobić w Polsce?

Odpowiedz
avatar yersinia
0 0

@mooz: Okej, ale czym innym jest stworzenie zdolniejszym uczniom warunków do intensywniejszego rozwoju, a czym innym - gruntowne przekształcanie całego programu nauczania wyłącznie pod nich. "zmuszanie 13-latków i starszych do jednakowej nauki wszystkich przedmiotów jest już chore, w tym wieku chyba większość młodych ludzi mniej więcej wie w czym jest dobra, a w czym słaba, co ich interesuje i w jakim kierunku chcą się rozwijać". Cztery lata temu byłam maturzystką. Mnóstwo moich znajomych nie wiedziało, co chce robić w życiu, ba, część z nich ciągle tego nie wie. Niestety, nie wiem, jak wyglądają statystyki ogólnokrajowe.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Nauczyciel to nie zawód, to stan umysłu. Dopóki będzie w tym zawodzie obowiązywała selekcja negatywna, można zapomnieć o edukacji w normalnych warunkach. Byłem nauczycielem i wiem co piszę.

Odpowiedz
avatar razzor91
0 0

@TheCherryShake: Nie, Beata I. wspomniane w historii.

Odpowiedz
Udostępnij