Historia Ryrytorki (
http://piekielni.pl/75739), przypomniała mi moją historię a było to tak:
Pewnego dnia wróciłam ze szkoły z pracą domową z matematyki. Jak zawsze z matematyką pomagał mi Tata, tak też było i tym razem. Okazało się jednak, że w zadaniu jest błąd i nijak nie wychodzi rozwiązanie takie jak w odpowiedziach na końcu podręcznika. Wychodziło rozwiązanie "takie na minusie" czyli liczby wymierne, co dla 8-9latki jest nie lada przeżyciem matematycznym. Tatuś trochę pozrzędził, że "podręczniki nie te co kiedyś", i informuje, że zgodnie z odpowiedziami to to się nie da, no bo nie. Ale! to są liczby wymierne i w ten sposób się da. Na co klasnęłam w rączki i zakrzyknęłam radośnie "Nauczaj Tatku!" I Tatko nauczył. Następnego dnia wróciłam z... jedynką. "Bo tego nie było" Co ciekawe pozostałe dzieci miały "dobrze" bo zgodnie z rozwiązaniem. JAK? Zagadka dla mnie i Taty do dziś.
"Wychodziło rozwiązanie "takie na minusie" czyli liczby wymierne [...]"- a nie liczby ujemne? Bo nie widzę związku ze znakiem liczby, a tym, czy jest wymierna, czy nie.
Odpowiedz@Papa_Smerf: Widać autorka do tej pory nie ogarnia matematyki.
OdpowiedzSkoro wszyscy mieli dobrze, tylko twój tata źle, to może on się pomylił? Nie przyszło ci to do głowy?
Odpowiedz@done: A nie przyszło Ci do głowy, że nie stawi się jedynek za źle rozwiązaną prace domową? A już na pewno nie w podstawówce.
Odpowiedz@martxi: a co to ma za zwiazek z tematem? Ojciec spieprzyl sprawe i tyle.
Odpowiedz@martxi: Za moich czasów stawiali.
Odpowiedz@martxi: Zgadzam się z Tobą. We wszystkich szkołach, do których uczęszczałam, nie stawiało się jedynek za błędnie rozwiązaną pracę domową, a co najwyżej za jej brak.
Odpowiedz@Candela: pierwsze słyszę. Jak się miało źle to się dostawalo pałkę.
Odpowiedz@Grejfrutowa: Praca domowa to nie sprawdzian, tylko ćwiczenie.
Odpowiedz@Candela: no to zazdroszczę nauczycieli! Moja nauczycielka matematyki w liceum (okropna baba, uwierzcie, a nie mam w zwyczaju narzekać na nauczycieli) stawiała jedynki za źle zrobioną pracę domową. Łącznie z tym, że jak na zadanie było 5 równań, z czego 4 miałaś dobrze, a jedno źle, to i tak dostajesz pałę. A jak próbujesz to ostatnie rozwiązać na tablicy i dalej Ci nie wychodzi, to masz jeszcze pałę za pracę na lekcji. No nie wiem, może miałam pecha, ale bardzo mnie zdziwiły komentarze mówiące że to niemożliwe, że za źle rozwiązane zadanie domowe jest jedynka. Edit: tak, próbowaliśmy zmienić nauczyciela, wielokrotnie. Nie dało się, mimo petycji, próśb, gróźb, ponieważ pani M. brakowało kilka lat do emerytury i trzeba jej było zapewnić odpowiednią ilość godzin.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 października 2016 o 13:20
Stawiam bardziej na to ze ojciec się mylił, niż na nauczycielkę i resztę uczniów.
OdpowiedzChyba że egzemplarz podręcznika był z chochlikiem drukarskim.
OdpowiedzDziecko nie powinno zauważyć błędu, bo nie zna wszystkich reguł panujących w matematyce i jego rozwiązanie będzie zgodne z szablonem odpowiedzi. Ktoś kto zna się na matematyce błąd zauważy od razu i nie rozwiąże "poprawnie" zadania. A jedynka w sumie jest za oszustwo... To ma być praca samodzielna. W latach 80 i 90 to było sość powszechne w szkołach podstawowych.
Odpowiedz@unitral: Mi Tata tłumaczył w domu zadania, których nie rozumiałam i nie uważam by było to jakiekolwiek oszustwo.
Odpowiedz@Candela: A za co te minusy???? Czy TŁUMACZENIE (nie rozwiązywanie za dzieci) zadań to zbrodnia? Jak dla mnie, to raczej odpowiedzialne rodzicielstwo.
OdpowiedzCzekaj czekaj. Jak rozumiem nie było to zadanie, w którym trzeba było podać tylko ostateczny wynik (czyli przepisać z klucza), a należało pokazać całość obliczeń. Jeśli tak, to nie przyszło Ci do głowy, żeby poprosić kolegę/kolezanke o pokazanie tych obliczeń, albo nauxzycielkę o wyjaśnienie? Skoro wszyscy liczyli tak samo i wszystkim "wyszło" to znaczy, że jednak liczyli dobrze, bo to niemożliwe, by wszyscy popełnili ten sam błąd i otrzymali ten sam nieprawidłowy wynik.
OdpowiedzJakoś nie wierzę, że wszystkim wyszło tylko tobie nie. Strzelam ślepo w to, że była to kolejność wykonywania działań i twój ojciec musiał coś pomylić.
OdpowiedzTatus, jak sama nazwa wskazuje, moze nadaje sie do wkrecania zarowki, a moze i to za trudne, a nie do nauczania matematyki na poziomie niskoklasowym. Ale fajnie, ze zawsze wierzysz rodzicowi, a nie fachowej nauczycielce. Ja tez czesto spotykam pacjentow, ktorzy koniecznie stosuja sie do metody babci, czy matki, a nie lekarza. Wychodza na tym czesto, jak Zablocki na mydle. Szewcu - zostan zawsze przy swoim kopycie!!!
Odpowiedz